Bardzo mi się nudziło przed lekcjami. "Głód" rowerowy jednak wygrał. Zrobiłem kilka kółek pomiędzy dwoma pokojami. :) Przy okazji sprawdziłem jak działa nowy licznik. :)
Licznik chyba działa. ;p
PS. Raczej nie dodawałbym tego wpisu, ale: 1. Chciałem pokazać jakie pomysły nachodzą mnie w trakcie zimy. 2. Chciałem zobaczyć jak działa licznik (wspomniałem wcześniej). 3. Chciałem nareszcie posadzić tyłek na siodełku od szosówki. :) 4. Chciałem zawstydzić wszystkich jeżdżących na trenażerze- jednak w mieszkaniu można coś przejechać :D
Trasa: Pabianice -> Terenin -> Chechło II -> Mogilno Duże -> Terenin -> Pabianice
Po lekcjach na rowerek i już na wstępie pozytyw: spotyka mnie sąsiadka i mówi do mnie: -Ty to twardy jesteś. Czy słońce deszcz, mróz, śnieg to ty jeździsz - A no trzeba jeździć by formę nie stracić- odpowiedziałem
Miałem lekki dylemat: zrobić pętle po polach (czyli ślizganie się na lodzie) czy zrobić pętle po lesie (czyli jazda po głębokim śniegu). Wybrałem drugi wariant ze względu na bezpieczeństwo*. Wjeżdżam do lasu i.. i... Co jest? Gdzie ten duży śnieg? Uff.. jaka ulga(fart?). Cały czas leciutki śnieg, więc bardzo przyjemnie się jechało. :)
Najpierw spanie w Teatrze na ul. Jaracza w Łodzi (chciałem być kulturalny, ale naprawdę się nie dało wytrzymać), a potem przetestować czy rower działa. No i tutaj moje pozytywne zaskoczenie- sztyca się delikatnie gnie (czyli jest lepiej) i nie spada w dół (ze względu na wygięcie sztycy). O dziwo siodełko praktycznie nie przesuwa się na boki, czyli nie ma wnerwiającego poprawiania w trakcie jazdy. W skrócie: jest ok. Miałem się przejechać z 1,5-2h w strefie tlenowej, ale szybko mi palce spicniały, więc wróciłem. Z resztą na drodze jest przewaga lodu, czyli jedzie się wolno.
Chwilę czekam, wychodzi właściciel i wchodzę do sklepu. Tutaj następuje prorocze pytanie: -Co ty z tym zrobiłeś? - powiedział wskazując na moją "lekko wygiętą" sztycę - A ramę mam za małą i dlatego się wygięło.
Zamawiam kominiarkę, czapkę, rękawiczki, ochraniacze na buty, rękawki i owijkę. Wracam szczęśliwy do domu i zastanawiam się: "Czemu sztyca buja się w dół?". Oczywiście olałem to, bo sztyca mi się wcześniej uginała. Dojeżdżam do świateł koło pływalni, skręcam w kierunku ulicy Moniuszki, gdy nagle zacząłem spadać do tyłu. Od razy podniosłem tyłek i zatrzymałem się na poboczu i: "O ku*wa!" Sztyca wygięta bardziej- wraz z kawałkiem ramy. Szkoda, bo przywykłem do tego roweru (mam go od 4 klasy podstawówki). Wracam na stojaka do domu- czyli pedałuje jakbym na steperze był.
Moje możliwe rozwiązania: 1. Zespawanie ramy- co raczej odpada, bo i tak sztyca będzie uciskać (nawet nowa) 2. Kupienie ramy- może w warsztacie jakąś fajną tanią używkę znajdę 3. Kupienie nowego roweru- tanie ceny w warsztacie, więc czemu nie kupić, ale jest jeden warunek: ..............................................................................(z racji na drastyczny charakter tego epitetu został zastąpiony kropkami) agencja ubezpieczeniowa musi mi przysłać odszkodowanie, bo na razie fundusze ograniczone.
PS. I niech ktoś teraz powie, że ja NIE mam pecha. 3 rama skasowana w ciągu 6 miesięcy. Już pomijam inne "kasacje" które miały miejsce w międzyczasie.
Trasa: Pabianice -> Terenin -> Chechło II -> Mogilno Małe -> Róża -> Pawlikowice -> Terenin -> Pabianice
Niezrażony dużą ilością śniegu i wmordewiatrem postanowiłem się przejechać. Już w mieście się jechało ciężko- główne ulice nie odśnieżone. W lesie momentami śniegu aż tyle, że zakrywała się piasta. Słychać było tylko siekanie śniegu szprychami. Po drodze spotykam znajomego. Na nartach biegówkach. To on mi podsunął pomysł na tytuł tego bloga, ponieważ powiedział, że rowerzyści dzisiaj robią ładny slalom. Odwracam się i rzeczywiście miał rację. Jadę dalej i męczę się przez las. Momentami 4-6 km/h przy pulsie 185 ud/min.
