Wpisy archiwalne w kategorii

0-50km

Dystans całkowity:10447.15 km (w terenie 1857.66 km; 17.78%)
Czas w ruchu:405:19
Średnia prędkość:25.05 km/h
Maksymalna prędkość:66.45 km/h
Suma podjazdów:19494 m
Maks. tętno maksymalne:199 (98 %)
Maks. tętno średnie:166 (81 %)
Suma kalorii:96044 kcal
Liczba aktywności:512
Średnio na aktywność:20.40 km i 0h 48m
Więcej statystyk

Lotnisko Lublinek + świąteczny bonus

Sobota, 26 grudnia 2009 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Szynkielew -> Górka Pabianicka -> Guzew -> Łódź Lublinek -> Guzew -> Górka Pabianicka -> Szynkielew -> Pabianice



W końcu udało się ruszyć na rower. Mimo silnego wiatru postanowiłem się wybrać na lotnisko Lublinek, bo dawno nie byłem. Przy okazji można spalić trochę kalorii, które przybyły przez święta. Wziąłem pełen 0,5l bidon, bo troszkę suszy. :)

Dojazd do Łodzi, był szybki. Wiatr boczny/tylno-boczny. Momentami jechało sie po 40km/h bez większych problemów.

Nowy most nad rzeką Ner © radek3131


Wjeżdżam po dziurawych płytach na górę i dojeżdżam do lotniska. O czym informują takie tabliczki:

Kro przejdzie przez ogrodzenie za piątaka? © radek3131


Zaczyna się asfalt i robi się całkiem przyjemnie.

Wygląda słońce © radek3131


Dojeżdżam do budynku. troszkę kręcę się po okolicy i robię parę zdjęć:

Lotniskowe schody © radek3131


Płyta lotniska © radek3131


Terminal © radek3131


Zawracam do Pabianic, czyli zaczyna się męka pod wiatr. Zajęcie aerodynamicznej pozycji (leżącej) ułatwia znacznie jazdę. Po drodze mijam kilka górek:

Górka w Górce Pabianickiej © radek3131


Zabytkowy kościół św. Marcina w Górce Pabianickiej © radek3131


Zjeżdżam z górki w Górce Pabianickiej, gdzie wyciągam dzisiejszą prędkość maksymalną (pod wiatr). Dojeżdżam do Pabianic. Zaglądam jeszcze do warsztatu rowerowego, ale był zamknięty (byłem psychicznie przygotowany na to).

PS: Chciałem złożyć wszystkim bikestatowiczą spóźnione świąteczne życzenia.

Kasy Kulczyka
Fury Rydzyka
Mocy Pudziana
Chaty Beckhama
Humoru od rana


i oczywiście małą przebitych dętek
oraz setki tysięcy kaemów w przyszłym roku

Chwilka na mieście

Wtorek, 22 grudnia 2009 · Komentarze(6)
Najpierw rozgrzewka w postaci pompowania kół w piwnicy, potem na miasto. Na głównej ulicy potężny korek. Ledwo co się przeciskam do świateł, gdzie spotykam Arka, ale jadącego na 4 kółkach. :)

Dzisiaj wigilie klasowe. Oto mój prezent:

2 nowe bidony Caisse d'epargne © radek3131


Na pewno się przydadzą. Brakowało mi takich na dłuższe wyjazdy.

Błotno-śnieżny wyjazd

Wtorek, 22 grudnia 2009 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Rydzyny -> Las Rydzyński -> Dłutów -> Mierzączka Duża -> Ślądkowice -> Las Ślądkowicki -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice



Na wstępie w piwnicy regulacja hamulców, bo ledwo co hamowały. Potem do Michała
by oddać mu światła rowerowe. Mam okazję jechać jedyną "porządną" drogą rowerową w mieście.

Nie odśnieżona droga rowerowa © radek3131


Dalej wyjeżdżam dziurawą ul. Sienną z miasta i jadę na Rydzyny. Wmordewiatr tragiczny. Dojeżdżam do lasu, gdzie w końcu przestaje wiać. Ale za to zaczyna troszkę padać (deszcz).

Najpierw z górki © radek3131


A potem nieco pod górkę © radek3131


Szybko przestaje padać.

Docieram do Dłutowa, gdzie zaczyna się tragiczne błoto pośniegowe. Mijał ciekawy kościółek:

Nie pamiętam w jakiem miejscu, ale niemal identyczny znajduje się na północy woj. podkarpackiego © radek3131


Dalej się męczę z tym błotem pośniegowym i jadę... slalonem, bo tak ślisko.

