Wpisy archiwalne w kategorii

Fotoreportaże

Dystans całkowity:9284.39 km (w terenie 1742.32 km; 18.77%)
Czas w ruchu:409:59
Średnia prędkość:22.65 km/h
Maksymalna prędkość:75.50 km/h
Suma podjazdów:20710 m
Maks. tętno maksymalne:195 (96 %)
Maks. tętno średnie:162 (79 %)
Suma kalorii:88435 kcal
Liczba aktywności:159
Średnio na aktywność:58.39 km i 2h 34m
Więcej statystyk

Bałtyk: Dzień 2- Pokrzywiona obręcz

Czwartek, 26 sierpnia 2010 · Komentarze(3)
Trasa: Świnoujście -> Wicko -> Międzyzdroje -> Wisełka -> Kołczewo -> Świętouść -> Międzywodzie -> Dziwnów -> Dziwnówek -> Łukęcin -> Pustkowo -> Trzęsacz -> Rewal -> Niechorze -> Pogorzelica -> Skalno -> Konarzewo -> Rogoźnica -> Zapolice -> Chełm Gryficki -> Trzebiatów -> Nowielice -> Trzebusz -> Mrzeżyno -> Rogowo -> Grzybów



Pociąg którym przyjechaliśmy miał prawie godzinę opóźnienia, czyli nie tak źle jak na możliwości PKP.

Dziewczyny na dworcu w Świnoujściu © radek3131


Chwila spędzona na dworcu na przypięcie bagażu i namiotu i ruszamy w drogę. Wieje niemiłosiernie i jest troszkę zimno jak na koniec sierpnia. Jedziemy w kierunku latarni morskiej w Świnoujściu- najwyższej w Polsce. Jesteśmy 30 minut przed otwarciem latarni. Ten wolny czas przeznaczamy na śniadani i czytanie tablic, które są koło latarni.

Szlakiem Latarń Morskich województwa zachodniopomorskiego © radek3131


O latarni morskiej w Świnoujściu © radek3131


Znaki przy latarni morskiej w Świnoujściu © radek3131


W końcu zbliża się godzina otwarcia. Spinamy rowery i jako pierwsi turyści wchodzimy na latarnię. Na sam szczyt prowadzi jedynie 309 schodów.

Widok z balustrady latarni © radek3131


Widok ze szczytu latarni © radek3131


Widok ze szczytu latarni © radek3131


My na szczycie latarni. Troszkę ucięło mnie © radek3131


Schodzimy z latarni, podbijam książeczkę PTTK, wsiadamy na rowery i kierujemy się do drogi na Międzyzdroje.

Latarnia morska w Świnoujściu © radek3131


Jedzie się dość sprawnie, cały czas równym tempem. Nawet nie zauważyliśmy kiedy znaleźliśmy się na miejscu.

Międzyzdroje nas witają © radek3131


W Międzyzdrojach zaglądam do Muzeum Wolińskiego Parku Narodowego. Podbijam książeczkę PTTK. Mieliśmy zwiedzać, ale za mało czasu było na to. Lepiej wolny czas pozostawić na później niż potem przez pół dnia gonić. Z Międzyzdrojów kierujemy się na Dziwnów. Zaczynają się górki i wydmy po lewo i prawo. Początkowo Ewelina narzekała na górki, ale z każdą następną górką podjeżdżanie szło sprawniej. Wjeżdżamy do Dziwnowa i wpadamy na momencik do sklepu.

W Dziwnowie © radek3131


Nie tracąc zbytnio czasu jedziemy dalej tym razem do Trzęsacza. Szło sprawnie, bo w Trzęsaczu mieliśmy już nadrobione 30 minut czasu. Tego co jest w Trzęsaczu nie trzeba chyba opisywać. :) Ostatnio jak tam byłem, to ta ściana była nieco większa i koło kościoła stał pomnik Mikołaja Kopernika upamiętniający 500 rocznicę urodzin.

Resztki kościoła w Trzęsaczu © radek3131


Resztki kościoła w Trzęsaczu © radek3131


Wybrzeże klifowe w Trzęsaczu © radek3131


Hm, i pomyśleć że ten kościół był kiedyś 2km od brzegu. No cóż, Polakom morze zabiera wybrzeże, a np. Szwedom i Finom daje. Z Trzęsacza jedziemy przez Rewal do Niechorza.

Latarnia morska w Niechorzu © radek3131


Z Niechorza wracamy przez Pogorzelicę na właściwą drogę. Za Pogorzelicą niemiła sytuacja. Mała gleba, w rezultacie przedni błotnik Eweliny składa się jak karton po mleku, a koło ma pogiętą obręcz. Lekko prostujemy na miejscu i decydujemy wycentrować je w Trzebiatowie. Doczłapaliśmy się do Trzebiatowa, gdzie oddajemy koło do naprawy w serwisie. Koło odbieramy za niespełna godzinę. Facet niesamowity, bo zrobił to dość szybko i tylko za 15zł. Montujemy koło i już mamy jechać a tutaj Ewelinie osłona na łańcuch ociera o coś. Stajemy i podginamy. Nic nie pomogło. Wracamy do gościa u którego wycentrowaliśmy koło. Pożyczyliśmy od niego "cięższe" narzędzia i jakoś naprawiliśmy. Naprawa nic nie dała, bo po kilku kilometrach znów zaczęło ocierać. Kurdę, co jest? Zatrzymujemy się za miastem, Ewelina wpada do jakiegoś gospodarstwa, gdzie facet jej poprawia tą osłonę. Troszkę pomogło, ale nadal leciutko ociera. Przynajmniej nie irytuje tak bardzo podczas jazdy. Jedziemy w kierunku Mrzeżyna TRAGICZNĄ drogą. Niby wojewódzka, a tak że niektóre powiatowe są lepsze w okolicy.

Dziwny pojazd w Mrzeżynie © radek3131


Plaża w Mrzeżynie © radek3131


Plaża w Mrzeżynie © radek3131


Statek na Bałtyku © radek3131


Chwilkę siedzimy na plaży, bo czasu z rana nadrobiliśmy dużo. Po krótkim odpoczynku jedziemy w kierunku Kołobrzegu. Niepokoi nas znak "naprawa mostu", gdyż nie chce nam się wracać. Pytamy się miejscowego, czy da się przejechać rowerem. Tak, da się. Uff, ale ulga.

Droga do Kołobrzegu © radek3131


Droga to betonowe płyty. Masakra, tym bardziej że Ola jedzie szosówką. Jakoś docieramy do Grzybowa, gdzie zakupy robimy i zaczynamy myśleć o noclegu. Rozbijamy się w pobliskim lasku jeszcze przed zapadnięciem zmroku. Szybkie żarełko i kimono, bo następnego dnia trzeba wstać o 2.00. :)

Bałtyk: Dzień 1- Pociąg tu, pociąg tam

Środa, 25 sierpnia 2010 · Komentarze(3)
Z rana pakowanie do wyjazdu. Tym razem postawiłem na kolarskie ubrania, więc spakowałem się nieco lżej niż ostatnio. Jadę na dworzec kolejowy w Pabianicach, gdzie czeka na mnie Ola i Ewelina. Montuje Ewelinie koszyczek na bidon i wracam na chwilę do domu. Po chwili jestem już z powrotem na dworcu kolejowym i wsiadamy do pociągu do Łodzi. Nie chce nam się szukać wagonu dla podróżnych z większym bagażem, więc te 15 minut na przestrzeni między wagonami. Wysiadamy na dworcu kaliskim i czekamy na kolejny pociąg- do Kutna. Teoretycznie miało nie być wagonu rowerowego, a tu niespodzianka- jest takowy wagon. Konduktor się przyczepił, że mam niby niewyraźną pieczątkę na legitymacji szkolnej. Po krótkim wyjaśnieniu zaistniałej sytuacji wszystko było ok. :) Wysiadamy w Kutnie koło północy i czeka nas prawie godzinne czekanie na pociąg Lublin-Świnoujście. Gdy przyjeżdża pociąg okazało się, że wsiedliśmy wagon za wcześnie i nie było jak upchać rowerów. Dziewczyny przecisnęły się przez wagon, a ja szybko wyskoczyłem i pobiegłem z rowerem do właściwego wagonu. Szybko pakuję się do środka i ufff. Już z głowy.

Rowery w pociągu © radek3131


Podróż mija ciekawie. Rozmawiam sobie z marynarzem ze Szczecina, który następnego dnia wypływa w morze. Przychodzi konduktor i tutaj bardzo zabawna sytuacja. Nasz wagon był ostatnim wagonem. Dalej był już tylko wagon sypialniany. Konduktor jak zobaczył ten widok zaczął się nieco śmiać.

Dziewczyny śpią w wagonie © radek3131


Zażartował, że pobierze dopłatę za wagon sypialniany. Ciężko to słowami opisać, to trzeba przeżyć. Rozmawiam sobie dalej z marynarzem. Troszkę boli mnie kręgosłup, więc rozłożyłem śpiwór między rowerami i położyłem się nieco. Z 2 godzinki sobie tak poleżałem (nie spałem, bo nie umiem spać w podróży) i wstałem z powrotem. Zaczyna wychodzić słońce. Tylko na chwilę, bo z powrotem schowało się za chmurami. I tak przez cały dzień.

