Wpisy archiwalne w kategorii

Ustawka

Dystans całkowity:6409.87 km (w terenie 133.05 km; 2.08%)
Czas w ruchu:204:48
Średnia prędkość:31.30 km/h
Maksymalna prędkość:67.00 km/h
Suma podjazdów:11509 m
Maks. tętno maksymalne:201 (99 %)
Maks. tętno średnie:166 (81 %)
Suma kalorii:51810 kcal
Liczba aktywności:88
Średnio na aktywność:72.84 km i 2h 19m
Więcej statystyk

You can do it!

Niedziela, 26 września 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Czyżeminek -> Prawda -> Rydzynki -> Tuszyn -> Wolo Kozubowa -> Badzyn Dylew -> Górki Duże -> Tążewy -> Leszczyny Małe -> Dłutów -> Las Rydzyński -> Rydzyny -> Pabianice



Jak co niedziele zawitałem na ustaweczkę. Obecność gipsu na nadgarstku spowodowała, że zostałem zalany masą pytań. Niektórzy nie mogli uwierzyć, że w TIRa walnąłem i tylko tyle sobie zrobiłem. Inni dziwili się, że da się tak jechać. Owszem da. :) Dojechałem z nimi do Prawdy, gdzie odbiłem prosto do lasu by nikogo nie zabić. W lesie pełno grzybiarzy. Samochodów tyle jak w godzinach szczytu w Łodzi. Wyjechałem w Tuszynie, gdzie dla odmiany odbiłem na Dylew. Miałem okazji zobaczyć, gdzie dzisiaj ma finish łódzka ustawka "Rzgowska", bo dzisiaj odbywały się mistrzostwa tej ustawki. Wyjeżdżam w Górkach Dużych, gdzie grzeję na Dłutów. Grzeję w sensie dosłownym, bo jadę 35-40km/h. W Dłutowie skręcam do Lasu Rydzyńskiego. Tutaj jeszcze więcej samochodów. Momentami zastanawiałem się czy te samochody przypadkiem nie stoją w korku. :p Wyjeżdżam z lasu na Rydzynach i bez zaglądania do baru jadę do domu.

Czas jazdy równy czasowi z pulsometra? I can't belive it! © radek3131

Niespodziewana kapitulacja

Niedziela, 19 września 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Czyżeminek -> Prawda -> Guzew -> Babichy -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majoracki -> Garbów -> Górki Małe -> Górki Duże -> Nida Jutroszewska -> Jutroszew -> Dziwle -> Grabica -> Rusociny -> Józefów -> Wadlew -> Podstoła -> Dłutów -> Budy Dłutowskie -> Huta Dłutowska -> Pawłówek -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice



Jak co niedziele wpadłem na ul. Gryzla. Sporo mniej osób niż zwykle. Czyżby sezon się kończył?? Początek trasy spokojny, czyli bez szarpania i w sumie tak jechaliśmy cały czas. Czułem, że jestem w stanie dojechać dzisiaj do końca, a tu mi przełożeń zabrakło na zjeździe z górki w Lutosławicach Szlacheckich i zostałem sam z tyłu. Chyba w najgorszym momencie odpadłem, bo najdalszym. Zobaczyłem, że również odpadła dwójka szosowców i usiłowałem ich gonić. Przez ponad 20km. Zawsze brakowało mi te 200-300m. W Wadlewie skapitulowałem i zwolniłem nieco. Dalej tradycyjnie przez Pawlikowice do domu. Nie miałem dzisiaj czasu by posiedzieć w barze. :)

Jasny gwint

Niedziela, 12 września 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Czyżeminek -> Prawda -> Guzew -> Babichy -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majorancki -> Górki Małe -> Górki Duże -> Jutroszew -> Lesieniec -> Rędociny -> Stoczki-Porąbki -> Dłutów -> Mierzączka Duża -> Ślądkowice -> Róża -> Pawlikowice -> Pawłówek -> Rydzyny -> Pabianice



Mapka zaczerpnięta z zeszłotygodniowego wpisu.

