Spontan, moje drugie imię
Sobota, 21 sierpnia 2010
· Komentarze(0)
Kategoria "Suplementy i izotoniki", 100-150km, Fotoreportaże, MTB, Sam
Trasa: Pabianice -> Szynkielew -> Górka Pabianicka -> Świątniki -> Porszewice -> Konstantynów Łódzki -> Rąbień -> Aleksandrów Łódzki -> Ruda-Bugaj -> Nakielnica -> Karolew -> Stare Krasnodęby -> Mariampol -> Florentynów -> Ignacew Podleśny -> Ignacew Rozlazły -> Parzęczew -> Wielka Wieś -> Solca Wielka -> Lubień -> Łęczyca -> Kwiatkówek -> Tum -> Góra Św. Małgorzaty -> Kosin -> Bogdańczew -> Ambrożew -> Leśmierz -> Tymienica -> Czerchów -> Opalanki -> Maszkowice -> Helenów -> Ozorków -> Kowalewice -> Krzemień -> Grotniki -> Jedlicze A -> Jastrzębie Górne -> Brużyczka Mała -> Aleksandrów Łódzki -> Rąbień -> Konstantynów Łódzki -> Porszewice -> Świątniki -> Górka Pabianicka -> Szynkielew -> Pabianice
Z rana nie miałem pomysłu na wyjazd. Zacząłem przeglądać mapę i internet. Najpierw w planach był wyjazd w okolice Wielunia, ale stwierdziłem że po drodze nic po za dobrze znanymi wioskami nie ma, więc na przekór sobie zacząłem zastanawiać się nad Łęczycą. Od dawna chciałem tam pojechać tylko nigdy nie było czasu. Dlaczego na przekór sobie? Dlatego, że zawsze staram się zaplanować trasę tak by wracać z wiatrem. Ale uznałem, że taki lekki wiatr nie odczuje i postanowiłem pojechać. Szybkie planowanie trasy, obiadek i można jechać. Najpierw główną drogą do Aleksandrowa Łódzkiego. Nuuuuuuuda! Tylko wjazd na Górkę Pabianicką był lekkim urozmaiceniem. Przejeżdżam szybko przez miasto i znajduję się na odludziu. Cisza, spokój i trochę cienia z drzew. Strasznie odczuwa się to, że jest płasko. Odczuwa się w sensie, że za lekko.
Przekraczam autostradę i już jestem w Parzęczewie. Z Parzęczewa według znaków na Łęczycę. Znów płasko. Daleko widać było horyzont. W pewnym sensie jakieś urozmaicenie to było.
Jadę tak sobie, a tu nagle Łęczyca. Zdziwiłem się, że tak szybko tam dojechałem. Wbijam na krajową jedynkę i dojeżdżam do zamku. Zamek został wybudowany w XIV wieku przez Kazia Wielkiego. Podjeżdżam bliżej a tu: "XII Międzynarodowy Turniej Rycerski". Kurcze, to ze zwiedzania nici. Ludzi jak mrówek w mrowisku.
