Wpisy archiwalne w kategorii

150-200km

Dystans całkowity:1974.76 km (w terenie 93.41 km; 4.73%)
Czas w ruchu:89:47
Średnia prędkość:21.99 km/h
Maksymalna prędkość:75.50 km/h
Suma podjazdów:1751 m
Maks. tętno maksymalne:188 (92 %)
Maks. tętno średnie:144 (70 %)
Suma kalorii:7449 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:164.56 km i 7h 28m
Więcej statystyk

Österreich

Piątek, 26 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Trasa: Vas -> Belluno -> Ponte nelle Alpi -> Longarone -> Calalzo di Cadore -> Santo Stefano di Cadore -> Padola -> San Candido -> Sillian [A]

Mapka i zdjęcia później

Od rana kręci się dobrze. W Ponte nelle Alpi ( co w tłumaczeniu oznacza most w Alpach) pytam Włocha o drogę. Po drodze pełno tunelów. W Calalzo di Cadore jem 2 obiady na szczycie podjazdu. Przepiękny widok na Dolomity. Mimo wysokości 1000m.n.p.m. w cieniu jedynie 33°C. Po obiadku ciąg dalszy podróży. Do Santo Stefano di Cadore prowadzi 4km tunel. Wyjeżdżam z tunelu i biję na San Candido przez Passo della Crosso. Na szczycie w końcu jakaś normalna temperatura. Proszę Niemca o zrobienie zdjęcia i zjeżdżam w dół do Austrii. Przy granicy pytam się Włocha o drogę i zostaje poczęstowany lampką białego wina, całkiem sympatyczny facet. Rozbijam się zaraz za granicą Austriacką.

Venezia

Czwartek, 25 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Trasa: San Giorgio di Livenza -> Jesolo -> Mestre -> Venezia -> Mestre -> Preganziol -> Treviso -> Montebelluna -> Fener -> Vas

Mapka i zdjęcia później

Postanowiłem wyjechać jak najwcześniej się da, by nie jechać tak dużo czasu w tym upale. Oczywiście dzień zacząłem od przepysznego Cappuccino, gdyż nie ma kawy nie ma życia. Byłoby to świetnym posunięciem, lecz złapałem kapcia. Jakieś małe dziadostwo mi się wbiło w dętkę i przez noc powoli powietrze schodziło. Nie chciało mi się szukać dziury, więc poszedłem na łatwiznę i założyłem nową. Dalej prosto to Wenecji. W Wenecji spacerek z rowerem. Zwiedziłem ją z parą Argentyńczyków i Czechem (wszyscy rowerami przyjechali). Nie podobała mi się zbytnio Wenecja. Bez szału. Fajniejszy to już był ten prawie czterokilometrowy most prowadzący do niej. Dalej wiatr zaczął walić w plecy. W mgnienia okiem dojechałem do Trweviso, gdzie zjadłem obiad, a konkretniej panini. Następnie spytałem się o drogę na Montebellune, więc pogadałem sobie z 10 minut po włosku. Nawet nie zdążyłem ruszyć, a podbiegły do mnie 2 dziewczyny. Również porozmawiałem chwilę, nawet pokazały mi źródełko w mieście. Uzupełniam więc wodę i jadę na Montebellune. Po niedługim czasie wyłaniają się z widnokręgu Dolomity. Za Montebelluną niby droga prowadzi lekko pod górę, ale nie odczułem tego. Nocuję w mieście Vas w korycie rzeki, wśród dwutysięczników. Niesamowity widok, przez takie widoki ma się motywację do dalszej jazdy i chce się żyć.

Słowenia.rar part 2

Wtorek, 23 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Trasa: Podplat -> Celje -> Žalec -> Kamnik -> Moste -> Medvode -> Škofja Loka -> Železniki -> Podbro -> Tolmin

Mapka i zdjęcia później

Już wczesnym rankiem było gorąco i bezwietrznie. Ta bezwietrzna pogoda zaowocowała szybkim krojeniem kilometrów. Przed Kamnikiem fajny 11% podjeździk. W Kamniku jem orientalny obiad. Po obiedzie ruszam dalej i już mogę podziwiać piękne widoki na góry. Nie popełniam tego błędu co na Węgrzech i nie wjeżdżam do Lublany. Mijam ją obrzeżami- innymi słowami olewam zwiedzanie. Pytam o drogę do miasta Škofja Loka. Spytanie o drogę zaowocowało pół godzinną rozmową, głównie na temat jak jechałem i skąd jestem. Swoją drogą to nazwa tego miasta skojarzyła mi się od razu z piosenką Shakiry. Po rozmowie migiem docieram do miasta, gdyż płasko. Miasto przepiękne, bardzo klimatyczne szczególnie późnopopołudniową porą. Z tego miejsca kieruję się na Železniki. Zaczyna się 16km podjazd. O dziwo mimo dosyć sporego nachylenia pokonuję, go bardzo sprawnie. Szczególnie pozytywnie zaskoczyła mnie prędkość z jaką pod górę wjeżdżałem, dużo wyższa było niż w Tatrach. Wtachałem się na szczyt i wpadłem na pomysł nocowania na campingu, głównie ze względu na możliwość przeprania ciuchów i dokładnego wymoczenia się. Dobrze, że trafiłem na osobę znającą dobrze angielski. Pokierowała mnie dobrowolnie własnym samochodem (!!!) na camping. Camping prawie pusty, dokładnie tak jak z rozmowy się dowiedziałem. Na campingu nocowali również Czesi, ale nie rozmawiałem z nimi. Wypiłem sobie Słoweńskie piwko i poszedłem w kimono.

Słowenia.rar part 1

Poniedziałek, 22 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Trasa: Lenti -> Rédics -> Lendava [SLO] -> Gornja Bistrica -> Logarovci -> Gabrnik -> Ptuj -> Črešnjevec -> Slovenska Bistrica -> Poljčane -> Podplat

Mapka i zdjęcia później

Wcześnie wstałem, więc wcześnie rano przekroczyłem granice. Znikomy ruch samochodowy towarzyszył mi przez cały dzień. Co prawda dużego wyboru dróg tutaj nie ma, aczkolwiek samochody jeżdżą przeważnie autostradami, gdyż tych nie brakuje. Miałem drobny problem ze znalezieniem drogi, spytałem się faceta, który znał tylko słoweński i włoski. Całe szczęście, że pouczyłem się trochę włoskiego przed wyjazdem. Spytałem się go o drogę i rozwiał moje wątpliwości. Do Ptuj wietrznie trochę, ale mimo wszystko docieram przed południem. Zwiedzam sobie trochę Ptuj- najstarsze miasto Słowenii i zamawiam najtańszy obiad. Dostałem GIGANTYCZNĄ porcję jedzenia. Ledwo co zjadłem. :) Za Ptuj pojawiają się pierwsze pagórki, za to przestaje wiać. Rewelacyjnie się jeździ przez te klimatyczne drogi i miasteczka. Nocuję w Podplacie na szczycie dwukilometrowego podjazdu.

