Wpisy archiwalne w kategorii

Awarie

Dystans całkowity:5289.25 km (w terenie 602.28 km; 11.39%)
Czas w ruchu:223:52
Średnia prędkość:23.63 km/h
Maksymalna prędkość:75.50 km/h
Suma podjazdów:10292 m
Maks. tętno maksymalne:195 (96 %)
Maks. tętno średnie:156 (76 %)
Suma kalorii:31318 kcal
Liczba aktywności:84
Średnio na aktywność:62.97 km i 2h 39m
Więcej statystyk

Venezia

Czwartek, 25 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Trasa: San Giorgio di Livenza -> Jesolo -> Mestre -> Venezia -> Mestre -> Preganziol -> Treviso -> Montebelluna -> Fener -> Vas

Mapka i zdjęcia później

Postanowiłem wyjechać jak najwcześniej się da, by nie jechać tak dużo czasu w tym upale. Oczywiście dzień zacząłem od przepysznego Cappuccino, gdyż nie ma kawy nie ma życia. Byłoby to świetnym posunięciem, lecz złapałem kapcia. Jakieś małe dziadostwo mi się wbiło w dętkę i przez noc powoli powietrze schodziło. Nie chciało mi się szukać dziury, więc poszedłem na łatwiznę i założyłem nową. Dalej prosto to Wenecji. W Wenecji spacerek z rowerem. Zwiedziłem ją z parą Argentyńczyków i Czechem (wszyscy rowerami przyjechali). Nie podobała mi się zbytnio Wenecja. Bez szału. Fajniejszy to już był ten prawie czterokilometrowy most prowadzący do niej. Dalej wiatr zaczął walić w plecy. W mgnienia okiem dojechałem do Trweviso, gdzie zjadłem obiad, a konkretniej panini. Następnie spytałem się o drogę na Montebellune, więc pogadałem sobie z 10 minut po włosku. Nawet nie zdążyłem ruszyć, a podbiegły do mnie 2 dziewczyny. Również porozmawiałem chwilę, nawet pokazały mi źródełko w mieście. Uzupełniam więc wodę i jadę na Montebellune. Po niedługim czasie wyłaniają się z widnokręgu Dolomity. Za Montebelluną niby droga prowadzi lekko pod górę, ale nie odczułem tego. Nocuję w mieście Vas w korycie rzeki, wśród dwutysięczników. Niesamowity widok, przez takie widoki ma się motywację do dalszej jazdy i chce się żyć.

Buonjorno Italia

Środa, 24 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Trasa: Tolmin -> Plave -> Nova Gorica -> Gorizia [I] -> Gradisca d'Isonzo -> Cervignano del Friulli -> Latisana -> San Michele al Tagliamento -> San Giorgio di Livenza

Mapka i zdjęcia później

Rano zauważam, że oponę mam rozerwaną na boku. Wymieniam szybciutko na nową. Postanawiam od razu wymienić klocki hamulcowe. Niestety po odkręceniu tylnych klocków i poluzowaniu przednich pęka mi imbus. Pytam się ludzi czy ktoś ma. Nikt nie miał, ale poradzili mi skoczyć do miasta do warsztatu rowerowego. Tak więc też zrobiłem. Wypiłem sobie przed otwarcie espresso w kawiarni. Przesympatyczny facet z warsztatu pożyczył mi imbus i mogłem z normalnymi hamulcami kontynuować jazdę. Trochę czasu mi zleciało już z rana. Do granicy z Włochami niby większość czasu droga w dół prowadzi, ale na złość zaczął dowalać wiatr. Dojeżdżam do granicy, proszę Włocha o zrobienie zdjęcia. Wyjaśnił mi trochę co i jak we Włoszech jest. Właściwie po tej rozmowie nabrałem pewności w rozmawianiu w obcym języku. Jak coś źle po włosku powiem to poprawiają jak powinno być (nie to co Francuzi, gdzie jedna litera przekręcona jest już czymś nie do wyobrażenia). Zaraz za granicą skoczyłem zjeść tradycyjną pizzę. Ewidentnie najlepsza pizza jaką w życiu jadłem. Po obiedzie dowalił taki, że szok. 39°C niemal do końca dnia widniało na termometrach. Nawet wiatr nie ochładzał tylko potęgował uczucie gorąca. Mimo wypicia hektolitrów wody ciągle pić się chce i gorąco. W Latisanie spotykam Polaków, którzy jechali Polonezem na wakacje do Rzymu prosto z Chorwacji. Troszkę porozmawiałem sobie z nimi, mała odmiana zawsze. Nocuję w San Giorgio di Livenza pod... mostem. Najbardziej hardcorowy nocleg jaki w życiu miałem.