Wschód słońca w okolicy Szczecina widziany z pociągu © radek3131


W Szczecinie czeka nas przesiadka na początek składu, ponieważ odczepiane są wagony i tyle. Mieliśmy jechać do Międzyzdrojów, ale przekupiliśmy konduktora i trafiliśmy do Świnoujścia- czyli tam, gdzie mieliśmy jechać. :)

Spontan, moje drugie imię

Sobota, 21 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Szynkielew -> Górka Pabianicka -> Świątniki -> Porszewice -> Konstantynów Łódzki -> Rąbień -> Aleksandrów Łódzki -> Ruda-Bugaj -> Nakielnica -> Karolew -> Stare Krasnodęby -> Mariampol -> Florentynów -> Ignacew Podleśny -> Ignacew Rozlazły -> Parzęczew -> Wielka Wieś -> Solca Wielka -> Lubień -> Łęczyca -> Kwiatkówek -> Tum -> Góra Św. Małgorzaty -> Kosin -> Bogdańczew -> Ambrożew -> Leśmierz -> Tymienica -> Czerchów -> Opalanki -> Maszkowice -> Helenów -> Ozorków -> Kowalewice -> Krzemień -> Grotniki -> Jedlicze A -> Jastrzębie Górne -> Brużyczka Mała -> Aleksandrów Łódzki -> Rąbień -> Konstantynów Łódzki -> Porszewice -> Świątniki -> Górka Pabianicka -> Szynkielew -> Pabianice



Z rana nie miałem pomysłu na wyjazd. Zacząłem przeglądać mapę i internet. Najpierw w planach był wyjazd w okolice Wielunia, ale stwierdziłem że po drodze nic po za dobrze znanymi wioskami nie ma, więc na przekór sobie zacząłem zastanawiać się nad Łęczycą. Od dawna chciałem tam pojechać tylko nigdy nie było czasu. Dlaczego na przekór sobie? Dlatego, że zawsze staram się zaplanować trasę tak by wracać z wiatrem. Ale uznałem, że taki lekki wiatr nie odczuje i postanowiłem pojechać. Szybkie planowanie trasy, obiadek i można jechać. Najpierw główną drogą do Aleksandrowa Łódzkiego. Nuuuuuuuda! Tylko wjazd na Górkę Pabianicką był lekkim urozmaiceniem. Przejeżdżam szybko przez miasto i znajduję się na odludziu. Cisza, spokój i trochę cienia z drzew. Strasznie odczuwa się to, że jest płasko. Odczuwa się w sensie, że za lekko.

Pole, pole, lyse pole © radek3131


Przekraczam autostradę i już jestem w Parzęczewie. Z Parzęczewa według znaków na Łęczycę. Znów płasko. Daleko widać było horyzont. W pewnym sensie jakieś urozmaicenie to było.

Ja widzieć blada twarz © radek3131


Jadę tak sobie, a tu nagle Łęczyca. Zdziwiłem się, że tak szybko tam dojechałem. Wbijam na krajową jedynkę i dojeżdżam do zamku. Zamek został wybudowany w XIV wieku przez Kazia Wielkiego. Podjeżdżam bliżej a tu: "XII Międzynarodowy Turniej Rycerski". Kurcze, to ze zwiedzania nici. Ludzi jak mrówek w mrowisku.

Wieża w zamku w Łęczycy © radek3131


Brama wjazdowa w zamku w Łęczycy © radek3131


Oglądam stragany. Można było: pojeździć na koniu, zjeść pajdę na chlebie (!!!), zrobić zdjęcie w zbroi (!!) i wiele wiele innych. Podchodzę do bramy. Zatrzymuje mnie ochroniarz. Wpuszcza mnie do muzeum, bo chcę podbić sobie pieczątkę do książeczki PTTK. Nawet tutaj dużo ludzi. Kolejka jak do Roller Coastera w lunaparku. Udało mi się pooglądać trochę muzeum bez biletu (fuks). Schodzę na dół odbieram rower i niespodzianka. Ochroniarz mnie wpuszcza bez biletu na teren zamku. Ja to mam szczęście do darmowego zwiedzania. :)

Turniej rycerski na zamku w Łęczycy © radek3131


Dużo czasu na dziedzińcu zamku nie spędzam, bo: 1. trochę głupio; 2. czas goni. Dziękuje za wpuszczenie i jadę dalej. Cel romańska archikolegiata w Tumie. Najstarsza romańska budowla w województwie łódzkim. Zanim tam docieram znów dzieje się coś czego się kompletnie nie spodziewałem. Kierowca wyprzedza mnie. Staje ze 400m dalej. Zatrzymuje mnie i pyta jak dojechać do Tumu. Mówię, że nie jestem stąd i jadę tam pierwszy raz. Jak się okazało kierowca był również z Pabianic. Strasznie się zdziwił, że ja też pochodzę z tego miasta. Dojeżdżam do Tumu. Przypomniało mi się, że oprócz archikolegiaty jest tam również grodzisko. Bodajże z VI wieku. Dokładnie w tym miejscu była kiedyś Łęczyca. Nie zagłębiałem się nigdy w literaturę by dowiedzieć się dlaczego właśnie tam. Wydaje mi się, że rzeka Bzura troszkę inaczej płynęła. Po jakimś wylaniu zmieniła swój bieg (tak się stało np. w Uniejowie).

Grodzisko w Tumie © radek3131


Archikolegiata w Tumie © radek3131


Archikolegiata jest fajnym obiektem. Rzuca się w oczy. Kontynuuję jadę. Myślę sobie: "kurcze, fajnie by było jakby teraz był sklep". 2 domy dalej napis: "sklep spożywczy". Jasny gwint! Zatrzymałem się by orzeźwić się colą w puszce. Jadąc dalej z oddali bardzo wyraźnie widać kolejny cel wyjazdu- Góra Św. Małgorzaty. Dlaczego się rzuca w oczy? Ponieważ to jest jedyny pagórek w okolicy. Dookoła płasko jak na desce do krojenia. Wjeżdżam na górę na której jest kościół. Nie ukrywam, że wjazd stromy jest, aczkolwiek strasznie krótki. Co to jest 100-150m podjazdu? Toż to można z rozpędu pokonać, bądź interwałowo.

Kościół Na Górze Św. Małgorzaty © radek3131


Kościółek różni się strasznie od innych kościołów. na pierwszej krzyżówce skręcam w prawo. I tutaj wyciągam jedyny kawałek mapy. Niestety torebka foliowa w której była książeczka PTTK i mapa pękła mi, więc tusz na mapie się rozmył i nic nie widziałem. :) Musiałem włączyć GPS (Gębą Pytaj Się). Ludzie jak zwykle mnie wyprowadzili dobrze. W Maszkowicach postój na zimnego Żywca (Zdrój) i enerdży drinka. Od razu inaczej się po tym jechało. Wyjeżdżam w Ozorkowie. Spontanicznie zdecydowałem, że odwiedzę rodzinę. Problem z trafieniem był, bo wjechałem do miasta nie od tej strony co zawsze, ale strażacy powiedzieli mi jak jechać.

Kościół św. Józefa w Ozorkowie © radek3131


U rodziny chwilę sobie posiedziałem. Wypiłem herbatkę i przekąsiłem co nieco. Śmiem powiedzieć, że zasiedziałem się. Ogólnie wielkie zaskoczenie, że: 1: Przyjechałem rowerem. 2: Przyjechałem tym a nie innym rowerem. 3: Przyjechałem od strony Łęczycy, a nie od strony Aleksandrowa Łódzkiego. 4. Nie wyruszyłem o 8.00. :) Zrobiło się nieco późno, więc musiałem się zwijać. Poradzili mi jechać przez Grotniki i tak zrobiłem. Troszkę ciężko się jechało, więc dokończyłem pić to co wiozłem od Maszkowic.

Na Mariusza zawsze można liczyć © radek3131


Hm. Od razu lepiej się jechało. Może nie był to efekt działania napoju, a efekt tego że cokolwiek wypiłem. Prędkość drastycznie wzrosła. Mimo lekkiego wiatru jechałem 35-40km/h. W okolicach Grotnik pełno zakrętów. Bardzo przyjemnie mijało się te zakręty przy takiej prędkości. Nawet samochody wolniej je mijały. W bardzo szybkim tempie dojeżdżam do Aleksandrowa Łódzkiego. Od tego momentu powrót tą samą trasą co przyjechałem. Tym razem jechało się ciekawiej. Wysoka prędkości nie pozwalała się nudzić. A pomarańczowo-czerwone niebo po prawe stronie powodowało, że głowa często była zwrócona w kierunku słońca, a nie przed siebie.

Zachód słońca w Konstantynowie Łódzkim © radek3131


Zachód słońca w Porszewicach © radek3131


Dojeżdżam do domu koło ~20.00. NIE padnięty, a wypoczęty. :) Bardzo fajny dzionek.

Cały dzień na dworze w słoneczku

Środa, 11 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> szlak zielony -> Mogilno Małe -> Mogilno Duże -> Róża -> szlak zielony -> Ldzań -> Talar -> szlak zielony -> Ostrów -> Łask -> Łask Kolumna -> Barycz -> szlak czerwony -> Róża -> Mogilno Duże -> Mogilno Małe -> szlak czerwony -> Wielka Woda -> szlak czerwony -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice



Od 5.00 praca. 8,5 tony brzozy i 10,8 tony dębu załadowane, a rozładowane 8,5 brzozy i 7,8 tony dębu. :)

Niebo o 5.30 nad Pabianicami © radek3131


Po robocie na rowerek. Miałem jechać na asfaltową pętelkę, ale odwidziało mi się i pojechałem do lasu. Z początku teren łatwy, który kroiłem jak asfalt. Dopiero w drodze powrotnej korzenie, kamienie i wszystko inne co znajduje się w lesie zwalniało mnie. :)

Nie licząc obiadu w domu to byłem na dworze tylko 16 godzin.

Góry Świętokrzyskie: Dzień 4

Piątek, 6 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Bocheniec -> Małogoszcz -> Ludwinów -> Kozłów -> Czostków -> Krasocin -> Borowiec -> Świdno -> Wola Świdzińska -> Oleszno -> Żeleźnica -> Mojżeszów -> Kajetanów -> Góry Mokre -> Kaleń -> Policzko -> Jabłonna -> Miejskie Pola -> Przedbórz -> Wola Przedborska -> Strzelce Małe -> Masłowice -> Krery -> Kolonia Przerąb -> Przerąb -> Wola Przerębska -> Krosno -> Krzemieniewice -> Kolonia Plucice -> Plucice -> Gorzkowice -> Gorzkowiczki -> Sobaków -> Sobakówek -> Nowa Wola Niechcicka -> Stara Wola Niechcicka -> Wola Niechcicka Stara -> Parzniewiczki -> Parzniewice -> Gałkowice Stare -> Kalisko -> Łękawa -> Słok -> Słok Młyn -> Rząsawa -> Oleśnik -> Poręby -> Bełchatów -> Zawady -> Kałduny -> Rasy -> Kącik -> Drużbice -> Brzezie -> Rawicz -> Wadlew -> Podstoła -> Dłutów -> Mierzączka Duża -> Ślądkowice -> Róża -> Mogilno Duże -> Dobroń Duży -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice



Tutaj więcej szczegółów.