Oglądam stragany. Można było: pojeździć na koniu, zjeść pajdę na chlebie (!!!), zrobić zdjęcie w zbroi (!!) i wiele wiele innych. Podchodzę do bramy. Zatrzymuje mnie ochroniarz. Wpuszcza mnie do muzeum, bo chcę podbić sobie pieczątkę do książeczki PTTK. Nawet tutaj dużo ludzi. Kolejka jak do Roller Coastera w lunaparku. Udało mi się pooglądać trochę muzeum bez biletu (fuks). Schodzę na dół odbieram rower i niespodzianka. Ochroniarz mnie wpuszcza bez biletu na teren zamku. Ja to mam szczęście do darmowego zwiedzania. :)
Dużo czasu na dziedzińcu zamku nie spędzam, bo: 1. trochę głupio; 2. czas goni. Dziękuje za wpuszczenie i jadę dalej. Cel romańska archikolegiata w Tumie. Najstarsza romańska budowla w województwie łódzkim. Zanim tam docieram znów dzieje się coś czego się kompletnie nie spodziewałem. Kierowca wyprzedza mnie. Staje ze 400m dalej. Zatrzymuje mnie i pyta jak dojechać do Tumu. Mówię, że nie jestem stąd i jadę tam pierwszy raz. Jak się okazało kierowca był również z Pabianic. Strasznie się zdziwił, że ja też pochodzę z tego miasta. Dojeżdżam do Tumu. Przypomniało mi się, że oprócz archikolegiaty jest tam również grodzisko. Bodajże z VI wieku. Dokładnie w tym miejscu była kiedyś Łęczyca. Nie zagłębiałem się nigdy w literaturę by dowiedzieć się dlaczego właśnie tam. Wydaje mi się, że rzeka Bzura troszkę inaczej płynęła. Po jakimś wylaniu zmieniła swój bieg (tak się stało np. w Uniejowie).
Archikolegiata jest fajnym obiektem. Rzuca się w oczy. Kontynuuję jadę. Myślę sobie: "kurcze, fajnie by było jakby teraz był sklep". 2 domy dalej napis: "sklep spożywczy". Jasny gwint! Zatrzymałem się by orzeźwić się colą w puszce. Jadąc dalej z oddali bardzo wyraźnie widać kolejny cel wyjazdu- Góra Św. Małgorzaty. Dlaczego się rzuca w oczy? Ponieważ to jest jedyny pagórek w okolicy. Dookoła płasko jak na desce do krojenia. Wjeżdżam na górę na której jest kościół. Nie ukrywam, że wjazd stromy jest, aczkolwiek strasznie krótki. Co to jest 100-150m podjazdu? Toż to można z rozpędu pokonać, bądź interwałowo.
Kościółek różni się strasznie od innych kościołów. na pierwszej krzyżówce skręcam w prawo. I tutaj wyciągam jedyny kawałek mapy. Niestety torebka foliowa w której była książeczka PTTK i mapa pękła mi, więc tusz na mapie się rozmył i nic nie widziałem. :) Musiałem włączyć GPS (Gębą Pytaj Się). Ludzie jak zwykle mnie wyprowadzili dobrze. W Maszkowicach postój na zimnego Żywca (Zdrój) i enerdży drinka. Od razu inaczej się po tym jechało. Wyjeżdżam w Ozorkowie. Spontanicznie zdecydowałem, że odwiedzę rodzinę. Problem z trafieniem był, bo wjechałem do miasta nie od tej strony co zawsze, ale strażacy powiedzieli mi jak jechać.
U rodziny chwilę sobie posiedziałem. Wypiłem herbatkę i przekąsiłem co nieco. Śmiem powiedzieć, że zasiedziałem się. Ogólnie wielkie zaskoczenie, że: 1: Przyjechałem rowerem. 2: Przyjechałem tym a nie innym rowerem. 3: Przyjechałem od strony Łęczycy, a nie od strony Aleksandrowa Łódzkiego. 4. Nie wyruszyłem o 8.00. :) Zrobiło się nieco późno, więc musiałem się zwijać. Poradzili mi jechać przez Grotniki i tak zrobiłem. Troszkę ciężko się jechało, więc dokończyłem pić to co wiozłem od Maszkowic.
Hm. Od razu lepiej się jechało. Może nie był to efekt działania napoju, a efekt tego że cokolwiek wypiłem. Prędkość drastycznie wzrosła. Mimo lekkiego wiatru jechałem 35-40km/h. W okolicach Grotnik pełno zakrętów. Bardzo przyjemnie mijało się te zakręty przy takiej prędkości. Nawet samochody wolniej je mijały. W bardzo szybkim tempie dojeżdżam do Aleksandrowa Łódzkiego. Od tego momentu powrót tą samą trasą co przyjechałem. Tym razem jechało się ciekawiej. Wysoka prędkości nie pozwalała się nudzić. A pomarańczowo-czerwone niebo po prawe stronie powodowało, że głowa często była zwrócona w kierunku słońca, a nie przed siebie.
