Wpisy archiwalne w kategorii

Fotoreportaże

Dystans całkowity:9284.39 km (w terenie 1742.32 km; 18.77%)
Czas w ruchu:409:59
Średnia prędkość:22.65 km/h
Maksymalna prędkość:75.50 km/h
Suma podjazdów:20710 m
Maks. tętno maksymalne:195 (96 %)
Maks. tętno średnie:162 (79 %)
Suma kalorii:88435 kcal
Liczba aktywności:159
Średnio na aktywność:58.39 km i 2h 34m
Więcej statystyk

Nareszcie w miarę sucho

Środa, 19 maja 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Szynkielew -> Górka Pabianicka -> Świątniki -> Porszewice -> Konstantynów Łódzki -> Mirosławice -> Lutomiersk -> Nowy Świat -> Kolonia Kwiatkowice -> Kwiatkowice -> Dobruchów -> Górna Wola -> Tarnówka -> Szadek -> Dziadkowice -> Bałucz -> Wola Stryjewska -> Ulejów -> Łask -> Łask Kolumna -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice



W końcu zrobiło się w miarę sucho. Postanowiłem zrobić pętelkę głównymi drogami, by uniknąć nadmiernego babrania się w wodzie. Z początku jedzie się ciężko. Szczególnie na pagórkach. Czuję troszkę mięśnie nóg. Podejrzewam, że spowodowane to jest ogólnym zmęczeniem i niewyspaniem, a nie 3 dniową przerwą od szosówki. Dojeżdżam do Konstantynowa Łódzkiego, gdzie przejeżdżam przez 2 rzeki: Ner i Łódzka (obie przepływają również przez Łódź). O dziwo nie wylały aż tak bardzo. W Konstantynowie skręcam na Szadek. Po drodze czasami jakaś kałuża. Nogi zaczynają poprawniej pracować. Szczególnie za Kwiatkowicami, na takim dość długim łagodnym podjeździe. W Szadku standardowo stanie na wahadełku. Skręcam tam na Łask. Jedzie się rewelacyjnie. W pewnym momencie znajduje się krótki stromy zjazd, 2 ostre zakręty i podjazd. Takie obniżenie. O dziwo z drobnego strumyczka wodo ostro przelewała się przez asfalt na drugą stronę. Oczywiście zwolniłem, bo nie ma co ryzykować. Docieram do Łasku. Zaczyna się "ostatnia prosta" czyli kilkanaście kilometrów na których lubię mocno przygrzać. Niestety tego dzisiaj nie zrobiłem, bo uznałem że z początku szło ciężko, to nie ma co się katować prędkością z rzędu 40-45km/h na ostatnich kilometrach. Po drodze mijam rzekę Grabię. Tutaj jest najcięższa sytuacja jaką dzisiaj widziałem. Łask troszkę zalało. Zatrzymałem się by zrobić 2 zdjęcia:


Rzeka Grabia. Nie jest to jakaś bardzo duża rzeka, ale wylała nieźle


A tutaj normalnie płynie taki malusieńki strumyczek, który wpada do Grabi

Od razu przypomina mi się tegoroczne Giro d'Italia:

Zdjęcia zapożyczone z bloga Sylwesta Szmyda.









Dojeżdżam do domu równym tempem bez katowania siebie. O dziwo bardzo mało wody na plecach, ale za to sporo syfu na rowerze.

Trzeba się najeździć

Sobota, 15 maja 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Szynkielew -> Petrykozy -> Kudrowice -> Wola Żytowska -> Żytowice -> Janowice -> Wygoda Mikołajewska -> Wrząca -> Lutomiersk -> Apolonia -> Dziektarzew -> Wodzierady -> Leśnica -> Dobruchów -> Górna Wola -> Tarnówka -> Szadek -> Choszczewo -> Leszkomin -> Zygry -> Zalesie -> Borki Prusinowskie -> Rzeczyca -> Ralewice -> Rossoszyca -> Borek Lipiński -> Boczki -> Sikucin -> Kotlinki -> Kotliny -> Szadek -> Tarnówka -> Górna Wola -> Dobruchów -> Leśnica -> Wodzierady -> Józefów -> Julianów -> Chorzeszów -> Ludowinka -> Janowice -> Żytowice -> Wola Żytowska -> Piątkowisko -> Pabianice