Tym razem by mieć więcej czasu wstaliśmy o 5.00 rano. W sumie to ja wstałem i wszystkich obudziłem. Szybkie śniadanie i już przed 7.00 byliśmy w drodze. Od razu zakupy w sklepie w Bocheńcu. Potem błyskawicznie dojeżdżamy do Małogoszcza, gdzie by nie tracić czasu pytamy się o drogę. Oczywiście ludzie nas wyprowadzają na właściwą trasę i już jedziemy dalej.

Za Małogoszczem © radek3131


Od razu rzuca się w oczy to, że nie ma aż tyle górek. Przeważnie są zjazdy. Krajobraz się znacznie zmienia. Czyli powoli zaczyna się jazda po stole.

I gór już nie ma :( © radek3131


Jedzie się tak dobrze, że nawet nie zauważamy kiedy wjeżdżamy na teren naszego województwa. :)

Ostatnie spojrzenie na Góry Świętokrzyskie © radek3131


Ola na zjeździe © radek3131


W Górach Mokrych postój pod sklepem, by uzupełnić spalone kalorie. Jedziemy dalej i przed nami rozpoczyna się ostatnie pasmo górskie- Pasmo Przedborsko-Małogoskie. Mamy okazję zobaczyć najwyższą naturalną górę województwa łódzkiego- Fajną Rybę (347m.n.p.m.).

Fajna Ryba © radek3131


Pasmo szybko się kończy i znów zaczyna się jazda po płaskim. Wkraczamy na teren Przedborskiego Parku Krajobrazowego. Sympatycznie się tam jedzie. Otacza nas niemal cały czas las.

W Przedborskim parku Krajobrazowym © radek3131


Las się kończy na przedmieściach Przedborza. Szybko trafiamy na drogę na Radomsko i kawałek pokonujemy tą drogą. W Masłowicach skręcamy na wioski. Cisza, spokój i płasko. Dojeżdżamy aż tak do Gorzkowic, gdzie robimy zakupy na obiad. W pierwszym napotkanym lesie postój na przygrzanie. Tutaj niestety Michał decyduje się zostać. Przez chwilę nie wiem co zrobić z Olą. Ciężki wybór. Ostatecznie namawia nas byśmy pojechali sami, więc tak jedziemy. Zostawiam mu kompas i super dokładną mapę. :) Z początku rozmowa na temat czy dobrze zrobiliśmy. Już przez chwilę była ochota by zawrócić do niego. Jedziemy na Niechcice. Tutaj suprise: szuter. Ola nieźle się namęczyła by przejechać ten fragment. Pytamy się ludzi jak dojechać na Parzeniewice. Zostaliśmy zmuszeni kawałek zawrócić i prowadzić rower przez środek pola, gdyż drogowcy kładli świeży asfalt. Potem ruszamy dalej. Dojeżdżamy do skrzyżowaniu w środku pola. Gdzie teraz jechać? Oddałem kompas Michałowi, a teraz jest mi potrzebny. Jedziemy w ciemno.

Góra Kamieńsk © radek3131


Powoli zaczynają się zbierać chmury. W sumie to fajnie, bo zawsze troszkę chłodniej. Pokonujemy pagórek w Parzniewicach i wyjeżdzamy koło... Góry Kamieńsk. WTF? Z 20km nadrobiliśmy. Sms do Michała by nie jechał przez Parzniewice, bo się zgubi. Jedziemy padnięci w kierunku Bełchatowa. Tutaj postój pod sklepem. Woda mineralna z lodówki dobrze nam zrobiła. :) Jedziemy przez wioski do Bełchatowa. Oli bardzo spodobała się ta droga. Cisza i spokój. Mija nas po drodze kolarz, który był bardzo zdziwiony, że Ola jedzie na szosie. Wyjeżdżamy pod Bełchatowem wprost na ASFALTOWĄ ścieżkę rowerową. Tutaj zauważamy, że nasza spokojna jazda to nie 20km/h tylko 25-30km/h. Dodam, że to Ola nadawała tempo. Wjeżdżamy do Bełchatowa, gdzie samochodów więcej niż ludzi. na ścieżce rowerowej o mało co potrąca mnie samochód. Dobrze, że jechałem wolno i zdążyłem wyhamować. Zaczyna lać. Chowamy się pod Biedronką. Zaczynami się martwić o Michała, bo jak u nas pada to u niego gorzej. Chwilkę popadało i ruszamy dalej. Przedarliśmy się jakoś przez Bełchatów i jedziemy do przodu. Ola narzuciła ostre tempo. Mimo wiatru w twarz i bagażu jechaliśmy >30km/h. Momentami ciężko mi było. W Wadlewie bardzo zabawna sytuacja. Dogania nas koleś na oldschoolowym motorowerze. Jednak nie wyprzedza nas, a patrzy non stop na prędkościomierz. Chyba nie mógł uwierzyć, że tak szybko da się jechać z bagażem. Daje Oli trochę wody do picia, bo jechała od Bełchatowa bez picia o_0. Dojeżdżamy do Dłutowa. Postój pod sklepem po wodę. Jedziemy dalej spokojniej, bo wiemy że już niedaleko dom. W Ślądkowicach uświadamiamy sobie, że burzowa chmura za nami. Jedziemy jednak dalej swoim tempem, bo doszliśmy do wniosku, że ominie nas. Jak w Mogilnie Dużym zobaczyliśmy piękny piorun zaczęliśmy się martwić o Michała, bo wyglądało na to, że jest w centrum burzy. Zrywa się silny wiatr. Ola sugeruje mi bym nie jechał z nią do domu tylko uciekał już do domu. Oddaje jej namiot, żegnam się i w drogę. Dojeżdżam do Dobronia i ogień. Cały czas >37km/h. Kierowcy nie mogli się napatrzeć. Cały czas obserwuję niebo, bo pioruny na********ją cały czas. Dojeżdżam szczęśliwy do znaku Pabianice, a tu ściana wody. W ciągu minuty nic nie widziałem. Podniosłem przyciemniane szkła i w ciągu 10 sekund tak zachlapałem okulary, że było jeszcze gorzej. Wkurzyłem się nieco. Zwolniłem nieco i zacząłem jechać środkiem pasa. Aż nie mogłem uwierzyć jak kierowcy mi ustępują. :) Cały mokry dojeżdżam do domu. Fajnie było. :)

Góry Świętokrzyskie: Dzień 3

Czwartek, 5 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Trasa: Bartoszowiny -> Malacentów -> Lechów -> Lechówek -> Złota Woda -> Łagów -> Zagościniec -> Piotrów-Kolonia -> Wszachów -> Janczyce -> Stobiec -> Zaldów -> Iwaniska -> Haliszka -> Ujazd -> Haliszka -> Iwaniska -> Wzory -> Skolankowska Wola -> Jastrzębska Wola -> Stara Łagownica -> Stara Zbelutka -> Radostów -> Szumsko -> Szumsko-Kolonia -> Lipiny -> Raków -> Dębno -> Wólka Pokłonna -> Ociesęki -> Niwy -> Daleszyce -> Kranów -> Niestachów -> Suków -> Dyminy -> Kielce -> Sitkówka-Nowiny -> Sitkówka -> Trzcianki -> Wola Murowana -> Bolechowice -> Chęciny -> Korzecko -> Jedlica -> Bocheniec



Więcej szczegółów tutaj.
Aby nie jechać w nocy tak jak wczoraj zebraliśmy zwłoki dużo wcześniej. Szybkie śniadanie i w drogę. Dopiero teraz za dnia orientujemy się, gdzie byliśmy i jak dużo brakowało nam do Łagowa (tam w planach był nocleg w namiocie w Wąwozie Dule). Dojazd do krajowej 74 niemal nie męczący, bo cały czas z góry.

W drodze do Łagowa © radek3131


Jedziemy główną droga. Dobrze, że tędy nie jechaliśmy w nocy, bo straszliwy ruch na drodze. Wieś Złota Woda kojarzy się ze złocistym napojem. Przejeżdżamy przez Łagów i dopiero za Łagowem kierujemy się na wiochy. Po drodze genialny widok na Pasmo Łysogór i Pasmo Jeleniowskie.

Łysa Góra i Szczytniak © radek3131


Skręcamy na wioski. Tutaj problem się pojawia- nie ma wszystkich dróg/wsi na mapie w skali 1:200000 (1cm-2km). Korzystamy z GPS (Gębą Pytaj Się) i trafiamy na drogę, która ma prowadzić do wsi Iwaniska. Górki wyraźnie słabsze niż wczoraj.

Pasmo Jeleniowskie przed nami © radek3131


Kopiec kreta © radek3131


Trafiamy do wioseczki Iwaniska. Mieliśmy się spytać, którędy na Krzyżtopór, ale pani w sklepie uprzedziła nasze pytanie i powiedziała nam od razu.

Neogotycki kościół św. Katarzyny we wsi Iwaniska © radek3131


Jedziemy wojewódzką droga do wsi Ujazd, czyli miejsca gdzie są ruiny zamku Krzyżtopór. Z początku stroma górka, a potem głównie w dół.

Zamek Krzyżtopór © radek3131


Oczywiście idziemy zwiedzić zamek od środka. Przezywamy katorgę, gdyż rowery musieliśmy zostawić przy wejściu na zamek. Zamek był budowany w latach 1627-1644. Zamek zbudowany na planie pięciokąta. 4 wieże symbolizują 4 pory roku, 52 komnaty symbolizują tygodnie, a 365 okien symbolizowało dni roku. W jednej sal zamiast sufitu było... akwarium w którym pływały egzotyczne rybki. W stajniach (30 koni mogło się pomieścić) były porcelanowe lustra ze złotymi zakończeniami. Do czasu budowy Wersalu był to największy zamek w Europie. Nie został nigdy ukończony. Gościu niestety nie cieszył się długo, gdyż zmarło mu się w rok po skończeniu budowy. W 1655 roku Szwedzi zgrabili zamek i zniszczyli. Kolejni właściciele zamku nie dbali o niego i zamek popadał w coraz to większą ruinę. Obecnie jest to największa ruina w Europie. 90% murów i 10% sklepień zostało zachowane, co powoduje że zamek jest bardzo interesujący do zwiedzania.