Survival językowy

Niedziela, 21 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Trasa: Balatonfüred -> Aszófő -> Balatonakali -> Badacsonytomaj -> Keszthely -> Hévíz -> Alsópáhok -> Pacsa -> Bak -> Nova -> Lenti

Mapka i zdjęcia później

Od tego dnia zaczynam podróżować samotnie. Nad Balatonem jeszcze spory ruch samochodowy, co jest rzeczą nie dziwną gdyż sezon wakacyjny jeszcze w pełni. Na początku jadę z 3 Węgrami. Przeżyłem przyśpieszony kurs języka niemieckiego, gdyż niemieckiego nigdy się nie uczyłem. Całe szczęście, że dość szybko się uczę więc potrzebne słowa w moment się nauczyłem. Potem jechałem z 1 Węgrem, na szczęście znał angielski na poziomie komunikatywnym, a nie na poziomie "little". Za Keszthely jadę już sam. Strasznie spokojnie na drogach. Troszkę zaczęło wiać, ale nie przeszkadzało mi to zbytnio. W Bak wbijam do baru i to było jedyne miejsce, gdzie przez 3 tygodnie dało radę porozumieć się w języku francuskim. Zastanawiałem się czy na raz nie dojechać do Słowenii, ale ostatecznie rozbiłem się jeszcze na Węgrzech, by móc rano wydać forinty.

Góry Świętokrzyskie: Dzień 4

Piątek, 6 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Bocheniec -> Małogoszcz -> Ludwinów -> Kozłów -> Czostków -> Krasocin -> Borowiec -> Świdno -> Wola Świdzińska -> Oleszno -> Żeleźnica -> Mojżeszów -> Kajetanów -> Góry Mokre -> Kaleń -> Policzko -> Jabłonna -> Miejskie Pola -> Przedbórz -> Wola Przedborska -> Strzelce Małe -> Masłowice -> Krery -> Kolonia Przerąb -> Przerąb -> Wola Przerębska -> Krosno -> Krzemieniewice -> Kolonia Plucice -> Plucice -> Gorzkowice -> Gorzkowiczki -> Sobaków -> Sobakówek -> Nowa Wola Niechcicka -> Stara Wola Niechcicka -> Wola Niechcicka Stara -> Parzniewiczki -> Parzniewice -> Gałkowice Stare -> Kalisko -> Łękawa -> Słok -> Słok Młyn -> Rząsawa -> Oleśnik -> Poręby -> Bełchatów -> Zawady -> Kałduny -> Rasy -> Kącik -> Drużbice -> Brzezie -> Rawicz -> Wadlew -> Podstoła -> Dłutów -> Mierzączka Duża -> Ślądkowice -> Róża -> Mogilno Duże -> Dobroń Duży -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice



Tutaj więcej szczegółów.

Tym razem by mieć więcej czasu wstaliśmy o 5.00 rano. W sumie to ja wstałem i wszystkich obudziłem. Szybkie śniadanie i już przed 7.00 byliśmy w drodze. Od razu zakupy w sklepie w Bocheńcu. Potem błyskawicznie dojeżdżamy do Małogoszcza, gdzie by nie tracić czasu pytamy się o drogę. Oczywiście ludzie nas wyprowadzają na właściwą trasę i już jedziemy dalej.

Za Małogoszczem © radek3131


Od razu rzuca się w oczy to, że nie ma aż tyle górek. Przeważnie są zjazdy. Krajobraz się znacznie zmienia. Czyli powoli zaczyna się jazda po stole.

I gór już nie ma :( © radek3131


Jedzie się tak dobrze, że nawet nie zauważamy kiedy wjeżdżamy na teren naszego województwa. :)

Ostatnie spojrzenie na Góry Świętokrzyskie © radek3131


Ola na zjeździe © radek3131


W Górach Mokrych postój pod sklepem, by uzupełnić spalone kalorie. Jedziemy dalej i przed nami rozpoczyna się ostatnie pasmo górskie- Pasmo Przedborsko-Małogoskie. Mamy okazję zobaczyć najwyższą naturalną górę województwa łódzkiego- Fajną Rybę (347m.n.p.m.).

Fajna Ryba © radek3131


Pasmo szybko się kończy i znów zaczyna się jazda po płaskim. Wkraczamy na teren Przedborskiego Parku Krajobrazowego. Sympatycznie się tam jedzie. Otacza nas niemal cały czas las.

W Przedborskim parku Krajobrazowym © radek3131


Las się kończy na przedmieściach Przedborza. Szybko trafiamy na drogę na Radomsko i kawałek pokonujemy tą drogą. W Masłowicach skręcamy na wioski. Cisza, spokój i płasko. Dojeżdżamy aż tak do Gorzkowic, gdzie robimy zakupy na obiad. W pierwszym napotkanym lesie postój na przygrzanie. Tutaj niestety Michał decyduje się zostać. Przez chwilę nie wiem co zrobić z Olą. Ciężki wybór. Ostatecznie namawia nas byśmy pojechali sami, więc tak jedziemy. Zostawiam mu kompas i super dokładną mapę. :) Z początku rozmowa na temat czy dobrze zrobiliśmy. Już przez chwilę była ochota by zawrócić do niego. Jedziemy na Niechcice. Tutaj suprise: szuter. Ola nieźle się namęczyła by przejechać ten fragment. Pytamy się ludzi jak dojechać na Parzeniewice. Zostaliśmy zmuszeni kawałek zawrócić i prowadzić rower przez środek pola, gdyż drogowcy kładli świeży asfalt. Potem ruszamy dalej. Dojeżdżamy do skrzyżowaniu w środku pola. Gdzie teraz jechać? Oddałem kompas Michałowi, a teraz jest mi potrzebny. Jedziemy w ciemno.