Balaton

Piątek, 19 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Trasa: Martonvásár -> Gárdony -> Dinnyés -> Székesfehérvár -> Sárszentmihály -> Sárkeszi -> Ősi -> Berhida -> Papkeszi -> Balatonalmádi

Mapka i zdjęcia później

Przez calutki dzień strasznie płasko. Za to zaczął dowalać większy upał i silniejszy wiatr. Do Székesfehérvár dość spory ruch samochodowy. Samo Székesfehérvár to dość duże miasto, mniej więcej porównywalne do Łodzi. Dalej już spokojniej, aczkolwiek troszkę problemów było ze znalezieniem właściwej drogi. W Sárkeszi przy jakimś kranie chciałem się ogolić. Okazało się, że staliśmy koło urzędu gminy (miasta?). Zostaliśmy zaproszeni do środka. Mogliśmy spokojnie skorzystać z toalety, dostaliśmy wodę z lodówki oraz pocztówkę z tej miejscowości. Dalej już jedziemy do Balatonalmádi,lecz po drodze Michał przebija dętkę. W Balatonalmádi rozbijamy namiot na hardcora, przy samym Balatonie w ostatniej chwili przed burzą. Całe szczęście, że przeszła bokiem.

Maratońska

Poniedziałek, 27 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Szynkielew -> Górka Pabianicka -> Gorzew -> Górka Pabianicka -> Petrykozy -> Piątkowisko -> Wola Żytowska -> Żytowice -> Janowice -> Ludownka -> Chorzeszów -> Julianów -> Józefów -> Wodzierady -> Lesnica -> Dobruchów -> Kwiatkowice -> Wodzierady -> Józefów -> Julianów -> Chorzeszów -> Lodowinka -> Janowice -> Żytowice -> Wola Żytowska -> Piątkowisko -> Pabianice

Mapka

Spontanicznie postanowiłem z grupą pojechać. Jeszcze przed wyjazdem desperacko zmieniałem dętkę. Niestety nie zdążyłem wyjechać o takiej godzinie by zdążyć, więc złapałem grupę 4 osób w Gorzewie. Trasa calutki czas równym, dość spokojnym, tempem przejechana. Bardzo długie zmiany się robiło.

Izolacja dobra na wszystko

Piątek, 17 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> Róża -> Ldzań -> Mogilno Duże -> Mogilno Małe -> Wielka Woda -> Hermanów -> Pabianice -> Rydzyny -> Las Rydzyński -> Dłutów -> Samolot "Łoś" -> Mierzączka Duża -> Drzewociny -> Zimne Wody -> Morgi -> Kolonia Ldzań -> Ldzań -> Mierzączka Duża -> Dobroń Duży -> Mogilno Małe -> szlak czerwony -> Wielka Woda -> szlak czerwony -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice

Mapka

Totalny spontan. Rano trochę spraw na mieście miałem. Po południu zadzwoniłem do Michała z pytaniem gdzie są. Postanowiłem ich złapać w Ldzaniu. Musiałem ostro grzać by zdążyć. W lesie, po konkretnych dziurach i w rowerze bez amortyzacji jazda ponad 30km/h to istny hardcore. Tak czy siak, zdążyłem i nawet przypadkiem zafundowałem wejście smoka. :) Dalej już z grupą. Przez las dojeżdżamy pod szkołę, gdzie sugeruje dobicie jeszcze kilku kilometrów. Znalazło się kilku chętnych. Wracam na obiad, wymyślam jakąś trasę i jadę pod miejsce zbiórki czyli szkołę. Oprócz mnie i Michała jedzie jeszcze Sylwia i Mikołaj. Przez las dojeżdżamy do Dłutowa. Potem pod samolot "Łoś" i dalej przez Drzewociny z powrotem do Ldzania. W tzw. między czasie naprawialiśmy bagażnik Mikołaja taśmą izolacyjną, bo się odkręcił. Chwile potem naprawialiśmy bagażnik Sylwii. W Ldzaniu krótki postój pod sklepem i jedziemy w kierunku Dobronia, gdzie Mikołaj prezentuje nam zmianę biegu bez użycia manetki i przerzutki. Skręcamy na Mogilno Małe, gdzie Mikołaj odbija na Łask. cdn...

WSTAWIĆ ZDJĘCIA

Konkretna seta

Środa, 15 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Chechło I -> Chechło II -> Dobroń -> Łask Kolumna -> Łask -> Orchów -> Okup Wielki -> Ostrówek -> Krobanów -> Zduńska Wola -> Poręby -> Zapolice -> Pstrokonie -> Rębieszów -> Ligota -> Górki Grabieńskie -> Podgórze -> Widawa -> Rogoźno -> Józefów Widawski -> Patoki -> Zalesie -> Pszczółki -> Wola Pszczółecka -> Św. Ługi -> Wola Pszczółecka -> Walewice -> Łęki-Kolonia -> Łęki -> Krześlów -> Sobki -> Tosin -> Pukawica -> Sromutka -> Mauryców -> Zelów -> Zelówek -> Bocianicha -> Zabłoty -> Karczmy -> Gucin -> Jamborek -> Talar -> Ldzań -> Mogilno Duże -> Dobroń Duży -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I-> Pabianice

Mapka

Chwilowo szosa nie sprawna, bo nie chciało mi się jej naprawić, więc zaplanowałem dla odmiany dłuższy wyjazd góralem. Miałem jechać z samego rana, ale deszcz zniechęcił mnie. Potem zaczęło się rozpogadzać. Odebrałem telefon, szybko naszykowałem rower itp i gazem w kierunku Zduńskiej Woli. Do Zduńskiej Woli dojechałem w godzinę. Tutaj telefon do Michała by spytać się gdzie są. Musiałem jechać na Zapolice. Dobrze, że Zduńską Wolę znam, więc problemów z przejazdem nie było, aczkolwiek jak wyjechałem z miasta upewniłem się czy dobrze jadę. Po drodze 2 banany zjadłem, czyli moje śniadanie. Dojechałem do Widawy również szybko. Mimo bocznego wiatru droga cały czas opadała w dół, więc można było bardzo szybko (jak na górala) jechać. Do Widawy dojechałem przed Michałem i resztą grupy. Tutaj postój na skonsumowanie czegoś i po jakiejś godzinie jedziemy już dalej drogą na Piotrków Trybunalski. Prędkość dosyć wolna, więc odpocząć można. Potem odbijamy na wioski i wyjeżdżamy w Woli Pszczółeckiej. Od tego momentu jadę już tylko w 2 osoby. Podjeżdżamy nad Św. Ługi, czyli dawna kopalnia torfu, która nasiąkła wodą i zrobił się staw. Po tym terenowym odcinku znów wracamy do Woli Pszczółeckiej, by pokierować się w kierunku Krześlowa. Tutaj wpadam do sklepu i jadę już sam. Świetnie się jedzie. Zamyśliłem się i prawie przegapiłem skręt na Zelów. W Zelowie wpadam jeszcze do cukierni na chwile. Zdążyłem 5 minut przed zamknięciem. Jem pączka i jadę bez zbędnego postoju dalej. Przejazd przez Zelów też nie stanowi problemu, dobrze znane mi miasto. Szybko docieram do drogi Wadlew-Łask, gdzie jadę nią przez kilka kilometrów by dojechać do drogi na Dobroń. Patrzę na pokonany dystans. Stówa już jest, ale postanowiłem troszkę przyśpieszyć, by mimo wszystko zdążyć przed zmrokiem. Grzeje praktycznie cały czas grubo ponad 30km/h, dojeżdżam do Obronie, wstaje z siodełka, wciskam mocniej w pedał i trach. Słyszę zgrzyt. Myślałem, Okazało się, że coś poszło w piaście (jak później się okazało ośka w 3 częściach pękła). Zmusiło mnie to do toczenia się do domu z prędkością kilkunastu kilometrów na godzinę. Ale przed zmrokiem zdążyłem.

