Tym razem dla odmiany pojechałem nieco inną pętlę, bo ileż to można trzaskać te same trasy. Sam się zdziwiłem, że wyszło tyle kilometrów. Spodziewałem się coś w okolicy 60km. Tempo spokojne, a wiatr niemal nieodczuwalny. Na dodatek ciepło na dworze i słoneczko grzało. Aż chciało się jechać. Swoją drogą to jakoś dróg w porównaniu z zeszłym rokiem poprawia się z zadowalającej na bardzo dobrą. Zapewne za kilka lat będzie ciekawie.
Wczoraj wkręciłem nowe klocki hamulcowe i teraz miałem okazję sprawdzić jak hamują- kilka poprawek mnie czeka, gdyż lubię mieć bardzo mocne hamulce. Szczególnie przydatne zimą. :)
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Chechło II -> Góry Dobrońskie -> szlak czarny -> szlak czerwony -> Wielka Woda -> szlak czerwony -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice
Po przyjściu ze szkoły troszkę rozpadało się, więc szkoda mi było szosówkę wyciągać na ten mokry asfalt. Poczekałem troszkę i pod wieczór wybrałem się do lasu. A jechałem sobie spokojnie cały czas. W lesie jakoś tak inaczej niż ostatnim razem. Więcej liści na ziemi niż na drzewach. Ze 2 minuty troszkę popadało i przestało.
Standardowo postanowiłem jechać czarnym szlakiem. Niestety przegapiłem skręt i nieco musiałem wracać. Po drodze mijam kilka osób biegnące na orientacje w terenie. Chyba przygotowywali się do czegoś tam, bo widziałem ich potem czekających przy samochodzie. Czarnym szlakiem dojechałem do czerwonego i czerwonym wróciłem do domu. Robi się nieco ciemniej i za Wielką Wodą włączam światła. Przed egipskimi ciemnościami wracam do miasta, gdzie jeszcze mijam znajomego, również wracającego z treningu.
Szybka trasa po szkole. Jakoś fajnie się jechało, aczkolwiek palce u stóp mi zdrętwiały bo czekam aż Włosi przyślą rozmiar większy ocieplaczy na buty. A tak po za tym to słoneczko grzało cały czas i lekki wiaterek wiał.
Wstałem rano, patrzę za okno. Mokro. Kurcze jechać czy nie? A zebrałem się jakoś i pojechałem. Chwilę poczekałem na miejscu zbiórki. Już myślałem, że tylko ja wpadłem na taki genialny pomysł, a tu pojawiły się kolejne osoby. Mżawka, która towarzyszyła podczas dojazdu przeszła. 10.05 ruszyliśmy spokojnym tempem. Postanowiłem dołączyć do grupy z Łodzi by się wyżyć. Jakie było moje zdziwienie jak zobaczyłem kilka osób i jadące spokojnie. Dołączyliśmy do nich i w ten sposób całą trasę przejechaliśmy. Momentami to w ogóle się nie czuło, że się jedzie. Dzisiaj do baru nie zaglądaliśmy ze względu na bardzo małą ilość osób.
A wczoraj umówiliśmy się z Tomkiem, że spotkamy się na ustawce. Wstałem dość późno, bo w okolicach 10.00. A 10.30 trzeba wyjechać by zdążyć. Jakoś szybko się zebrałem i udało mi się wyjechać 10.35. Na miejscu pojawiłem się równo o 11.00. Po chwili zaczęli się wszyscy zlatywać i w drogę. Z początku wolno, potem jakoś się rozkręciło towarzystwo. Momentami tempo jak w lipcu. Do samego początku dużo pracowałem z przodu i udało mi się dojechać do końca. Tylko na finishu nie wyrywałem się do przodu, bo po co? W barze chwilkę posiedziałem. Zjadłem banana, batonika i wypiłem colę. Potem spokojny powrót z Tomkiem i paroma osobami.
Mam 18lat, uczę się w 1LO w klasie geograficzno-historycznej. Nie trzeba chyba pisać, że lubię geografię i turystykę, dlatego od czasu do czasu staram sobie zorganizować jakąś dłuższą/ciekawszą trasę z nastawieniem na zwiedzanie. Zawsze jeździłem turystycznie, ale od marca 2009r. zacząłem trenować kolarstwo szosowe. Oczywiście nie trzeba pisać, że lubię dystanse składające się z 3 cyfr przed przecinkiem. :)
Kontakt:
GG: 1326631
Poczta: radek_3131@o2.pl