Bałtyk: Dzień 2- Pokrzywiona obręcz
Pociąg którym przyjechaliśmy miał prawie godzinę opóźnienia, czyli nie tak źle jak na możliwości PKP.
Dziewczyny na dworcu w Świnoujściu© radek3131
Chwila spędzona na dworcu na przypięcie bagażu i namiotu i ruszamy w drogę. Wieje niemiłosiernie i jest troszkę zimno jak na koniec sierpnia. Jedziemy w kierunku latarni morskiej w Świnoujściu- najwyższej w Polsce. Jesteśmy 30 minut przed otwarciem latarni. Ten wolny czas przeznaczamy na śniadani i czytanie tablic, które są koło latarni.
Szlakiem Latarń Morskich województwa zachodniopomorskiego© radek3131
O latarni morskiej w Świnoujściu© radek3131
Znaki przy latarni morskiej w Świnoujściu© radek3131
W końcu zbliża się godzina otwarcia. Spinamy rowery i jako pierwsi turyści wchodzimy na latarnię. Na sam szczyt prowadzi jedynie 309 schodów.
Widok z balustrady latarni© radek3131
Widok ze szczytu latarni© radek3131
Widok ze szczytu latarni© radek3131
My na szczycie latarni. Troszkę ucięło mnie© radek3131
Schodzimy z latarni, podbijam książeczkę PTTK, wsiadamy na rowery i kierujemy się do drogi na Międzyzdroje.
Latarnia morska w Świnoujściu© radek3131
Jedzie się dość sprawnie, cały czas równym tempem. Nawet nie zauważyliśmy kiedy znaleźliśmy się na miejscu.
Międzyzdroje nas witają© radek3131
W Międzyzdrojach zaglądam do Muzeum Wolińskiego Parku Narodowego. Podbijam książeczkę PTTK. Mieliśmy zwiedzać, ale za mało czasu było na to. Lepiej wolny czas pozostawić na później niż potem przez pół dnia gonić. Z Międzyzdrojów kierujemy się na Dziwnów. Zaczynają się górki i wydmy po lewo i prawo. Początkowo Ewelina narzekała na górki, ale z każdą następną górką podjeżdżanie szło sprawniej. Wjeżdżamy do Dziwnowa i wpadamy na momencik do sklepu.
W Dziwnowie© radek3131
Nie tracąc zbytnio czasu jedziemy dalej tym razem do Trzęsacza. Szło sprawnie, bo w Trzęsaczu mieliśmy już nadrobione 30 minut czasu. Tego co jest w Trzęsaczu nie trzeba chyba opisywać. :) Ostatnio jak tam byłem, to ta ściana była nieco większa i koło kościoła stał pomnik Mikołaja Kopernika upamiętniający 500 rocznicę urodzin.
Resztki kościoła w Trzęsaczu© radek3131
Resztki kościoła w Trzęsaczu© radek3131
Wybrzeże klifowe w Trzęsaczu© radek3131
Hm, i pomyśleć że ten kościół był kiedyś 2km od brzegu. No cóż, Polakom morze zabiera wybrzeże, a np. Szwedom i Finom daje. Z Trzęsacza jedziemy przez Rewal do Niechorza.
Latarnia morska w Niechorzu© radek3131
Z Niechorza wracamy przez Pogorzelicę na właściwą drogę. Za Pogorzelicą niemiła sytuacja. Mała gleba, w rezultacie przedni błotnik Eweliny składa się jak karton po mleku, a koło ma pogiętą obręcz. Lekko prostujemy na miejscu i decydujemy wycentrować je w Trzebiatowie. Doczłapaliśmy się do Trzebiatowa, gdzie oddajemy koło do naprawy w serwisie. Koło odbieramy za niespełna godzinę. Facet niesamowity, bo zrobił to dość szybko i tylko za 15zł. Montujemy koło i już mamy jechać a tutaj Ewelinie osłona na łańcuch ociera o coś. Stajemy i podginamy. Nic nie pomogło. Wracamy do gościa u którego wycentrowaliśmy koło. Pożyczyliśmy od niego "cięższe" narzędzia i jakoś naprawiliśmy. Naprawa nic nie dała, bo po kilku kilometrach znów zaczęło ocierać. Kurdę, co jest? Zatrzymujemy się za miastem, Ewelina wpada do jakiegoś gospodarstwa, gdzie facet jej poprawia tą osłonę. Troszkę pomogło, ale nadal leciutko ociera. Przynajmniej nie irytuje tak bardzo podczas jazdy. Jedziemy w kierunku Mrzeżyna TRAGICZNĄ drogą. Niby wojewódzka, a tak że niektóre powiatowe są lepsze w okolicy.
Dziwny pojazd w Mrzeżynie© radek3131
Plaża w Mrzeżynie© radek3131
Plaża w Mrzeżynie© radek3131
Statek na Bałtyku© radek3131
Chwilkę siedzimy na plaży, bo czasu z rana nadrobiliśmy dużo. Po krótkim odpoczynku jedziemy w kierunku Kołobrzegu. Niepokoi nas znak "naprawa mostu", gdyż nie chce nam się wracać. Pytamy się miejscowego, czy da się przejechać rowerem. Tak, da się. Uff, ale ulga.
Droga do Kołobrzegu© radek3131
Droga to betonowe płyty. Masakra, tym bardziej że Ola jedzie szosówką. Jakoś docieramy do Grzybowa, gdzie zakupy robimy i zaczynamy myśleć o noclegu. Rozbijamy się w pobliskim lasku jeszcze przed zapadnięciem zmroku. Szybkie żarełko i kimono, bo następnego dnia trzeba wstać o 2.00. :)