Może mało świątecznie, ale choinka jest © radek3131


Błotko pośniegowe © radek3131


Skręcam w kierunku Ślądkowic. Nareszcie mniej błota i da się jakoś jechać. Dopiero skręt na drogę prowadzącą do lasu dał zimowe warunki.

Kuńca nie widaćq © radek3131


W lesie sporo śniegu...

... co może nie do końca dobrze widać na tym zdjęciu © radek3131


Rower z kolekcją zimową- było więcej, ale pospadało na dziurach © radek3131


Wyjazd z lasu to ciąg dalszy jazdy na błocie pośniegowym. Na szczęście mniejszym Zaczęło się troszkę ściemniać, więc przycisnąłem trochę i 30km/h z licznika nie schodziło do domu.

"Nie za ciepło dziś na rower?"

Sobota, 19 grudnia 2009 · Komentarze(3)
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> Las Ślądkowicki -> Ślądkowice -> Mierzączka Duża -> Drzewociny -> Zimne Wody -> Las Rokitnicki -> Ldzań -> Talar -> Ldzań -> Róża -> Pawlikowice -> Terenin -> Pabianice



Nie zrażony potężnym mrozem wyruszyłem rano na rower. Co prawda w mojej lodówce jest cieplej, ale co mi tam. Ledwo wyjechałem z miasta, a jakiś koleś zapoczątkował ze mną taką lakoniczną rozmowę:

Jakiś koleś: -Nie za ciepło dziś na rower
Ja: -Ciepło, ciepło!

Na tym się skończyła nasza rozmowa, po czym gościu patrzył się na mnie jak na idiotę. Co prawda zimno mi nie było, więc jak najbardziej odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Jadę dzisiaj przez wieś Hermanów, by nie wracać tą samą drogą co jadę Na drodze lekko ubity śnieg.

Wieś Hermanów © radek3131


Ostrożnie skręcam w prawo, bo na zakręcie szklanka. Jadę cały czas prosto aż do Lasu Ślądkowickiego. Po drodze mijam 2 dzieciaków ciągniętych na sankach przez tatę. Wjeżdżam do lasu i jadę na skrzypiącym śniegu. Niekiedy ciężko się jedzie, bo napadało z 10-15cm

Zimowy las © radek3131


Po przejechaniu lasu jadę do Ślądkowic. Postanawiam wybrać wersję hard (wersja easy to skręt na Różę w tym momencie). Jadę do Mierzączki Dużej, gdzie asfaltowa droga zmieniła się w klimatyczną leśną ścieżkę.

Zupełnie jak podczas rajdu samochodowego w Finlandii © radek3131


Docieram do Mierzączki Dużej. Słońce cały czas dawało po gałach i policzkach. Skręcam w prawo i jadę na tz.w orientację, ponieważ tam jechałem może z 2-3 razy. O dziwo nie gubię się. Po przejechaniu Drzewocin stwierdzam, że...

... wody są naprawde zimne © radek3131


Wyjeżdżam w Ldzaniu, gdzie skręcam w kierunku... zaraz, zaraz, zaraz. Przecież niedaleko jest stylowy młyn. Zawracam i oglądam sobie:

Młyn w Talarze © radek3131


Robię sobie, króciutki postój.

Woda zamarzła © radek3131


Z pozdrowieniami dla wszystkich katujących dzisiaj na trenażerze. © radek3131


Dopiero teraz jadę w kierunku Róży. W lasku robię sobie zdjęcie rowerku w zaśnieżonej scenerii:

Z pozdrowieniami dla wszystkich katujących dzisiaj na trenażerze. © radek3131


Wyjeżdżam w Róży. dopiero teraz zaczynają mi lekko marznąć stopy (buty zimowe + 2 pary skarpetek + ochraniacze na kostki). Skrajem lasu wracam do miasta. Po drodze mijam grupkę turystów pieszych i kilku narciarzy na biegówkach.

Reasumując, zmarzły mi tylko stopy. Jazda po skrzypiącym śniegu i piszczącym (od opon) lodzie sprawie dużo przyjemności. O wiele lepiej się jedzie w pedałach z noskami niż w zwykłych pedałach (noga się "klei" i nie spada.

PS. Czy wiecie, że dzisiaj cieplej było w Grenlandii i Islandii?
PS2. Przy okazji ustanowiłem rekord zimna. :)

Okazja by spędzić chwilę na rowerze

Czwartek, 17 grudnia 2009 · Komentarze(0)
Najpierw pojechałem do sklepu elektrycznego, po taką plastikowa pierdółkę mocującą licznik. Dalej powolutku jechałem raz ulicą raz chodnikiem do sklepu rowerowego.

