Bałtyk: Dzień 3- PKP- Pięknie Ku*wa Pięknie

Piątek, 27 sierpnia 2010 · Komentarze(5)
Trasa: Grzybowo -> Kołobrzeg -> PKP -> Darłowo -> Zakrzewo -> Kopnica -> Drozdowo -> Barzowice -> Rusinowo -> Jarosławiec -> Jezierzany -> Nowe Łącko -> Korlino -> Przybudówka-Królewo -> Królewo -> Marszewo -> Postomino -> Zaleskie -> Gołęcino -> Pęplin -> Duninowo -> Ustka -> Grabno -> Niestkowo-Kolonia -> Niestkowo -> Bydlino -> Machowino -> Wytowno-Kolonia -> Wytowno -> Redwanki -> Machowinko -> Objazda -> Objazda-Kolonia -> Gąbino -> Żabiniec -> Czysta -> Wyseka -> Gardna Mała -> Gardna Wielka -> Smołdzino -> Smołdziński Las




Wstajemy o 2.00 po 5 godzinach snu, by zdążyć na pociąg do Darłowa, który wyjeżdża o 4.18 rano. Zwijamy się dość szybko z lasu, w którym nocowaliśmy i jedziemy. Po chwili postój- Oli ucieka powietrze z przedniego koła. Błyskawicznie napompowałem i kontynuujemy nocną jazdę. Jest strasznie mokro, bo w nocy lało, ale na szczęście deszcz nie pada. Cisza, spokój. Zero samochodów. To są plusy nocnej jazdy. Najgorsze jest to, że jest zimno, ale przynajmniej nie wieje tak jak wczoraj. :) Szybko dojeżdżamy na dworzec w Kołobrzegu z nadzieją, że ugrzejemy się nieco. Zdemotywowała nas kartka: "dworzec otwarty o 5.00 rano. Niech to szlag. Zastanawiamy się co zrobić z wolnym czasem. Postanowiliśmy wpaść na molo w Kołobrzegu.

Widok z mola w Kołobrzegu o 3.30 rano © radek3131


Spojrzenie ludzi, gdy wjeżdżamy rowerami na molo w nocy: BEZCENNE. Chwilkę tam siedzimy i zwijamy się na dworzec. Pociąg przyjeżdża przed czasem, więc pakujemy się do środka. Bilety kupujemy u konduktora, ponieważ nie ma takiej możliwości na dworcu. Jazda pociągiem trwa nieco ponad półtorej godziny. Znów mamy okazję widzieć wschód słońca i znów słońce chowa się na cały dzień za chmurami. Ehhh, co zrobić. Wysiadamy w Darłowie tuż po wschodzie słońca. Pytamy się o drogę na Jarosławiec i jedziemy tam. Pogoda rewelacyjna. Nie pada, nie ma mocnego wiatru. No i ruch samochodowy znikomy. Patrzymy na plan Darłowa i postanawiamy jechać przez deptak do Jarosławca.

Deptak w Darłowie © radek3131


Rynek w Darłowie © radek3131


Jedziemy główną drogą do wsi Drozdowo i odbijamy na Jarosławiec.

Zeby nikt nie mowil, ze nad morzem nie ma podjazdow © radek3131


Jezioro Kopan © radek3131


Dojeżdżamy do Jarosławca, gdzie schodzimy na plażę

Plaza w Jaroslawcu © radek3131


Chmury w Jaroslawcu © radek3131


Plaza w Jaroslawcu © radek3131


My w Jaroslawcu © radek3131


Spędzamy trochę czasu na plaży i jedziemy do miasta. Rozwala nas na Łopatki ten oto znak:

To można w końcu jechać czy nie można? © radek3131


Latarnia morska w Jarosławcu © radek3131


Obmyślamy drogę do Ustki i jedziemy nią. Zaraz po wyjeździe z miasta zaczyna mżyć. Postanowiliśmy przeczekać trochę w Korlinie. Czekanie wykorzystaliśmy na jedzenie. Padać nie przestało, więc jedziemy dalej pytamy o drogę do Postomina i jedziemy tam. Z Postomina, już łatwo trafić do Ustki. Wkraczamy na teren województwa pomorskiego. W Ustce zatrzymujemy się na dworcu kolejowym, ponieważ z minuty na minutę pada mocniej. Mamy nadzieje, że przestanie padać. Niestety tak się nie stało. Przynajmniej wysuszyliśmy ciuchy, przebraliśmy się w suche rzeczy i podbiłem książeczkę PTTK. Na dworcu pijemy kawę, która troszkę pobudza organizm do życia. Wychodzimy z dworca, jak przestaje troszkę padać. Nawet nie zdążyliśmy wyjechać z miasta a dalej zaczęło lać.