W końcu pogoda w miarę. Planowaliśmy z Arkiem atak na 150-200km, ale rano było straszni mokro, więc udało nam się wyruszyć dopiero po obiedzie. Od razu nie miła niespodzianka. Wsiadam na rower a tu praktycznie powietrza nie ma w tylnym kole. Wbiegam na górę znoszę pompkę, pompuje i... poszła mi uszczelka. Niestety za dużo nie zdążyłem nabić. Na lekko uginającym się kole jadę na miejsce spotkania. Wpadam na moment do Arka, gdzie on ratuje mnie kompresorem. Jedziemy spokojnie w kierunku Janowic. Jednak ta spokojna jazda szybko minęła, bo zaczęliśmy nieco szybciej jechać. Jechało się fajnie, dość mocno pokonywaliśmy pagórki. W Szadku czekają na nas 2 postoje na wahadełkach. Po wahadełkach mylimy drogę. Na szczęście w porę się skapnęliśmy i wracamy na właściwą. W Choszczewie postój na żarełko. Po żarełku jedziemy aż do skrętu na Borki Prusinowskie.


Droga na Borki Prusinowskie

Troszeczkę wiatr daje się we znaki, więc by nie przesadzić na początku nieco zwalniamy. Jedziemy tak aż do Rzeczycy, gdzie kierujemy się na Rossoszycę. Po drodze 2 fajne pagórki.


Jadąc na Rossoszycę

W Rossoszycy wiatr nareszcie wieje w plecy, więc 35-40km/h idzie się z palcem w du... znaczy się nosie. W Szadku znowu skręcamy nie na tą drogę co trzeba (fail! mój pomysł), ale znów szybko się skapnęliśmy. Wracamy niemal tą samą droga co jechaliśmy. W Wodzieradach skręcamy na Chorzeszów, a w Chorzeszowie na Janowice. Tutaj podkręcamy tempo. Niestety zasprintować się nie dało, bo wiatr przeszkadzał. Mimo wszystko jechaliśmy mocno i ten krótki kawałek dał się nam mocno we znaki. W Janowicach postój w barze na napój regeneracyjny.


W Janowicach

Spędzamy tutaj z godzinę (półtorej?). Troszkę chłodno się zrobiło, więc dość szybko jedziemy w kierunku Pabianic. Arek odbija na Kudrowice, a ja dalej przyzwoitym tempem wracam do domu.

Nieprzewidywalna pogoda

Czwartek, 13 maja 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Bychlew -> Władysławów -> Terenin -> Pawlikowice -> szlak zielony -> Mogilno Małe -> Wielka Woda -> szlak czerwony -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice



Pogoda jest dobijająca. Cały czas mokro. Mimo to postanowiłem wsiąść na rower. Wziąłem MTB, bo w razie deszczu nie szkoda. Jadę w kierunku stadionu PTC, gdzie rozgrywa się jakiś mecz. Dojeżdżam do pól i.. decyduję się jechać naokoło (przez miasto) tyyyyyleeeeeeeee bota to ja dawno nie widziałem. Dojeżdżam do wylotówki na Bełchatów. Jadę nią kawałek i skręcam na Terenin. Troszkę żałowałem, że szosy nie wziąłem, bo sucho było, ale trudno się mówi. Postanawiam zrobić kilka rundek dookoła Pawlikowic. Jednak jadąc koło lasu, zauważam, że wcale nie ma aż tak dużego błota. Postanawiam: jadę przez las. Jedzie się fajnie, ale dość wolno. Ziemia miękka i rower się zapada w nią.


Na szlaku

Robię "zimową pętelkę" po lesie i wracam asfaltem do Pabianic.

Historia lubi się powtarzać

Poniedziałek, 10 maja 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Wola Zaradzyńska -> Gospodarz -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majorancki -> Górki Małe -> Górki Duże -> Tążewy -> Leszczyny Małe -> Dłutów -> Huta Dłutowska -> Budy Dłutowskie -> Pawłówek -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice



Mapka zapożyczona z tego wpisu. Co ciekawe ostatnio jadąc dokładnie taką samą trasą miałem dokładnie takie same przeżycia, ale o tym dalej.

