Leśno-asfaltowa pętla
Piątek, 13 sierpnia 2010
· Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> szlak czerwony -> Wielka Woda -> Mogilno Małe -> Dobroń Duży -> Dobroń -> Łask Kolumna -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice
Po pracy do Olki pojechałem ze zdjęciami z wyprawy. Ale oczywiście zanim pojechałem czekała mnie kąpiel, ponieważ cały byłem w trocinach od drewna. :) Wyrobiłem się trochę wcześniej niż myślałem, więc wyjechałem wcześniej. Miałem zabrać pulsometr, ale bateria mi zdechła. Dojechałem do swojej szkoły i już musiałem zawracać. Nie zabrałem do sakiewki kabla USB. Jasny gwint! Wróciłem szybko do domu i zabrałem ten kabel. Zwlokłem się na dół i uznałem, że nadal mam sporo czasu, więc pojechałem w kierunku lasu. Przejechałem przez las i dalej najkrótszą drogą do Kolumny. Ola zgrywa zdjęcia na miejscu. Jak się okazało nie ma zdjęć moich są tylko Michała. WTF? Przecież oldschoolowe mp3 powędrowało od niego prosto do Oli. Hm?? Chyba, że użył opcji "wytnij". Jak na złość uszkodziłem mocowanie czarnych szkieł w okularach. Siedzę sobie trochę w Kolumnie. Wszystko fajnie, ale trzeba się zwijać. Ponieważ zależy mi na tym by być wcześniej w domu jadę najkrótszą drogą do Pabianic. W Pabianicach drobny incydent. Jadę sobie spokojnie 35km/h wchodzę w zakręt. Zwalniam, bo już miasto a naprzeciw mnie kierowca daje kierunkowskaz w lewo. Myślę sobie, że pewnie skręci zaraz w uliczkę, a ten wyjeżdża na pas pod prąd na przeciw mnie. No to odbijam w lewo b y go wyminąć. On w tym samym momencie odbija na swój pas. No to ja wracam znów na swój, a ten j***p znowu pod prąd. Zwolniłem prawie do zera, bo nie wiadomo co mu przyjdzie jeszcze na myśl. A ten pacan chciał zaparkować na parkingu, ale by ominąć samochody stojące kilkanaście metrów dalej skręcił na przeciwny pas. Oczywiście jak się zatrzymał dostał taki op****ol, że szok. Podbudowany psychicznie, wróciłem do domu.
Dopiero w dzień później zorientowałem się, ze był piątek trzynastego. Czyli: kabel USB, okulary i kierowca nie były przypadkiem.
Po pracy do Olki pojechałem ze zdjęciami z wyprawy. Ale oczywiście zanim pojechałem czekała mnie kąpiel, ponieważ cały byłem w trocinach od drewna. :) Wyrobiłem się trochę wcześniej niż myślałem, więc wyjechałem wcześniej. Miałem zabrać pulsometr, ale bateria mi zdechła. Dojechałem do swojej szkoły i już musiałem zawracać. Nie zabrałem do sakiewki kabla USB. Jasny gwint! Wróciłem szybko do domu i zabrałem ten kabel. Zwlokłem się na dół i uznałem, że nadal mam sporo czasu, więc pojechałem w kierunku lasu. Przejechałem przez las i dalej najkrótszą drogą do Kolumny. Ola zgrywa zdjęcia na miejscu. Jak się okazało nie ma zdjęć moich są tylko Michała. WTF? Przecież oldschoolowe mp3 powędrowało od niego prosto do Oli. Hm?? Chyba, że użył opcji "wytnij". Jak na złość uszkodziłem mocowanie czarnych szkieł w okularach. Siedzę sobie trochę w Kolumnie. Wszystko fajnie, ale trzeba się zwijać. Ponieważ zależy mi na tym by być wcześniej w domu jadę najkrótszą drogą do Pabianic. W Pabianicach drobny incydent. Jadę sobie spokojnie 35km/h wchodzę w zakręt. Zwalniam, bo już miasto a naprzeciw mnie kierowca daje kierunkowskaz w lewo. Myślę sobie, że pewnie skręci zaraz w uliczkę, a ten wyjeżdża na pas pod prąd na przeciw mnie. No to odbijam w lewo b y go wyminąć. On w tym samym momencie odbija na swój pas. No to ja wracam znów na swój, a ten j***p znowu pod prąd. Zwolniłem prawie do zera, bo nie wiadomo co mu przyjdzie jeszcze na myśl. A ten pacan chciał zaparkować na parkingu, ale by ominąć samochody stojące kilkanaście metrów dalej skręcił na przeciwny pas. Oczywiście jak się zatrzymał dostał taki op****ol, że szok. Podbudowany psychicznie, wróciłem do domu.
Dopiero w dzień później zorientowałem się, ze był piątek trzynastego. Czyli: kabel USB, okulary i kierowca nie były przypadkiem.