Wyjeżdżamy z Ustki © radek3131


W Niestkowie skręcamy na pola. Jak okazało się, skręciliśmy za wcześnie. Wracamy z powrotem do drogi na Słupsk i dojeżdżamy do Bydlina- miejsca gdzie odbijamy od drogi. Z początku jedziemy przez las, gdzie ulewa nam nie przeszkadza, ale potem zaczynają się pola. Dokucza nam deszcz, silny wiatr i zimno.

W drodze do Gąbina © radek3131


Dojeżdżamy tas do Gabina, gdzie pytamy się ludzi jak dojechać do Kluk- czeka na nas tam przeprawa promowa. Oczywiście ludzie zdziwieni, że w taką pogodę można jechać na rowerze. Usłyszeliśmy, że we wsi Czysta jest informacja turystyczna. Ucieszyło nas to, ponieważ tam mogliśmy uzyskać informacje o przeprawie promowej przez jezioro Łebsko.

Dojechaliśmy do tej wsi i zajrzeliśmy do informacji turystycznej. Pani, która tam jest, mówi że na PEWNO jest ta przeprawa promowa. Postanawiamy przenocować w okolicy w jakimś gospodarstwie agroturystycznym, by wysuszyć ciuchy. Tzn. dziewczyny musiały wysuszyć, bo miały wszystko mokre.

Dziewczyny w Smołdzinie © radek3131


Dodam, że do aparatu dostała się wilgoć i resztę zdjęć wykonałem telefonem. :)

Dojeżdżamy do Smołdzina i zaczynamy się rozglądać za noclegiem. W Smołdzinie jeszcze zaglądam na moment do Muzeum Słowińskiego Parku Narodowego, by podbić książeczkę PTTK. Pani pracująca tam była bardzo zdziwiona, że w taką pogodę da się jechać i że przyjechałem z dwoma dziewczynami. W końcu udało nam się znaleźć. Za 50 zł (cena za 3 osoby) nocujemy w domku, w którym jest niemal wszystko. Ubrania suszymy nad kuchenką gazową i idziemy koło 20.00 spać. :)

Bałtyk: Dzień 2- Pokrzywiona obręcz

Czwartek, 26 sierpnia 2010 · Komentarze(3)
Trasa: Świnoujście -> Wicko -> Międzyzdroje -> Wisełka -> Kołczewo -> Świętouść -> Międzywodzie -> Dziwnów -> Dziwnówek -> Łukęcin -> Pustkowo -> Trzęsacz -> Rewal -> Niechorze -> Pogorzelica -> Skalno -> Konarzewo -> Rogoźnica -> Zapolice -> Chełm Gryficki -> Trzebiatów -> Nowielice -> Trzebusz -> Mrzeżyno -> Rogowo -> Grzybów



Pociąg którym przyjechaliśmy miał prawie godzinę opóźnienia, czyli nie tak źle jak na możliwości PKP.

Dziewczyny na dworcu w Świnoujściu © radek3131


Chwila spędzona na dworcu na przypięcie bagażu i namiotu i ruszamy w drogę. Wieje niemiłosiernie i jest troszkę zimno jak na koniec sierpnia. Jedziemy w kierunku latarni morskiej w Świnoujściu- najwyższej w Polsce. Jesteśmy 30 minut przed otwarciem latarni. Ten wolny czas przeznaczamy na śniadani i czytanie tablic, które są koło latarni.

Szlakiem Latarń Morskich województwa zachodniopomorskiego © radek3131


O latarni morskiej w Świnoujściu © radek3131


Znaki przy latarni morskiej w Świnoujściu © radek3131


W końcu zbliża się godzina otwarcia. Spinamy rowery i jako pierwsi turyści wchodzimy na latarnię. Na sam szczyt prowadzi jedynie 309 schodów.

Widok z balustrady latarni © radek3131


Widok ze szczytu latarni © radek3131


Widok ze szczytu latarni © radek3131


My na szczycie latarni. Troszkę ucięło mnie © radek3131


Schodzimy z latarni, podbijam książeczkę PTTK, wsiadamy na rowery i kierujemy się do drogi na Międzyzdroje.

Latarnia morska w Świnoujściu © radek3131


Jedzie się dość sprawnie, cały czas równym tempem. Nawet nie zauważyliśmy kiedy znaleźliśmy się na miejscu.