Po 3 dniach zasuwania przyszedł czas na odpoczynek. W szkole zaplanowałem sobie trasę, ponieważ było bezchmurnie. Oczywiście wygadałem, że znając życie będzie padać tuż po tym jak skończę lekcje. Za wiele się nie pomyliłem. Docieram do domu ze szkoły. Przebieram się i przesiadam się na szosówkę. Niestety znowu jazda bez pulsometru- chyba baterie zdechły. Muszę zajrzeć do zegarmistrza. Od początku jazda spokojna. Założenie było takie, by jechać i się w ogóle nie zmęczyć. W Górkach Dużych zauważam, że zbliża się taka mała chmura. Uznałem, że może trochę z niej padać. Skróciłem trasę maksymalnie. Tak na wszelki wypadek. No i stało się. Przed Dłutowem zaczyna mżyć, a w Dłutowie padać. Zatrzymuję się pod dachem na przystanku autobusowym, by założyć rękawki. Zaczyna lać. W sumie lać to mało powiedziane.


Nie wiem czy dobrze widać, ale na asfalcie są takie bąble

Widząc tą ścianę deszczu uznałem, że najrozsądniej będzie troszkę przeczekać. Chwilkę później dobiegają (dosłownie) jakieś 2 dziewczyny, które też chciały przeczekać deszcz, więc najbliższe 20 (30???) minut mija ciekawie. Swoją droga to one nigdy nie widziały kolarza? Bo tak dziwnie się na moje spodenki. Powoli przestaje padać. Na drodze mija mnie znajomy z ustawki. Wyżywał się na kierowcy, w sumie nie wiem czemu. Chyba kierowca zajechał mu drogę, a na śliskiej nawierzchni może się to źle skończyć. nie przestało padać, ale ruszam, bo uznałem że zaraz nie będzie padać. Po 500m postój. Nic nie wiedzę! Zdejmuję czarne szkła z okularów i jadę dalej w samych korekcyjnych. Przy okazji zrobiłem zdjęcie rzeki po jakiej było mi dane jechać.


Wspomniana rzeka

Dla porównania:


Tak normalnie wygląda to miejsce. Przesunięcie kilka(naście?) metrów.

Jadę dalej. Zjeżdżam w dół, gdzie chyba biję rekord prędkości na zakręcie w ulewie. Na szczęście kawałek dalej ulewa zmieniła się w mżawkę, więc spokojnie dojechałem domu.

Ziuuum

Sobota, 8 maja 2010 · Komentarze(2)
Trasa: Pabianice -> Wola Zaradzyńska -> Gospodarz -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majoracki -> Garbów -> Górki Małe -> Górki Duże -> Nida Jutroszewska -> Jutroszew -> Lutosławice Szlacheckie -> Lutosławice Rządowe -> Lubanów -> Grabica -> Boryszków -> Krzepczów -> Mzurki -> Kolonia Mzurki -> Stefanów -> Suchcice -> Kącik -> Drużbice -> Brzezie -> Wadlew- > Podstoła -> Dłutów -> Budy Dłutowskie -> Huta Dłutowska -> Pawłówek -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice



Planowałem dzisiaj długą spokojną jazdę, ale noga strasznie podawała. Myślałem, że będę zmęczony po wczorajszej jeździe. Ale zmęczenia brak, więc tempo takie jak zwykle. Trasę pokonałem zmiennym tempem: strefa tlenowa, podprogowa i interwały. Jedzie się świetnie. Nawet jest słonecznie i bezwietrznie. W Dłutowie "podczepiam się" pod ciężarówkę z piaskiem, która ciągnie mnie do Pawlikowic. Szkoda było stracić taką okazję. Z resztą obejmuję taktykę, że podczepiam się tylko pod pojazdy, które jadą niewiele szybciej niż ja. No i zachowuje dość spory odstęp. W końcu życie jedno. W Budach Dłutowskich łatają dziury (nareszcie!), więc trzeba było ominąć ten cały cyrk. Od Hermanowa spokojnie dojeżdżam do domu.

Jedyne zdjęcie z dzisiaj:


Holandia?