Góra Kamieńsk © radek3131


Powoli zaczynają się zbierać chmury. W sumie to fajnie, bo zawsze troszkę chłodniej. Pokonujemy pagórek w Parzniewicach i wyjeżdzamy koło... Góry Kamieńsk. WTF? Z 20km nadrobiliśmy. Sms do Michała by nie jechał przez Parzniewice, bo się zgubi. Jedziemy padnięci w kierunku Bełchatowa. Tutaj postój pod sklepem. Woda mineralna z lodówki dobrze nam zrobiła. :) Jedziemy przez wioski do Bełchatowa. Oli bardzo spodobała się ta droga. Cisza i spokój. Mija nas po drodze kolarz, który był bardzo zdziwiony, że Ola jedzie na szosie. Wyjeżdżamy pod Bełchatowem wprost na ASFALTOWĄ ścieżkę rowerową. Tutaj zauważamy, że nasza spokojna jazda to nie 20km/h tylko 25-30km/h. Dodam, że to Ola nadawała tempo. Wjeżdżamy do Bełchatowa, gdzie samochodów więcej niż ludzi. na ścieżce rowerowej o mało co potrąca mnie samochód. Dobrze, że jechałem wolno i zdążyłem wyhamować. Zaczyna lać. Chowamy się pod Biedronką. Zaczynami się martwić o Michała, bo jak u nas pada to u niego gorzej. Chwilkę popadało i ruszamy dalej. Przedarliśmy się jakoś przez Bełchatów i jedziemy do przodu. Ola narzuciła ostre tempo. Mimo wiatru w twarz i bagażu jechaliśmy >30km/h. Momentami ciężko mi było. W Wadlewie bardzo zabawna sytuacja. Dogania nas koleś na oldschoolowym motorowerze. Jednak nie wyprzedza nas, a patrzy non stop na prędkościomierz. Chyba nie mógł uwierzyć, że tak szybko da się jechać z bagażem. Daje Oli trochę wody do picia, bo jechała od Bełchatowa bez picia o_0. Dojeżdżamy do Dłutowa. Postój pod sklepem po wodę. Jedziemy dalej spokojniej, bo wiemy że już niedaleko dom. W Ślądkowicach uświadamiamy sobie, że burzowa chmura za nami. Jedziemy jednak dalej swoim tempem, bo doszliśmy do wniosku, że ominie nas. Jak w Mogilnie Dużym zobaczyliśmy piękny piorun zaczęliśmy się martwić o Michała, bo wyglądało na to, że jest w centrum burzy. Zrywa się silny wiatr. Ola sugeruje mi bym nie jechał z nią do domu tylko uciekał już do domu. Oddaje jej namiot, żegnam się i w drogę. Dojeżdżam do Dobronia i ogień. Cały czas >37km/h. Kierowcy nie mogli się napatrzeć. Cały czas obserwuję niebo, bo pioruny na********ją cały czas. Dojeżdżam szczęśliwy do znaku Pabianice, a tu ściana wody. W ciągu minuty nic nie widziałem. Podniosłem przyciemniane szkła i w ciągu 10 sekund tak zachlapałem okulary, że było jeszcze gorzej. Wkurzyłem się nieco. Zwolniłem nieco i zacząłem jechać środkiem pasa. Aż nie mogłem uwierzyć jak kierowcy mi ustępują. :) Cały mokry dojeżdżam do domu. Fajnie było. :)

Dookoła Łodzi

Sobota, 31 lipca 2010 · Komentarze(1)
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Wielka Woda -> Mogilno Małe -> Mogilno Duże -> Róża -> Ldzań -> Barycz -> Łask Kolumna -> Poleszyn -> Huta Janowska -> Janowice -> Włodzimierz -> Mikołajewice -> Lutomiersk -> Kazimierz -> Babice -> Konstantynów Łódzki -> Las Rszew -> Krzywiec -> Rąbinek -> Rąbień -> Rezerwat Przyrody "Torfowisko Rąbień" -> Aleksandrów Łódzki -> Ruda Dolna -> Ruda-Bugaj -> Las Chrośno -> Las Grotnicki -> Ustronie -> Grotniki -> Las Lućmierski -> Lućmierz -> Rosanów -> Ciosny -> Rezerwat "Ciosny" -> Dzierżązna -> Biała -> Rezerwat Przyrody "Grądy nad Moszczenicą" -> Cyprianów -> Szczawin -> Swędów -> Marcjanka -> Glinnik -> Smardzew -> Łagiewniki Nowe -> Łódź -> Rezerwat "Las Łagiewnicki" -> Użytek Ekologiczny "Łąki na Modrzewiu" -> Łódź -> Nowosolna -> Wiączyń Górny -> Wiączyń Dolny -> Bedoń-Wieś -> Nowy Bedoń -> Andrespol -> Wiśniowa Góra -> Stróża -> Wola Rakowa -> Giemzówek -> Huta Wiskicka -> Grodzisko -> Rzgów -> Gospodarz -> Wola Zaradzyńska -> Pabianice


Na mapie nie ma zaznaczonych błądzeń i zawracań. :D

Od dłuższego czasu chodziło mi po głowie by okrążyć Łódź. Niedziałająca szosa zmusza mnie do jazdy na MTB, to czemu teraz nie spróbować? W planach było okrążyć Łódź tym szlakiem pieszym, ale jak dalej poszło to dalej. Niestety nie udało mi się zwerbować jakiejś grupy przed wyjazdem, więc pojechałem sam. W sumie to dobrze, bo musiałem przemyśleć wiele spraw, więc czemu nie połączyć przyjemnego z pożytecznym. Wstaje o 7.00. Jem śniadanie i przebieram się. Pakuję do kieszonek mnóstwo rzeczy, aż sam jestem zdziwiony, że tyle może się tam zmieścić. Miałem: rękawki, nogawki, portfel, 2 książeczki PTTK, klucze imbusowe, bandanę, rękawiczki, telefon, aparat fotograficzny, zapasowe baterię do aparatu, mapę, 5 Grześków XXL bez czekolady i kompas. Ufffffffffff. Jeszcze przed samym wyjściem z domu dylemat- które szkła zabrać na trasę. Wybór padł na żółte, bo doszedłem do wniosku, że i tak większość trasy będzie przebiegać w lesie, gdzie nie ma słońca. Jechało się rewelacyjnie. Słoneczko lekko dawało, a w Pabianicach pusto. Żywej duszy i jadącego samochodu nie spotkałem. Dojeżdżam tak do Terenina. Tutaj spotykam 2 dzieciaków na rowerach. Aż sam się zdziwiłem, że kogoś tak młodego spotkam o tej godzinie. Nie ukrywam, ucieszyło mnie to. Przynajmniej nie spędzają wakacji jak większość osób w ich wieku. Wjeżdżam do lasu i tutaj zaczyna się zabawa.