Międzyzdroje nas witają © radek3131


W Międzyzdrojach zaglądam do Muzeum Wolińskiego Parku Narodowego. Podbijam książeczkę PTTK. Mieliśmy zwiedzać, ale za mało czasu było na to. Lepiej wolny czas pozostawić na później niż potem przez pół dnia gonić. Z Międzyzdrojów kierujemy się na Dziwnów. Zaczynają się górki i wydmy po lewo i prawo. Początkowo Ewelina narzekała na górki, ale z każdą następną górką podjeżdżanie szło sprawniej. Wjeżdżamy do Dziwnowa i wpadamy na momencik do sklepu.

W Dziwnowie © radek3131


Nie tracąc zbytnio czasu jedziemy dalej tym razem do Trzęsacza. Szło sprawnie, bo w Trzęsaczu mieliśmy już nadrobione 30 minut czasu. Tego co jest w Trzęsaczu nie trzeba chyba opisywać. :) Ostatnio jak tam byłem, to ta ściana była nieco większa i koło kościoła stał pomnik Mikołaja Kopernika upamiętniający 500 rocznicę urodzin.

Resztki kościoła w Trzęsaczu © radek3131


Resztki kościoła w Trzęsaczu © radek3131


Wybrzeże klifowe w Trzęsaczu © radek3131


Hm, i pomyśleć że ten kościół był kiedyś 2km od brzegu. No cóż, Polakom morze zabiera wybrzeże, a np. Szwedom i Finom daje. Z Trzęsacza jedziemy przez Rewal do Niechorza.

Latarnia morska w Niechorzu © radek3131


Z Niechorza wracamy przez Pogorzelicę na właściwą drogę. Za Pogorzelicą niemiła sytuacja. Mała gleba, w rezultacie przedni błotnik Eweliny składa się jak karton po mleku, a koło ma pogiętą obręcz. Lekko prostujemy na miejscu i decydujemy wycentrować je w Trzebiatowie. Doczłapaliśmy się do Trzebiatowa, gdzie oddajemy koło do naprawy w serwisie. Koło odbieramy za niespełna godzinę. Facet niesamowity, bo zrobił to dość szybko i tylko za 15zł. Montujemy koło i już mamy jechać a tutaj Ewelinie osłona na łańcuch ociera o coś. Stajemy i podginamy. Nic nie pomogło. Wracamy do gościa u którego wycentrowaliśmy koło. Pożyczyliśmy od niego "cięższe" narzędzia i jakoś naprawiliśmy. Naprawa nic nie dała, bo po kilku kilometrach znów zaczęło ocierać. Kurdę, co jest? Zatrzymujemy się za miastem, Ewelina wpada do jakiegoś gospodarstwa, gdzie facet jej poprawia tą osłonę. Troszkę pomogło, ale nadal leciutko ociera. Przynajmniej nie irytuje tak bardzo podczas jazdy. Jedziemy w kierunku Mrzeżyna TRAGICZNĄ drogą. Niby wojewódzka, a tak że niektóre powiatowe są lepsze w okolicy.

Dziwny pojazd w Mrzeżynie © radek3131


Plaża w Mrzeżynie © radek3131


Plaża w Mrzeżynie © radek3131


Statek na Bałtyku © radek3131


Chwilkę siedzimy na plaży, bo czasu z rana nadrobiliśmy dużo. Po krótkim odpoczynku jedziemy w kierunku Kołobrzegu. Niepokoi nas znak "naprawa mostu", gdyż nie chce nam się wracać. Pytamy się miejscowego, czy da się przejechać rowerem. Tak, da się. Uff, ale ulga.

Droga do Kołobrzegu © radek3131


Droga to betonowe płyty. Masakra, tym bardziej że Ola jedzie szosówką. Jakoś docieramy do Grzybowa, gdzie zakupy robimy i zaczynamy myśleć o noclegu. Rozbijamy się w pobliskim lasku jeszcze przed zapadnięciem zmroku. Szybkie żarełko i kimono, bo następnego dnia trzeba wstać o 2.00. :)