Znów dla odmiany MTB

Środa, 5 maja 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Rydzyny -> Las Rydzyński -> Dłutów -> Borkowice -> Dłutówek -> Las Ślądkowicki ->Dąbrowa -> Pawlikowice -> zielony szlak -> Mogilno Małe -> Wielka Woda -> Pabianice



A na górala sobie wsiadłem, bo doszedłem do wniosku, że teraz będą matury, czyli mało lekcji, więc najeżdżę się na szosówce do takiego stopnia, że będę już rzygać. Na szybciutko wymyśliłem sobie pętelkę. Najpierw kieruję się na Rydzyny, gdzie niedaleko Bukowej Góry skręcam do lasu.


Gdzieś w lesie

Kawałek dalej znajduje się taki fajny pagórek. Średnie nachylenie raptem 1,5% na dystansie 4km, ale momentami jest nieco więcej. Przyjemnie się na to wjeżdża. Z resztą jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.


W trakcie podjeżdżania

Na szczycie zmienia się nawierzchnia na asfalt i zaczyna się delikatny zjazd. Bez pedałowania >30km/h się jedzie. Tylko trzeba uważać na końcu, bo ostry zakręt jest.


I w trakcie zjeżdżania

Jadę sobie spokojnie asfaltem do Dłutowa. Po drodze całkiem fajny widoczek na żółte pole.


Przed Dłutowem

W Dłutowie kieruję się na Dłutówek, by dalej przez las dojechać do Pawlikowic. W Pawlikowicach zahaczam o cmentarz wojenny.


"Tu spoczywają żółnierze armii niemieckiej i rosyjskiej poległych w I wojnie światowej w latach 1914-1918"

Dojeżdżam do Pawlikowic, gdzie wąskim leśnym "przesmykiem" jadę do Lasu Karolewskiego.


Wspomniany wyżej "przesmyk"

W Lesie Karolwskim "zimową" trasą wracam do Pabianic.

A w domu zeskrobywanie błota z roweru i siebie.

Zbierając piasek z asfaltu na plecach

Wtorek, 4 maja 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Chechło I -> Wincentów -> Markówka -> Dobroń -> Dobroń Duży -> Mogilno Duże -> Ldzań -> Kolonia Ldzań -> Ślądkowice -> Róża -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów ->Pabianice



Z kumplem o ksywie Drift wybraliśmy się na rowery. Mimo padającej mżawki jechało się fajnie. Tempo dość szybkie jak na górala. Do Dobronia dojeżdżamy ze średnią ~28km/h.

W Dobroniu © radek3131


Potem kierujemy się na Ldzań. Również jedziemy szybko w rezultacie całe plecy mokre. Kierujemy się dalej na Ślądkowice.

Droga na Ślądkowice © radek3131


Zaczyna się jazda pod wiatr, a kumpel robi się nieco głodny. Troszkę wolniej jedziemy aż do samych Pabianic, do których o dziwo dojeżdżamy przez pola, bo doszliśmy do wniosku, że i tak brudni jesteśmy.

Na działkę okrężną drogą; Polak potrafi

Niedziela, 2 maja 2010 · Komentarze(1)
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> szlak zielony -> Staw Jeziorko -> szlak zielony -> szlak czerwony > Wielka Woda -> dukt na północ -> Pabianice



Dla odmiany troszkę w terenie dzisiaj. Wyjeżdżam standardowo przez pola. Po drodze spotykam kumpla, który również na MTB dzisiaj. Pogadałem z nim chwilkę i jadę dalej. Troszkę mokro dzisiaj, więcj gdzie niegdzie trzeba było uważać na kałuże.

Droga do Terenina © radek3131


Jadę sobie prosto do Pawlikowic, gdzie skręcam na las. Zielonym szlakiem dojeżdżam do Stawu Jeziorko.

Staw Jeziorko © radek3131


Rowerek na stawem © radek3131


O dziwo bardzo pusto po drodze. Zwykle w weekendy dużo więcej ludzi jest.

Wracam z powrotem na trasę i niedaleko leśniczówki kieruje się w kierunku Wielkiej Wody. Dopiero tutaj spotykam ludzi. Śmiem rzec, że tłumy były.

Wielka Woda © radek3131


Ja, rower i cuś © radek3131


Omijam ten tłum i decyduję się pojechać innym duktem- przez haszcze.

Nie było aż tak źle © radek3131


W końcu wyjeżdżam z lasu i kieruję się do rodziny na działkę. Tutaj troszeczkę pracuje (kilometry przejechane kosiarką i taczką nie są liczone).

