Podniesione morale

Niedziela, 15 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Czyżeminek -> Prawda -> Guzew -> Babichy -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majoracki -> Garbów -> Górki Małe -> Górki Duże -> Nida Jutroszewska -> Jutroszew -> Dziwle -> Grabica -> Boryszków -> Dziewuliny -> Rawicz -> Wadlew -> Podstoła -> Dłutów -> Budy Dłutowskie -> Huta Dłutowska -> Pawłówek -> Pawlikowice -> Rydzyny -> Pabianice



Jak co niedziele pojechałem na ustawkę. Oczywiście tylko ja na MTB. Znów sporo ludzi się pytało co z szosą. No to mówię, że kupiłem klamkę Ultegry na allegro, więc pewnie za tydzień pojawię się na szosie. Nareszcie, bo jak pewnie wiecie nienawidzę jeździć na góralu. Rozumiem raz na jakiś czas dla odmiany, ale codziennie? Szczególnie, że w okolicy lasy są strasznie nudne. Zebrało się sporo ludzi. Pojawiła się nawet 25-krotna mistrzyni Polski- Bogumiła Matusiak. Postanowiłem jechać z nimi na pętlę, bo w końcu napęd nie przeskakuje. W trakcie luźnego rozjazdu zauważam, że coś mi strzela w suporcie. Chyba w tygodniu sypnę kasą i kupię wkręcę sobie w warsztacie nowy. Coś długi dzisiaj był rozjazd, bo bez szarpania jechaliśmy aż do Tuszyna. Uznałem, że tak nie może być i wyrwałem do przodu. Pocisnąłem pod górkę tak jak zwykle cisnę na szosie. Schodząc ze zmiany niektórzy nie mogli uwierzyć, że na MTB da radę tak pocisnąć. :) Oczywiście na zmianie na dałem z siebie wszystkiego, by mnie nikt nie urwał za kilka kilometrów. Wiozę się chwilę na kole i gdy zaczyna się długi, ale niestromy pagórek znów wyrywam do przodu. Tym razem wyrwałem nie po to by dać zmianę, a po to by mieć więcej czasu na odpoczynek przed górkami, które się za chwile zaczynają. Zaczyna się zjazd na którym irytuje mnie brak przełożeń. Brakuje na wolnobiegu zębatki 12. Rozpędzamy się prawie do 50km/h i znów górka. No to ja na górce do znów do przodu. I tak cały czas staram się jechać. W końcu zaczyna się długi zjazd na którym nasz spory peleton przez długi czas trzymał ~50km/h. Ja oczywiście niesamowity młynek. Przez chwilę myślałem, że zaraz odfrunę. :) Jakoś się utrzymałem i zaczyna się górka. Oczywiście utrzymania się na kole podczas zjazdu tak mnie niesamowicie wymęczyło, że ledwo co żyłem na szczycie. Tutaj mnie zaczepiła Bogusia, która spytała mnie się dlaczego na góralu jadę dzisiaj. Jak się dowiedziała czemu, to powiedziała że wielki szacunek dla mnie, że w ogóle trzymam się jeszcze na kole. :) Chwilę rozmawiam sobie z nią. Pytam się jak idzie jazda córce i jak idzie tegoroczny sezon. Dalej znów zjazd. Oh noł. Rozpędzają się do 50km/h. Niestety na przełożeniu 44-14 nie pociągłem więcej i odpadłem. Jadę chwilę sam i widzę, ze nie tylko ja zostałem z tyłu. Dogoniłem jednego gościa. Z nim dogoniliśmy następnego. A potem w 3 jeszcze kolejnego. W tym 4 osobowym peletonie jedzie się przyzwoicie. Co najciekawsze oni rowery karbonowe, a ja na ciężkim stalowym MTB. Przed Grabicą odpadłem, ale poczekali na mnie. Powiedziałem im, że brakuje mi przełożeń. Współpraca idzie świetnie. Niestety przed Wadlewem rozpoczyna się zjazd, gdzie rozpędzają się do 50km/h. Już w tym momencie byłem ładnie wypruty przez brak przełożeń. No bo jakby nie liczyć luźnego początku to niemal cały czas jechaliśmy 35-40km/h. Powiedziałem, że lepiej zostanę z tyłu, bo brak przełożeń mnie wykończy. Jadę sam. Cały czas ~30km/h. Po drodze mijają mnie 4-5 grupek kolarzy. Z jedną jadę chwilę na kole, ale byłem tak wypruty, że postanowiłem jechać sam te kilka km/h wolniej. W Dłutowie mijała mnie grupa z Łodzi. Widać, że ostre tempo mieli. Zaczyna się górka w Dłutowie, na którą nie wjeżdżam jakimś szybkim tempem. Na szycie dogania mnie na szosie znajomy, który zaprasza mnie na koło. :) Zmusiłem się jakoś i pociągnąłem z nim trochę. Nawet dzisiejszą prędkość maksymalną wykręciłem w Dłutowie. Jednak wyprułem się znowu i powiedziałem by jechał sam, gdyż zaraz padnę. Znów zostałem sam. Dojeżdżam tak na Rydzyny, gdzie podnoszą się moje morale- byłem szybciej niż niektórzy na szosówkach. W barze kupuję lifepacka, chwila rozmowy i jadę w małej grupce do domu. Po drodze znów niektórzy mówią "szacun". :) A jak usłyszeli jakie mam tętno spoczynkowe po półtorarocznym treningu to już w ogóle. Wracam zadowolony do domu.