Na szlaku czerwonym © radek3131


Trasa dobrze znana. Nie raz tutaj jeździłem. Szlak prowadzi do rozlewiska o nazwie Wielka Woda. Teren ten ma zostać w przyszłości rezerwatem, gdyż występuje tutaj liczne ptactwo wodne.

Staw Wielka Woda © radek3131


Nie ma to jak poczuć bliskość przyrody © radek3131


Po krótkotrwałym postoju jadę dalej czerwonym szlakiem. Zaczynam się coś dziwnie czuć. Boli mnie lekko brzuch i jestem osłabiany. Co do osłabienie to nie mam wątpliwości, że spowodowane to było przez krótkotrwały sen. 3 godziny spałem w nocy. Ale dlaczego brzuch mnie bolał to nie wiem. Jadę ścieżką leśną aż do leśnej drogi Mogilno Małe- Chechło II. Tutaj szlak czerwony zaczyna się łączyć ze szlakiem zielonym. Brzuch zaczyna mnie boleć jeszcze mocniej. Tempo jazdy spada drastycznie. Wlokę się 10-14km/h. Wyjeżdżam na asfaltówce w Mogilnie Dużym. Tutaj szlak prowadzi w lewo w kierunku Róży. Po przekroczeniu mostu nad strumyczkiem, który się nazywa Pałusnica, szlak prowadzi do lasu. Jada po korzeniach i dziurach wytrzęsła mnie, co przy bolącym brzuchu dodawało wrażeń. Już w pewnym momencie miałem ochotę wrócić, ale doszedłem do wniosku, że nie poddam się. Szlak wyprowadził mnie na leśny dukt Róża-Ldzań i znów łączy się ze szlakiem zielonym. Nie na długo, bo po przeprawie przez wydmy odbija nieco w prawo. Jadę nieznanym mi dotąd fragmentem (albo i znanym, jeżeli Ola mnie kiedyś tędy poprowadziła). Ścieżka fajna ubita, ale widzę przed sobą wielką dziurę. Hamuję i przed moimi oczami ukazał się strumyk (rów nasączony wodą?).

Przeprawa przez strumyk © radek3131


Oczywiście nie muszę chyba przypominać, że w moim MTB przeskakuje łańcuch, czyli pokonałem rów z rowerem na ramieniu. Jadę dalej, znów zaczynają się wydmy. Ku mojemu zdumieniu przestaje mnie boleć brzuch. Tempo wzrasta i jedzie się dużo przyjemniej. Wyjeżdżam z lasu i jadę jego skrajem. Sympatyczny widoczek się pojawia.

A teraz skrajem lasu © radek3131


Przecinam asfalt prowadzący do Ldzania i wjeżdżam do lasu. Najpierw mijam staw.

Staw w Baryczy © radek3131


Potem krajobraz się zmienia. Pojawia się gęsty las, a w miarę pokonywania kilometrów zbliżam się do meandrującej rzeki Grabi.

Rzeka Grabia © radek3131


Miejsce poznałem dopiero jak tam dojechałem. Byłem tutaj kiedyś z Olą. Nie jestem pewien czy to to miejsce, ale podobno w tym miejscu jest plaża dla nudystów. :) Żadnej miłośniczki (miłośnika- jak kto woli) "opalania na waleta" nie spotkałem. Dalej szlak prowadzi do osiedla Kolumna. Osiedle to obecnie jest częścią Łasku. Z tym osiedlem związana jest ciekawa historia. Ludzie z okolic Łodzi przyjeżdżali do tych lasów i zaczęli budować domki letniskowe. Z czasem pojawiało się więcej domków, a teren nie należał ani do miasta ani do wsi. Ostatecznie ludziom tak się spodobała okolica, że postanowili zamieszkać tu na stałe, więc żeby było wszystko zgodne z prawem osada musiała się jakoś administracyjnie podłączyć do Łasku. Najstarszymi budynkami są tutaj drewniane wille wzniesione w XX-leciu międzywojennym. Przejeżdżam przez Kolumnę i asfaltem wjeżdżam do lasu. W lesie postój, bo jak nie wykorzystać takiego miejsca:

Korzystam z parkingu dla pojazdów © radek3131


Rower to tez pojazd, nie? Droga najpierw prowadzi przez malownicze wsie, a potem przecina kompleks leśny. Jechałem tu kilka razy, więc znam drogę. Wyjeżdżam w Janowicach. Kurcze, byłem tu już tyle razy, ale nigdy nie widziałem tej polnej drogi. Za szybko to skrzyżowanie mijam. :) Jadę tak aż do lasu, gdzie pojawia się pierwszy problem. Na 2 drzewach są 2 oznaczenia: jedno pokazuje w prawo, a drugie prosto. Decyduję cię na jazdę prosto, czyli dobrze. Im dalej tym teren staje się cięższy. Sypki piasek powoduje zakopywanie się kół, więc wstaję z siodła i pracuję na stojąco. Błąd, zarąbałem się kierownica w prawy piszczel. Kierownica i 90° w prawo, a ja z bólu wywalam się na prawy bok. Ból niesamowity, bo trafiłem się w bardzo czułe miejsce pod kolanem. Od tego momentu kontuzja ta dokucza mi podczas dalszej jazdy. Błyskawicznie wstaję i jadę dalej. Jednak kawałek dalej musiałem się zatrzymać, bo ból był nie do zniesienia. Nie wiem ile stałem obok roweru, ale z 10min czekałem aż trochę przejdzie. Wyjeżdżam z lasu na środek pola. Jak na razie, wszystko ok (no nie licząc piszczelu). Nawet pogoda nie jest zła, chociaż chmury zaczynają się pojawiać na niebie. Kontynuuje podróż. Jadę dróżką pomiędzy polami. Wyjeżdżam na asfalcie w Mikołajewicach. Stąd już łatwo i szybko jedzie się do Lutomierska. W Lutomiersku mijam klasztor i relikty zamku. Warto napisać, że Lutomiersk nie jest miastem, a mimo tego ma stałe połączenie tramwajowe z Łodzią. I to od 1923r! Przejeżdżam przez rzekę Ner, która dzięki oczyszczalni w Łodzi odzyskała dawną faunę i florę. Kiedyś ta rzeka przypominała ściek, a kolor wody zdradzał na jaki kolor barwiono tkaniny w Łodzi. :)

Rzeka Ner w Lutomiersku © radek3131


Szlak wyprowadza mnie w kierunku wsi Kazimierz, która kiedyś prowadziła zażartą "wojnę" z Lutomierskiem o wyższość nad Nerem. Dojeżdżam do skrzyżowania i pojawia się pytanie: gdzie teraz? No tak zapomniałem, można zakleić słup, bo poco ten szlak tutaj? Przecież żaden rowerzysta/pieszy nie pojawi się w tej dziurze.