Zamek Krzyżtopór © radek3131


Ola w stajni zamku Krzyżtopór © radek3131


Ola w zamku Krzyżtopor © radek3131


Ja w zamku Krzyżtopór © radek3131


Zamek Krzyżtopór © radek3131


Zamek Krzyżtopór © radek3131


Zamek Krzyżtopór © radek3131


Nie trzeba chyba pisać, że tutaj podbijamy pieczątki PTTKu. Również na tym zamku zabawną sytuację miałem. Dzwonię do znajomego z Pabianic, by wylicytował mi klamkomanetki Ultegry na allegro. On przekierowuje mnie do innego znajomego, a ten inny znajomy do jeszcze innego. W rezultacie po 10-15 minutach załatwiłem sprawę. Ale i tak licytacji nie wygrałem. :) Wracamy z powrotem do Iwanisk. Mijamy rozśpiewaną pielgrzymkę, robimy krótkie zakupy (obiad!) i wyjeżdżamy z wiochy. W pierwszym lepszym lasku postój na gotowanie. :) Najedzeni wsiadamy na rowery i jedziemy dalej. Zaczynają się bardziej strome góreczki, które pokonywaliśmy metodą wjazd - odpoczynek. :)

Górka w paśmie Iwaniskim © radek3131


Niemal każde trudy wjazdu były wynagrodzone szybkim zjazdem. I do tego widoki wspaniałe dochodziły.

Czas na żniwa © radek3131


Michał podjeżdża pod górkę © radek3131


Ola zjeżdża z górki © radek3131


Wpatrzony w Góry © radek3131


Tą nie nudną drogą docieramy do Rakowa. Michał uzupełnia zapasy w sklepie, a ja mam dylemat którą drogę wybrać by zdążyć. Wybieram wojewódzką, bo bardziej z górki prowadziła. Początek nie wskazywał na to, że jedziemy z góry, ale potem jak bujnęliśmy się 30km/h to praktycznie nie schodziło z licznika. Ruch samochodowy: bardzo mały jak na taką drogę. Tylko trasa na większości dystansu nudna, bo przez las. Ogólnie zaczyna robić się słonecznie, więc nareszcie zakładam czarne szkła (nie przepadam za jazda w żółtych).

Raz pod górę © radek3131


Raz z góry © radek3131


Przed samymi Daleszycami las się kończy i możemy podziwiać najwyższa górę na terenie miasta Kielce.

Góra Telegraf © radek3131


Dosłownie kilkaset metrów za miejscem wykonania tego zdjęcia trafia mi się drobny incydent. Wpadam w koleinę i kierownica mi skręca w lewo. Próbuję odbić, ale rower z takim bagażem szybko się rozbujał na boki i nie dało opanować. Kurcze, był stromy zjazd i w obawie przed glebą przy dużej prędkości wybrałem mniejsze zło. Położyłem się na asfalcie przy 25km/h i zrobiłem przewrót. Jaki rezultat? Leciutkie obtarcia i rower cały. :) Dobrze, że nie jechaliśmy 50km/h, czyli mniej więcej prędkość z jaką się zjeżdżało ze stromych zjazdów. W Daleszycach postój pod sklepem. Tutaj orientujemy się, że sporo czasu nadrobiliśmy. :) Mija nas grupka kolarzy, która wjeżdża pod ta górę z której zjechaliśmy. :) Po krótkiej przerwie żywieniowej jedziemy dalej.

Jakaś góreczka po drodze © radek3131


Dojeżdżamy do Dymin, a potem... Kielc. Właściwie to Kielce minęliśmy obrzeżami miasta. :) Z tego miejsca można podziwiać Pasmo Chęcińskie, Pasmo Dymińskie i góreczki w Kielcach. Z pomocą GPSu kierujemy się na Chęciny. Jak się okazało dojechać tam nie jest tak prosto jak się wydaje. Pytaliśmy się jeszcze kilka razy o drogę. W końcu trafiliśmy na dobrą drogę.

Pasmo Chęcińskie przed nami © radek3131


Góra Zamkowa z zamkiem w Chęcinach © radek3131


Początkowo mieliśmy nocować w schronisku PTSM w Przedborzu, ale poślizg z pierwszych 2 dni był już niemożliwy do odrobienia. Postanowiliśmy przenocować za Małogoszczem w namiocie. :) Przed noclegiem odpoczynek w Chęcinach. na zwiedzenie rewelacyjnego zamku nie było już czasu.

Zamek w Chęcinach © radek3131


W tym zamku mieścił się skarbiec koronny. Było to również główne więzienie w Polsce, w którym więziono wiele znanych osobowości. Chęciny są również kolebką polskiego parlamentaryzmu. Bardzo ciekawe miasto, polecam zagłębić się bardziej w historie. Wyjeżdżamy z Chęcin droga na Małogoszcz. Najpierw stroma ścianka, a potem z góóóóóóóóóóóóki.

W drodze do Bocheńca © radek3131


Po drodze przypomina mi się, że można zamiast noclegu w namiocie zaryzykować z noclegiem w ośrodku wczasowym (nawiasem mówiąc, nocowałem w nim kiedyś) w Bocheńcu. Gdy pojawia się znak Bocheniec, ruszam do przodu by spytać co i jak. 30zł za nocleg wołali. Chcieliśmy jeszcze pójść na układ nocujemy w namiocie, ale korzystamy z łazienki i płacimy za to. Nie dało rady. W ośrodku spoglądam na mapę regionu i przypomina mi się fajne miejsce na biwak nad rzeką Wierną. Jedziemy tam i zjeżdżamy na dół by rozbić po ciemku namiot. Szybka kolacja i w kimono.

Góry Świętokrzyskie: Dzień 2

Środa, 4 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Trasa: Wyszyna Rudzka -> Ruda Maleniecka -> Młotkowice -> Lipa -> Cis -> Wisy -> Radoszyce -> Radoska -> Górniki -> Nalewajków -> Wyrębów -> Kłucko -> Staszów -> Leśnówka -> Grzymałków -> Borki -> Węgrzynów -> Mniów -> Przyjmo -> Bobrza -> Ćmińsk -> Tumlin -> Samsonów -> Janaszów -> Zagnańsk -> Belno -> Zalezianka -> Gózd -> Jęgrzna -> Czerwona Górka -> Podzagnańszcze -> Zaskale -> Wiącka -> Wzdół-Kolonia -> Kamieniec -> Bodzentyn -> Podgórze -> Św. Katarzyna -> Krajno Pierwsze -> Krajno-Parcele -> Krajno Drugie -> Porąbki -> Kakonin -> Bieliny -> Bieliny Poduchowne -> Huta Nowa -> Stara Huta-Koszary -> Huta Koszary -> Bartoszowiny



Tutaj więcej szczegółów.

Po wczorajszym deszczowym dniu byliśmy nieco zmęczeni. Chyba każdy zarywał ostatnie noce, a Ola to już w szczególności. Obudziliśmy (no dobra, obudziłem się) o 8.30. Zanim podnieśliśmy zwłoki, przygrzaliśmy śniadanie, zwinęliśmy namiot itp, trochę czasu minęło i zastała nas już godzina 11.20. A trzeba jechać dalej. Dojeżdżamy główną drogą do Rudy Malenieckiej. O dziwo spokojnie na tej drodze. Po dotarciu do Rudy Malenieckiej kierujemy się na wioski. Jedzie się całkiem fajnie. Spokój, lekkie górki. Żyć nie umierać.

Kościół w Lipie © radek3131


W Lipie skręcamy na Radoszyce. Asfalt masakra. Ola miała problemy z przejazdem szosówką, a ja ze 3-4 razy gubiłem lewą sakwę. W końcu pod jakimś drzewkiem zrobiliśmy postój i Michał przyszył sakwę drutem (sakwy pożyczone od niego).

Dziura na dziurze © radek3131


Po przyszyciu sakwy zauważamy, że jest godzina 13.00, a my dopiero kilkanaście kilometrów mamy. Docieramy do Radoszyc, gdzie kupujemy obiadek. Za Radoszycami zaczyna się coraz więcej pagórków i krajobrazy zmieniają się na bardziej górzyste.

Za Radoszycami © radek3131


Kroimy asfalt sprawnie. Na góreczkach każdy jedzie swoim tempem. W drodze do Grzymałkowa pojawiają się problemy jak jechać. Na szczęście niezawodny GPS (spytać się kogoś) zawsze pomaga i wyprowadza na dobrą drogę.

Kościół w Grzymałkowie © radek3131


W Grzymałkowie jedziemy na Mniów. Najpierw dłuugim, ale łagodny podjazd, a potem dłuuuugi i łagodny zjazd.

Po podjeździe zjazd © radek3131


W miarę zbliżania do Mniowa zaczynają się pojawiać poważniejsze widoki.

Pierwsze widoki na Góry Swiętokrzyskie © radek3131


Dojeżdżamy do Mniowa i jedziemy kawałek główną droga. Przed naszymi oczami ukazał się masakrycznie stromy podjazd. Podjazd ten wynagrodził nam się szybkim zjazdem, gdzie przez 3-4km jechaliśmy z prędkością >50km/h. Ograniczenie prędkości 50km/h. :) Aż uszy zatkało na dole. Ten podjazd przecinał Górę Raszówkę. Oczywiście nie przez szczyt. Jedziemy uważnie dalej, by nie przegapić skrętu na Zagnańsk. Mijamy po drodze taki znak:

3 sztuki przejść dla pieszych © radek3131


Jadę z przodu, by wypatrzyć skręt. W końcu znalazłem. Nawet sfociłem okolicę.

Barania Góra © radek3131


A to było za nami © radek3131


Jedziemy drogą wojewódzką. Na pierwszy rzut oka nie widać, że do droga wojewódzka, bo ruch na drodze znikomy. Dojeżdżamy do Samsonowa, gdzie wpadamy na moment obejrzeć zabytkową hutę.

