Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Chechło II -> Góry Dobrońskie -> Dobroń -> Góry Dobrońskie -> szlak czarny -> szlak czerwony -> Wielka Woda -> Pabianice
Z Michałem omówić szczegóły planowanej wyprawy i przetestować 2 rzeczy. Tempo leniwe, więc wpis też leniwy.
Już wiemy co będziemy robili późną jesienią lub zimą. Gorące kiełbaski... Gorąca Herbata. ;D Trochę inwencji twórczej i może ultralekki grill będzie.
A jeżeli chodzi o jazdę dzisiejszą to powolutku cały czas. Troszkę pagórków w Górach Dobrońskich (góry tylko z nazwy). Pełno piachu, kurzu i rowerzystów. No i drobna gleba na piachu, a Michał o mało co drobna gleba. :)
Po wczorajszej trzysetce postanowiłem przejechać się rekreacyjnie. Wybór padł na młyn w Talarze, ponieważ po drodze sporo cienia jest. No i dawno nie byłem. Cały czas jechałem sobie lajtowo, nawet nie patrzyłem na prędkość i puls. Sporo rowerzystów po drodze, A nad wodą od zarąbania samochodów.
6.45 wyjeżdżam. Jadę po Arka. Dobrze przewidziałem, by wyjechać wcześniej, bo długo stałem na światłach. Zostawiam u Arka parę klamotów i jedziemy. Z początku zimno w ręce, bo bez rękawków. Powolutku dojeżdżamy sobie do Pabianic. Tutaj skręcamy na wioski, by kontynuować spokojną jazdę.
Kręcimy tak aż do głównej drogi, gdzie się rozkręcamy. Cały czas prędkość oscyluje w granicach 35-40km/h. W szybkim tempie docieramy do Bełchatowa, gdzie o dziwo nie zastają nas korki.
Zjeżdżamy Góry Kamieńsk i wymarznięci jedziemy dalej. Z początku mozolnie by rozkręcić się od nowa, a potem już tak jak na początku 35-40km/h. Po drodze mijamy:
Jedziemy do Kamieńska, gdzie skręcamy na Radomsko. Zaczynają się w końcu góreczki, które nie pozwalają nam się nudzić. W Radomsku przerwa pod spożywczym, którego znalezienie graniczy z cudem. Tutaj zauważam, że nie mam wypoziomowanego siodełka. Wpadam do meblowego spytać się czy maja imbusy. Nie mieli, ale odesłali mnie do sklepu z artykułami przemysłowymi. Tutaj jak sprzedawczyni dowiedziała się skąd jesteśmy i ile mamy do przejechania, postanowiła mi dać ten imbus na koszt firmy. Jeszcze raz z tego miejsca dziękuje jej za to. Na szczęscie więcej razy nie musieliśmy używać. Jedziemy drogą na Częstochowę. O dziwo z początku płasko jak stół.
Powoli zaczyna robić się gorąco. Zaczynają się większe pagórki, które początkowo dają się nam w kość. Mam malutki kryzys, ale po zjedzeniu batonika przechodzi.
W niedługim odstępie czasu dojeżdżamy do Częstochowy. przedarcie się przez miasto jest strasznie uciążliwe. Dziury, samochody, ciągłe światła. W końcu trafiamy na Jasną Górę.
Błądzimy po Częstochowie, robimy niepotrzebne kółka. W końcu znajdujemy plan miasta, gdzie nie ma podpisanych numerów dróg. Musieliśmy się wpakować na krajową 1, by wkręcić na Włoszczowę, a potem na Radomsko. Zaczyna się jazda pod lekki wiatr, ale idzie nam to nawet nieźle. Znów mijamy pagórki, które dały nam się w kość. Dojeżdżamy do Radomska, gdzie znów robimy postój (jak się nie trudno domyśleć- jedzenie).
Łapie mnie kryzys. Odbija mi się nieco jedzenie. Przed Sulejowem jedziemy ze 3km tak tragicznym asfaltem, że samochodem tam byłoby ciężko przejechać. W Piotrkowie Trybunalski przechodzi. Tutaj niemiła sytuacja. Kierujemy się znakami na drogę krajową nr. 12 (na Łask/Sieradz), a znaki wyprowadzają nas na... Autostradę A1!!! Normalnie nie porozumienie. Pokonujemy 3km tą autostradą i zjeżdżamy ślimakiem na drogę na Bełchatów (i zarazem Sieradz). Niestety Arek rozcina na jakiejś blaszce oponę i musi tutaj zrezygnować z dalszej jazdy. Szkoda, bo by spokojnie dojechał do końca. Kontynuuję dalej jazdę samotnie. Muszę podkręcić tempo, bo sporo km zostało, a za niedługo zmrok zapadnie. Na stacji benzynowej kupuję picie i jadę dalej.