Bezmyślnośc ludzi- zaklejony szlak © radek3131


Dobrze, że miałem mapę, więc nie straciłem dużo czasu. Dalej szlak prowadzi do lasu. Swoją drogą to dopiero teraz wyczytałem, że ten las to fragment Konstantynowa Łódzkiego.

Brama do nikąd © radek3131


Lasem dojeżdżam do Rezerwatu Przyrody "Torfowisko Rąbień". Bogata roślinność rzuca się w oczy. Dosłownie jakbym jechał pod dachem.

Rezerwat Torfowiska Rąbień © radek3131


Za rezerwatem las się robi rzadszy, bo wkraczam na teren Aleksandrowa Łódzkiego. Uśmiech na twarzy wywołuje u mnie ten znak;

Hm, czyli jeździć można?? © radek3131


Dodam, że ten znak znajduje się na tej ulicy.

Miło na miłej © radek3131


A mieszkanie przy takiej ulicy chyba do czegoś zobowiązuje. :) Wjeżdżam do miasta. Nie wiem czemu, ale podoba mi się to miasteczko. Szczególnie okolice placu Kościuszki. Niestety centrum miasta to jest, więc nie zatrzymywałem się na dużej.

I już w Aleksandrowie Łódzkim © radek3131


Gubię szlak, ale z pomocą mapy szybko trafiam na właściwy. Wyjeżdżam w Rudzie-Bugaj, gdzie następuje zmiana scenerii.

Teraz dla odmiany przez pola © radek3131


Zmiana scenerii nie trwa długo, bo za niedługo zaczyna się długi odcinek leśny. Z początku jazda przez ten odcinek idzie jak krew z nosa. Pełno piachu, który się zapada. Prędkość nie była zawrotna. Ale na szczęście ktoś pomyślał, bo w lesie można spotkać idealne miejsce na odpoczynek.

Go get some sleep © radek3131


Jadąc dalej, mijam wydmy i zaczyna się przyzwoita ścieżka, po której nawet fajnie się jedzie.

Dróżka w lesie © radek3131


Niestety ta fajna jazda po przyzwoitej ścieżce nie trwa długo, bo troszeczkę błądzę ze względu na dwuznaczne oznaczenie. Trochę czasu straciłem by powrócić na właściwą drogę. Mało tego zaczyna troszkę kropić. Z początku pomyślałem, że fajnie bo troszkę się ochłodzę. Niestety drobny deszczyk zmienia się w ulewę.

Zaczyna padać © radek3131


Między drzewami nie było czuć że mocno pada, ale spojrzenie na kałużę nie zostawiało złudzeń. Las się kończy, wyjeżdżam na asfalcie. Dopiero tutaj wiedzę jak mocno padało przez te parę minutek.

Troche mocno padało © radek3131


Dojeżdżam do Ustroni i... i.. i... gdzie jechać?? Nie ma żadnego oznaczenia. Błądzę po okolicy i szukam oznaczeń. Nic nie znalazłem. Kurcze blade co jest? Pytam się jakiegoś faceta, też nie wiedział. Po ponad półgodzinnym szukaniu w końcu znalazłem szlak i trafiłem do Grotnik. To tutaj mieszka Krzysiu Krawczyk. Niestety nie spotkałem go. :p

Tablica informacyjna w Grotnikach © radek3131


Szlak dalej prowadzi do Lasu Lućmierskiego. Całkiem sympatyczną dróżką jadę. Znów zaczyna lać. Tym razem szybciej przechodzi, więc nie zmokłem zbytnio. Jedzie się ciekawie. Momentami 3-4 szlaki łączą się w jeden. Nie to co jest koło mnie- 2 szlaki na krzyż. Dojeżdżam do cmentarza, gdzie pochowane są ofiary hitlerowskich zbrodni.

Cmentarz w Lesie Grotnickim © radek3131


Wyjeżdżam na krajową jedynkę, gdzie znów pojawia się pytanie, gdzie teraz?? Wyciągam mapę i jakoś dojeżdżam przez las do szlaku. Zaczyna lać. I to strasznie mocno. Bardzo szybko moknę.

Demotywujące oznaczenia na trasie © radek3131


Na szczęście niedaleko las, więc w tunelu drzew nie pada. Zaczęły mi marznąć ręce, więc założyłem niemal wszystko co miałem.

Przeczekuje ulewę © radek3131


Chwilę odpoczywam i przedzieram się przez zarośla.

Sympatyczna ścieżka © radek3131


Teraz zaczyna się odcinek, który strasznie ciężko ogarnąć co chwila coś innego: zarośla, polana, droga, piach, wydmy, asfalt, w lewo, w prawo. Ja pierdziele, że się nie pogubiłem. :) W końcu docieram do miejsca , gdzie szlak pokrywa się z Łódzką Magistralą Rowerową, która ma w przyszłości połączyć Ukrainę z Niemcami. Może być ciekawie.

Pokrywa się kilka szlaków © radek3131


Dalej coś niesamowitego. Jest tak mało tego typu budowli w Polsce, że to szok.

Tunel pod.. © radek3131


...tą autostradą © radek3131


Oczywiście miałem na myśli autostradę. :) Za autostradą kawałek asfaltem.

Jakiś staw po drodze © radek3131


Potem znów szuter i błądzenie. Znów mapa uratowała mi tyłek i szybko wracam na właściwą trasę. Mijam sympatyczny kościółek we wsi Biała.