Dojeżdżam do domu koło ~20.00. NIE padnięty, a wypoczęty. :) Bardzo fajny dzionek.
Z rana nie miałem pomysłu na wyjazd. Zacząłem przeglądać mapę i internet. Najpierw w planach był wyjazd w okolice Wielunia, ale stwierdziłem że po drodze nic po za dobrze znanymi wioskami nie ma, więc na przekór sobie zacząłem zastanawiać się nad Łęczycą. Od dawna chciałem tam pojechać tylko nigdy nie było czasu. Dlaczego na przekór sobie? Dlatego, że zawsze staram się zaplanować trasę tak by wracać z wiatrem. Ale uznałem, że taki lekki wiatr nie odczuje i postanowiłem pojechać. Szybkie planowanie trasy, obiadek i można jechać. Najpierw główną drogą do Aleksandrowa Łódzkiego. Nuuuuuuuda! Tylko wjazd na Górkę Pabianicką był lekkim urozmaiceniem. Przejeżdżam szybko przez miasto i znajduję się na odludziu. Cisza, spokój i trochę cienia z drzew. Strasznie odczuwa się to, że jest płasko. Odczuwa się w sensie, że za lekko.
Pole, pole, lyse pole© radek3131
Przekraczam autostradę i już jestem w Parzęczewie. Z Parzęczewa według znaków na Łęczycę. Znów płasko. Daleko widać było horyzont. W pewnym sensie jakieś urozmaicenie to było.
Ja widzieć blada twarz© radek3131
Jadę tak sobie, a tu nagle Łęczyca. Zdziwiłem się, że tak szybko tam dojechałem. Wbijam na krajową jedynkę i dojeżdżam do zamku. Zamek został wybudowany w XIV wieku przez Kazia Wielkiego. Podjeżdżam bliżej a tu: "XII Międzynarodowy Turniej Rycerski". Kurcze, to ze zwiedzania nici. Ludzi jak mrówek w mrowisku.
Wieża w zamku w Łęczycy© radek3131
Brama wjazdowa w zamku w Łęczycy© radek3131
Oglądam stragany. Można było: pojeździć na koniu, zjeść pajdę na chlebie (!!!), zrobić zdjęcie w zbroi (!!) i wiele wiele innych. Podchodzę do bramy. Zatrzymuje mnie ochroniarz. Wpuszcza mnie do muzeum, bo chcę podbić sobie pieczątkę do książeczki PTTK. Nawet tutaj dużo ludzi. Kolejka jak do Roller Coastera w lunaparku. Udało mi się pooglądać trochę muzeum bez biletu (fuks). Schodzę na dół odbieram rower i niespodzianka. Ochroniarz mnie wpuszcza bez biletu na teren zamku. Ja to mam szczęście do darmowego zwiedzania. :)
Turniej rycerski na zamku w Łęczycy© radek3131
Dużo czasu na dziedzińcu zamku nie spędzam, bo: 1. trochę głupio; 2. czas goni. Dziękuje za wpuszczenie i jadę dalej. Cel romańska archikolegiata w Tumie. Najstarsza romańska budowla w województwie łódzkim. Zanim tam docieram znów dzieje się coś czego się kompletnie nie spodziewałem. Kierowca wyprzedza mnie. Staje ze 400m dalej. Zatrzymuje mnie i pyta jak dojechać do Tumu. Mówię, że nie jestem stąd i jadę tam pierwszy raz. Jak się okazało kierowca był również z Pabianic. Strasznie się zdziwił, że ja też pochodzę z tego miasta. Dojeżdżam do Tumu. Przypomniało mi się, że oprócz archikolegiaty jest tam również grodzisko. Bodajże z VI wieku. Dokładnie w tym miejscu była kiedyś Łęczyca. Nie zagłębiałem się nigdy w literaturę by dowiedzieć się dlaczego właśnie tam. Wydaje mi się, że rzeka Bzura troszkę inaczej płynęła. Po jakimś wylaniu zmieniła swój bieg (tak się stało np. w Uniejowie).