Ul. 3 maja w Pabianicach © radek3131


Dojeżdżam do sklepu rowerowego i zamawiam sobie 2 bidony firmy Elite. Oba grupy Caisse d'Epargne i oba mają po 0,7l pojemności.

Wyłażę ze sklepu a rower przez ten krótki czas zdążył lekko przymarznąć do chodnika. Wsiadam i powolutku wracam przed zmrokiem do domu.

O dziwo nie zmarzłem mimo cywilnych ciuchów. No i rękawice narciarskie idealnie zdają egzamin.

PS. Kilometry w terenie to kilometry po śniegu.

Kilka centymetrów śniegu + rower = niezły ubaw :)

Wtorek, 15 grudnia 2009 · Komentarze(2)
Trasa: Pabianice -> Terenin -> Szlak Czerwony -> Wielka Woda -> Mogilno Duże -> Dobroń Mały -> szlak czarny -> szlak zielony -> szlak czerwony -> Wielka Woda - Terenin -> Hermanów -> Pabianice



5 lekcji dzisiaj miałem, więc przejechałem się chwilkę na rowerku. przy okazji przekonałem się jak się jeździ w ciuchach kolarskich na trekingu. A więc znoszę z pierwszego piętra rowerek, ruszam. Przejechałem chwilkę i zastanawiałem się czy nie będzie mi zimno, ale jak już ciało złapało temperaturę to było mi ciepło przez cały czas (po za lewą ręką i lewą stopą, bo później zaczęły mi marznąć). Dojeżdżam do krańcówki autobusowej i na horyzoncie jest już widoczna lekko zasypana asfaltowa droga. Skręcam w prawo, by pojechać skrajem lasu. Czuć jak od lasu ciągnie przyjemne ciepełko.

Czerwono-zielony szlak © radek3131


W końcu ostrożnie skręcam do lasu i powoli jadę tą dróżką:

Dróżka © radek3131


Prędkość nie jest dużo, ponieważ pod śniegiem kryją się korzenia - a o glebę nie trudno. Dale teren się wyrównuje i spokojnie koło 25km/h dało się jechać. Myślałem, że miejskie opony będą się bardziej ślizgać, a tutaj niespodzianka. Przy 25km/h dało się wchodzić w 90° zakręty (oczywiście ścinając). Przynajmniej nie zaliczyłem takiej gleby jak we ferie. :) Dojeżdżam do Wielkiej Wody. O mało co zaliczam glebę podczas zawracania (lód!). Tutaj robię sobie króciutki postój.

Zamarznięta Wielka Woda © radek3131


Ja nad Wielką Wodą © radek3131


O dziwo nie zmarzłem na postoju. Jadę dalej główną leśną drogą. Wyjeżdżam w Mogilnie Dużym. Jadę "asfaltem" (teraz to teren był, bo śnieg leży). Obok mnie jedzie koleś samochodem, który jest bardzo zdziwiony, że jadę przez dłuższy czas z tą samą prędkością co on. Dojeżdżam w końcu do Dobronia Małego, gdzie skręcam do lasu. Zaczynają się w końcu jakieś górki. Podjeżdżając pod górkę momentami kręcę tylnym kołem w miejscu :). Nagle coś za chrobotało. Patrzę, a łańcuch spadł na ramię korby i się troszkę pogiął (ogniwa). Zakładam i z trudem ruszam po górę. W końcu zaczyna się zjazd, który pokonuje powoli.

Jedna z nielicznych górek © radek3131


Jadę prosto aż do przecinającej drogi. Skręcam w prawo. Jadę kilka km/h, ale mimo wszystko wpadam w poślizg, ślizgam się bokiem przez 2 metry i upadam. Patrzę na czym leże- lód. Ruszenie z tego lodu na miejskich oponach też było nie lada wyczynem. W końcu zjeżdżam na szlak czerwony. Hura! Znowu mogę przycisnąć.25km/h nie schodzi z licznika. Wyjeżdżam z lasu przez drogę pełną korzeni (czyli znów wolniutko). Postanawiam wrócić nieco dłuższą drogą przez Terenin. Mimo lodu jadę 2x km/h. Skręcam na Pabianice. Tylko nie wiem czemu mnie coś podkusiło by wrócić przez pola, gdzie ostatnio było głębokie błoto. Ślady od samochodów stwardniały. Jechałem w takim wąskim śladzie od koła samochodowego. Niemal cały czas po nierównościach. Parę razy o mało co gleba by była.