Wyjeżdżam z lasu i zaczynam walkę z wiatrem. Śniegu jest troszkę rozjeżdżony więc jedzie się lżej. W Pawlikowicach mam dylemat: jechać dłuższą drogą, ale z mniejszą ilością śniegu i wmordewiatrem, czy jechać krótszą drogą (skrajem lasu), ale z dużym śniegiem i bez wmordewiatru. Wybrałem drugi wariant/ Okazało się, że to był dobry wybór, bo duży śnieg był tylko przez 2km (i znów kilka km/h jechałem).
Styrany wracam do domu. Mam zmęczone mięśnie nóg, grzbietu i brzucha. Ważne, że nogi w porządku (swoją drogą dawno dawno temu nogi nie były w porządku).
Trasa: Pabianice -> Terenin -> Chechło II -> Góry Dobrońskie -> szlak czarny (łącznikowy) -> szlak zielony -> Mogilno Małe -> Mogilno Duże -> Róza -> Pawlikowice -> Terenin -> Pabianice
Bardzo spodobała mi się wczorajsza trasa, więc postanowiłem ją powtórzyć z małą nawiązką. Jechało się łatwo- po wczorajszych śladach. Korzenie i dziury kojarzyłem już, więc nie było żadnej gleby. po drodze spotykam sporo saren (jeleni?). Nie robiłem zdjęć, bo wszystko wygląda tak samo. W Mogilnie Małym postanowiłem nieco wydłużyć trasę i pojechałem przez Różę i "pętlę pawlikowicką".
Po drodze mijam sporo kuligów śnieżnych, narciarzy, rodzin w lesie i 2 rowerzystów (obaj znajomi)- jeden na góralu, a drugi na... szosówce.
Trasa: Pabianice -> Terenin -> Chechło II -> Góry Dobrońskie -> szlak czarny (łącznikowy) -> szlak zielony -> szlak czerwony -> Wielka Woda -> szlak czerwony -> Terenin -> Pabianice
Po niemal 13h imprezie i chwilki spania poszedłem na rower by dobrze zacząć rok 2010. Zebrałem swoje zwłoki koło 14.00. Pętla już była ustalona dużo wcześniej. Wszystko szło zgodnie z planem do czasu aż zagapiłem się i nie skręciłem tam gdzie miałem. Nie chciało mi się wracać, więc postawiłem na spontan. Najpierw kierowałem się śladami narciarzy.
Tutaj zaliczam glebę, bo rower nagle zatrzymuje się w miejscu. Wstaję szybko i wbiegam podbiegam pod tą górkę, czyli prawie jak przełaj. Wsiadam na rower, przejeżdżam przez te kilka pagórków i nagle: "Ooo, droga". Miałem już wbijać się na drogę, ale zauważyłem fajną ścieżkę koło drogi, więc sobie nią pojechałem.
Po chwili namysłu i upewnieniu się czy jestem tam gdzie myślę (mój mózg przetworzył całą trasę w głowie i wszystkie warianty powrotu), zawracam skrajem lasu. Dojeżdżam do ogrodzenia. Na szczęście zauważam czarny szlak łącznikowy, który wiedziałem dokąd prowadzi, więc pojechałem nim. Szlak jest bardzo ciekawy- pełno stromych górek, ostrych zakrętów itp. Nie ma co się nudzić. Oczywiście glebę zaliczam na stromym pagórku (nie dałem rady na asfaltowych oponach).
Dojeżdżam do szlaku czerwonego. Nim kieruje się do Mogilna Dużego, a z mogilna do lasu. Przed wjazdem do lasu zaliczam glebę, bo znowu koło mi się zatrzymało w śniegu. Główną leśną droga trafiam do Wielkiej Wody, gdzie spotykam kolegę ze szkoły z tatą. Obaj na rowerze. Od Wielkiej Wody dojeżdżam do Terenina, by skrajem lasu dojechać do Pabianic.
Trasa: Pabianice -> Terenin -> szlak czerwony -> Mogilno Małe -> szlak zielony -> Pawlikowice -> Terenin -> Pabianice
Oczywiście nie mogłem odpuścić sobie jazdy w ostatni dzień roku. Z racji dość ograniczonej ilości czasu króciutka pętelka. W mieście tylko główne drogi są pozbawione śniegu, bo ciężko to nazwać odśnieżeniem). Tuż za miastem już bardzo dużo śniegu.