Nareszcie skończyłem pisać relację z wypadu w Góry Świętokrzyskie:
Dzień 1
Dzień 2
Dzień 3
Dzień 4

Krojenie asfaltu na MTB

Sobota, 14 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km, MTB, Sam
Trasa: Pabianice -> Wola Zaradzyńska -> Gospodarz -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majoracki -> Garbów -> Górki Małe -> Górki Duże -> Nida Jutroszewska -> Jutroszew -> Lutosławice Szlacheckie -> Lutosławice Rządowe -> Lubanów -> Grabica -> Boryszków -> Dziewuliny -> Rawicz -> Wadlew -> Podstoła -> Dłutów -> Budy Dłutowskie -> Huta Dłutowska -> Pawłówek -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice



Mapka zapożyczona z tego wpisu.

Z rana do roboty. O 5.00 była taka burza, że szok. Już myślałem, że cały dzień taki będzie, a tutaj prze południem się wypogodziło. Oczywiście przez ostatnie 2 dni tak spiekłem plecy, że nie mogę łopatkami ruszać. Po robocie do sklepu wydać pierwsze zarobione pieniądze. Po obiadku zebrałem się i na rower poszedłem. Ponieważ drewno otacza mnie codziennie (robota) postanowiłem na góralu przejechać tą trasę co jeżdżę normalnie na szosie. Jechało się fajnie. Cały czas ~30km/h. Wiatr z południa nieco utrudniał jazdę, ale lubię jeździć pod silny wiatr. W Rawiczu zabrakło mi wody w bidonie, więc wracałem o suchym pysku. Jak zawsze powrót z wiatrem, więc 30-40km/h jechało się. W Hucie Dłutowskiej wykręcam dzisiejszą prędkość maksymalną. Dojeżdżam do Pawlikowic i spokojnie wracam do domu. I odpoooooooooczynek. A szosa w przyszłym tygodniu najprawdopodobniej będzie naprawiona. Oł je. :)

Leśno-asfaltowa pętla

Piątek, 13 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> szlak czerwony -> Wielka Woda -> Mogilno Małe -> Dobroń Duży -> Dobroń -> Łask Kolumna -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice



Po pracy do Olki pojechałem ze zdjęciami z wyprawy. Ale oczywiście zanim pojechałem czekała mnie kąpiel, ponieważ cały byłem w trocinach od drewna. :) Wyrobiłem się trochę wcześniej niż myślałem, więc wyjechałem wcześniej. Miałem zabrać pulsometr, ale bateria mi zdechła. Dojechałem do swojej szkoły i już musiałem zawracać. Nie zabrałem do sakiewki kabla USB. Jasny gwint! Wróciłem szybko do domu i zabrałem ten kabel. Zwlokłem się na dół i uznałem, że nadal mam sporo czasu, więc pojechałem w kierunku lasu. Przejechałem przez las i dalej najkrótszą drogą do Kolumny. Ola zgrywa zdjęcia na miejscu. Jak się okazało nie ma zdjęć moich są tylko Michała. WTF? Przecież oldschoolowe mp3 powędrowało od niego prosto do Oli. Hm?? Chyba, że użył opcji "wytnij". Jak na złość uszkodziłem mocowanie czarnych szkieł w okularach. Siedzę sobie trochę w Kolumnie. Wszystko fajnie, ale trzeba się zwijać. Ponieważ zależy mi na tym by być wcześniej w domu jadę najkrótszą drogą do Pabianic. W Pabianicach drobny incydent. Jadę sobie spokojnie 35km/h wchodzę w zakręt. Zwalniam, bo już miasto a naprzeciw mnie kierowca daje kierunkowskaz w lewo. Myślę sobie, że pewnie skręci zaraz w uliczkę, a ten wyjeżdża na pas pod prąd na przeciw mnie. No to odbijam w lewo b y go wyminąć. On w tym samym momencie odbija na swój pas. No to ja wracam znów na swój, a ten j***p znowu pod prąd. Zwolniłem prawie do zera, bo nie wiadomo co mu przyjdzie jeszcze na myśl. A ten pacan chciał zaparkować na parkingu, ale by ominąć samochody stojące kilkanaście metrów dalej skręcił na przeciwny pas. Oczywiście jak się zatrzymał dostał taki op****ol, że szok. Podbudowany psychicznie, wróciłem do domu.