Przestał mi dokuczać wiatr (albo było po prostu obojętne czy wieje czy nie). Cały czas trzymam 35-40km/h momentami nawet więcej. Nadrabiam dość szybko stracone w Piotrkowie Trybunalski minuty. Jakieś 20km przed domem zaczynają mnie nieco boleć dolne partie mięśni brzucha. Tempo nie co moje tempo spada, a dalsza jazda wyglądała mniej więcej tak: O jakie fajne drzewa, o jaki fajny pagórek. Do tego nie patrzę na kierownicę i nie myślę o tym ile km mi zostało. Zaczyna powoli robić się ciemno, dlatego skręcam na pola, bo w lesie mnie nie widać dobrze. Przez pola dojeżdżam do Pabianic i pojawiam się w domu ~10min po zapadnięciu zmroku.
W czasie jazdy zjadłem: - 5 batonów (w czasie jazdy) - pączka - 3 ciastka francuskie - bułkę - obiad
W czasie jazdy wypiłem: - 4,5l wody - 2 razy chłodne mleko z lodówki - troszkę soku grejpfrutowego - 1,5l coli
O dziwo nie boli mnie nic, po za mięśniami brzucha. Na drugi dzień wszystko ok. :)
Trasa: Dom -> SDHouse - - - > pieszo na Lewityn -> Dom
Umówiłem się dzisiaj z paroma znajomymi, ale musiałem wcześniej wrócić i nie chciało mi się iść samemu na pieszo całego miasta. Wsiadłem więc na rower i pojechałem pod SDH. Dalej na rower wsiada kumpel i jeździ sobie koło nas po chodniku. Idziemy na Lewityn, gdzie siedzimy sobie wszyscy i odpoczywamy przy napoju zakupionym w Carrefourze (nie, to nie był alkohol :p). Zwijam się wcześniej i wracam sobie w ślimaczym tempie do domu.
Trasa: Pabianice -> Czyżeminek -> Prawda -> Rydzynki -> Tuszynek Majorancki -> Wola Kozubowa -> Dylew -> Górki Małe -> Górki Duże -> Tążewy -> Leszczyny Małe -> Dłutów -> Dłutówek -> Las Ślądkowicki -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice -> Szynkielew -> Pabianice
Z Michałem spontaniczna pętelka. Tempo krajoznawczo-wypoczynkowe. Po drodze omawiamy mniej więcej szczegóły wyprawy. W Tuszynku Majoranckim postój na oranżadkę. Dalej spontanicznie bez mapy skręcamy w jakąś drogę. Udało nam się wyjechać w Górkach Małych. Jedziemy do Dłutowa, gdzie podejmujemy decyzję co dalej. Tutaj postój na batoniki za 35gr. :) Przez las wracamy do Pabianic. W lesie komary jedzą ludzi, więc trzeba uważać by przypadkiem nie połknęły ręki w całości. Wpadam do domu i jadę do Arka zostawić paczkę. Jedyne zdjęcie z dzisiaj. Zrobione przez Michała moim telefonem:
Z Michałem wybraliśmy się na Łódzką Masę Krytyczną, by w ogóle zobaczyć co i jak. Pojawiliśmy się dość wcześnie, więc pojechaliśmy jeszcze na Plac Wolności.
Wróciliśmy na miejsce zbiórki. Zaczęło się pojawiać coraz więcej osób. O 18.00 ruszyliśmy w kierunku katedry. Tempo spacerowe. Pierwszy postój koło wytwórni filmowej. Drugi postój na Zdrowiu (park taki jest w Łodzi) przy pomniku upamiętniającym powstanie łódzkie z czerwca 1905r. Przy tym pomniku dostajemy szprychówkę z masy. Finał na Placu Wolności, gdzie następuje podsumowanie masy krytycznej. Uczestników było 361. Wracamy dość szybko do Pabianic, ale tak naprawdę rozkręciliśmy się za pasażem na ul. Piotrkowskiej. Od tego momentu prędkość była zbliżona do 40km/h i podniosła nam się średnia prędkość z całego wyjazdu. Koło Portu Łódź mamy okazje podziwiać fantastyczny zachód słońca.