Znów zajrzałem na ustawkę. Właściwie to zasuwałem ostro przez miasto by zdążyć, a i tak spóźniłem się chwilę. Dogoniłem ich koło krańcówki autobusowej. Sporo osób było. Dojechaliśmy w miarę spokojnie do Rzgowa i jakoś nikomu nie chciało się ruszyć i rozkręcić towarzystwo. No to wyprułem do przodu i w miarę upływu km zaczęły podczepiać się kolejne osoby. Do Tuszyna jechało mi się rewelacyjnie. Dalej zaczyna się podjazd pod górkę. Puls skacze do 197ud/min, ale trzymam się a kole. Chwila odpoczynku, bo zjazd i znów pod górę. Tym razem daję zmianę i wyciągam swój dzisiejszy puls maksymalny. Zabrakło ze 100m bym wyciągnął najwyższy puls jaki kiedykolwiek miałem. Znów niektórzy zdziwieni, że na góralu da się tak szybko jechać pod górę. Na następnych górkach sytuacja jest podobna- puls skacze do 19xud/min, ale daje radę. W Jutroszewie zaczyna się dłuższy zjazd i odpadam, bo brakuje przełożeń z góry. Skręcam na Dłutów i dołącza do mnie 2 szosowców. Ponieważ z nami jechał facet, który ma 75 lat, pracowaliśmy we 2 osoby. To nie jest żadna dyskryminacja. Ten facet ostro pocina, ale dzisiaj nie był w formie. Strasznie długie zmiany dawaliśmy z tempem 35-40km/h. W Dłutowie szybko ustaliliśmy jak jechać i wybraliśmy dłuższy wariant trasy. Dojeżdżamy tym równym tempem do baru. Pojawiamy się tam jako pierwsi. Oddaje zeszłotygodniowy dług i kupuje to co zwykle. Specjalnie obliczyłem średnią i w barze wynosiła ona 33km/h. Hm, chyba nie tak źle jak na MTB. Chwilka gadania i zwijam się z dwoma osobami.

Trochę z nimi, trochę z tamtymi

Niedziela, 5 września 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Czyżeminek -> Prawda -> Guzew -> Babichy -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majorancki -> Górki Małe -> Górki Duże -> Jutroszew -> Lesieniec -> Rędociny -> Stoczki-Porąbki -> Dłutów -> Mierzączka Duża -> Ślądkowice -> Róża -> Pawlikowice -> Pawłówek -> Rydzyny -> Pabianice



Cotygodniowy rytuał. Standardowo ja na góralu, a reszta na szosie. Pojawia się też Arek. Sporo osób było. Przyśpieszamy w Rzgowie i długo się nie utrzymałem, bo przy 45km/h zabrakło przełożeń. Jadę chwilę sam. Ta chwila nie trwa długo, bo dogoniłem szybko faceta na szosie. On szybko zwerbował grupę i jechaliśmy dalej w sześcioosobowym składzie. Jak na szosówkę to tempo lajtowe, ale jak na górala to w miarę mocne. Zawsze drobny problem z górki się pojawiał, bo musiałem dokręcać. W Dłutowie decydujemy się na nieco dłuższy wariant trasy. Dołącz do nas z 15-20 osób i w takiej dość licznej grupie kroimy asfalt. Nie jedziemy szybko, ale jest wąska droga i rozciągnęliśmy się trochę. W Mierzączce Dużej grupa się nieco porwała. Tak się złożyło, że byłem na samym końcu. Dogoniłem 4 osobową grupę. Po chwili dogoniliśmy kolejną osobę. Jedziemy tak na końcu i widzę, że przed nami 2 osoby jadą samotnie. Wyszedłem na zmianę i doszedłem do nich. W takim składzie przejeżdżamy kolejny fragment trasy. Widzę, że przed nami są kolejne 2 osoby. Wychodzę na zmianę, jednak nikt za mną nie jedzie. Prawie doszedłem te 2 osoby. Z 15-20m zabrakło. I tak samotnie między tymi dwoma grupkami dojechałem na Rydzyny. W barze kupuję na kredyt to co niemal zawsze, chwilę gadam i jadę do domu.