Dopiero w dzień później zorientowałem się, ze był piątek trzynastego. Czyli: kabel USB, okulary i kierowca nie były przypadkiem.

Tour de Pawlikowice

Czwartek, 12 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, Las, MTB, Sam
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice



Po pracy luźna pętla. Jakoś pod koniec mi się zachciało więcej kilometrów to pojechałem skrajem lasu i wróciłem przez pola. Ostatnio mam tak mało wolnego czasu, że nie wiem kiedy skończę opisywać moją wyprawę w Góry Świętokrzyskie. jak skończę to pewnie podrzucę linka. :)

Cały dzień na dworze w słoneczku

Środa, 11 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> szlak zielony -> Mogilno Małe -> Mogilno Duże -> Róża -> szlak zielony -> Ldzań -> Talar -> szlak zielony -> Ostrów -> Łask -> Łask Kolumna -> Barycz -> szlak czerwony -> Róża -> Mogilno Duże -> Mogilno Małe -> szlak czerwony -> Wielka Woda -> szlak czerwony -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice



Od 5.00 praca. 8,5 tony brzozy i 10,8 tony dębu załadowane, a rozładowane 8,5 brzozy i 7,8 tony dębu. :)

Niebo o 5.30 nad Pabianicami © radek3131


Po robocie na rowerek. Miałem jechać na asfaltową pętelkę, ale odwidziało mi się i pojechałem do lasu. Z początku teren łatwy, który kroiłem jak asfalt. Dopiero w drodze powrotnej korzenie, kamienie i wszystko inne co znajduje się w lesie zwalniało mnie. :)

Nie licząc obiadu w domu to byłem na dworze tylko 16 godzin.

Rekonesans miejsca pracy

Wtorek, 10 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km, Dojazdy, Las, MTB, Sam
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> Róża -> Ślądkowice -> Mierzączka Duża -> Łaziska -> Orzk -> Podstoła -> Wadlew -> Zwierzyniec -> Zabiełów -> Karczmy -> Gucin -> Aleksandrówek -> Teodory -> Wola Łaska -> Łask -> Łask Kolumna -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice



Najpierw wokół rynku, bo szukałem jednego gościa. Potem przez wioski do Orzku. Tempo w granicach 30km/h. W Orzku trochę błądzenia. W końcu znalazłem to co miałem znaleźć. na miejscu przeprowadziłem rekonesans miejsca pracy. Po krótkim rekonesansie jadę przez las i wyjeżdżam na drodze na Bełchatów. Utrzymuję tempo z początku dzisiejszego dnia. Do Wadlewa do Łasku mniej samochodów niż zwykle. Spowodowane jest to chyba przebudową drogi. Tutaj też wykręcam maksymalną prędkość. 57km/h pod wiatr na przełożeniu 44-14 było nie lada wyzwaniem. Od Łasku do Pabianic pokonuję trasę tak jak zawsze, czyli dość mocne tempo bez zwalniania na pagórkach. Akuratnie, gdzie jest pagórek to jest interwał. :) W Pabianicach do warsztatu wjeżdżam oddać klucz do korby, bo dziwnym trafem trafił do mnie do domu.

Świeżutki napęd w MTB

Poniedziałek, 9 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Trasa: Pabianice -> Wola Zaradzyńska -> Gospodarz -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majorancki -> Górki Małe -> Górki Duże -> Jutroszew -> Lesieniec -> Rędociny -> Stoczki-Porąbki -> Dłutów -> Budy Dłutowskie -> Huta Dłutowska -> Pawłówek -> Rydzyny -> Pabianice



Najpierw rower zaprowadziłem do warsztatu, gdzie zamontowałem świeżą korbę, wolnobieg, pedały, łańcuch i kółeczka od przerzutki. Stary napęd już tak został zorany, że przez to przeskakiwanie zacząłem się bać o jajka. :) Powrót do domu, obiadek i na rower. Zanim jeszcze wyruszyłem na trasę wpadłem do znajomej, chwilę pogadałem i w drogę. Dzisiejszym celem było sprawdzenie jak się jedzie MTB na szosowej trasie. Pierwsze co się rzuca w oczy to to, że brakuje szybko przełożeń, ale 30-36km/h dało się jechać. Pętelkę zrobiłem dość szybko, z kilkoma mocniejszymi przyśpieszeniami pod 50km/h. Potem przez Rydzyny wracam do miasta i do Michała odebrać klamoty z wyprawy.

