Wpisy archiwalne w kategorii

Noc

Dystans całkowity:1455.87 km (w terenie 417.32 km; 28.66%)
Czas w ruchu:80:23
Średnia prędkość:18.11 km/h
Maksymalna prędkość:62.79 km/h
Suma podjazdów:3068 m
Maks. tętno maksymalne:191 (94 %)
Maks. tętno średnie:157 (77 %)
Suma kalorii:14548 kcal
Liczba aktywności:34
Średnio na aktywność:42.82 km i 2h 26m
Więcej statystyk

Tatry Słowackie

Poniedziałek, 15 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Trasa: Nowy Targ -> Gronków -> Bukowina Tatrzańska -> Brzegi -> Jurgów -> Ždiar [SK] -> Tatranská Kotlina -> Tatranská Polianka -> Sliezsky Dom -> Gerlachov

Mapka i zdjęcia później

Dzień zaczyna się pochmurną pogodą. Na szczęście nie pada. Do Nowego Targu dosyć spory ruch, a przed Nowym Targiem bardzo fajny i stromy zjazd. Jemy śniadanie i kierujemy się na Bukowinę Tatrzańską. Tutaj długi i w miarę łagodny podjazd- no może po za końcowymi metrami. Jemy coś tutaj i bijemy na miejscowość Brzegi, gdzie czeka na nas bardzo stromy zjazd. Skutecznie rozgrzewa hamulce i obręcze. Po zjeździe płaską drogą przekraczamy granicę w Jurgowie. Chwilka przerwy przy przygranicznym sklepie i przed nami pojawia się pierwszy podjazd. Stajemy przy źródełku na chwilę i dostrzegamy, że obok nas w górach jest konkretna burza. Myśleliśmy, że nas ominie, jednak podczas zjazdu zaczyna lać. Wbijamy do góralskiej restauracji, gdzie przeczekujemy burzę. Po burzy niebo robi się bezchmurne. Przez Tatrzańską Kotlinę jedziemy do Tatrzańskiej Polanki. Zostawiam sakwy na dole i wbijam na Śląski Dom. Całkiem fajny podjazd, szkoda że z racji późnej godziny na górze widoczność niemal zerowa. Zjazd niewiele szybszy od podjazdu z racji na dziurawą nawierzchnię i słabą widoczność. Zjeżdżamy po ciemku do Gerlachova, gdzie rozbijamy się.

Nie wiedziałem, że tak bardzo można się zmęczyć podczas spaceru

Poniedziałek, 13 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> Las Ślądkowicki -> Ślądkowice -> Mierzączka Duża -> Drzewociny -> Zimne Wody -> Morgi -> Kolonia Ldzań -> Ldzań -> Mogilno Duże -> Dobroń Duży -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice

Mapka

Coś miałem ochotę na nieco dłuższą przejażdżkę, więc zaraz po zjedzeniu obiadu zamontowałem lampki i wziąłem się za planowanie trasy, by znów nie jechać tego samego. Dość szybko zaplanowałem trasę i zacząłem ją realizować. Z początku jedzie się szybko i lekko. Wiaterek wieje w plecy a droga jest odśnieżona. Dojechałem aż do skraju Lasu Ślądkowickiego. Tutaj więcej śniegu, ale po śladach samochodu (zapewne leśniczego) dało się jechać. Tzn. dało się jechać do pewnego momentu. Potem ślady "skręcały" w lewo a ja miałem jechać prosto. I tutaj zaczął się hardcore. 30m jazdy - 100m na pieszo i tak mniej więcej cały czas. Dlaczego nie dało się po prostu jechać? Chyba to zdjęcie dostatecznie obrazuje co było.