Bałtyk: Dzień 1- Pociąg tu, pociąg tam

Środa, 25 sierpnia 2010 · Komentarze(3)
Z rana pakowanie do wyjazdu. Tym razem postawiłem na kolarskie ubrania, więc spakowałem się nieco lżej niż ostatnio. Jadę na dworzec kolejowy w Pabianicach, gdzie czeka na mnie Ola i Ewelina. Montuje Ewelinie koszyczek na bidon i wracam na chwilę do domu. Po chwili jestem już z powrotem na dworcu kolejowym i wsiadamy do pociągu do Łodzi. Nie chce nam się szukać wagonu dla podróżnych z większym bagażem, więc te 15 minut na przestrzeni między wagonami. Wysiadamy na dworcu kaliskim i czekamy na kolejny pociąg- do Kutna. Teoretycznie miało nie być wagonu rowerowego, a tu niespodzianka- jest takowy wagon. Konduktor się przyczepił, że mam niby niewyraźną pieczątkę na legitymacji szkolnej. Po krótkim wyjaśnieniu zaistniałej sytuacji wszystko było ok. :) Wysiadamy w Kutnie koło północy i czeka nas prawie godzinne czekanie na pociąg Lublin-Świnoujście. Gdy przyjeżdża pociąg okazało się, że wsiedliśmy wagon za wcześnie i nie było jak upchać rowerów. Dziewczyny przecisnęły się przez wagon, a ja szybko wyskoczyłem i pobiegłem z rowerem do właściwego wagonu. Szybko pakuję się do środka i ufff. Już z głowy.

Rowery w pociągu © radek3131


Podróż mija ciekawie. Rozmawiam sobie z marynarzem ze Szczecina, który następnego dnia wypływa w morze. Przychodzi konduktor i tutaj bardzo zabawna sytuacja. Nasz wagon był ostatnim wagonem. Dalej był już tylko wagon sypialniany. Konduktor jak zobaczył ten widok zaczął się nieco śmiać.

Dziewczyny śpią w wagonie © radek3131


Zażartował, że pobierze dopłatę za wagon sypialniany. Ciężko to słowami opisać, to trzeba przeżyć. Rozmawiam sobie dalej z marynarzem. Troszkę boli mnie kręgosłup, więc rozłożyłem śpiwór między rowerami i położyłem się nieco. Z 2 godzinki sobie tak poleżałem (nie spałem, bo nie umiem spać w podróży) i wstałem z powrotem. Zaczyna wychodzić słońce. Tylko na chwilę, bo z powrotem schowało się za chmurami. I tak przez cały dzień.

Wschód słońca w okolicy Szczecina widziany z pociągu © radek3131


W Szczecinie czeka nas przesiadka na początek składu, ponieważ odczepiane są wagony i tyle. Mieliśmy jechać do Międzyzdrojów, ale przekupiliśmy konduktora i trafiliśmy do Świnoujścia- czyli tam, gdzie mieliśmy jechać. :)

Tak szybciej

Wtorek, 24 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, Dojazdy, MTB
Najpierw do warsztatu kupić klocki hamulcowe do trekinga. Potem do Bychlewa zobaczyć jak żyje moja szosówka. Tak się złożyło, że jechał autobus, więc w tunelu aero dojechałem. Odkręcam z szosy koszyczek na bidon i zabieram torbę podsiodłową i wracam do domu. I tyle.

Jednak szybciej się da

Poniedziałek, 23 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Kategoria 50-100km, Las, MTB, Nie sam
Trasa: Pabianice -> Chechło I -> Chechło II -> Dobroń -> Łask Kolumna -> Łask -> Gorczyn -> Czestków A -> Czestków F -> Dąbrowa -> Wola Buczkowska -> Buczek -> Bachorzyn -> Zelów -> Bujny Księże -> Patoki -> Bujny Księże -> Zelów -> Zelówek -> Bocianicha -> Zabłoty -> Karczmy -> Gucin -> Aleksandrówek -> Teodory -> Ostrów -> Łask -> Łask Kolumna -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice



Miałem wstać o 6.00 rano by spokojnie zjeść śniadanie. Jednak coś mnie ruszyło wieczorem i wstałem o 6.45. Patrze za okno. Jest mokro, niedobrze. Ale słońce świeci to pewnie zaraz wyschnie. Szybko śniadanie i 7.30 już na dworze. Już jest sucho, co bardzo mnie cieszy. 30 minut by zdążyć do Łasku. Jadę koło 27-30km/h a tu jedzie sobie koparka. Załapałem się na tunel aerodynamiczny i ~35km/h jechałem. Ze 2-3km tak ujechałem i skręciła na stację benzynową. Trzymam sobie to tempo które trzymałem z pomocą koparki, a tu autobus rusza z przystanku. Znów się podczepiłem. Tym razem rozpędziłem się do prawie 60km/h. Myślałem, że szybciej się nie da na MTB. Myliłem się. 62km/h dokręciłem bez pomocy autobusu. Ogólnie nie popieram zbytnio jazdy w tunelu aerodynamicznym, ale tym razem by zdążyć musiałem tak pojechać. :) W Łasku troszkę błądzę w końcu znajduje miejsce zbiórki. Pojawia się Ola i Ewelina i jedziemy. Z początku wojewódzką drogą. Aż dziwne, że mało samochodów jechało. No i prędkość z jaką jechaliśmy też była konkretna ~25km/h cały czas. Jak na Ewelinę, która jest strasznie szczupła i mało co jeździ to i jest bardzo dobrze. Dojeżdżamy do Zelowa, gdzie chwilowy postój i jedziemy w kierunku stawu (jeziora?) Patoki. 2 raz w życiu tam byłem, więc teraz uważnej patrzyłem jak dojechać i już wiem jak tam trafić. Zatrzymaliśmy się tutaj na trochę. Omawiamy mniej więcej trasę wyprawy nad morze. Zaraz, zaraz czemu morze, a nie góry? Ola ma kontuzję nadgarstków, więc za bardzo podjeżdżać nie może. Góry się pewnie na przyszłość odłoży. Po omówieniu trasy pora wracać. Dojeżdżamy do Zelowa i żeby nie wracać tą samą trasą co przyjechaliśmy jedziemy na Bocianichę. Dojeżdżamy do remontowanej drogi Wadlew-Łask. Kawałek nią jedziemy i w Teodorach skręcamy na Ostrów. Fajny skrót. Szkoda, że wcześniej go nie znałem tego skrótu. Ewelina skręca na Łask, a ja odwożę Olę pod Kolumnę. Kładę się na kierownicy i wracam do domu.

Brak mocy

Niedziela, 22 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Czyżeminek -> Prawda -> Guzew -> Babichy -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majoracki -> Garbów -> Górki Małe -> Górki Duże -> Nida Jutroszewska -> Jutroszew -> Dziwle -> Grabica -> Rusociny -> Józefów -> Wadlew -> Podstoła -> Dłutów -> Budy Dłutowskie -> Huta Dłutowska -> Pawłówek -> Pawlikowice -> Rydzyny -> Pabianice



Mapka zapożyczona stąd.

Jak co niedziele pojechałem spotkać się z Pabianickimi kolarzami. Pojawił się nawet Arek, którego dość długo nie było. Z początku tempo odpowiadało mi, dopiero na Gierkóweczce rozpędziliśmy się do ~40km/h. Potem zaczęły się górki i... dupa! Zabrakło przełożeń na górce i zostałem z tyłu. Jednak szybko doszedłem znajomego i dalej spokojnie jechaliśmy we 2. Dogania nas grupa z Łodzi, więc przyczepiamy się. Ja długo nie pociągnąłem, bo >45km/h to za dużo jak na moje przełożenia. Postanowiłem nieco skrócić trasę, więc na najbliższym skrzyżowaniu skręciłem w prawo. Jak się okazało nie zostałem sam. Do Grabicy jadę z sympatycznym kolarzem z Łodzi. Cały czas rozmawiamy. Za Grabica dogania nas grupa z Pabianic. Łapiemy się na koło. Tym razem jedzie się bardzo dobrze, niestety zaczęło być nieco z górki i nie mogłem znów utrzymać prędkości >45km/h. Jadę sam do Wadlewa, gdzie znów dogania mnie grupa z Łodzi. Aż się zdziwiłem, ze tak wolno jadą. Chwilę załapałem się na koło. Długo się nie utrzymałem z wyżej wymienionego powodu. Jadę dalej sam i czuję się coś osłabiony. NIe wiem czemu. Może to wina tego, że spałem raptem 4 godziny? A może lekkie zmęczenie po wczorajszym dniu? Mniejsza z tym. Męczę się tak do Dłutowa, gdzie motywuje mnie do działania górka. Z górki wyciągam dzisiejszą prędkość maksymalną. Dalej już tempo nie było takie złe, bo ~30km/h jechałem. Dojeżdżam do baru w Rydzynach i kupuję sobie rożka i Pepsi. Chwila rozmowy i powolny powrót do domu. A na szosówkę nadal czekam. :)

Spontan, moje drugie imię

Sobota, 21 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Szynkielew -> Górka Pabianicka -> Świątniki -> Porszewice -> Konstantynów Łódzki -> Rąbień -> Aleksandrów Łódzki -> Ruda-Bugaj -> Nakielnica -> Karolew -> Stare Krasnodęby -> Mariampol -> Florentynów -> Ignacew Podleśny -> Ignacew Rozlazły -> Parzęczew -> Wielka Wieś -> Solca Wielka -> Lubień -> Łęczyca -> Kwiatkówek -> Tum -> Góra Św. Małgorzaty -> Kosin -> Bogdańczew -> Ambrożew -> Leśmierz -> Tymienica -> Czerchów -> Opalanki -> Maszkowice -> Helenów -> Ozorków -> Kowalewice -> Krzemień -> Grotniki -> Jedlicze A -> Jastrzębie Górne -> Brużyczka Mała -> Aleksandrów Łódzki -> Rąbień -> Konstantynów Łódzki -> Porszewice -> Świątniki -> Górka Pabianicka -> Szynkielew -> Pabianice