Dzisiaj odczułem nagłą potrzebę podjeżdżania pod górę. A że miałem zrobić długą spokojną jazdę to pojechałem na Górę Kamieńsk. Tempo leciutkie. Puls często w granicach 140ud/min. Po drodze testuje nowy asfalt:
Jedzie się aż miło
Gdy dojeżdżam na miejsce postanawiam nauczyć się w końcu rozkładania sił na podjazdach tzn. jechać tak by nie czuć zmęczenia na dłuższą metę. No i w sumie nie poszło mi tak źle. Na zjazdach nie szalałem, bo wyjątkowo duży tłok dzisiaj. Po 3 razie pod górę zjadłem banana i poszedłem na punkt widokowy.
Kopalnia Bełchatów
Zjeżdżając 4 raz wpadłem przy 60km/h w dziurę. Niestety nie dało się ominąć jej. Od razu zwolniłem, by nie zsunęła mi się opona na zakręcie. Na dole okazało się, że wszystko ok. Tzn. tak wyglądało, bo jak ostatni raz wjeżdżałem to powietrze mi zeszło w połowie drogi. Szybka wymiana dętki. O dziwo nie potrzebowałem łyżek do opon by sobie poradzić. Troszkę się zmachałem by teleskopową pompka napompować koło, ale udało mi się napompować tak mocno, że niemal niezauważalnie się uginało. Dokończyłem wjeżdżanie i ostatni zjazd. Na dole zacząłem odczuwać spory głód. Przemęczyłem się z nim do Łękawy, gdzie w sklepie zrobiłem drobne zakupy. Opakowanie Wafli Familijnych postawiło mnie na nogi. :) Jeszcze zjadłem Liona i przelałem 0,5l Coca-Coli do bidonu i można jechać. Bez większego problemu dojechałem do Pabianic- gdzie jeszcze zahaczam o działeczkę.
Trasa: Pabianice -> Terenin -> Las Karolewski -> Mogilno Małe -> Dobroń Duży -> Dobroń -> Łask Kolumna -> Barycz -> Rokitnica -> Gucin -> Sowińce -> Malenia -> Wola Bachorska -> Buczek -> Luciejów -> Sędziejowice -> Sędziejowice-Kolonia -> Brody -> Brzeski -> Ptaszkowice -> Branica -> Rembieszów-Kolonia -> Remibieszów -> Woźniki -> Pstrokonie -> Jeziorko -> Korzeń -> Antonin -> Strumiany -> Wielka Wieś B -> Brzyków -> Wielka Wieś B -> Strumiany -> Burzenin -> Szczawno -> Niechmirów -> Pulsujące Źródła -> Niechmirów -> Wolnica Niechmirowska -> Szynkielów -> Stolec -> Szynkielów -> Konopnica -> Rychłocice -> Osieczno -> Brzyków
Przygotowanie do wyprawy było spontaniczne. Praktycznie z dnia na dzień podjęliśmy decyzję. Trasę przygotowywało się w terenie. Pogoda niepewna. Zanosiło się na deszcz, więc objęliśmy strategię- jedziemy rano, to dojedziemy na miejsce przed ulewą. Kierunek wyprawy- działka Michała. Chciałem być sprytny i złapać Michała po drodze, ale nie wyszło mi i musiałem wracać. Z początku jedziemy przez Las Karolewski do Łasku Kolumny, gdzie odbieramy Olę. Obieramy kierunek na Gucin.
Rzeka, chyba Grabia
Z Gucina jedziemy na Buczek. Po drodze pozytywne zaskoczenie. Mimo, że jedziemy CAŁĄ szerokością drogi nie mijamy przez ponad pół godziny ani jednego samochodu.
W Sowińcach pierwszy postój na żarełko.
Postój
Gdy dojeżdżamy do Buczku kierujemy się na Sędziejowice. Po drodze cisza i spokój.
W Sędziejowicach dochodzimy do wniosku, że wszyscy są bardzo mili i witają nas witają kwiatami.
W Sędziejowicach decydujemy się na pojechanie trasą proponowaną przez autorów mapy. Zaczyna się Park Krajobrazowy Międzyrzecza Warty i Widawki. Po drodze mnóstwo...
...rzek...(Widawka tutaj)
...mostów...
...drewnianych budowli.
Wszystko ładnie pięknie aż do momentu gdy za Ptaszkowicami wyjechaliśmy gdzieś w pole. Trochę pobłądziliśmy, popytaliśmy ludzi i trafiliśmy na drogę na którą chcieliśmy trafić. W Rembieszowie jedzenie na obiad. Niestety jechaliśmy nie w tym kierunku co trzeba, więc byliśmy zmuszeni zrobić nawrót. Skręciliśmy na trasę biegnącą nad rzeką Wartą. Po drodze widać, że mieszkańcy nadal żyją w strachu przed powodzią. Pola podmokłe, a gdzie nie gdzie porozkładane worki przeciwpowodziowe.