Huta Samsonów © radek3131


Huta Samsonów © radek3131


Zdjęć mało, bo mam już tegoroczne. Huta powstała w 1594r. Produkowano tutaj głównie rzeczy dla wojska.Huta była czynna do 1866r. W tym roku zniszczył hutę pożar. Po zwiedzaniu mamy za 3km kolejną atrakcję- Dąb Bartek. Nie jest to ani najstarsze, ani największe drzewo w Polsce. Jest po prostu najpopularniejsze, gdyż kiedyś w podręcznikach do geografii było błędnie opisywane jako najstarsze drzewo w Polsce. Drzewo ma 30m wysokości, a obwód pnia prawie 10m. W drzewo pierdachnął piorun, a mimo to trzyma się nadal. :)

Ja przy dębie Bartku © radek3131


Ola i Michał przy Dębie Bartku © radek3131


Podczas stania nieopodal drzewa rozmawiam z facetem z informacji turystycznej (ot taka przenośna). Pytam się, czy zna krótsza drogę, ale uświadomił mnie, że ta którą zaplanowałem wcześniej jest najkrótsza. Oczywiście pyta się skąd jesteśmy. Zaskoczony był, że znam okolicę. Zaskoczony był również Michał, który nie mógł nadążyć za nazwami geograficznymi i nazwami wsi, które z pamięci wymieniałem. :) Po rozmowie udajemy się dalej na zasłużony odpoczynek. Pod tym drzewem stałem już 2 raz w tym roku i w pamięci mi utkwiło miejsce biwakowe naprzeciw Bartusia. Udaliśmy się w tamtym kierunku i zaznaliśmy szczytu luksusu: obiad z 2 dań. Zupka chińska i ryż z dżemem. :)

Czas na obiadek © radek3131


Nieopodal Bartusia © radek3131


Obiadek smakował, tym bardziej ze był zjedzony w nietypowej scenerii. :) Ruszamy dalej do wsi Belno, gdzie skręcamy na północ w kierunku Pasma Klonowskiego. Na początku płasko, a potem podjazd.

Nie było aż tak źle © radek3131


Wszyscy myśleli, że nie wjadą na to, ale rozpęd z górki do 50km/h zrobił swoje. Dodam, ze dojechaliśmy do końca tego co widać na zdjęciu i mieliśmy jeszcze 2 takie zmarszczki w górę. Potem dość stromy zjazd. Nie dało się nudzić.

Po dordze sympatyczne krajobrazy © radek3131


Przecinamy główną drogę i pytamy się ludzi jak jechać dalej. Oczywiście pomoc ludzi bezcenna. W drodze do Bodzentyna sporo krótkich i stromych podjazdów.

Bodajże Świnia Góra © radek3131


Czasami mozna poczuć się geologiem © radek3131


Jazda na tych podjazdach przebiegała według fajnego scenariuszu: pod górę wolno, a z góry szybki rozpęd niemal bez pedałowania, by zaraz szybko podjechać pod górkę. Jedzie się ok, niestety dalej szuter nas zastał. Nie muszę chyba przypominać, że Ola jechała szosówką. Przedzieramy się przez szutrowy kawałek. Zaczyna się szutrowy podjazd, który na wypłaszczeniu zmienia się w asfalt. A dalej masakrycznie stroma ścianka. Najbardziej stroma pod jaką podjeżdżałem w życiu. Dałem radę, ale przełożeń ledwo co starczyło. :)

Góra Bukowa © radek3131


Michał skapitulował © radek3131


Ola skapitulowała © radek3131


Docieramy w końcu do drogi na Bodzentyn. Trasa wyraźnie się wypłaszcza, ale w zamian możemy podziwiać po drodze pasma górskie.

Pasmo Klonowskie © radek3131


Widok z okolic Bodzentynia © radek3131


W Bodzentyniu szybki postój w sklepie, bo orientujemy się, że jest już późnawo, a trzeba zdążyć do schroniska. Niestety brak czasu uniemożliwił nam zobaczenie Muzeum Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Przeszliśmy od razu do podjazdu na Św. Katarzynę. Podjazd ten przecina pasmo Łysogór- najwyższe pasmo w Górach Świętokrzyskich. Od początku niesamowite widoki, a na szczycie to już w ogóle. Myślałem, ze ten podjazd jest bardziej stromy, a był po prostu długi i łagodny. Odpowiadał mi. Jako ciekawostkę dopiszę, że w Św. Katarzynie jest kapliczka z autentycznym podpisem Stefana Żeromskiego. Za młodu wydłubał scyzorykiem, czy czymś tam. :)

Świętokrzyski Park Narodowy © radek3131


Na szczycie zatrzymujemy się przy początku szlaku na Łysicę (612m.n.p.m.). Wpadam szybko na początek szlaku by przybić pieczątałe Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Niestety nikogo już nie było przy szlaku, więc jakbyśmy chcieli to za darmo byśmy weszli na Łysicę. :) Wracam, Michał decyduje się już wyjechać i złapać nas w schronisku. Niechętnie puściliśmy go. Dzwonię do Schroniska PTSM w Łagowie. Musiałem zadzwonić, bo zakwaterowanie do 21, a jak obliczyliśmy przyjechalibyśmy w okolicy 22.00-22.30. Najpierw złapała mnie sekretarka, która przekierowała mnie na inny numer. Dzwonię pod podany numer. Odpowiedź: "bardzo chętnie, ale właśnie mamy remont wodociągów, który kończymy jutro, mogę was zakwaterować dopiero jutro". O żesz kurde. Kolejna noc w namiocie się zapowiada. Zjeżdżamy z Olką podziwiając widoki. O dziwo na drodze jest wytyczony asfaltowy pas dla rowerów.

Łysogóry © radek3131


Pasmo Masłowskie © radek3131


W Krajnie Drugim skręcamy w lewo. Najpierw pod górę. A potem z góry. Do samego dołu jechaliśmy cały czas 40-50km/h. Zjeżdżamy na dół. Nasuwa się pytanie: gdzie jest Michał? Dzwonię raz: "abonent czasowo niedostępny". Dzwonię 2 raz- odbiera. Okazało się, że skręcił za wcześnie. Tłumaczę jak jechaliśmy i sugeruję by tak pojechał. Rozłączam się i przez chwilę następuje głośny śmiech. To nie sprawka Michała.

Ten znak rozbawił nas do łez © radek3131


Pukam do jakiegoś domu by upewnić się czy dobrze zamierzamy jechać. Tak, dobrze. :) Siadamy na przystanku i czekamy z 15(20??) minut. W końcu go widzimy. Pokazujemy mu "ośmiotonowy" znak, który również wywołuje uśmiech. Robi się już późno. Dalej to już jazda po ciemku. Dobrze, że praktykowaliśmy ją wcześniej.

I zastała nas noc © radek3131


Minęliśmy "dres party" i dojechaliśmy do drogi wojewódzkiej, na której zerowy ruch. Spojrzenie ludzi, gdy pytamy o drogę: BEZCENNE.

Pustki na wojewódzkiej drodze © radek3131


Jadąc rozciąga się fajny widok na oświetlone okoliczne wsie, ale i tak najbardziej w oczy rzucała się Łysa Góra nocą. Oczywiście za sprawą przekaźnika, który jest na szczycie. Widok urozmaicali nam kierowcy rażący nas długimi światłami.

Sama przyjemność © radek3131


Fajna jazda zmienia się w zamułę. Dziwimy się czemu tak pusto, a tu się okazało, że budowa odcinka drogi jest. No kurcze blade. Postanowiliśmy, ze w pierwszym lepszym lesie robimy nocleg. Troszkę to się dłużyło, ale udało się znaleźć. Rozbijamy po ciemku namiot i idziemy w kimono.

Góry Świętokrzyskie: Dzień 1

Wtorek, 3 sierpnia 2010 · Komentarze(2)
Trasa: Pabianice -> Chechło I -> Chechło II -> Dobroń -> Łask Kolumna -> Dobroń -> Dobroń Duży -> Mogilno Duże -> Róża -> Ślądkowice -> Mierzączka Duża -> Dłutów -> Leszczyny Małe -> Tążewy -> Górki Duże -> Jutroszew -> Lutosławice Szlacheckie -> Lutowławice Rządowe -> Mąkoszyn -> Wodzin Majorancki -> Wodzin Prywatny -> Wodzin Majorancki -> Mąkoszyn -> Lutosławice Rządowe -> Wola Kamocka -> Lubanów -> Papieże -> Doły Brzeskie -> Brzoza -> Karlin -> Piotrków Trybunalski -> Zalesice -> Kałek -> Przygłów -> Sulejów -> Niewierszyn -> Sieczka -> Kawęczyn -> Aleksandrów -> Janikowice -> Marianów -> Siucice -> Zdyszewice -> Pilichowice -> Żarnów -> Nowa Góra -> Łysa Góra -> Grębenice -> Maleniec -> Wyszyna Rudzka



Więcej szczegółów.

Wstałem o 5.00 rano. O dziwo nie czułem zmęczenia, mimo że spałem niecałe 3 godziny. Spokojnie zjadłem śniadanie, skończyłem szykować rower i już 6.30 byłem na dworze. Pogoda pochmurna, ale nie zniechęcała do jazdy. Dojeżdżam do Oli 20 minut przed czasem, więc chwilę sobie odpoczywam i patrzę jak Ola kończy zapakowywać rzeczy na rower. Nagle słychać grzmot, po chwili ściana wody. "No ładnie się zapowiada"- powiedziałem. Sms do Michała, by wyjechał nieco później, gdyż my wyjedziemy później. Po 20 minutach przestało padać, poczekaliśmy aż trochę asfalt obeschnie i w drogę. Zaczęło się wypogadzać. Pojawiło się nawet słońce. Dojechaliśmy do Dłutowa, gdzie zjadłem kanapkę i zmieniłem szkła na czarne. :) Po niedługim czasie przyjechał Michal. Już mieliśmy wyjechać a tutaj niespodzianka- odczepia mi się rzep od sakwy. Szybko poprawiamy i jedziemy dalej. Daleko nie ujechaliśmy, bo wpadłem w lekką dziurę i rzep znów się odczepił. Tym razem interwencja Michała zadziałała i się trzymało wszystko. Dojeżdżamy do Górek Dużych gdzie, jak sama nazwa wskazuje, jest lekko pod górkę. Wyjeżdżamy w w Lutosławicach Szlacheckich. Tutaj fail, rozmawialiśmy o czymś innym i mieliśmy jechać gdzieś indziej. W rezultacie zamiast skręcić w prawo skręciliśmy w lewo. Na szczęście w porę się zorientowałem.

Jedziemy tunelem drzew © radek3131


Szybko nadrabiamy stracony czas i dojeżdżamy do Woli Kamockiej. Tutaj odbijamy w kierunku wsi o konkretnej nazwie:

Habemus papam? © radek3131


Jadąc dalej mijamy jedną z pierwszych atrakcji turystycznych. :) W Polsce jest przecież tak mało dróg tego typu.