Houston- we got a problem © radek3131


Wymęczyłem się strasznie. Na dodatek troszkę wymarzłem. Dobrze, że wziąłem banana. Po wyjściu z lasu dało się w miarę jechać, ale się zaczęło ściemniać, więc lampki poszły w ruch. Od Drzewocin już totalny spokój i luz, bo droga prowadziła przez las i pola. Na szczęście trochę wyjeżdżona. Jakoś znów nie mogłem się dobrze rozgrzać i zacząłem marznąć. Zauważyłem, że jak ostygnę trochę to po pewnym czasie zaczyna mi drętwieć (w takiej kolejności: mały palce u lewej ręki, oba przedramiona, mały palec u prawej ręki. Co ciekawe nigdy jednocześnie tak nie mam. Dziwne nieprawdaż? W Ldzaniu strasznie mokro, śniegu nawet nie było, więc rower uchlapałem wodą, która zamieniła się z czasem w piękne sopelki. Miałem jechać przez las, ale nadal było mi zimno, więc wolałem nie ryzykować i pojechałem asfaltem. Szybko dojechałem asfaltem i dokładnie przy znaku Pabianice złapałem odpowiednią temperaturę ciała. :) Jak na złość. Ale za to w lesie pewnie bym rower trochę prowadził i bym ostygnął. ;] A w domu odkryłem piękny sopelek na tylnej przerzutce i wolnobiegu. A ja się zastanawiałem czemu mi nie chce przerzucać.

Jak nie zawieje to zamiecie

Sobota, 11 grudnia 2010 · Komentarze(1)
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Chechło II -> Góry Dobrońskie -> szlak czarny -> szlak czerwony -> Mogilno Małe -> Wielka Woda -> Punkt Czerpania Wody -> szlak czerwony -> Terenin -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice

Mapka

Strasznie długo nie chciało mi się zebrać, ale po obiadku w końcu troszkę się ruszyłem. Coś mnie podkusiło by zabrać oświetlenie- tak na wszelki wypadek. Wyjeżdżam z bramy i po ujechaniu 20 metrów spada mi łańcuch z korby. Poprawiam i jadę. Dość mocno padał śnieg, a podczas jazdy pod wiatr bił troszkę po policzkach. Dojechałem szybko do Terenina. Nic nie ośnieżone, ale na szczęście samochody trochę rozjeździły ten śnieg. Wjeżdżam do lasu a tu pełno śniegu. Obawiałem się, że znów będzie się masakrycznie jechało jak ostatnio, ale na szczęście śnieg nie był aż tak mocno ubity i dało się jechać z jakąś w miarę sensowną prędkością. Widząc, że nie jedzie się tak źle pojechałem w kierunku Gór Dobrońskich.

Droga przez las © radek3131


Przez las nie jechało się tak, źle bo droga trochę wydeptana i wyjeżdżona. Hardcore się zaczął jak dojechałem do Gór Dobrońskich. Nikogo tu wcześniej nie było i momentalnie stanąłem w miejscu i nie dało się ruszyć po górkę.

Dziewicze miejsce © radek3131


Wbiegłem na górkę, podparłem się drzewa i odepchnąłem od niego by zjechać w dół. Początkowo dało się jechać, ale gdy rower stanął a ja zrobiłem skok nad kierownicą zaczęło się znów prowadzenie.

Troche śniegu napadało © radek3131


Wsiadam na rower, dalej się jedzie tak jak na samym początku. Prowadzenie roweru znów miałem pod górkę. Rower nie dawał rady w tym śniegu. Wyjeżdżam na drodze Mogilno Małe -> Chechło II i skręcam w kierunku Mogilna. Coś lekko się jedzie. Nawet po skręceniu do lasu jakiejś wielkiej zmiany nie czułem. No może po za tym, że śnieg zaczął napierdzielac zupełnie jak sól z solniczki.

Zdjęcia miało ukazywać jak mocno śnieg sypał © radek3131


Dojechałem do Wielkiej Wody. Krótką przerwę zrobiłem, bo chciałem zobaczyć czy można chodzić po wodzie (Wielkiej Wodzie).