Reasumując, niby troszkę śniegu, trasa przejeżdżana setki razy, a ubaw dużo większy niż zwykle. :D

PS. Trasa pokonana bez pulsometru, bo jak na złość zdechła mi bateria.

Zimowo trekingowo

Sobota, 12 grudnia 2009 · Komentarze(2)
Trasa: Pabianice -> Terenin -> Pawlikowice -> Róża -> Ldzań -> Kolonia Ldzań -> Ślądkowice -> Róża -> Pawlikowice -> Terenin -> Pabianice



Czyli znowu TT (trekingowy trening). Niezrażony zimnem wyjechałem sobie koło 15.00. Jadę skrajem lasu, gdzie o dziwo, znajduję... śnieg. No i trzeba uważać na...

...takie zdradliwe zakręty... © radek3131


...bo znajduje się pełno lodu. Wyjeżdżam na asfalt w Róży. na reszcie mogę troszkę pocisnąć. Wjeżdżam sobie do lasu, gdzie również zawitało troszkę zimy:

Fajnie trzaskała ziemia pod nogai © radek3131


Wyjeżdżam sobie w Ldzaniu, gdzie skręcam na Kolonie Ldzań by dojechać do Ślądkowic. Zaczyna wiać zimny wmordewind. Zmachany dojeżdżam do Ślądkowic.

Droga do Koloni Ldzań © radek3131


Byłem pełen nadziei, że wiatr zmieni kierunek na boczny. Niestety było gorzej. Zaczyna się robić ciemno. Włączam Światła i dojeżdżam do Róży, by wrócić tą samą drogą co przyjechałem.

Poślizg (nie)kontrolowany

Piątek, 11 grudnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, Awarie, Las, Noc, Sam, Trekking
Trasa: Pabianice -> Terenin -> szlak czerwony -> szlak zielony -> Mogilno Duże -> Róża -> Ślądkowice -> Las Ślądkowicki -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice



Od razu po szkole gazem do domu by wsiąść na rower i się nieco przejechać. Niestety od razu zaczął mnie wnerwiać licznik, ponieważ nie łapał sygnału. Straciłem jedynie 15 minut na ustawienie. Już w pewnym momencie myślałem by zawrócić do domu, ale nie poddałem się. :D Szczęśliwy, z działającego licznika ruszam dalej w drogę. Jadę w miarę spokojnym tempem. W lesie już powoli zaczął się tworzyć lód- przypłaciłbym to glebą, ponieważ na jednym zakręcie wpadłem w poślizg (2 kołami) i przejechałem z 2 metry bokiem. Przejeżdżam koło leśniczówki, i kieruję się do Róży na asfalt. Dojeżdżam nieco szybszym tempem do Ślądkowic, gdzie pakuje się do lasu. W lesie nastaje mnie ciemność. Wyjeżdżam z lasu. i cały czas prosto jadę do Pabianic. Tuż przed Pabianicami pakuję się w gigantyczne błotko w rezultacie cały rower (i ja) w błocie) + prowadzenie roweru ponieważ błoto pod błotnikiem zablokowało mi przednie koło. o_0

Jechać? Nie jechać? Jechać? Nie jechać? Jechać!

Niedziela, 6 grudnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, Deszcz, Las, Sam, Trekking
Trasa: Pabianice -> Terenin -> Chechło II -> Mogilno Małe -> Róża -> Ślądkowice -> Las Ślądkowicki > Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice



Jechać czy nie jechać? To pytanie dręczyło mnie od rana. Jednak o 14 postanowiłem ruszyć swoje zwłoki i się nieco przejechać. Zabrałem również pulsometr, bo wypadałoby zrobić w końcu jakiś nazwijmy to "kontrolowany trening". Pogoda była super. Tzn. była super do momentu aż zaczęło kropić. Wtedy postanowiłem nieco skrócić trasę- tak na wszelki wypadek. przeczucie mnie nie myliło. Po chwili rozpadało się tak mocno, że jopitole. Wracam szybko do domu najkrótszym możliwym wariantem.

Co robić gdy uderzy w nas samochód? -poradnik

Środa, 2 grudnia 2009 · Komentarze(4)
Kategoria 0-50km, Dojazdy, Noc, Sam, Trekking
Korzystając ze zwolnienia z WF-u wsiadłem na rower i najpierw pojechałem do sklepu, a potem do warsztatu. Tu i tu odebrałem oświadczenie o tym co zakupiłem.

Chyba już skończyło się załatwianie spraw związanych z wypadkiem. Teraz pozostaje mi wysłać wszystkie papiery do ubezpieczyciela. No i oby SZYBKO przyszło ubezpieczenie, bo nowy rowerek już czeka (i to nie jeden, mam więc duży wybór).