Gierkówka © radek3131


Po przekroczeniu autostrady Michał o mało co popełnia spory fail Chciał nalać wodę do bidonu, a przez pomyłkę nalał, by denaturat! Dobrze, że Ola w porę zauważyła. Po co nam denaturat?? Dowiecie się dalej! :) ,Dojeżdżamy do Piotrkowa Trybunalskiego, gdzie postój pod Tesco, a potem pod chemicznym by kupić denaturat. Facet pod Tesco tłumaczy nam jak jechać, więc tak jedziemy. Miasto zwiedzamy z perspektywy roweru. Widać trochę starówki, mury miejskie, kościół farny pw. Św Jakuba, klasztor Bernardynów i cerkiew prawosławną. Dojeżdżamy do Ronda Sulejowskiego, gdzie skręcamy najpierw w ulicę Śląską, a potem w ulicę Zalesicką. Jak sama nazwa wskazuje wyjeżdżamy w Zalesicach. Oczywiście po pokonaniu remontowanego odcinka. Trafiamy na spokojną drogę z nawet niezłym asfaltem. Przez moment myśleliśmy, że nas ładnie zmoczy, bo zaczęła się pojawiać na Piotrkowem Trybunalskim ciemna chmura, ale byliśmy na tyle szybcy, że objechaliśmy ją z boku. :)

Kościółek za Zalesicami © radek3131


W niedługim odstępie czasu znów trafiamy do zwykłej wsi o niezwykłej nazwie. Z Olą robimy sesje zdjęciową. Michał zrezygnował

Panie i panowie prezentju:

Ola przy niebanalnej miejscowości © radek3131


Ja przy niebanalnej miejscowości © radek3131


Z wiosek wyjeżdżamy pod Sulejowem. Tutaj kawałek przejeżdżamy główną drogą. Po drodze mijamy rzekę Pilicę i Opactwo Cystersów. W Sulejowie pytamy się jak jechać na Niewierszyn. Oczywiście ludzie nas wyprowadzają przez miasto i jedziemy sobie wzdłuż wału nad Pilicą. Po drodze robimy postój na obiadek. Michał gotuję wodę i jemy zupeczkę chińską. Yeah! Nie ma to jak gotować wodę na denaturacie. :)

Postój na Pilicą © radek3131


Rzeka Pilica © radek3131


Gotowanie :) © radek3131


Podczas postoju leciutki deszczyk zaczyna popadywać. W sumie to fajne, bo troszkę chłodniej się zrobiło. Przestaje kropić tak szybko jak zaczęło, więc ruszamy dalej. Po drodze chyba ze 2-3 razy nas łapie taki mały deszczyk. Dopiero później nas moczy solidniej. Nawet grzmiało i błyskało się po drodze.

Po jednej stronie chmura, po drugiej błękitne niebo © radek3131


Ładna Sieczka © radek3131


Lekko zmoczeni dojeżdżamy do wioski Aleksandrów, gdzie króciutki postój pod sklepem.

Michałowi ser rozpuścił się w sakwie © radek3131


Najedzeni kontynuujemy to co zaczęliśmy. Trochę błądzenia, ale pomocni ludzie wyprowadzają nas gdzie trzeba. Z cyklu, różności spotkane na trasie:

Myślałem, że to skrzynka na listy © radek3131


Dojeżdżamy do Siucic, gdzie jakieś młode dzieciaki mówią nam jak jechać. Całkiem sympatyczni. Skoro już wiemy, gdzie jesteśmy to jedziemy sobie na luzie. Ola znalazła słonecznik, więc po drodze sobie dojadamy. Ja najpierw musiałem przypomnieć sobie technikę obierania, bo dawno tego nie robiłem. Potem było coraz lepiej. :) Dojeżdżamy do Żarnowa.

Kościół św. Mikołaja z XII wieku © radek3131


Tutaj postój przed sklepem. Kupujemy co trzeba, ale zauważamy zarąbiście ciemną chmurę. W ostatniej chwili chowamy się przed deszczem. Leje jak z cebra. Tak się złożyło, że staliśmy pod restauracją, która należało do tego samego gościa co sklep, w którym kupowaliśmy przed chwilą rzeczy. Pozytywny facet, troszkę pogadaliśmy, podbiliśmy książeczkę PTTK i ruszyliśmy dalej. Ledwo wyjechaliśmy z Żarnowa, a kolejna ściana wody nas spotkała. Dobrze, że pioruny nas nie smyrały po tyłku. Skręcamy w kierunku Maleńca, gdzie jest już województwo świętokrzyskie. Pogoda nas totalnie zdemotywowała. Po prawo świeci słońce, a po lewo. Leje jak z cebra.

Tęcza w drodze do Maleńca © radek3131


Dojeżdżamy do pierwszej atrakcji w województwie świętokrzyskim. Niestety liczyliśmy się z tym, że obejrzymy ją tylko z zewnątrz.

Zabytkowa Walcownia w Maleńcu © radek3131


W 1794r. powstał tu zakład w którym wytapiano różne rzeczy. Surowiec początkowo brano z okolic Łysej Góry. Po wojnie przetapiano stare koła kolejowe na gwoździe. Zakład może funkcjonować do dzisiaj, wszystko jest na chodzie. Wystarczy tylko większa woda i surowiec na przetopienie.

Zabytkowa Walcownia w Maleńcu © radek3131


Bajorko w Maleńcu © radek3131


Czytamy to co jest napisane przy wejściu. Czynne do 20.00 patrzymy na zegarek. 19.45!! Wchodzimy. Dzwonimy raz, drugi i trzeci. Za trzecim razem pojawia się facet, który nas oprowadza. Pokazuje nam ponad 200 letnią pompę strażacką, kafar, piec itp. Nawet włącza mechanizm fabryki. Na prąd oczywiście. :) Michał zabiera na pamiątkę autentycznego gwoździa wyprodukowanego w tej fabryce. :) To są właśnie uroki nie zwiedzania w tłumie.

Koło wodne © radek3131


Fabryka wewnątrz © radek3131


Walcownia w Maleńcu © radek3131


Dziękujemy panu i jedziemy dalej. W porę się zorientowałem, że zostawiłem w Maleńcu żółte okulary, więc wróciłem po nie. Zdążyłem. Ufff. Robi się powoli ciemno, więc zaczynamy się rozglądać za miejscem na biwak. Rozbijamy się w lesie w Wyszynie Rudzkiej. Niestety deszcze nas trochę spowolnił i zabrakło kilkunastu kilometrów na zrealizowanie celu na dzisiaj.

Rozbijamy się w lesie © radek3131

Dookoła Łodzi

Sobota, 31 lipca 2010 · Komentarze(1)
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Wielka Woda -> Mogilno Małe -> Mogilno Duże -> Róża -> Ldzań -> Barycz -> Łask Kolumna -> Poleszyn -> Huta Janowska -> Janowice -> Włodzimierz -> Mikołajewice -> Lutomiersk -> Kazimierz -> Babice -> Konstantynów Łódzki -> Las Rszew -> Krzywiec -> Rąbinek -> Rąbień -> Rezerwat Przyrody "Torfowisko Rąbień" -> Aleksandrów Łódzki -> Ruda Dolna -> Ruda-Bugaj -> Las Chrośno -> Las Grotnicki -> Ustronie -> Grotniki -> Las Lućmierski -> Lućmierz -> Rosanów -> Ciosny -> Rezerwat "Ciosny" -> Dzierżązna -> Biała -> Rezerwat Przyrody "Grądy nad Moszczenicą" -> Cyprianów -> Szczawin -> Swędów -> Marcjanka -> Glinnik -> Smardzew -> Łagiewniki Nowe -> Łódź -> Rezerwat "Las Łagiewnicki" -> Użytek Ekologiczny "Łąki na Modrzewiu" -> Łódź -> Nowosolna -> Wiączyń Górny -> Wiączyń Dolny -> Bedoń-Wieś -> Nowy Bedoń -> Andrespol -> Wiśniowa Góra -> Stróża -> Wola Rakowa -> Giemzówek -> Huta Wiskicka -> Grodzisko -> Rzgów -> Gospodarz -> Wola Zaradzyńska -> Pabianice


Na mapie nie ma zaznaczonych błądzeń i zawracań. :D

Od dłuższego czasu chodziło mi po głowie by okrążyć Łódź. Niedziałająca szosa zmusza mnie do jazdy na MTB, to czemu teraz nie spróbować? W planach było okrążyć Łódź tym szlakiem pieszym, ale jak dalej poszło to dalej. Niestety nie udało mi się zwerbować jakiejś grupy przed wyjazdem, więc pojechałem sam. W sumie to dobrze, bo musiałem przemyśleć wiele spraw, więc czemu nie połączyć przyjemnego z pożytecznym. Wstaje o 7.00. Jem śniadanie i przebieram się. Pakuję do kieszonek mnóstwo rzeczy, aż sam jestem zdziwiony, że tyle może się tam zmieścić. Miałem: rękawki, nogawki, portfel, 2 książeczki PTTK, klucze imbusowe, bandanę, rękawiczki, telefon, aparat fotograficzny, zapasowe baterię do aparatu, mapę, 5 Grześków XXL bez czekolady i kompas. Ufffffffffff. Jeszcze przed samym wyjściem z domu dylemat- które szkła zabrać na trasę. Wybór padł na żółte, bo doszedłem do wniosku, że i tak większość trasy będzie przebiegać w lesie, gdzie nie ma słońca. Jechało się rewelacyjnie. Słoneczko lekko dawało, a w Pabianicach pusto. Żywej duszy i jadącego samochodu nie spotkałem. Dojeżdżam tak do Terenina. Tutaj spotykam 2 dzieciaków na rowerach. Aż sam się zdziwiłem, że kogoś tak młodego spotkam o tej godzinie. Nie ukrywam, ucieszyło mnie to. Przynajmniej nie spędzają wakacji jak większość osób w ich wieku. Wjeżdżam do lasu i tutaj zaczyna się zabawa.

Na szlaku czerwonym © radek3131


Trasa dobrze znana. Nie raz tutaj jeździłem. Szlak prowadzi do rozlewiska o nazwie Wielka Woda. Teren ten ma zostać w przyszłości rezerwatem, gdyż występuje tutaj liczne ptactwo wodne.