Worki przeciwpowodziowe
Dojeżdżamy do wałów. Tutaj robimy malutka przerwę, by zobaczyć jaki stan wody w Warcie. Jak widać sytuacja nie jest taka zła.
Warta
Coś zjedliśmy i mieliśmy ruszać dalej, ale zatrzymało się koło nas 3 rowerzystów. Jak się okazało z Rudy Śląskiej. Jechali nad Jeziorsko. Wyprowadziliśmy ich na odpowiednią drogę. jedziemy dalej, a tu nagle kończy się asfalt. Pakujemy drogę na wały i jedziemy wałami.
Dalej przed siebie
Tutaj Michałowi odświeżyła się pamięć i poprowadził nas drogą którą jechał. Po drodze natknęliśmy się na korzeń.
W Korzeniu
Wyjeżdżamy w Strumianach, skąd z powodu głodu kierujemy się do domu na obiad. Z powodu dość znośnej pogody (brak deszczu) wyjeżdżamy dalej. Wracamy do Burzenina, gdzie Michał podbija książeczki PTTK. Dalej kierunek Nichmirów do Pulsujących Źródeł.
Źródła w Nichmirowie
Dalej dłuuga droga do Synkielowa. Metoda polegająca na kładzeniu się na kierownicy daje troszkę wytchnienia. Ponieważ było blisko- szkoda było nie wpaść.
Nie jechaliśmy dalej, ponieważ na przeszkodzie stał stolec
Ze stolca prosto do Konopnicy. Po drodze...
...przecinamy rzekę Olechówkę
...dowiadujemy się o nowych cenach benzyny, zachęcających do porzucenia samochodu...
...spotykamy MOSiR Pabianice(Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji).
Wracamy najkrótszą drogą do Brzykowa. Włącza nam się trochę zamuła, ale jakoś docieramy.
O dziwo wbrew prognozą- nie padało ani trochę!! Fuck Yea!!
W sumie to zebraliśmy się dość późno, bo koło południa. Pogoda świetna, tylko porywisty wiatr się zebrał. Już na samym początku dokonujemy karygodnego wykroczenia.
Przekraczamy dozwoloną prędkość
Michał kieruje nas do Widawy bocznymi drogami. W Widawie, krótka przerwa.
Przerwa
Dalej jedziemy do Zelowa. Zaczyna się dłuuuugi prosty odcinek. Przez szmat czasu nie było żadnych domów tylko las.
Chmury po drodze
Dojeżdżamy do drogi Łask-Szczerców. Mijamy po drodze domek na wyspie.
Domek w Krześlowie
Szybciutko zjeżdżamy z głównej drogi.
Ochrona przed słońcem to podstawa
Dojeżdżamy do Zelowa. Szybko natrafiamy na całkiem sympatyczny bar szybkiej obsługi. Jemy tutaj obiadek i podbijamy książeczki PTTK. Po obiedzie ruszamy dalej. Na początku pomyliliśmy kierunek, ale na szczęście w porę się zorientowaliśmy. Wracamy na odpowiednią trasę. Znów droga prosta, prosta i jeszcze raz prosta.
Troszkę zakopujemy się w piachu po drodze, ale w końcu przez Jamborek docieramy do zabytkowego młyna w Talarze.
Młyn w Talarze
W Mogilnie Dużym rozstajemy się z Olą. W Pobliskim sklepie zaopatrujemy się w napój izotoniczny, który kawałek dalej wypijamy.
W Mogilnie Dużym
Postanawiamy wrócić do Pabianic nieco okrężną drogą przez Dłutów. Więc jedziemy, smażymy się w słońcu i kończymy jeść to co pozostało. mimo tego i tak w Dłutowie zaopatrujemy się w coś do jedzenia.
Kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa i Trzech Króli w Dłutowie
Mam 18lat, uczę się w 1LO w klasie geograficzno-historycznej. Nie trzeba chyba pisać, że lubię geografię i turystykę, dlatego od czasu do czasu staram sobie zorganizować jakąś dłuższą/ciekawszą trasę z nastawieniem na zwiedzanie. Zawsze jeździłem turystycznie, ale od marca 2009r. zacząłem trenować kolarstwo szosowe. Oczywiście nie trzeba pisać, że lubię dystanse składające się z 3 cyfr przed przecinkiem. :)
Kontakt:
GG: 1326631
Poczta: radek_3131@o2.pl