Drewniany kościół w Białej © radek3131


Nie przepadam za oglądaniem kościołów, ale ten jest świetny. Przypomina mi 2 kościoły. Jeden w Spale, a drugi w Budzynku. Ten 1 w stylu zakopiańskim, a drugi jest mało znany mimo, ze to tu była najstarsza parafia w województwie łódzkim. Mniejsza z tym. Nieistotny szczegół. Dalej zaczyna się szlak i trasa biegnie prosto. Prosto i ciągle prosto. Kurcze czy ja nic nie pomyliłem? Nie, bo trasa przecina Rezerwat Przyrody "Grądy Nad Moszczenicą". Po wyjechaniu z rezerwatu pojawiają się pola. Jak i słoneczko. Po drodze coś się na mnie dziwnie patrzy.

Oko w oko © radek3131


Dalej wyjeżdżam we wsi Swędów. Znów trochę błądzę, bo nie wiem czy trasa prowadzi za czy przed mostem kolejowym. Pytam się jakiegoś napotkanego rowerzysty, ale nie wiedział. Zawróciłem i trasę znalazłem (fuck yea!).

Most kolejowy koło Czaplinka © radek3131


Znów szlak oferuje przedzieranie się przez zarośla, które są strasznie mokre po opadach deszczu. Dalej zaczyna się chyba pierwszy tak długi odcinek asfaltowy.

Czterdziestka ze Samotnikiem © radek3131


Asfalt si ciągnie aż do wsi Łagiewniki Nowe. I can't belive it! Tutaj między drzewami pojawia się środek zaopatrzenia, czyli sklep. Robię dość duże zakupy i jadę dalej. Oczywiście tak fajnie jechało się z górki, że musiałem zawrócić, bo zgubiłem szlak. Jak się okazało szlak prowadził przez pola do Łodzi. Sympatyczna dróżka, sporo górek. I pogoda rewelacyjna.

Polna droga do Łodzi © radek3131


Ścieżka wyprowadza mnie do Łodzi, a dokładniej wyprowadza mnie koło klasztoru Franciszkanów. Odbywało się akuratnie wesele. Korciło mnie by bramkę zrobić, ale nie miałbym, gdzie flachy schować. Dalej ul Okólną wjeżdżam do Łagiewnik. Łagiewniki chyba najbardziej się wyróżniają ze wszystkich lasów jakie w tym dniu odwiedziłem. Góreczki, ciasne zakręty, mosty itp nie pozwalają się nudzić.

Ja w Lesie Łagiewnickim © radek3131


Rower w Łagiewnikach © radek3131


Przedzieram się przez Łagiewniki i wyjeżdżam na ul. Boruty. Jadąc przegapiłem skręt na szlak. W porę wróciłem. Aż sam się zdziwiłem, że szlak może prowadzić przez tak gęste zarośla. W sumie to i tak było mi już wszystko jedno, którędy. Ważne by na szlaku.

Szlak prowadzi przez zarośla © radek3131


Zostaje wyprowadzony w okolice użytku ekologicznego.

Łąki na Modrzewiu © radek3131


W oddali słychać biesiadne przyśpiewki. Pomyślałem, że już pewnie Łódź. Nie pomyliłem się. Zaczął się bardzo fajny zjazd po kocich łbach i widać było miasto.

I Łagiewniki się skończyły © radek3131


Niebawem już jadę drogą rowerową na ulicy Wycieczkowej. Ładna droga bo asfaltowa. Mogłoby być jeszcze ładniej, gdyby nie było tego buraka, który zaparkował na drodze rowerowej samochodem. Zwróciłem mu uwagę, ale zaczął się szyderczo śmiać. Miałem zrobić zdjęcie, ale nie wiem w jakim stajnie bym wrócił. Widać było, że facet łykał sporo koksu. Hm. What the fuck? Gubię szlak! Nie chce mi się go szukać po Łodzi, więc kieruję się do ulicy Brzezińskiej, by tamta ulica dojechać do Nowosolnej. Po drodze kumpla z Pabianic spotkałem, więc chwilkę z nim pogadałem. Droga do Nowosolnej jakoś mi się dłuży, ale w końcu dojeżdżam do tego charakterystycznego gwieździstego skrzyżowania.

Już wiem dlaczego tak dziwnie się na mnie ludzie patrzyliw Łodzi © radek3131


Znajduję szlak i kontynuuje wycieczkę. Znów niespodzianka po drodze. Na jednym słupie są 2 oznaczenia. Jedno prosto, a drugie w lewo. Wyciągam mapę i zauważam, że szlak zatacza takie małe zakole. Perfidnie je ścinam. :) Dalej jadę według szlaku. tym razem jest mniej terenu, a więcej zabudowy wiejskiej. Ze szlakiem dojechałem do stacji kolejowej w Andrespolu. Zgubiłem znów szlak. Patrzę na godzinę. Kurcze, nie wyrobię się. Rower na ramie i przez 2 metrowe krzaki doszedłem do drogi Andrespol-Brzeziny (ciekawostka: w Polsce jest 37 mieścin o nazwie Brzeziny).

Andrespol przywitał mnie calkiem niezłym widokiem © radek3131


Przedzieram się przed Andrespol. Chyba z 5 minut stałem na światłach. W Wiśniowej Górze ostatni postój na zdjęcie.

Zachód słońca w Wiśniowej Górze © radek3131


Dojeżdżam do Woli Rakowej. I Drogą Pabianice-Tomaszów Mazowiecki dojeżdżam do miasta. W domu dopiero zauważam jak bardzo jestem brudny. W sumie to nie byłem aż tak bardzo ubrudzony jak chłopaki podczas piątkowego etapu Tour de la Region de Lodz. Etap w Pabianicach. Zdjęcia jako bonus dodaje. :)

Tour de la Region de Lodz #1 © radek3131


Tour de la Region de Lodz #2 © radek3131


Tour de la Region de Lodz #3 © radek3131


Tour de la Region de Lodz #4 © radek3131


Tour de la Region de Lodz #5 © radek3131


Tour de la Region de Lodz #6 © radek3131


Tour de la Region de Lodz #7 © radek3131


Tour de la Region de Lodz #8 © radek3131


Tour de la Region de Lodz #9 © radek3131


Podsumowując, mam to czego chciałem- zrealizowałem (no może nie do końca) wycieczkę, która od dawna mi chodziła po głowie i przemyślałem to co chciałem. Zmienny teren i zmienna pogoda skutecznie urozmaicały te 10 godzin jazdy.