Staw Wielka Woda © radek3131


Nie ma to jak poczuć bliskość przyrody © radek3131


Po krótkotrwałym postoju jadę dalej czerwonym szlakiem. Zaczynam się coś dziwnie czuć. Boli mnie lekko brzuch i jestem osłabiany. Co do osłabienie to nie mam wątpliwości, że spowodowane to było przez krótkotrwały sen. 3 godziny spałem w nocy. Ale dlaczego brzuch mnie bolał to nie wiem. Jadę ścieżką leśną aż do leśnej drogi Mogilno Małe- Chechło II. Tutaj szlak czerwony zaczyna się łączyć ze szlakiem zielonym. Brzuch zaczyna mnie boleć jeszcze mocniej. Tempo jazdy spada drastycznie. Wlokę się 10-14km/h. Wyjeżdżam na asfaltówce w Mogilnie Dużym. Tutaj szlak prowadzi w lewo w kierunku Róży. Po przekroczeniu mostu nad strumyczkiem, który się nazywa Pałusnica, szlak prowadzi do lasu. Jada po korzeniach i dziurach wytrzęsła mnie, co przy bolącym brzuchu dodawało wrażeń. Już w pewnym momencie miałem ochotę wrócić, ale doszedłem do wniosku, że nie poddam się. Szlak wyprowadził mnie na leśny dukt Róża-Ldzań i znów łączy się ze szlakiem zielonym. Nie na długo, bo po przeprawie przez wydmy odbija nieco w prawo. Jadę nieznanym mi dotąd fragmentem (albo i znanym, jeżeli Ola mnie kiedyś tędy poprowadziła). Ścieżka fajna ubita, ale widzę przed sobą wielką dziurę. Hamuję i przed moimi oczami ukazał się strumyk (rów nasączony wodą?).

Przeprawa przez strumyk © radek3131


Oczywiście nie muszę chyba przypominać, że w moim MTB przeskakuje łańcuch, czyli pokonałem rów z rowerem na ramieniu. Jadę dalej, znów zaczynają się wydmy. Ku mojemu zdumieniu przestaje mnie boleć brzuch. Tempo wzrasta i jedzie się dużo przyjemniej. Wyjeżdżam z lasu i jadę jego skrajem. Sympatyczny widoczek się pojawia.

A teraz skrajem lasu © radek3131


Przecinam asfalt prowadzący do Ldzania i wjeżdżam do lasu. Najpierw mijam staw.

Staw w Baryczy © radek3131


Potem krajobraz się zmienia. Pojawia się gęsty las, a w miarę pokonywania kilometrów zbliżam się do meandrującej rzeki Grabi.

Rzeka Grabia © radek3131


Miejsce poznałem dopiero jak tam dojechałem. Byłem tutaj kiedyś z Olą. Nie jestem pewien czy to to miejsce, ale podobno w tym miejscu jest plaża dla nudystów. :) Żadnej miłośniczki (miłośnika- jak kto woli) "opalania na waleta" nie spotkałem. Dalej szlak prowadzi do osiedla Kolumna. Osiedle to obecnie jest częścią Łasku. Z tym osiedlem związana jest ciekawa historia. Ludzie z okolic Łodzi przyjeżdżali do tych lasów i zaczęli budować domki letniskowe. Z czasem pojawiało się więcej domków, a teren nie należał ani do miasta ani do wsi. Ostatecznie ludziom tak się spodobała okolica, że postanowili zamieszkać tu na stałe, więc żeby było wszystko zgodne z prawem osada musiała się jakoś administracyjnie podłączyć do Łasku. Najstarszymi budynkami są tutaj drewniane wille wzniesione w XX-leciu międzywojennym. Przejeżdżam przez Kolumnę i asfaltem wjeżdżam do lasu. W lesie postój, bo jak nie wykorzystać takiego miejsca:

Korzystam z parkingu dla pojazdów © radek3131


Rower to tez pojazd, nie? Droga najpierw prowadzi przez malownicze wsie, a potem przecina kompleks leśny. Jechałem tu kilka razy, więc znam drogę. Wyjeżdżam w Janowicach. Kurcze, byłem tu już tyle razy, ale nigdy nie widziałem tej polnej drogi. Za szybko to skrzyżowanie mijam. :) Jadę tak aż do lasu, gdzie pojawia się pierwszy problem. Na 2 drzewach są 2 oznaczenia: jedno pokazuje w prawo, a drugie prosto. Decyduję cię na jazdę prosto, czyli dobrze. Im dalej tym teren staje się cięższy. Sypki piasek powoduje zakopywanie się kół, więc wstaję z siodła i pracuję na stojąco. Błąd, zarąbałem się kierownica w prawy piszczel. Kierownica i 90° w prawo, a ja z bólu wywalam się na prawy bok. Ból niesamowity, bo trafiłem się w bardzo czułe miejsce pod kolanem. Od tego momentu kontuzja ta dokucza mi podczas dalszej jazdy. Błyskawicznie wstaję i jadę dalej. Jednak kawałek dalej musiałem się zatrzymać, bo ból był nie do zniesienia. Nie wiem ile stałem obok roweru, ale z 10min czekałem aż trochę przejdzie. Wyjeżdżam z lasu na środek pola. Jak na razie, wszystko ok (no nie licząc piszczelu). Nawet pogoda nie jest zła, chociaż chmury zaczynają się pojawiać na niebie. Kontynuuje podróż. Jadę dróżką pomiędzy polami. Wyjeżdżam na asfalcie w Mikołajewicach. Stąd już łatwo i szybko jedzie się do Lutomierska. W Lutomiersku mijam klasztor i relikty zamku. Warto napisać, że Lutomiersk nie jest miastem, a mimo tego ma stałe połączenie tramwajowe z Łodzią. I to od 1923r! Przejeżdżam przez rzekę Ner, która dzięki oczyszczalni w Łodzi odzyskała dawną faunę i florę. Kiedyś ta rzeka przypominała ściek, a kolor wody zdradzał na jaki kolor barwiono tkaniny w Łodzi. :)

Rzeka Ner w Lutomiersku © radek3131


Szlak wyprowadza mnie w kierunku wsi Kazimierz, która kiedyś prowadziła zażartą "wojnę" z Lutomierskiem o wyższość nad Nerem. Dojeżdżam do skrzyżowania i pojawia się pytanie: gdzie teraz? No tak zapomniałem, można zakleić słup, bo poco ten szlak tutaj? Przecież żaden rowerzysta/pieszy nie pojawi się w tej dziurze.

Bezmyślnośc ludzi- zaklejony szlak © radek3131


Dobrze, że miałem mapę, więc nie straciłem dużo czasu. Dalej szlak prowadzi do lasu. Swoją drogą to dopiero teraz wyczytałem, że ten las to fragment Konstantynowa Łódzkiego.

Brama do nikąd © radek3131


Lasem dojeżdżam do Rezerwatu Przyrody "Torfowisko Rąbień". Bogata roślinność rzuca się w oczy. Dosłownie jakbym jechał pod dachem.

Rezerwat Torfowiska Rąbień © radek3131


Za rezerwatem las się robi rzadszy, bo wkraczam na teren Aleksandrowa Łódzkiego. Uśmiech na twarzy wywołuje u mnie ten znak;

Hm, czyli jeździć można?? © radek3131


Dodam, że ten znak znajduje się na tej ulicy.

Miło na miłej © radek3131


A mieszkanie przy takiej ulicy chyba do czegoś zobowiązuje. :) Wjeżdżam do miasta. Nie wiem czemu, ale podoba mi się to miasteczko. Szczególnie okolice placu Kościuszki. Niestety centrum miasta to jest, więc nie zatrzymywałem się na dużej.

I już w Aleksandrowie Łódzkim © radek3131


Gubię szlak, ale z pomocą mapy szybko trafiam na właściwy. Wyjeżdżam w Rudzie-Bugaj, gdzie następuje zmiana scenerii.

Teraz dla odmiany przez pola © radek3131


Zmiana scenerii nie trwa długo, bo za niedługo zaczyna się długi odcinek leśny. Z początku jazda przez ten odcinek idzie jak krew z nosa. Pełno piachu, który się zapada. Prędkość nie była zawrotna. Ale na szczęście ktoś pomyślał, bo w lesie można spotkać idealne miejsce na odpoczynek.

Go get some sleep © radek3131


Jadąc dalej, mijam wydmy i zaczyna się przyzwoita ścieżka, po której nawet fajnie się jedzie.

Dróżka w lesie © radek3131


Niestety ta fajna jazda po przyzwoitej ścieżce nie trwa długo, bo troszeczkę błądzę ze względu na dwuznaczne oznaczenie. Trochę czasu straciłem by powrócić na właściwą drogę. Mało tego zaczyna troszkę kropić. Z początku pomyślałem, że fajnie bo troszkę się ochłodzę. Niestety drobny deszczyk zmienia się w ulewę.

Zaczyna padać © radek3131


Między drzewami nie było czuć że mocno pada, ale spojrzenie na kałużę nie zostawiało złudzeń. Las się kończy, wyjeżdżam na asfalcie. Dopiero tutaj wiedzę jak mocno padało przez te parę minutek.

Troche mocno padało © radek3131


Dojeżdżam do Ustroni i... i.. i... gdzie jechać?? Nie ma żadnego oznaczenia. Błądzę po okolicy i szukam oznaczeń. Nic nie znalazłem. Kurcze blade co jest? Pytam się jakiegoś faceta, też nie wiedział. Po ponad półgodzinnym szukaniu w końcu znalazłem szlak i trafiłem do Grotnik. To tutaj mieszka Krzysiu Krawczyk. Niestety nie spotkałem go. :p

Tablica informacyjna w Grotnikach © radek3131


Szlak dalej prowadzi do Lasu Lućmierskiego. Całkiem sympatyczną dróżką jadę. Znów zaczyna lać. Tym razem szybciej przechodzi, więc nie zmokłem zbytnio. Jedzie się ciekawie. Momentami 3-4 szlaki łączą się w jeden. Nie to co jest koło mnie- 2 szlaki na krzyż. Dojeżdżam do cmentarza, gdzie pochowane są ofiary hitlerowskich zbrodni.