No i jako ciekawostkę przebieg mojej nieskończonej "walki" o ubezpieczenie. Mam nadzieje, że komuś się przyda:

Prolog. Jakiś kretyn (statystycznie kobiety powodują dużo mniej wypadków)nie ustąpił Ci pierwszeństwa i uderzyłaś/łeś w niego. Co robić? Pierwsze co to dzwonimy na policję (i pogotowie jeśli trzeba). Policja spisuje całe zdarzenia i podaje numer agencji ubezpieczeniowej, z którą trzeba się skontaktować. Jeżeli nie daj boże jesteś w szpitalu to koniecznie trzeba zabrać papierek potwierdzający co nam się stało. Przyda się w trakcie bitwy o odszkodowanie. Mamy 7 dni by zadzwonić do agencji ubezpieczeniowej. Oczywiście kto czeka tydzień. Najlepiej zadzwonić tego samego dnia.
Level 1. Dzwonimy do ubezpieczyciela. Postępujemy zgodnie ze wskazówkami konsultanta. Ubezpieczyciel ma 7 dni by zadzwonić na policję i dowiedzieć się o zaistniałym wypadku.
Level 2. Następnie policja ma 30 dni by odesłać do ubezpieczyciela papiery.
Level 3. Ubezpieczyciel ma 7 dni poinformować nas o tym, że przyjdzie rzeczoznawca.
Level 4. Rzeczoznawca ma 7 dni by "umówić się" z nami na wizytę.
Level 5. Czas oczekiwania na wizytę już zależy od nas, bo np. w moim przypadku rzeczoznawca chciał się umówić na następny dzień, ale mi nie pasował plan lekcji (do 17.05 lekcje), więc musiałem czekać 4 dni.
Level 6. Nareszcie odwiedza nas rzeczoznawca. Wypisuje wszystkie szkody, oraz wypełniamy z nim dokument o zgłaszaniu szkody. W tym momencie podaje się wszystkie dowody zakupu. Ma również 7 dni by odesłać agencji ubezpieczeniowej.
Level 7. Agencja ubezpieczeniowa ma 7 dni na przesłanie kosztorysu. Nareszcie nie? Niestety nie wszystko jest takie łatwe (mieszkanie w Polsce zobowiązuje). Jeżeli się nie ma wszystkich (bądź w ogóle nie ma) faktur, rachunków, paragonów, omów sprawa przedłuża się o 14 dni. W tak zwanym między czasie przychodzi list (priorytet), gdzie agencja prosi o przysłanie pocztą (elektroniczną i polską) tych papierków. Jeżeli sprawa się nie przedłużyła przejdź do levelu 9
Level 8. Jeżeli sprawa się przedłużyła zaczynamy latać po sklepach, warsztatach, znajomych w celu zdobycia niezbędnych papierków- w moim wypadku oświadczeń. Zajęło mi to 6 dni. [właśnie zakończyłem ten etap]
Level 9 Wysyłamy pocztą te papierki. Agencja znowu ma 7 dni na przysłanie kosztorysu.
Level 10 Przychodzi kosztorys. Jeżeli nie mamy żadnych zastrzeżeń co do niego to jesteśmy happy, a jeśli nie to trzeba się od niego odwołać. Ale co dalej to już nie wiem. W skrajnym wypadku- spotkanie w sądzie. No, ale zakładam że nie odwołujemy się. Ubezpieczyciel ma 30 dni na przysłanie odszkodowania no numer konta który podaliśmy podczas wizyty rzeczoznawcy.
Mission Complete!!!
Przychodzi upragnione ubezpieczenie i pędzimy do sklepu/serwisu po upragniony rower.

W skrajnym wypadku będzie to trwać: 7 dni + 7 dni + 30 dni + 7 dni + 7 dni + 4 dni + 7dni + 7 dni + 14 dni + 6 dni + 7 dni + 30 dni = 133dni!!!! Znając jeszcze potencjał naszej kochanej poczty polskiej można doliczyć jeszcze ze 2 tygodnie. Oczywiście długość oczekiwania w "danym etapie" zależy od agencji ubezpieczeniowej. Pewnie jedne mają krótszy czas oczekiwania, a inne dłuższy.

Na szczęście jak do tej pory nie wszystko idzie tak powoli. Myślę, że po świętach dostanę kasę na konto.

Pozdrawiam wszystkich, którzy dotrwali do końca :)

PS. Przepraszam za wszystkie błędy stylistyczne.