Skręcam na zielony szlak i tutaj zaczyna się totalny hardcore aż do Pawlikowic zatrzymuję się z 20 razy, ślizgam się non stop, bo korzenie i dziury utrudniają jazdę i zaliczam ostatnią glebę w tym roku (miękkie lądowanie było).
Dojeżdżam do Pawlikowic i skrajem lasu wracam do Pabianic.
Podsumowanie roku 2009:
W tym roku przejechałem 11091,005km. Jestem zaskoczony, że udało mi się dobrnąć do pięciocyfrowej liczby, bo nie poświęcałem każdej wolnej chwili na rower.
Najwięcej kilometrów przejechałem w kwietniu (1848,499km).
Pobiłem swój rekord dystansu pokonanego w ciągu dnia: 202,97km
1. Zapisać się do klubu. 2. Stworzyć klub w Pabianicach. 3. Wyrobić licencję na wyścigi i wystartować w kilku. 4. Zacząć regularniej i poważniej trenować (koło 15000km powinno mi wyjść) 5. Kupić nową szosówkę. 6. Złożyć przełajówkę. 7. Odrestaurować klasyka. 8. Wybrać się na kilka kilkudniowych wypraw (mam nadzieje, że starczy czasu) 9. Dojechać rowerem do granicy Polski z dowolnym krajem. 10. Sprawdzić się w jeździe 24h (Michał i Ola liczę na was)
Skrót "galerii" (czyli od momentu kiedy zacząłem ją prowadzić)
Składam szosówkę i myślałem wczoraj, że mam jakąś tylną linkę hamulcową. Niestety myliłem się- linka o 5cm za krótka. Więc gazem na rower do sklepu rowerowego po linkę.
Trasa: Pabianice -> Piątkowisko -> Wola Żytowska -> Żytowice -> Janowice -> Poleszyn -> Łask Kolumna -> Dobroń -> Dobroń Mały -> Las Karolewski -> Terenin -> Pabianice
Prolog
Był piękny wyrąbisty dzień. Rano poszedłem do warsztatu,a potem pojechałem autem do sklepu - tu i tu nic nie załatwiłem. No nic, trudno się mówi. A nie jednak cudem udało mi się zdobyć baterie do pulsometru i opaski oraz kupić licznik (Sigma BC 906) i pompkę teleskopową (Beto). Szybko do domku na papu i do roboty.
O 13.00 z lekkim hakiem (nawet nie wiem jakim dużym hakiem) przyjeżdża Michał (reklamę ci robię),więc czas najwyższy go cycling.
Dla odmiany wybraliśmy trasę na północny-zachód od miasta, bo jest tam więcej asfaltu, a każdy już rzygał nadmiarem terenu. Mimo padającego śniegu, a potem deszczu jedzie się świetnie. W Janowicach skręcamy do lasu.
Mijamy po drodze 2 gości na motorach, więc zjeżdżam na stronę Michała, by nie zrobić kamikadze. Podczas próby wrócenia na "właściwy pas jazdy" zaliczam glebę, ponieważ pod śniegiem ukryta została zmrożona ziemia, w wyniku czego tracę kontrole nad kierowanym pojazdem w wyniku dość sporej prędkości i utraty przyczepności kół z podłożem. Zaliczam niegroźną glebę i jedziemy dalej.
Unikajcie tego miejsca :)
Po niedługim czasie postój dlatego/iż/toteż/ponieważ/że Michałowi zaczyna być zimno w stopy i postanawia założyć coś cieplejszego...
Dalej dojeżdżamy do Kolumny, gdzie przerwa na jedzenie. Główną droga jedziemy do Dobronia Małego. Robi się ciemno. Wjeżdżamy do lasu.
Pierwsza Pierwsza w życiu okazja do jazdy nocą po śniegu
Po odcinku leśnym jadę z Michałem do jego domu, ponieważ musiałem pożyczyć klucz do kaset (swoją droga i tak nie dało się odkręcić kasety bo przeskakuje mi).
Normalnie jakbym maraton MTB ukończył
Epilog
Wracam do domu jem obfity posiłek i męczę się z rowerem. Przy okazji wyczyściłem kasetę:
Mam 18lat, uczę się w 1LO w klasie geograficzno-historycznej. Nie trzeba chyba pisać, że lubię geografię i turystykę, dlatego od czasu do czasu staram sobie zorganizować jakąś dłuższą/ciekawszą trasę z nastawieniem na zwiedzanie. Zawsze jeździłem turystycznie, ale od marca 2009r. zacząłem trenować kolarstwo szosowe. Oczywiście nie trzeba pisać, że lubię dystanse składające się z 3 cyfr przed przecinkiem. :)
Kontakt:
GG: 1326631
Poczta: radek_3131@o2.pl