Z rana nie miałem pomysłu na wyjazd. Zacząłem przeglądać mapę i internet. Najpierw w planach był wyjazd w okolice Wielunia, ale stwierdziłem że po drodze nic po za dobrze znanymi wioskami nie ma, więc na przekór sobie zacząłem zastanawiać się nad Łęczycą. Od dawna chciałem tam pojechać tylko nigdy nie było czasu. Dlaczego na przekór sobie? Dlatego, że zawsze staram się zaplanować trasę tak by wracać z wiatrem. Ale uznałem, że taki lekki wiatr nie odczuje i postanowiłem pojechać. Szybkie planowanie trasy, obiadek i można jechać. Najpierw główną drogą do Aleksandrowa Łódzkiego. Nuuuuuuuda! Tylko wjazd na Górkę Pabianicką był lekkim urozmaiceniem. Przejeżdżam szybko przez miasto i znajduję się na odludziu. Cisza, spokój i trochę cienia z drzew. Strasznie odczuwa się to, że jest płasko. Odczuwa się w sensie, że za lekko.

Pole, pole, lyse pole © radek3131


Przekraczam autostradę i już jestem w Parzęczewie. Z Parzęczewa według znaków na Łęczycę. Znów płasko. Daleko widać było horyzont. W pewnym sensie jakieś urozmaicenie to było.

Ja widzieć blada twarz © radek3131


Jadę tak sobie, a tu nagle Łęczyca. Zdziwiłem się, że tak szybko tam dojechałem. Wbijam na krajową jedynkę i dojeżdżam do zamku. Zamek został wybudowany w XIV wieku przez Kazia Wielkiego. Podjeżdżam bliżej a tu: "XII Międzynarodowy Turniej Rycerski". Kurcze, to ze zwiedzania nici. Ludzi jak mrówek w mrowisku.

Wieża w zamku w Łęczycy © radek3131


Brama wjazdowa w zamku w Łęczycy © radek3131


Oglądam stragany. Można było: pojeździć na koniu, zjeść pajdę na chlebie (!!!), zrobić zdjęcie w zbroi (!!) i wiele wiele innych. Podchodzę do bramy. Zatrzymuje mnie ochroniarz. Wpuszcza mnie do muzeum, bo chcę podbić sobie pieczątkę do książeczki PTTK. Nawet tutaj dużo ludzi. Kolejka jak do Roller Coastera w lunaparku. Udało mi się pooglądać trochę muzeum bez biletu (fuks). Schodzę na dół odbieram rower i niespodzianka. Ochroniarz mnie wpuszcza bez biletu na teren zamku. Ja to mam szczęście do darmowego zwiedzania. :)

Turniej rycerski na zamku w Łęczycy © radek3131


Dużo czasu na dziedzińcu zamku nie spędzam, bo: 1. trochę głupio; 2. czas goni. Dziękuje za wpuszczenie i jadę dalej. Cel romańska archikolegiata w Tumie. Najstarsza romańska budowla w województwie łódzkim. Zanim tam docieram znów dzieje się coś czego się kompletnie nie spodziewałem. Kierowca wyprzedza mnie. Staje ze 400m dalej. Zatrzymuje mnie i pyta jak dojechać do Tumu. Mówię, że nie jestem stąd i jadę tam pierwszy raz. Jak się okazało kierowca był również z Pabianic. Strasznie się zdziwił, że ja też pochodzę z tego miasta. Dojeżdżam do Tumu. Przypomniało mi się, że oprócz archikolegiaty jest tam również grodzisko. Bodajże z VI wieku. Dokładnie w tym miejscu była kiedyś Łęczyca. Nie zagłębiałem się nigdy w literaturę by dowiedzieć się dlaczego właśnie tam. Wydaje mi się, że rzeka Bzura troszkę inaczej płynęła. Po jakimś wylaniu zmieniła swój bieg (tak się stało np. w Uniejowie).