Jeżeli ktoś nie czytał to tutaj jest świeża, jeszcze ciepła relacja z pętli dookoła Łodzi. :)

Wycie... warsztat

Sobota, 7 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, Awarie, Dojazdy, MTB, Sam
Chciałem po 4 dniowej wyprawie pojechać posiedzieć sobie nad młynem w talarze, ale od samego początku masakrycznnie przeskakiwał mi łańcuch. Koło mojej szkoły skapitulowałem i obrałem kierunek warsztat, gdzie na krechę wziąłem łańcuch i wolnobieg. W poniedziałek mam wpaść jeszcze raz by przykręcić świeżą korbę.

Góry Świętokrzyskie: Dzień 4

Piątek, 6 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Bocheniec -> Małogoszcz -> Ludwinów -> Kozłów -> Czostków -> Krasocin -> Borowiec -> Świdno -> Wola Świdzińska -> Oleszno -> Żeleźnica -> Mojżeszów -> Kajetanów -> Góry Mokre -> Kaleń -> Policzko -> Jabłonna -> Miejskie Pola -> Przedbórz -> Wola Przedborska -> Strzelce Małe -> Masłowice -> Krery -> Kolonia Przerąb -> Przerąb -> Wola Przerębska -> Krosno -> Krzemieniewice -> Kolonia Plucice -> Plucice -> Gorzkowice -> Gorzkowiczki -> Sobaków -> Sobakówek -> Nowa Wola Niechcicka -> Stara Wola Niechcicka -> Wola Niechcicka Stara -> Parzniewiczki -> Parzniewice -> Gałkowice Stare -> Kalisko -> Łękawa -> Słok -> Słok Młyn -> Rząsawa -> Oleśnik -> Poręby -> Bełchatów -> Zawady -> Kałduny -> Rasy -> Kącik -> Drużbice -> Brzezie -> Rawicz -> Wadlew -> Podstoła -> Dłutów -> Mierzączka Duża -> Ślądkowice -> Róża -> Mogilno Duże -> Dobroń Duży -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice



Tutaj więcej szczegółów.

Tym razem by mieć więcej czasu wstaliśmy o 5.00 rano. W sumie to ja wstałem i wszystkich obudziłem. Szybkie śniadanie i już przed 7.00 byliśmy w drodze. Od razu zakupy w sklepie w Bocheńcu. Potem błyskawicznie dojeżdżamy do Małogoszcza, gdzie by nie tracić czasu pytamy się o drogę. Oczywiście ludzie nas wyprowadzają na właściwą trasę i już jedziemy dalej.

Za Małogoszczem © radek3131


Od razu rzuca się w oczy to, że nie ma aż tyle górek. Przeważnie są zjazdy. Krajobraz się znacznie zmienia. Czyli powoli zaczyna się jazda po stole.

I gór już nie ma :( © radek3131


Jedzie się tak dobrze, że nawet nie zauważamy kiedy wjeżdżamy na teren naszego województwa. :)

Ostatnie spojrzenie na Góry Świętokrzyskie © radek3131


Ola na zjeździe © radek3131


W Górach Mokrych postój pod sklepem, by uzupełnić spalone kalorie. Jedziemy dalej i przed nami rozpoczyna się ostatnie pasmo górskie- Pasmo Przedborsko-Małogoskie. Mamy okazję zobaczyć najwyższą naturalną górę województwa łódzkiego- Fajną Rybę (347m.n.p.m.).

Fajna Ryba © radek3131


Pasmo szybko się kończy i znów zaczyna się jazda po płaskim. Wkraczamy na teren Przedborskiego Parku Krajobrazowego. Sympatycznie się tam jedzie. Otacza nas niemal cały czas las.