Zdjęcia dodam jak resztę uzupełnię (o ile jakieś znajdę).

Wyścig w Aleksandrowie Łódzkim

Niedziela, 12 czerwca 2011 · Komentarze(0)
I znów kapeć. Tym razem pod koniec drugiego okrążenia. Mało tego licznik zgubiłem na drugim zakręcie. Więc dystans i czas jazdy orientacyjny. Ostatnie okrążenie pokonałem w samochodzie grupy Lider Sztum. Z tego miejsca jeszcze raz dziękuje za zabranie mnie z trasy.

Mapeczka do momentu do którego dojechałem

Po wyścigu spotkałem: Paulinę , Michała, Tomka i Michała.

Rajd Rowerowy o Puchar Prezydenta Miasta Pabianic

Sobota, 11 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Miał być rajd, a potem normalna jazda, ale kapcia złapałem przed samym wyjazdem, a bez zapasu nie chciałem się nigdzie dalej ruszać.

Mapka dla zainteresowanych

Na rajdzie sporo znajomych twarzy ujrzałem. Więc przynajmniej pogadałem sobie nieco. No i po wkurzałem dziewczyny ciągłym wpinaniem się i wypinanie w pedały zatrzaskowe. :)

Spontan do lasu

Środa, 1 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Chechło II -> Góry Dobrońskie -> szlak czerwony -> Wielka Woda -> szlak czerwony -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice

Mapka

Wyjazd to totalny spontan, jeszcze rano na pośpiechu przygotowywałem rower do jazdy, a konkretniej przykręcałem koszyczek na bidon i wpuściłem trochę wiatru do dętek. Gorąc straszny, więc wodę z lodóweczki sobie wziąłem. Był też Michał. Początek wyjazdu się trochę opóźnił. Z miasta wyjeżdżamy przez pola, a potem prosto do lasu. Praktycznie najkrótszą drogą dojeżdżamy do Gór Dobrońskich, gdzie zaliczyliśmy kilka górek. Następnie cyknęliśmy kilka fotek i wróciliśmy nad Wielką Wodę, gdzie odbijam z Michałem do domu. W Pabianicach myślałem, że mam kapcia, bo dziwnie mało powietrza w przednim kole. Po wieczornych oględzinach okazało się, że po prostu powietrze zeszło. Ogólnie dawno w lesie nie byłem, więc mała odmiana nastąpiła.

Stówa

Wtorek, 10 maja 2011 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice-Wola Zaradzyńska Gospodarz-Rzgów-Grodzisko-Huta Wiskicka-Przypusta-Wola Rakowa-Brójce-Kurowice-Karpin-Łaznowska Wola-Rokiciny Kolonia-Rokiciny-Janinów-Buków-Józefin-Ujazd-Sangrodz-Tobiasze-Zaborów-Komorów-Tomaszów Mazowiecki-Komorów-Zaborów-Tobiasze-Sangrodz-Ujazd-Józefin-Buków-Janinów-Rokiciny-Rokiciny Kolonia-Łaznowska Wola-Karpin-Kurowice-Brójce-Wola Rakowa-Przypusta-Huta Wiskicka-Grodzisko-Rzgów-Gospodarz-Wola Zaradzyńska-Pabianice

Mapka

A tak spontanicznie właściwie. Rano uznałem, że dawno nic dłuższego nie jechałem i po prostu pojechałem. Jechało się bez większych problemów. W Ujeździe wahadełko na drodze więc trochę czekać musiałem. Wracając zatrzymałem się na chwile, wypiąłem z pedałów i nagle rower na bok poleciał. Okropna rysa na ramie została po tym.

ZDJĘCIA