Grodzisko w Tumie © radek3131


Archikolegiata w Tumie © radek3131


Archikolegiata jest fajnym obiektem. Rzuca się w oczy. Kontynuuję jadę. Myślę sobie: "kurcze, fajnie by było jakby teraz był sklep". 2 domy dalej napis: "sklep spożywczy". Jasny gwint! Zatrzymałem się by orzeźwić się colą w puszce. Jadąc dalej z oddali bardzo wyraźnie widać kolejny cel wyjazdu- Góra Św. Małgorzaty. Dlaczego się rzuca w oczy? Ponieważ to jest jedyny pagórek w okolicy. Dookoła płasko jak na desce do krojenia. Wjeżdżam na górę na której jest kościół. Nie ukrywam, że wjazd stromy jest, aczkolwiek strasznie krótki. Co to jest 100-150m podjazdu? Toż to można z rozpędu pokonać, bądź interwałowo.

Kościół Na Górze Św. Małgorzaty © radek3131


Kościółek różni się strasznie od innych kościołów. na pierwszej krzyżówce skręcam w prawo. I tutaj wyciągam jedyny kawałek mapy. Niestety torebka foliowa w której była książeczka PTTK i mapa pękła mi, więc tusz na mapie się rozmył i nic nie widziałem. :) Musiałem włączyć GPS (Gębą Pytaj Się). Ludzie jak zwykle mnie wyprowadzili dobrze. W Maszkowicach postój na zimnego Żywca (Zdrój) i enerdży drinka. Od razu inaczej się po tym jechało. Wyjeżdżam w Ozorkowie. Spontanicznie zdecydowałem, że odwiedzę rodzinę. Problem z trafieniem był, bo wjechałem do miasta nie od tej strony co zawsze, ale strażacy powiedzieli mi jak jechać.

Kościół św. Józefa w Ozorkowie © radek3131


U rodziny chwilę sobie posiedziałem. Wypiłem herbatkę i przekąsiłem co nieco. Śmiem powiedzieć, że zasiedziałem się. Ogólnie wielkie zaskoczenie, że: 1: Przyjechałem rowerem. 2: Przyjechałem tym a nie innym rowerem. 3: Przyjechałem od strony Łęczycy, a nie od strony Aleksandrowa Łódzkiego. 4. Nie wyruszyłem o 8.00. :) Zrobiło się nieco późno, więc musiałem się zwijać. Poradzili mi jechać przez Grotniki i tak zrobiłem. Troszkę ciężko się jechało, więc dokończyłem pić to co wiozłem od Maszkowic.

Na Mariusza zawsze można liczyć © radek3131


Hm. Od razu lepiej się jechało. Może nie był to efekt działania napoju, a efekt tego że cokolwiek wypiłem. Prędkość drastycznie wzrosła. Mimo lekkiego wiatru jechałem 35-40km/h. W okolicach Grotnik pełno zakrętów. Bardzo przyjemnie mijało się te zakręty przy takiej prędkości. Nawet samochody wolniej je mijały. W bardzo szybkim tempie dojeżdżam do Aleksandrowa Łódzkiego. Od tego momentu powrót tą samą trasą co przyjechałem. Tym razem jechało się ciekawiej. Wysoka prędkości nie pozwalała się nudzić. A pomarańczowo-czerwone niebo po prawe stronie powodowało, że głowa często była zwrócona w kierunku słońca, a nie przed siebie.

Zachód słońca w Konstantynowie Łódzkim © radek3131


Zachód słońca w Porszewicach © radek3131


Dojeżdżam do domu koło ~20.00. NIE padnięty, a wypoczęty. :) Bardzo fajny dzionek.

Puzzle 3D

Piątek, 20 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km, MTB, Sam
Trasa: Pabianice -> Piątkowisko -> Wola Żytowska -> Żytowice -> Janowice -> Wygoda Mikołajewska -> Wrząca -> Lutomiersk -> Dziektarzew -> Apolonia -> Wodzierady -> Józefów -> Julianów -> Chorzeszów -> Kiki -> Krzucz -> Anielin -> Wydrzyn -> Łask -> Łask Kolumna -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice -> Bychlew -> Pabianice



Ostatni dzień w robocie. Kończę z pracą, bo i tak zarobiłem 2 razy więcej kasy niż chciałem. Tak podkręciliśmy tempo w tym tygodniu, że ostatniego 2 godziny pracy, a reszta to opi******nie się. :) Po robocie oczywiście na rower. Asfaltowa pętla po płaskim. Tempo jak zwykle interwałowe. Nie przepadam za jazdą w tamte strony, bo jest płasko jak stół. Tylko wiatr jakoś urozmaicał jazdę, bo przeszkadzał cały czas. Po pętli na chwilę do domu by odebrać rozebraną na czynniki pierwsze prawą klamkomanetkę Ultegry. Klamkomanetkę zawiozłem do znajomego, który próbuje złożyć z 2 klamkomanetek jedną. Czyli układa Puzzle 3D. :D

Jesteś z Pabianic? Czujesz nagłą potrzebę ratowania świata? Rozwiąż ankietę!

