Wykorzystałem dzisiaj okienko pogodowe i pojechałem na ustawkę. Jak przejeżdżałem przez miasto drogi były jeszcze wilgotne, ale z czasem stawały się coraz bardziej suche. Do Tuszyna spokojnie, gdzie poczekałem na grupę z Łodzi. Dalej już cały czas w granicach 35-40km/h. Ktoś złapał kapcia w Jutroszewie, więc poczekaliśmy na niego. W Woli Kamockiej zaczęło mżyć. Nie przeszkadzało to nam w dalszej jeździe. Nawet nie jechało się tak źle w ten lekki deszczyk. W Pabianicach pojechałem prosto, a grupka skręciła w prawo. Niecodzienną rzeczą było to, że z nami jechało 2 facetów na.. tandemie szosowym.
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Chechło II -> Góry Dobrońskie -> szlak czarny -> szlak czerwony -> Wielka Woda -> szlak zielony -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice
Od samego rana padało. Dopiero koło południa przestało padać. Postanowiłem chwilkę przejechać się w lesie, bo szkoda ubrudzić szosę tym syfem z drogi. Z resztą i tak miałem ochotę przejechać się do lasu. Trasę spontanicznie planowałem. Jakoś przez żółte okulary lepiej wszystko widać:
Deszczowo cały dzień. Z racji takiej pogody w końcu wziąłem się za składanie zimówki. Jeszcze kilka elementów muszę dokupić i będzie gotowa szoska do tyrania zimą.
A jakoś znów mnie naszła ochota na jakąś inną trasę, więc zaraz po przyjściu ze szkoły zaplanowałem na mapie. Wyjeżdżając nie wiedziałem nawet ile kilometrów będzie liczyć. :) Znów się ubrałem w letnie ciuchy uzupełnione rękawkami i nogawkami. Na wszelki wypadek wrzuciłem jeszcze kamizelkę do kieszonki. Znów się leciutko mi jechało. Mimo wiatru, który skutecznie utrudniał jazdę, dało się jechać te 30km/h. Na góreczkach jakoś nie rwałem się do przodu, więc pokonywałem je z prędkością 20-25km/h. Dojechałem tak spokojnie do Grabicy i dopiero teraz jakoś się rozkręciłem. Pod wiatr tak samo, puls ten sam, a prędkość sporo wyższa. No i chłodnawo się zrobiłem, więc założyłem sobie kamizelkę z windstoperem. Dojechałem do Drużbic, gdzie skręciłem na Głupice a potem na Zelów. Dawno nie byłem w Zelowie, więc w sumie przez miasto przejechałem na czuja. Z Zelowa dojechałem do Łasku, który również na czuja przejechałem. Dopiero od Łasku do Pabianic wiatr w plecy, co zaowocowało jeszcze wyższymi prędkościami. Przy znaku Pabianice zrobiłem sobie mały sprint, raptem do 45km/h się rozpędziłem. Coś mało zdjęć narobiłem tej jesieni, więc dzisiaj jedną fotkę cyknąłem:
Przyszedłem ze szkoły, zjadłem obiad, patrzę na termometr- kurcze, jak się ubrać? Założyłem krótkie ciuchy uzupełnione z nogawkami i rękawkami oraz kamizelką z windstoperem. Było idealnie. Od samego początku jechało mi się coś dziwnie lekko, bym powiedział nawet że za lekko. Bardzo często prędkość pod 40km/h podchodziła bez jakiegokolwiek zmęczenia. Utrzymałem jednakowe tempo do Dłutowa, gdzie coś mnie podkusiło by nieco przyśpieszyć. Ogólnie to jeszcze z 1-2 tygodnie odpoczynku i czas zabrać się do pracy na przyszły sezon. No i wypadałoby pozałatwiać wszystko z klubem, by uniknąć stresówki wiosną.
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> czerwony szlak -> Wielka Woda -> Mogilno Małe -> szlak zielony -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice
Wcześnie z rana wyrwałem się na rower. Z racji braku czasu na coś więcej machnąłem taką krótką pętelkę po lesie przy pięknej słonecznej pogodzie. Ogólnie myślałem, że rano będzie dużo zimniej.