Nawet rower schował się przed śniegiem © radek3131


Dalej chciałem pojechać do Stawu Jeziorko, ale jak zobaczyłem ile śniegu to zawróciłem, by nie męczyć się zbytnio. No to skoro tam nie można to do Punktu Czerpania Wody dotarłem, ale też musiałem zawrócić, bo jazda zmieniła by się w dość długi spacerek. Wyjechałem czerwonym szlakiem z lasu, zobaczyłem na godzinę. Hm, w sumie mam światła to czemu sobie jeszcze chwile nie pojeździć. Skrajem lasu do Pawlikowic dojechałem, a potem przez Terenin i Hermanów wróciłem do Pabianic. W Pabianicach już było całkiem ciemno, a ja na dodatek prawie nic przez okulary nie widziałem, bo śnieg który spadał mi na nie zmieniał się w krople wody, a te z kolei przymarzały. :) Reasumując, to całkiem ciekawa jazda. Znowu nieco inna pętla, co prawda po znanych drogach, ale nie kręcę ciągle tych samych kółek. :)

Błotno-śnieżna jazda

Czwartek, 25 listopada 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km, Las, MTB, Noc, Sam, Śnieg
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> szlak zielony -> Mogilno Małe -> Mogilno Duże -> Róża -> szlak zielony -> Ldzań -> Talar -> szlak zielony -> Ostrów -> Łask -> Łask-Kolumna -> szlak czerwony -> Barycz -> szlak czerwony -> szlak zielony -> Róża -> Mogilno Duże -> Mogilno Małe -> Wielka Woda -> szlak czerwony -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice



Spadł śnieg. Coś mnie podkusiło by pojechać do lasu. Prawdę mówiąc to myślałem, że trochę więcej będzie tego śniegu.

Skrajem lasu © radek3131


W Pawlikowicach skręciłem na zielony szlak. Sporo błota i kałuż. Nie wszystko zdążyło zamarznąć. Cały czas miałem widok na przebijające się słońce przez drzewa.

Zachód słońca: part 1 © radek3131


Wyjechałem w Mogilnie Małym z lasu. Potem mały kawałeczek asfaltem i znów w lesie.

Podczas krótkiej przerwy © radek3131


Odbicie w kałuży: part 1 © radek3131


Odbicie w kałuży: part 2 © radek3131


Dopiero tutaj ilość błota była kolosalna. Cały rower zrobił się mokry.

Zachód słońca: part 2 © radek3131

Dojechałem do asfaltu w Ldzaniu. Już słońce zaszło.

Może trochę wody? © radek3131


Koło zabytkowego młyna w Talarze © radek3131


W Talarze skręcam znów do lasu. Powoli zaczyna się robić ciemnawo. Jechałem taką wydeptaną dróżką:

Taka dziwna dróżka © radek3131


Już zrobiło się za ciemno by robić zdjęcia telefonem. Zaliczam kilka górek i zjazdów. Zjeżdżanie po śniegu na oponach bez kolców powinno podchodzić pod sport ekstremalny. Zauważyłem tutaj, że zamarzły mi hamulce i przerzutka przednia. Ciemno się zrobiło dopiero gdy dojechałem do Ostrowa. Tutaj zapodałem oświetlenie i asfaltem do Łasku, a z Łasku do Kolumny główną drogą. W Kolumnie skręcam na Barycz, a potem na czerwony szlak. Robi się już naprawdę ciemno. Z początku wlokłem się, bo cały czas zapadałem się w błocie. Dopiero w Róży załapałem już normalne tempo. Wróciłem do domu nieco krótszą drogą- koło Wielkiej Wody. A w domu dopiero odkryłem jaką grubą warstwę błota mam na rowerze.

Nocne szosowanie

Poniedziałek, 15 listopada 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, Noc, Sam, Szosówka
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> Pawłówek -> Huta Dłutowska -> Budy Dłutowskie -> Dłutów -> Mierzączka Duża -> Ślądkowice -> Róża -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice



Tutaj więcej danych.

Chwilę się zastanawiałem czy na górala do lasu czy na szosę. Wybór padł na szosę, bo nie chciało mi się czyścić roweru (i siebie) z błota. Szybko przykręciłem światła i w drogę. Do Dłutowa zamierzałem dojechać przed egipskimi ciemnościami. Udało się. Dalej to już jakoś nieco inaczej, ale fajnie. Dobrze, że daleki zasięg ma lampka przednia i z daleko było widać, dziury, znaki itp. Jednak mimo wszystko trzeba było zachować rozwagę. Szczególnie na zakrętach. Cel na ten dzień został wykonany: dojechałem w jednym kawałku do domu. A w domu zacząłem się zastanawiać, gdzie ja pięć dych wyciągnąłem.

