Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> szlak czerwony -> Wielka Woda -> Mogilno Małe -> Dobroń Duży -> Dobroń -> Łask Kolumna -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice
Po pracy do Olki pojechałem ze zdjęciami z wyprawy. Ale oczywiście zanim pojechałem czekała mnie kąpiel, ponieważ cały byłem w trocinach od drewna. :) Wyrobiłem się trochę wcześniej niż myślałem, więc wyjechałem wcześniej. Miałem zabrać pulsometr, ale bateria mi zdechła. Dojechałem do swojej szkoły i już musiałem zawracać. Nie zabrałem do sakiewki kabla USB. Jasny gwint! Wróciłem szybko do domu i zabrałem ten kabel. Zwlokłem się na dół i uznałem, że nadal mam sporo czasu, więc pojechałem w kierunku lasu. Przejechałem przez las i dalej najkrótszą drogą do Kolumny. Ola zgrywa zdjęcia na miejscu. Jak się okazało nie ma zdjęć moich są tylko Michała. WTF? Przecież oldschoolowe mp3 powędrowało od niego prosto do Oli. Hm?? Chyba, że użył opcji "wytnij". Jak na złość uszkodziłem mocowanie czarnych szkieł w okularach. Siedzę sobie trochę w Kolumnie. Wszystko fajnie, ale trzeba się zwijać. Ponieważ zależy mi na tym by być wcześniej w domu jadę najkrótszą drogą do Pabianic. W Pabianicach drobny incydent. Jadę sobie spokojnie 35km/h wchodzę w zakręt. Zwalniam, bo już miasto a naprzeciw mnie kierowca daje kierunkowskaz w lewo. Myślę sobie, że pewnie skręci zaraz w uliczkę, a ten wyjeżdża na pas pod prąd na przeciw mnie. No to odbijam w lewo b y go wyminąć. On w tym samym momencie odbija na swój pas. No to ja wracam znów na swój, a ten j***p znowu pod prąd. Zwolniłem prawie do zera, bo nie wiadomo co mu przyjdzie jeszcze na myśl. A ten pacan chciał zaparkować na parkingu, ale by ominąć samochody stojące kilkanaście metrów dalej skręcił na przeciwny pas. Oczywiście jak się zatrzymał dostał taki op****ol, że szok. Podbudowany psychicznie, wróciłem do domu.
Dopiero w dzień później zorientowałem się, ze był piątek trzynastego. Czyli: kabel USB, okulary i kierowca nie były przypadkiem.
Najpierw wokół rynku, bo szukałem jednego gościa. Potem przez wioski do Orzku. Tempo w granicach 30km/h. W Orzku trochę błądzenia. W końcu znalazłem to co miałem znaleźć. na miejscu przeprowadziłem rekonesans miejsca pracy. Po krótkim rekonesansie jadę przez las i wyjeżdżam na drodze na Bełchatów. Utrzymuję tempo z początku dzisiejszego dnia. Do Wadlewa do Łasku mniej samochodów niż zwykle. Spowodowane jest to chyba przebudową drogi. Tutaj też wykręcam maksymalną prędkość. 57km/h pod wiatr na przełożeniu 44-14 było nie lada wyzwaniem. Od Łasku do Pabianic pokonuję trasę tak jak zawsze, czyli dość mocne tempo bez zwalniania na pagórkach. Akuratnie, gdzie jest pagórek to jest interwał. :) W Pabianicach do warsztatu wjeżdżam oddać klucz do korby, bo dziwnym trafem trafił do mnie do domu.
Najpierw rower zaprowadziłem do warsztatu, gdzie zamontowałem świeżą korbę, wolnobieg, pedały, łańcuch i kółeczka od przerzutki. Stary napęd już tak został zorany, że przez to przeskakiwanie zacząłem się bać o jajka. :) Powrót do domu, obiadek i na rower. Zanim jeszcze wyruszyłem na trasę wpadłem do znajomej, chwilę pogadałem i w drogę. Dzisiejszym celem było sprawdzenie jak się jedzie MTB na szosowej trasie. Pierwsze co się rzuca w oczy to to, że brakuje szybko przełożeń, ale 30-36km/h dało się jechać. Pętelkę zrobiłem dość szybko, z kilkoma mocniejszymi przyśpieszeniami pod 50km/h. Potem przez Rydzyny wracam do miasta i do Michała odebrać klamoty z wyprawy.