Bardzo leniwie

Środa, 18 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, MTB, Sam
Trasa: Pabianice -> Piątkowisko -> Wola Żytowska -> Żytowice -> Janowice -> Ludowinka -> Chorzeszów -> Kiki -> Krzucz -> Anielin -> Wydrzyn -> Łask -> Łask Kolumna -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice



W pracy telefon. Pytanie pada: Czy jadę do Piątku?? Niestety nie mogłem więc umówiłem się, że jak dam radę to dowiozę ich do domu. :) Wyjeżdżam koło 18.00 z domu. Pochmurno, zanosi się na deszcz. Oczywiście olałem to. Pierwszy postój na szlabanie. Słysze klakson. Odwracam się. Znajomy na mnie trąbi. Cofnąłem się i pogadałem do czasu aż pociąg, a właściwie sama lokomotywa, przejedzie. Rozkręcam się powoli. Czuję, że nie mam powera na jazdę. Bez wahania zdecydowałem się na odpoczynek. W sumie to zmęczenie raczej nie było spowodowane jazdą na rowerze, a brakiem snu przez ostatnie 3 dni. Przez trzy dni spałem raptem 8 godzin. Tym sposobem dołączyłem do rannych kawożłopów. :) Jadę sobie spokojnie, a tu w Janowicach telefon. Niestety później przyjadą, bo w Ozorkowie złapała ich burza. Kurcze, dziwne u mnie słońce świeci mimo, że Ozorków jest tak blisko Pabianic. Dojeżdżam do Chorzeszowa i odbijam na Łask. Ruch zerowy, a moje oczy były strasznie zmęczone. Zdjąłem okulary i założyłem na czoło. Hardcore! Dodam, że mam -4,75 Dioptrii wady wzroku. :) Nie ukrywam, że troszkę inaczej jedzie się bez okularów. Ważne, że pomogło na trochę. Dojeżdżam do Łasku i tutaj główną drogą do Pabianic. Z wiatrem w plecy jedzie się niesamowicie. Np. Puls 120ud/min przy 36km/h. :p Oglądam fajny zachód słońca. Szkoda, że zachody słońca są już tak wcześnie. :( Przed Pabianicami znów słyszę klakson. Odwracam się a to ten sam znajomy z którym gadałem na przejeździe kolejowym. Troszkę zaskoczyło mnie to. Przy krańcówce tramwajowej zobaczyłem paru znajomych to podjechałem i pogadałem sobie z nimi. Po krótkiej rozmowie powolny powrót do domu.

PS. À propos tej ulewy w Ozorkowie. Wiecie co zrobili?? Wsiedli w tramwaj i dojechali tramwajem do Ikei (największa Ikea w Polsce, yeah!) nieopodal Pabianic. Musieli być nieźle zdziwieni, że tutaj drogi są suche. :D

O mało co odfrunąłem

Wtorek, 17 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km, MTB, Sam
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> Pawłówek -> Huta Dłutowska -> Budy Dłutowskie -> Dłutów -> Podstoła -> Wadlew -> Zwierzyniec -> Zabiełłów -> Karczmy -> Gucin -> Aleksandrówek -> Teodory -> Wola Łaska -> Łask -> Łask Kolumna -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice



Po wczorajszym odpoczynku (przymusowo bez roweru) przyszedł czas na kontynuację jazd. Po robocie obiadek, chwil odpoczynku i na rower. Czuć, że wieje, ale mimo wiatru koło 26km/h pod wiatr cisnę. Pod każdą górkę interwał, co zainicjowało lekkim zmęczeniem w Dłutowie. Tutaj również mijam pabianicką ustawkę. Kilkanaście osób było. Jadę tak jak jechałem do Wadlewa. Od tego momentu aż do Łasku jest niemal całkowicie płasko, więc interwały to ostre przyśpieszenia. 50km/h przekraczałem kilkanaście razy. Padł również rekord prędkości na MTB- 60km/h. Myślałem, że odfrunę bo przecież na przełożeniu 44-14 był to niesamowity młynek. Dojeżdżam do Łasku i ostatni odcinek to lekkie pagórki i jazda z wiatrem w plecy. Interwały nie były już takie ostre jak na początku. Puls nawet 170ud/min nie przekraczał. Ostatnie kilometry to lajcik. Miałem jeszcze zrobić "finish" przy znaku Pabianice, ale nie chciało mi się tak ostro pedałować. 40km/h starczyło.