Mała odmiana

Czwartek, 28 października 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Chechło II -> Góry Dobrońskie -> szlak czarny -> szlak czerwony -> Wielka Woda -> szlak czerwony -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice



Po przyjściu ze szkoły troszkę rozpadało się, więc szkoda mi było szosówkę wyciągać na ten mokry asfalt. Poczekałem troszkę i pod wieczór wybrałem się do lasu. A jechałem sobie spokojnie cały czas. W lesie jakoś tak inaczej niż ostatnim razem. Więcej liści na ziemi niż na drzewach. Ze 2 minuty troszkę popadało i przestało.

Liście w lesie © radek3131


Słońce zaszło i zaczęło się robić powoli ciemno.

Zmierzch © radek3131


Standardowo postanowiłem jechać czarnym szlakiem. Niestety przegapiłem skręt i nieco musiałem wracać. Po drodze mijam kilka osób biegnące na orientacje w terenie. Chyba przygotowywali się do czegoś tam, bo widziałem ich potem czekających przy samochodzie. Czarnym szlakiem dojechałem do czerwonego i czerwonym wróciłem do domu. Robi się nieco ciemniej i za Wielką Wodą włączam światła. Przed egipskimi ciemnościami wracam do miasta, gdzie jeszcze mijam znajomego, również wracającego z treningu.

Night ride

Sobota, 16 października 2010 · Komentarze(1)
Kategoria 50-100km, Las, MTB, Nie sam, Noc
Trasa: Pabianice -> Piątkowisko -> Wola Żytowska -> Żytowice -> Janowice -> Wygoda Mikołajewska -> Wrząca -> Lutomiersk -> czerwony szlak -> Mikołajewice -> czerwony szlak -> Janowice -> Huta Janowska -> czerwony szlak -> Poleszyn -> Łask Kolumna -> czerwony szlak -> Ldzań -> Mogilno Duże -> Róża -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> Róża -> Mogilno Duże -> Róża -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice



Przed 17.00 przyjechał do mnie Michał. I stała się rzecz nie słychana. Musiał czekać na mnie, a nie ja na niego. Poczekał z 5 minut i ruszyliśmy zaplanowaną kilka godzin wcześniej trasą. Początek po asfalcie i z wiatrem z plecy, co zaowocowało szybkim dotarciem do Lutomierska. Na szlak czerwony wjeżdżaliśmy jeszcze jak było widno. W lesie mały postój ściągam żółte szkła i chowam do kieszonki zapinanej na suwak. Dalej zapodałem oświetlenie i zrobiło się nieźle widno w lesie.. Dojeżdżamy do Kolumny i tutaj odbijamy na czerwony szlak. Ponieważ akumulatorki nie były świeże w lampce przedniej intensywność światła nieco spadła. Dojechaliśmy czerwonym szlakiem do drogi Dobroń-Ldzań i Michał zasugerował powrót asfaltem. No ok. Staram się oszczędzać oświetlenie, bo robi się coraz słabsze światło. Spokojnie jedziemy aż do Terenina, gdzie Michał skręca w prawo, a ja jadę prosto. Szybko jadę do domu, bo lampka prawie zdechła. Wtachałem rower na górę, wypakowuję wszystko z kieszonek i... ku*wa, gdzie są żółte szkła. Myślałem, że wypadły mi gdy wyciągałem telefon w Mogilnie Dużym, więc wymieniłam akumulatorki na baterie w lampce i jadę. Cały czas grzeję >30km/h i tym oto sposobem w niecałe pół godziny dotarłem na miejsce. Rozglądam się i nie ma. Ja pie**le. Wracam do domu jeszcze szybciej niż tam przyjechałem (piwko czekało). Swoja drogą zastanawiam się jakim cudem mi wypadły jak 2-3 razy zaglądałem do kieszonki? Przecież jak były w środku to na 100% zleciały na sam dół- tak jak telefon i inne pierdoły.