Kwitnące coś (jabłoń?) na działce © radek3131


Fiona © radek3131


Po pracy przychodzi czas na grilla. Ale zanim zaczynamy grila wujo wpada na oryginalny pomysł:

Po co chodzić na około do samochodu © radek3131


Fakt faktem, ten pomysł położył wszystkich na łopatki. Ze śmiechu oczywiście. Rozpalamy grila. Objadam się troszkę. Chwilkę jeszcze się pokrzątałem i zwinąłem się pod wieczór. Do domu wracam okrężną drogą przez pola.

Parę spraw na mieście + krótka przejażdżka po polach

Piątek, 30 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Dom -> Polfa -> Nowy Rynek -> Dom -> Pola -> 1 LO -> Dom -> Sklep -> Dom



Najpierw do pracy znajomego, by skserował terminarz wyścigów szosowych na rok 2010, potem na ryneczek dać znajomemu skserowany terminarz. Dalej pyszny obiadek w domu. Na 13.30 byłem umówiony przy szkole, ale wybyłem z domu dużo wcześniej by zrobić małą pętelkę na polach. Jadę do szkoły. Po drodze spotykam brata Michała, który przekazuje mi kultowe hamulce Campagnolo Chorus (nie byłem w szkole, bo leczę jeszcze troszeczkę lekkie przeziębienie). Dojeżdżam do szkoły, gdzie oddaje koleżance paczkę w postaci kilku książek. Wracam do domu, zabieram kasę i jadę do sklepu na drobne zakupy.

A przeziębienie już niemal wyleczone <jupi>.

Taka ładna pooda była © radek3131


PS. Możecie wierzyć lub nie, ale dzisiaj 27°C jest u mnie.

Dziurasik park

Piątek, 23 kwietnia 2010 · Komentarze(1)
Trasa: Pabianice -> Piątkowisko -> Wola Żytowska -> Żytowice -> Janowice -> Ludowinka -> Chorzeszów -> Julianów -> Józefów -> Wodzierady -> Leśnica -> Dobruchów -> Górna Wola -> Tarnówka -> Szadek -> Choszczewo -> Zalesie -> Borki -> Borki Prusinowskie -> Rzeczyca -> Ralewice -> Grabina -> Ferdynandów -> Lubola -> Pęczniew -> Popów -> Siedlądków -> Kościanki -> Strachocice Kolonia -> Miłkowice -> Zaspy > Ostrów Warcki -> Jeziorsko -> Tądów Dolny -> Tądów Górny -> Tomisławice -> Mikołajewice -> Proboszczewice -> Warta -> Włyń -> Rossoszyca -> Borek Lipiński -> Boczki -> Sikucin -> Kotlinki -> Kotliny -> Szadek -> Dziadkowice -> Bałucz -> Orchów -> Łask -> Łask Kolumna -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice



Głód roweru wygrał. Nie poszedłem do szkoły, bo musiałem się najeździć po 3 dniowej libac.. znaczy się wycieczce w województwo świętokrzyskie (parę zdjęć). Wstałem o 8.00 jem syte śniadanie, dokręcam koszyczek na bidon, kupuję w sklepie 3 batoniki i w drogę. Planując trasę wykorzystałem wcześniej poznane odcinki oraz wyczytaną w różnych źródłach. Ponieważ wiało z zachodu to powrót musiał być w kierunku wschodnim. Wyjeżdżam z miasta przez Piątkowisko. Wydaje mi się, że wiatr wieje troszeczkę mocniej niż podano w prognozach. Wolę jednak nie szaleć, bo po co mam za to zapłacić później. W Ludowince tłumaczę kolesiowi jak dojechać do Puczniewa. Mijam Chorzeszów i dojeżdżam do Wodzierad, gdzie podbijam 2 zaległe wyjazdy do książeczki PTTK (na normalne treningi nie biorę, na luźne czemu nie). Jadę przez Leśnicę w kierunku Szadku. Jedzie się wspaniale. Słońce nieśmiało przebija się przez chmury, a ruch samochodowy niemal zerowy. Szkoda, że wiatr troszkę przeszkadza, ale to da się przeżyć.

Kwitnące jabłonie w Leśnicy © radek3131


W Szadku jestem zmuszony do przebicia się przez 2 wahadełka. Skręcam na Koło. Wiatraki wyrastają jak grzyby po deszczu.