PS. Rozpisałem się trochę. :p

Dziurasik park

Piątek, 23 kwietnia 2010 · Komentarze(1)
Trasa: Pabianice -> Piątkowisko -> Wola Żytowska -> Żytowice -> Janowice -> Ludowinka -> Chorzeszów -> Julianów -> Józefów -> Wodzierady -> Leśnica -> Dobruchów -> Górna Wola -> Tarnówka -> Szadek -> Choszczewo -> Zalesie -> Borki -> Borki Prusinowskie -> Rzeczyca -> Ralewice -> Grabina -> Ferdynandów -> Lubola -> Pęczniew -> Popów -> Siedlądków -> Kościanki -> Strachocice Kolonia -> Miłkowice -> Zaspy > Ostrów Warcki -> Jeziorsko -> Tądów Dolny -> Tądów Górny -> Tomisławice -> Mikołajewice -> Proboszczewice -> Warta -> Włyń -> Rossoszyca -> Borek Lipiński -> Boczki -> Sikucin -> Kotlinki -> Kotliny -> Szadek -> Dziadkowice -> Bałucz -> Orchów -> Łask -> Łask Kolumna -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice



Głód roweru wygrał. Nie poszedłem do szkoły, bo musiałem się najeździć po 3 dniowej libac.. znaczy się wycieczce w województwo świętokrzyskie (parę zdjęć). Wstałem o 8.00 jem syte śniadanie, dokręcam koszyczek na bidon, kupuję w sklepie 3 batoniki i w drogę. Planując trasę wykorzystałem wcześniej poznane odcinki oraz wyczytaną w różnych źródłach. Ponieważ wiało z zachodu to powrót musiał być w kierunku wschodnim. Wyjeżdżam z miasta przez Piątkowisko. Wydaje mi się, że wiatr wieje troszeczkę mocniej niż podano w prognozach. Wolę jednak nie szaleć, bo po co mam za to zapłacić później. W Ludowince tłumaczę kolesiowi jak dojechać do Puczniewa. Mijam Chorzeszów i dojeżdżam do Wodzierad, gdzie podbijam 2 zaległe wyjazdy do książeczki PTTK (na normalne treningi nie biorę, na luźne czemu nie). Jadę przez Leśnicę w kierunku Szadku. Jedzie się wspaniale. Słońce nieśmiało przebija się przez chmury, a ruch samochodowy niemal zerowy. Szkoda, że wiatr troszkę przeszkadza, ale to da się przeżyć.

Kwitnące jabłonie w Leśnicy © radek3131


W Szadku jestem zmuszony do przebicia się przez 2 wahadełka. Skręcam na Koło. Wiatraki wyrastają jak grzyby po deszczu.

Elektrownie wiatrowe w Choszczewie © radek3131


Skręcam według znaku na Borki. Pytam się jeszcze jakiegoś gościa, czy dobrze jadę. Tak, dobrze jechałem. Otwieram batonika i konsumuję w czasie jazdy. Tutaj bardzo miła niespodzianka. Dobry kawałek asfaltu i przez spory kawał czasu nie widziałem ani jednego samochodu.

Droga do Grabiny © radek3131


Dojeżdżam do Grabiny, gdzie czeka mnie dla odmiany nie miła niespodzianka: szuter!

O ja szuter © radek3131


Tak wygląda droga asfaltowa według jednej z najdokładniejszych map okolicy. Jechałem po tym 15-20km/h i omijałem pełno dziur- stąd takie, a nie inny, tytuł dzisiejszego wpisu.

Momentami czułem się jak na Paryż-Roubaix. Na szczęście szutrowe piekło nie trwało długo i mogłem kontynuować jazdę asfaltem. Dojeżdżam do Pęczniewa, gdzie skręcam na Siedlątków, czyli znów zmiana nawierzchni.

Dla odmiany dalej płyty betonowe © radek3131


Nie ukrywam, że dobrze się po tym jedzie, nawet lepiej niż po średniej klasy asfalcie. W niedługim odstępie czasu osiągam cel dzisiejszego wyjazdu.

Pierwszy rzut oka na Jeziorsko © radek3131

Pierwszy rzut oka na Jezioro Jeziorsko

Przy Jeziorsku © radek3131


Dojeżdżam do tamy, gdzie machnąłem sobie kolejną słit focię autowyzwalaczem.

Ja na tamie © radek3131


Zaczyna bardzo dokuczać mi wiatr, chyba bardziej niż na polach. Od tej chwili odwiedzam województwo wielkopolskie.

Dalej już po wielkopolsce © radek3131


Nie wziąłem mapy, bo uznałem, że to jest zbyteczny papierek. Zapamiętałem, że w pierwszą asfaltową drogę skręcam w lewo. No i skręciłem. Moim oczom ukazał się taki oto widok:

Znów szuter © radek3131


Wkurzyłem się nieco, bo szosówka to nie przełajówka, ale stwierdzam, że mam coraz większą ochotę na przełajówkę. Dojeżdżam do jakiegoś asfaltu, pytam się gościa jak mam dojechać do Miłkowic. Tak jak myślałem, to była ta droga na którą miałem skręcić nieopodal tamy. Dojeżdżam do Miłkowic, i z zeszłego roku pamiętam, że warto tu skręcić nad zalew.

Neogotycki kościół św. Mikołaja w Mikołajewicach © radek3131


Widok na Jeziorsko z Mikołajewic © radek3131


Wracam z powrotem na główną szosę, gdzie jem batona i szybko dojeżdżam do Warty (z powrotem województwo łódzkie). Tutaj odwiedzam Muzeum Miasta i Rzeki Warty.

Brama wejściowa do muzeum © radek3131


W muzeum korzystam z mapy. Liczyłem na to, że znajdę jakąś fajną drogę do Pabianic. Niestety nie udało się, więc musiałem wracać znakami na Łódź. Po drodze przejeżdżam przez rzekę Wartę.

RZeka Warta na wysokości Warty © radek3131


Nareszcie wiatr w plecy. Przemieszczam się z dość szybką prędkością (35-40km/h). Za Rossoszycą wyprzedza mnie jakiś pojazd wykorzystywany na budowie, ale na pewno nie była to koparka. Z resztą nie ważne co to było. Jechało 40km/h, więc grzech nie skorzystać z tunelu aerodynamicznego. To cuś pociąga mnie do Szadku. Tutaj kieruję się na Łask. Znów odczuwam głód więc jem ostatniego batona. Niestety za dużo nie dał, bo przed Łaskiem znów byłem głodny. Na szczęście nie daleko było do domu, więc nie musiałem się długo męczyć.