Jeżeli ktoś nie czytał to tutaj jest świeża, jeszcze ciepła relacja z pętli dookoła Łodzi. :)
Chciałem po 4 dniowej wyprawie pojechać posiedzieć sobie nad młynem w talarze, ale od samego początku masakrycznnie przeskakiwał mi łańcuch. Koło mojej szkoły skapitulowałem i obrałem kierunek warsztat, gdzie na krechę wziąłem łańcuch i wolnobieg. W poniedziałek mam wpaść jeszcze raz by przykręcić świeżą korbę.
Najpierw wpadła Ola po plan wyprawy (orientacyjny, bo planowania nie skończyłem). Potem na zadzwoniłem do znajomego, który rozbiera moją klamkomanetkę Ultegry. Mówi, że pękła mi zapadka, więc jak mam jakąś niepotrzebną klamkomanetkę to można przełożyć. Hmm. Co to jest zapadka? ;p Wziąłem do kieszeni klamkomanetkę Sory i jadę. Jak się na miejscu okazało, specyficzna budowa Sory nie pozwala na przeszczep. Typ sposobem zafundowałem sobie przejażdżkę do Bychlewa. Jakby było mało cały czas klamkomanetka kuła mnie w kro... brzuch. :)
Hm. Co tu pisać. Ledwo wsiadłem na rower, a już wiedziałem że będzie mi się dobrze jechało. Rozbujałem się nawet do >50km/h. Zaczyna się górka, zrzucam biegi w dół. Hamuje na pasach, ruszam, chce wrzucić cięższy bieg i... i... i.. dupa! Łopatka od zmiany biegów nie drgnie! Wkurzyłem się nieco co na pewno było wyraźnie słychać. Wracając na przełożeniu 52-24 wpadłem do znajomego spytać się co z tym zrobić. Poradził mi wpaść do innego znajomego, by on zajrzał i rozkręcił. :)
Do znajomego w Bychlewie, by zerknął moją klamkomanetkę. Musiałem jechać 2 razy, bo jak się okazało za pierwszym razem spóźniłem się dosłownie o 2 minuty. Wracając na pieszo do domu wpadłem do koleżanki dać jej jedną książkę. Również miałem okazję zobaczyć coś bez nazwy. Mama prowadziła 5 letnią córkę do solarium z argumentem "będziesz jak czekoladka w przedszkolu". Słyszałem ich rozmowę i widziałem jak wchodzą do solarium. Zdziwiło mnie to bardzo.
Krótka pętela. Na Gierkówce dojeżdżam do jednego kolarza. Gadam z nim chwilkę i składam mu życzenia, bo za 2 dni 60 lat kończy. Dalej sam. O dziwo bardzo dobrze mi się kręci. Szczególnie na górkach. Jednak nie szalałem, bo ten tydzień regeneracyjny był. W Hucie Dłutowskiej wykręcam dzisiejszą prędkość maksymalną. Dalej skręcam na Pawlikowice i tutaj orientuję się, że jadę źle, bo miałem skręcić na Rydzyny, by wyjechać bliżej sklepu rowerowego. Dojeżdżam do Pabianic i jadę spokojnie do rowerowego, gdzie kupuję 4 komplety klocków hamulcowych Meridy. Jedne pójdą do szosy, a drugie najprawdopodobniej do trekingu jako zapas na wyprawę. O dziwo mimo słońca upał mi nie przeszkadzał.
Mam 18lat, uczę się w 1LO w klasie geograficzno-historycznej. Nie trzeba chyba pisać, że lubię geografię i turystykę, dlatego od czasu do czasu staram sobie zorganizować jakąś dłuższą/ciekawszą trasę z nastawieniem na zwiedzanie. Zawsze jeździłem turystycznie, ale od marca 2009r. zacząłem trenować kolarstwo szosowe. Oczywiście nie trzeba pisać, że lubię dystanse składające się z 3 cyfr przed przecinkiem. :)
Kontakt:
GG: 1326631
Poczta: radek_3131@o2.pl