W Przedborskim parku Krajobrazowym © radek3131


Las się kończy na przedmieściach Przedborza. Szybko trafiamy na drogę na Radomsko i kawałek pokonujemy tą drogą. W Masłowicach skręcamy na wioski. Cisza, spokój i płasko. Dojeżdżamy aż tak do Gorzkowic, gdzie robimy zakupy na obiad. W pierwszym napotkanym lesie postój na przygrzanie. Tutaj niestety Michał decyduje się zostać. Przez chwilę nie wiem co zrobić z Olą. Ciężki wybór. Ostatecznie namawia nas byśmy pojechali sami, więc tak jedziemy. Zostawiam mu kompas i super dokładną mapę. :) Z początku rozmowa na temat czy dobrze zrobiliśmy. Już przez chwilę była ochota by zawrócić do niego. Jedziemy na Niechcice. Tutaj suprise: szuter. Ola nieźle się namęczyła by przejechać ten fragment. Pytamy się ludzi jak dojechać na Parzeniewice. Zostaliśmy zmuszeni kawałek zawrócić i prowadzić rower przez środek pola, gdyż drogowcy kładli świeży asfalt. Potem ruszamy dalej. Dojeżdżamy do skrzyżowaniu w środku pola. Gdzie teraz jechać? Oddałem kompas Michałowi, a teraz jest mi potrzebny. Jedziemy w ciemno.

Góra Kamieńsk © radek3131


Powoli zaczynają się zbierać chmury. W sumie to fajnie, bo zawsze troszkę chłodniej. Pokonujemy pagórek w Parzniewicach i wyjeżdzamy koło... Góry Kamieńsk. WTF? Z 20km nadrobiliśmy. Sms do Michała by nie jechał przez Parzniewice, bo się zgubi. Jedziemy padnięci w kierunku Bełchatowa. Tutaj postój pod sklepem. Woda mineralna z lodówki dobrze nam zrobiła. :) Jedziemy przez wioski do Bełchatowa. Oli bardzo spodobała się ta droga. Cisza i spokój. Mija nas po drodze kolarz, który był bardzo zdziwiony, że Ola jedzie na szosie. Wyjeżdżamy pod Bełchatowem wprost na ASFALTOWĄ ścieżkę rowerową. Tutaj zauważamy, że nasza spokojna jazda to nie 20km/h tylko 25-30km/h. Dodam, że to Ola nadawała tempo. Wjeżdżamy do Bełchatowa, gdzie samochodów więcej niż ludzi. na ścieżce rowerowej o mało co potrąca mnie samochód. Dobrze, że jechałem wolno i zdążyłem wyhamować. Zaczyna lać. Chowamy się pod Biedronką. Zaczynami się martwić o Michała, bo jak u nas pada to u niego gorzej. Chwilkę popadało i ruszamy dalej. Przedarliśmy się jakoś przez Bełchatów i jedziemy do przodu. Ola narzuciła ostre tempo. Mimo wiatru w twarz i bagażu jechaliśmy >30km/h. Momentami ciężko mi było. W Wadlewie bardzo zabawna sytuacja. Dogania nas koleś na oldschoolowym motorowerze. Jednak nie wyprzedza nas, a patrzy non stop na prędkościomierz. Chyba nie mógł uwierzyć, że tak szybko da się jechać z bagażem. Daje Oli trochę wody do picia, bo jechała od Bełchatowa bez picia o_0. Dojeżdżamy do Dłutowa. Postój pod sklepem po wodę. Jedziemy dalej spokojniej, bo wiemy że już niedaleko dom. W Ślądkowicach uświadamiamy sobie, że burzowa chmura za nami. Jedziemy jednak dalej swoim tempem, bo doszliśmy do wniosku, że ominie nas. Jak w Mogilnie Dużym zobaczyliśmy piękny piorun zaczęliśmy się martwić o Michała, bo wyglądało na to, że jest w centrum burzy. Zrywa się silny wiatr. Ola sugeruje mi bym nie jechał z nią do domu tylko uciekał już do domu. Oddaje jej namiot, żegnam się i w drogę. Dojeżdżam do Dobronia i ogień. Cały czas >37km/h. Kierowcy nie mogli się napatrzeć. Cały czas obserwuję niebo, bo pioruny na********ją cały czas. Dojeżdżam szczęśliwy do znaku Pabianice, a tu ściana wody. W ciągu minuty nic nie widziałem. Podniosłem przyciemniane szkła i w ciągu 10 sekund tak zachlapałem okulary, że było jeszcze gorzej. Wkurzyłem się nieco. Zwolniłem nieco i zacząłem jechać środkiem pasa. Aż nie mogłem uwierzyć jak kierowcy mi ustępują. :) Cały mokry dojeżdżam do domu. Fajnie było. :)