Grodzisko w Tumie© radek3131
Archikolegiata w Tumie© radek3131
Archikolegiata jest fajnym obiektem. Rzuca się w oczy. Kontynuuję jadę. Myślę sobie: "kurcze, fajnie by było jakby teraz był sklep". 2 domy dalej napis: "sklep spożywczy". Jasny gwint! Zatrzymałem się by orzeźwić się colą w puszce. Jadąc dalej z oddali bardzo wyraźnie widać kolejny cel wyjazdu- Góra Św. Małgorzaty. Dlaczego się rzuca w oczy? Ponieważ to jest jedyny pagórek w okolicy. Dookoła płasko jak na desce do krojenia. Wjeżdżam na górę na której jest kościół. Nie ukrywam, że wjazd stromy jest, aczkolwiek strasznie krótki. Co to jest 100-150m podjazdu? Toż to można z rozpędu pokonać, bądź interwałowo.
Kościół Na Górze Św. Małgorzaty© radek3131
Kościółek różni się strasznie od innych kościołów. na pierwszej krzyżówce skręcam w prawo. I tutaj wyciągam jedyny kawałek mapy. Niestety torebka foliowa w której była książeczka PTTK i mapa pękła mi, więc tusz na mapie się rozmył i nic nie widziałem. :) Musiałem włączyć GPS (Gębą Pytaj Się). Ludzie jak zwykle mnie wyprowadzili dobrze. W Maszkowicach postój na zimnego Żywca (Zdrój) i enerdży drinka. Od razu inaczej się po tym jechało. Wyjeżdżam w Ozorkowie. Spontanicznie zdecydowałem, że odwiedzę rodzinę. Problem z trafieniem był, bo wjechałem do miasta nie od tej strony co zawsze, ale strażacy powiedzieli mi jak jechać.
Kościół św. Józefa w Ozorkowie© radek3131
U rodziny chwilę sobie posiedziałem. Wypiłem herbatkę i przekąsiłem co nieco. Śmiem powiedzieć, że zasiedziałem się. Ogólnie wielkie zaskoczenie, że: 1: Przyjechałem rowerem. 2: Przyjechałem tym a nie innym rowerem. 3: Przyjechałem od strony Łęczycy, a nie od strony Aleksandrowa Łódzkiego. 4. Nie wyruszyłem o 8.00. :) Zrobiło się nieco późno, więc musiałem się zwijać. Poradzili mi jechać przez Grotniki i tak zrobiłem. Troszkę ciężko się jechało, więc dokończyłem pić to co wiozłem od Maszkowic.
Na Mariusza zawsze można liczyć© radek3131
Hm. Od razu lepiej się jechało. Może nie był to efekt działania napoju, a efekt tego że cokolwiek wypiłem. Prędkość drastycznie wzrosła. Mimo lekkiego wiatru jechałem 35-40km/h. W okolicach Grotnik pełno zakrętów. Bardzo przyjemnie mijało się te zakręty przy takiej prędkości. Nawet samochody wolniej je mijały. W bardzo szybkim tempie dojeżdżam do Aleksandrowa Łódzkiego. Od tego momentu powrót tą samą trasą co przyjechałem. Tym razem jechało się ciekawiej. Wysoka prędkości nie pozwalała się nudzić. A pomarańczowo-czerwone niebo po prawe stronie powodowało, że głowa często była zwrócona w kierunku słońca, a nie przed siebie.
Zachód słońca w Konstantynowie Łódzkim© radek3131
Zachód słońca w Porszewicach© radek3131
Dojeżdżam do domu koło ~20.00. NIE padnięty, a wypoczęty. :) Bardzo fajny dzionek.