Elektrownie wiatrowe w Choszczewie © radek3131


Skręcam według znaku na Borki. Pytam się jeszcze jakiegoś gościa, czy dobrze jadę. Tak, dobrze jechałem. Otwieram batonika i konsumuję w czasie jazdy. Tutaj bardzo miła niespodzianka. Dobry kawałek asfaltu i przez spory kawał czasu nie widziałem ani jednego samochodu.

Droga do Grabiny © radek3131


Dojeżdżam do Grabiny, gdzie czeka mnie dla odmiany nie miła niespodzianka: szuter!

O ja szuter © radek3131


Tak wygląda droga asfaltowa według jednej z najdokładniejszych map okolicy. Jechałem po tym 15-20km/h i omijałem pełno dziur- stąd takie, a nie inny, tytuł dzisiejszego wpisu.

Momentami czułem się jak na Paryż-Roubaix. Na szczęście szutrowe piekło nie trwało długo i mogłem kontynuować jazdę asfaltem. Dojeżdżam do Pęczniewa, gdzie skręcam na Siedlątków, czyli znów zmiana nawierzchni.

Dla odmiany dalej płyty betonowe © radek3131


Nie ukrywam, że dobrze się po tym jedzie, nawet lepiej niż po średniej klasy asfalcie. W niedługim odstępie czasu osiągam cel dzisiejszego wyjazdu.

Pierwszy rzut oka na Jeziorsko © radek3131

Pierwszy rzut oka na Jezioro Jeziorsko

Przy Jeziorsku © radek3131


Dojeżdżam do tamy, gdzie machnąłem sobie kolejną słit focię autowyzwalaczem.

Ja na tamie © radek3131


Zaczyna bardzo dokuczać mi wiatr, chyba bardziej niż na polach. Od tej chwili odwiedzam województwo wielkopolskie.

Dalej już po wielkopolsce © radek3131


Nie wziąłem mapy, bo uznałem, że to jest zbyteczny papierek. Zapamiętałem, że w pierwszą asfaltową drogę skręcam w lewo. No i skręciłem. Moim oczom ukazał się taki oto widok:

Znów szuter © radek3131


Wkurzyłem się nieco, bo szosówka to nie przełajówka, ale stwierdzam, że mam coraz większą ochotę na przełajówkę. Dojeżdżam do jakiegoś asfaltu, pytam się gościa jak mam dojechać do Miłkowic. Tak jak myślałem, to była ta droga na którą miałem skręcić nieopodal tamy. Dojeżdżam do Miłkowic, i z zeszłego roku pamiętam, że warto tu skręcić nad zalew.

Neogotycki kościół św. Mikołaja w Mikołajewicach © radek3131


Widok na Jeziorsko z Mikołajewic © radek3131


Wracam z powrotem na główną szosę, gdzie jem batona i szybko dojeżdżam do Warty (z powrotem województwo łódzkie). Tutaj odwiedzam Muzeum Miasta i Rzeki Warty.

Brama wejściowa do muzeum © radek3131


W muzeum korzystam z mapy. Liczyłem na to, że znajdę jakąś fajną drogę do Pabianic. Niestety nie udało się, więc musiałem wracać znakami na Łódź. Po drodze przejeżdżam przez rzekę Wartę.

RZeka Warta na wysokości Warty © radek3131


Nareszcie wiatr w plecy. Przemieszczam się z dość szybką prędkością (35-40km/h). Za Rossoszycą wyprzedza mnie jakiś pojazd wykorzystywany na budowie, ale na pewno nie była to koparka. Z resztą nie ważne co to było. Jechało 40km/h, więc grzech nie skorzystać z tunelu aerodynamicznego. To cuś pociąga mnie do Szadku. Tutaj kieruję się na Łask. Znów odczuwam głód więc jem ostatniego batona. Niestety za dużo nie dał, bo przed Łaskiem znów byłem głodny. Na szczęście nie daleko było do domu, więc nie musiałem się długo męczyć.

Podsumowując: wypocząłem troszkę, świata troszkę zobaczyłem. No i całkiem niezłą średnią prędkość wykręciłem jak na liczne postoje (np. zwiedzanie, zdjęcie itp)