Cmentarz w Lesie Grotnickim © radek3131


Wyjeżdżam na krajową jedynkę, gdzie znów pojawia się pytanie, gdzie teraz?? Wyciągam mapę i jakoś dojeżdżam przez las do szlaku. Zaczyna lać. I to strasznie mocno. Bardzo szybko moknę.

Demotywujące oznaczenia na trasie © radek3131


Na szczęście niedaleko las, więc w tunelu drzew nie pada. Zaczęły mi marznąć ręce, więc założyłem niemal wszystko co miałem.

Przeczekuje ulewę © radek3131


Chwilę odpoczywam i przedzieram się przez zarośla.

Sympatyczna ścieżka © radek3131


Teraz zaczyna się odcinek, który strasznie ciężko ogarnąć co chwila coś innego: zarośla, polana, droga, piach, wydmy, asfalt, w lewo, w prawo. Ja pierdziele, że się nie pogubiłem. :) W końcu docieram do miejsca , gdzie szlak pokrywa się z Łódzką Magistralą Rowerową, która ma w przyszłości połączyć Ukrainę z Niemcami. Może być ciekawie.

Pokrywa się kilka szlaków © radek3131


Dalej coś niesamowitego. Jest tak mało tego typu budowli w Polsce, że to szok.

Tunel pod.. © radek3131


...tą autostradą © radek3131


Oczywiście miałem na myśli autostradę. :) Za autostradą kawałek asfaltem.

Jakiś staw po drodze © radek3131


Potem znów szuter i błądzenie. Znów mapa uratowała mi tyłek i szybko wracam na właściwą trasę. Mijam sympatyczny kościółek we wsi Biała.

Drewniany kościół w Białej © radek3131


Nie przepadam za oglądaniem kościołów, ale ten jest świetny. Przypomina mi 2 kościoły. Jeden w Spale, a drugi w Budzynku. Ten 1 w stylu zakopiańskim, a drugi jest mało znany mimo, ze to tu była najstarsza parafia w województwie łódzkim. Mniejsza z tym. Nieistotny szczegół. Dalej zaczyna się szlak i trasa biegnie prosto. Prosto i ciągle prosto. Kurcze czy ja nic nie pomyliłem? Nie, bo trasa przecina Rezerwat Przyrody "Grądy Nad Moszczenicą". Po wyjechaniu z rezerwatu pojawiają się pola. Jak i słoneczko. Po drodze coś się na mnie dziwnie patrzy.

Oko w oko © radek3131


Dalej wyjeżdżam we wsi Swędów. Znów trochę błądzę, bo nie wiem czy trasa prowadzi za czy przed mostem kolejowym. Pytam się jakiegoś napotkanego rowerzysty, ale nie wiedział. Zawróciłem i trasę znalazłem (fuck yea!).

Most kolejowy koło Czaplinka © radek3131


Znów szlak oferuje przedzieranie się przez zarośla, które są strasznie mokre po opadach deszczu. Dalej zaczyna się chyba pierwszy tak długi odcinek asfaltowy.

Czterdziestka ze Samotnikiem © radek3131


Asfalt si ciągnie aż do wsi Łagiewniki Nowe. I can't belive it! Tutaj między drzewami pojawia się środek zaopatrzenia, czyli sklep. Robię dość duże zakupy i jadę dalej. Oczywiście tak fajnie jechało się z górki, że musiałem zawrócić, bo zgubiłem szlak. Jak się okazało szlak prowadził przez pola do Łodzi. Sympatyczna dróżka, sporo górek. I pogoda rewelacyjna.

Polna droga do Łodzi © radek3131


Ścieżka wyprowadza mnie do Łodzi, a dokładniej wyprowadza mnie koło klasztoru Franciszkanów. Odbywało się akuratnie wesele. Korciło mnie by bramkę zrobić, ale nie miałbym, gdzie flachy schować. Dalej ul Okólną wjeżdżam do Łagiewnik. Łagiewniki chyba najbardziej się wyróżniają ze wszystkich lasów jakie w tym dniu odwiedziłem. Góreczki, ciasne zakręty, mosty itp nie pozwalają się nudzić.

Ja w Lesie Łagiewnickim © radek3131


Rower w Łagiewnikach © radek3131


Przedzieram się przez Łagiewniki i wyjeżdżam na ul. Boruty. Jadąc przegapiłem skręt na szlak. W porę wróciłem. Aż sam się zdziwiłem, że szlak może prowadzić przez tak gęste zarośla. W sumie to i tak było mi już wszystko jedno, którędy. Ważne by na szlaku.

Szlak prowadzi przez zarośla © radek3131


Zostaje wyprowadzony w okolice użytku ekologicznego.

Łąki na Modrzewiu © radek3131


W oddali słychać biesiadne przyśpiewki. Pomyślałem, że już pewnie Łódź. Nie pomyliłem się. Zaczął się bardzo fajny zjazd po kocich łbach i widać było miasto.

I Łagiewniki się skończyły © radek3131


Niebawem już jadę drogą rowerową na ulicy Wycieczkowej. Ładna droga bo asfaltowa. Mogłoby być jeszcze ładniej, gdyby nie było tego buraka, który zaparkował na drodze rowerowej samochodem. Zwróciłem mu uwagę, ale zaczął się szyderczo śmiać. Miałem zrobić zdjęcie, ale nie wiem w jakim stajnie bym wrócił. Widać było, że facet łykał sporo koksu. Hm. What the fuck? Gubię szlak! Nie chce mi się go szukać po Łodzi, więc kieruję się do ulicy Brzezińskiej, by tamta ulica dojechać do Nowosolnej. Po drodze kumpla z Pabianic spotkałem, więc chwilkę z nim pogadałem. Droga do Nowosolnej jakoś mi się dłuży, ale w końcu dojeżdżam do tego charakterystycznego gwieździstego skrzyżowania.

Już wiem dlaczego tak dziwnie się na mnie ludzie patrzyliw Łodzi © radek3131


Znajduję szlak i kontynuuje wycieczkę. Znów niespodzianka po drodze. Na jednym słupie są 2 oznaczenia. Jedno prosto, a drugie w lewo. Wyciągam mapę i zauważam, że szlak zatacza takie małe zakole. Perfidnie je ścinam. :) Dalej jadę według szlaku. tym razem jest mniej terenu, a więcej zabudowy wiejskiej. Ze szlakiem dojechałem do stacji kolejowej w Andrespolu. Zgubiłem znów szlak. Patrzę na godzinę. Kurcze, nie wyrobię się. Rower na ramie i przez 2 metrowe krzaki doszedłem do drogi Andrespol-Brzeziny (ciekawostka: w Polsce jest 37 mieścin o nazwie Brzeziny).

Andrespol przywitał mnie calkiem niezłym widokiem © radek3131


Przedzieram się przed Andrespol. Chyba z 5 minut stałem na światłach. W Wiśniowej Górze ostatni postój na zdjęcie.

Zachód słońca w Wiśniowej Górze © radek3131


Dojeżdżam do Woli Rakowej. I Drogą Pabianice-Tomaszów Mazowiecki dojeżdżam do miasta. W domu dopiero zauważam jak bardzo jestem brudny. W sumie to nie byłem aż tak bardzo ubrudzony jak chłopaki podczas piątkowego etapu Tour de la Region de Lodz. Etap w Pabianicach. Zdjęcia jako bonus dodaje. :)

Tour de la Region de Lodz #1 © radek3131


Tour de la Region de Lodz #2 © radek3131


Tour de la Region de Lodz #3 © radek3131


Tour de la Region de Lodz #4 © radek3131


Tour de la Region de Lodz #5 © radek3131


Tour de la Region de Lodz #6 © radek3131


Tour de la Region de Lodz #7 © radek3131


Tour de la Region de Lodz #8 © radek3131


Tour de la Region de Lodz #9 © radek3131


Podsumowując, mam to czego chciałem- zrealizowałem (no może nie do końca) wycieczkę, która od dawna mi chodziła po głowie i przemyślałem to co chciałem. Zmienny teren i zmienna pogoda skutecznie urozmaicały te 10 godzin jazdy.

PS. Rozpisałem się trochę. :p

Przelotny deszczyk + pare spraw organizacyjnych

Poniedziałek, 19 lipca 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Piątkowisko -> Wola Żytowska -> Żytowice -> Janowice -> Wygoda Mikołajewska -> Wrząca -> Lutomiersk -> Wrząca -> Prusinowiczki -> Prusinowice -> Porszewice -> Świątniki -> Górka Pabianicka -> Szynkielew -> Pabianice



Mapka zaczerpnięta z tego wpisu. Godzinna pętla pokonana ulubioną techniką:
1) ~20 minut luźnego kręcenia na pulsie 130-145ud/min
2) ~20 minut nieco mocniejszej jazdy na pulsie 145- 160ud/min
3) ~20 minut ostrzejszej jazdy z pulem często przekraczającym 160 ud/min

Oczywiście pulsometr nie traktuje jako super dokładne urządzenie, dlatego podczas jazdy staram się nie zerkać na niego. Tak samo jak na licznik. Wolę wyczuć jak reaguje mój organizm, a nie to co pokazują cyferki na wyświetlaczu.

Jeżeli chodzi o dzisiejszą jazdę, to cały czas przelotny deszcz, więc trzeba było uważać na zakrętach i mocnych przyśpieszeniach, by nie zaliczyć szlifa. Raz wypadłem z zakrętu, ale cały powróciłem na asfalt. Testowałem dzisiaj wkładki hamulcowe Meridy. Dokładnie Merida BS-MD010. Są wykonane z 3 rodzajów gumy, różniących się twardością. Co prawda używałem tylko przedniego hamulca dzisiaj, ale mimo lekko mokrej obręczy hamują szybko.

Nowe wkładki do hamulcy © radek3131


Jeżeli chodzi o wyprawę rowerową, to od wczoraj zacząłem dokładnie planować trasę z uwzględnieniem warunków pogodowych, zmęczenia, zabytków itp. Jak skończę planować to zamieszczę na tutaj jak mniej więcej będziemy jechać.

W trakcie planowania trasy © radek3131


Polecam również zerkanie na blog Michała, który się męczy na wyprawie rowerowej wzdłuż granicy polsko-niemieckiej. Dzięki ultranowoczesnym technologią jest możliwość relacji live na zasadzie: sms od Michała -> mój wpis na jego blogu.

PS. Jak na krótką, nudną trasę sporo napisałem.