Jakoś z rana nie chciało mi się zebrać na rower, więc troszkę dłużej pospałem i mobilizowałem siły na popołudnie. Szybko zaplanowałem jakąś traskę. Coś podkusiło mnie by znowu przejechać się jakąś nieco inną pętlą. Początek niemal taki jak zawsze, przez góreczki w okolicach Tuszyna. Dopiero za Tuszynem można było odetchnąć od wyjątkowo dużej ilości pagórków. Pierwsza zmiana trasy to skręt na Lubanów. Ostatnio (i zarazem pierwszy raz w życiu) jechałem tam podczas 1 dnia wyprawy w Góry Świętokrzyskie. Zapamiętałem ten odcinek trasy bardzo dobrze i postanowiłem dzisiaj pojechać tam znowu. Dojechałem do drogi krajowej nr. 91 i skręciłem na Piotrków Trybunalski. Ruch samochodowy odziwo znikomy. Dojechałem do Piotrkowa Trybunalskiego i okazało się, że most nad autostradą A1 jest nie przejezdny. Został pokierowany objazd. Podczas wcześniej wspomnianej wyprawy był przejezdny. Nie ucieszony tym faktem pojechałem objazdem. I jak się okazało objazd kieruje na... autostradę A1. Ja pie***le znowu? Ostatnio jadąc objazdem również wyjechałem na autostradę A1. Historia lubi się powtarzać.
Zatrzymałem się, zjadłem banana, przeniosłem rower przez rów i kontynuowałem jazdę ścieżką znajdującą się koło autostrady. Najpierw wyjechałem w pola, to za wróciłem. Potem dojechałem do mostu i jakiejś asfaltówki. Tutaj dylemat: w lewo, czy w prawo? Nieco orientację straciłem. Ostatecznie skręciłem w prawo. Po chwili spytałem się jakiegoś faceta jak dojechać na Grabicę. Okazało się, że musiałem skręcić w lewo. Facet przedstawił mi 2 warianty jazdy: jeden dłuższy, drugi krótszy, ale z małym kawałkiem drogi szutrowej. Zdecydowałem, że pojadę tym krótszym. Dojechałem do tej szutrowej drogi i jak się okazało nie taki szuter straszny. Jakościowo podobny do gorszej jakości asfaltu, więc mogłem jechać z prędkością taką jak po asfalcie. Tylko, że się bardziej kurzyło z tyłu. Przebrnąłem przez ten szuter i spodziewałem się jakiejś dziurawej asfaltowej drogi. Pozytywnie zaskoczyłem się tym, że jednak równo jest, a nawet w Kamocinie konkretny podjaździk był. Dojechałem w końcu do drogi krajowej nr. 12 i skręciłem na Grabicę. Również zadziwiająco mało samochodów na tej krajowej drodze, aczkolwiek to mogło być spowodowane dosyć późnawą porą. W Grabicy skręciłem na Boryszków, by zaznać troszkę więcej spokoju. Wyjechałem na drodze na Bełchatów i praktycznie ostatnia prosta do Pabianic. W Wadlewie mija mnie jakiś gościu na szosówie i zawraca by kontynuować jazdę ze mną. Jakoś go wcześniej nie znałem. Na rozmowie szybko czas leciał, więc udało mi się zapomnieć a małym głodzie. Jak widać, serek Danio nie jest potrzebny by pokonać małego głoda. Rozstajemy się przy skręcie na Rydzyny. On pojechał do Pabianic przez Rydzyny, a ja przez Pawlikowice. Tym sposobem można wyjechać w różnych częściach miasta bez konieczności tułania się przez centrum. Dalej spokojnie, samotnie dojeżdżam do domu. Swoją drogą to całkiem niezła średnia prędkość jak na spora ilość błądzenia.
Mam 18lat, uczę się w 1LO w klasie geograficzno-historycznej. Nie trzeba chyba pisać, że lubię geografię i turystykę, dlatego od czasu do czasu staram sobie zorganizować jakąś dłuższą/ciekawszą trasę z nastawieniem na zwiedzanie. Zawsze jeździłem turystycznie, ale od marca 2009r. zacząłem trenować kolarstwo szosowe. Oczywiście nie trzeba pisać, że lubię dystanse składające się z 3 cyfr przed przecinkiem. :)
Kontakt:
GG: 1326631
Poczta: radek_3131@o2.pl