Podsumowując: wypocząłem troszkę, świata troszkę zobaczyłem. No i całkiem niezłą średnią prędkość wykręciłem jak na liczne postoje (np. zwiedzanie, zdjęcie itp)

Mount Kamieńsk

Piątek, 17 lipca 2009 · Komentarze(2)
Trasa: Pabianice-Hermanów-Terenin-Pawlikowice-Pawłówek-Huta Dłutowska-Budy Dłutowskie-Dłutów-Podstoła-Wadlew-Brzezie-Drużbice-Rasy-Kałduny-Zawady-Bełchatów-Poręby-Wólka Łękawska-Łękawa-Kalisko-Szpinałów-Jakaś czteroliterowa wioska na "O"-Szpinałów-Kalisko-Piaski-Góra Kamieńsk (3 razy)-Piaski-Kalisko-Łękawa-Wólka Łękawska-Poręby-Bełchatów-Zawady-Kałduny-Rasy-Drużbice-Brzezie-Wadlew-Podstoła-Dłutów-Budy Dłutowskie-Huta Dłutowska-Pawłówek-Pawlikowice-Terenin-Pabianice
uffffff

Pobudka o 6.40 po to by wyjechać o 7.30. Na początku dość gęsta mgła, ale po 10km mija i wychodzi słońce, które mocno grzeje. Mimo, że pod wiatr to tempo w granicach 30-33km/h. Oczywiście pomyliłem drogę i zamiast skręcić na podjazd to skręciłem na ... wyciąg narciarski. Ale szybko zawróciłem na donrą drogę. Gdy zobaczyłem drogę na górę powiedziałem "o k***a jakie to strome". Troszkę za ostro ruszyłem na początku podjazdu, bo potem ciężko było mi uspokoić serce i oddech. Szybko zjeżdżam na dół (50-60km/h) i podjeżdżam ponownie. Tym razem nieco łagodniej, bo zamiast rwać 20km/h ruszyłem z prędkością około 16km/h. Końcówkę nieco podkręciłem (26km/h), bo nie jest tak stromo). Zjazd błyskawiczny (60-75km/h). I ruszam ponownie. Podjeżdżam, taką samą techniką co za 2 razem i jedzie mi się nadal dobrze, więc nieco przyśpieszam. No i tak dojeżdżam do szczytu. Zjeżdżam już praktycznie bez pedałowania, bo nogi mi się zrobiły sztywne. Wracałem tą samą trasą co jechałem (czyli nie tak jak planowałem), bo musiałem dokupić picie (cały bidon wypiłem na zjazdach). Kupuję 1,5l Jurajskiej i Grześka. Po zjedzeniu wracam już normalnym tempem (30-33km/h) mimo niesprzyjającego wiatru bocznego. Po przejechaniu Bełchatowa tempo podkręcam do 36km/h i tak dojeżdżam do Pabianic.

Kilka zdjęć:

Mła w Hermanowie © radek3131

Mgła w Tereninie © radek3131

Mgła w Pawlikowicach © radek3131

Elektrownia Bełchatów #1 © radek3131

Elektrownia Bełchatów #2 © radek3131

Początek podjazdu pod Górę Kamieńsk © radek3131

Dalej stromizna maleje © radek3131

Płyty prowadzące do składowiska odpadow © radek3131

Szczyt Góry Kamieńsk © radek3131

I teraz szybko w dół © radek3131

Kopalnia Kleszczów i elektrownia Bełchatów © radek3131

Elektrownia Bełchatów #3 © radek3131


PS. Wieczorem naprawiając rower (luzy) zauważyłem, że mam pękniętą ramę. Chyba mnie czeka kilka dni bez jazdy na kolarce.
Pęknięta rura sterowa © radek3131

Inowłódz

Wtorek, 30 czerwca 2009 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice-Wola Zaradzyńska Gospodarz-Rzgów-Grodzisko-Huta Wiskicka-Przypusta-Wola Rakowa-Brójce-Kurowice-Karpin-Łaznowska Wola-Rokiciny Kolonia-Rokiciny-Janinów-Buków-Józefin-Ujazd-Sangrodz-Tobiasze-Zaborów-Komorów-Tomaszów Mazowiecki-Spała-Teofilów-Inowłódz-Teofilów-Spała-Tomaszów Mazowiecki-Komorów-Zaborów-Tobiasze-Sangrodz-Ujazd-Józefin-Buków-Janinów-Rokiciny-Rokiciny Kolonia-Łaznowska Wola-Karpin-Kurowice-Brójce-Wola Rakowa-Przypusta-Huta Wiskicka-Grodzisko-Rzgów-Gospodarz-Wola Zaradzyńska-Pabianice

Celem dzisiejszego wyjazdu było zwiedzenie Inowłodza i Spały oraz osiągnięcie średniej >30km/h na dystansie 150km.

Wyjechałem o 9.00 w strasznym upale. Jadę pod wiatr w kierunku wschodnim. Jedzie mi się świetnie. W miejscowości Ujazd skręcam na Tomaszów Mazowiecki. W Tomaszowie Mazowieckim 2 skręty i jestem na drodze krajowej nr. 48. Praktycznie cały czas jadę między drzewami. Dopiero w Spale można zauważyć jakieś domy. W Teofilowie oglądam się w prawo, mówię "o w mordę", daje po hamulcach i skręcam w prawo nad Pilicę. Gdy dojeżdżam do Inowłodza skręcam w kierunku kościoła św. Idziego (XI wiek, styl romański). Krzątam się trochę po mieście i wracam tą samą trasą co przyjechałem. W Tomaszowie Mazowieckim kupuje 0,5l wody by uzupełnić jeden (z dwóch) bidon. Wracam praktycznie takim samym tempem co przyjechałem, ale na 120km skończyło mi się picie, a nie miałem już kasy by dokupić kolejne. Tempo spada drastycznie. Nawet zaczyna przez chwile padać deszcz. Dopiero w Rzgowie jakiś facet (chwała mu za to) napełnił mi 1 bidon. Po wypiciu bidonu tempo wraca do normy (a nawet ponad normę, bo podkręciłem je).

PS.Spiekłem się strasznie.

Obiecane zdjęcia z telefonu (Sony Ericsson K310i):
Znak na drodze do Inowłodza © radek3131

Rzeka Pilica © radek3131

Ja nad Pilicą © radek3131

Rower nad Pilicą © radek3131

Widok na kościół w Inowłodzu © radek3131

Kościół św. Idziego w Inowłodzu © radek3131

Widok ze wzgórza w Inowłodzu © radek3131

Las i wieża w Spale © radek3131