Brak mocy

Niedziela, 22 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Czyżeminek -> Prawda -> Guzew -> Babichy -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majoracki -> Garbów -> Górki Małe -> Górki Duże -> Nida Jutroszewska -> Jutroszew -> Dziwle -> Grabica -> Rusociny -> Józefów -> Wadlew -> Podstoła -> Dłutów -> Budy Dłutowskie -> Huta Dłutowska -> Pawłówek -> Pawlikowice -> Rydzyny -> Pabianice



Mapka zapożyczona stąd.

Jak co niedziele pojechałem spotkać się z Pabianickimi kolarzami. Pojawił się nawet Arek, którego dość długo nie było. Z początku tempo odpowiadało mi, dopiero na Gierkóweczce rozpędziliśmy się do ~40km/h. Potem zaczęły się górki i... dupa! Zabrakło przełożeń na górce i zostałem z tyłu. Jednak szybko doszedłem znajomego i dalej spokojnie jechaliśmy we 2. Dogania nas grupa z Łodzi, więc przyczepiamy się. Ja długo nie pociągnąłem, bo >45km/h to za dużo jak na moje przełożenia. Postanowiłem nieco skrócić trasę, więc na najbliższym skrzyżowaniu skręciłem w prawo. Jak się okazało nie zostałem sam. Do Grabicy jadę z sympatycznym kolarzem z Łodzi. Cały czas rozmawiamy. Za Grabica dogania nas grupa z Pabianic. Łapiemy się na koło. Tym razem jedzie się bardzo dobrze, niestety zaczęło być nieco z górki i nie mogłem znów utrzymać prędkości >45km/h. Jadę sam do Wadlewa, gdzie znów dogania mnie grupa z Łodzi. Aż się zdziwiłem, ze tak wolno jadą. Chwilę załapałem się na koło. Długo się nie utrzymałem z wyżej wymienionego powodu. Jadę dalej sam i czuję się coś osłabiony. NIe wiem czemu. Może to wina tego, że spałem raptem 4 godziny? A może lekkie zmęczenie po wczorajszym dniu? Mniejsza z tym. Męczę się tak do Dłutowa, gdzie motywuje mnie do działania górka. Z górki wyciągam dzisiejszą prędkość maksymalną. Dalej już tempo nie było takie złe, bo ~30km/h jechałem. Dojeżdżam do baru w Rydzynach i kupuję sobie rożka i Pepsi. Chwila rozmowy i powolny powrót do domu. A na szosówkę nadal czekam. :)

Podniesione morale

Niedziela, 15 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Czyżeminek -> Prawda -> Guzew -> Babichy -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majoracki -> Garbów -> Górki Małe -> Górki Duże -> Nida Jutroszewska -> Jutroszew -> Dziwle -> Grabica -> Boryszków -> Dziewuliny -> Rawicz -> Wadlew -> Podstoła -> Dłutów -> Budy Dłutowskie -> Huta Dłutowska -> Pawłówek -> Pawlikowice -> Rydzyny -> Pabianice



Jak co niedziele pojechałem na ustawkę. Oczywiście tylko ja na MTB. Znów sporo ludzi się pytało co z szosą. No to mówię, że kupiłem klamkę Ultegry na allegro, więc pewnie za tydzień pojawię się na szosie. Nareszcie, bo jak pewnie wiecie nienawidzę jeździć na góralu. Rozumiem raz na jakiś czas dla odmiany, ale codziennie? Szczególnie, że w okolicy lasy są strasznie nudne. Zebrało się sporo ludzi. Pojawiła się nawet 25-krotna mistrzyni Polski- Bogumiła Matusiak. Postanowiłem jechać z nimi na pętlę, bo w końcu napęd nie przeskakuje. W trakcie luźnego rozjazdu zauważam, że coś mi strzela w suporcie. Chyba w tygodniu sypnę kasą i kupię wkręcę sobie w warsztacie nowy. Coś długi dzisiaj był rozjazd, bo bez szarpania jechaliśmy aż do Tuszyna. Uznałem, że tak nie może być i wyrwałem do przodu. Pocisnąłem pod górkę tak jak zwykle cisnę na szosie. Schodząc ze zmiany niektórzy nie mogli uwierzyć, że na MTB da radę tak pocisnąć. :) Oczywiście na zmianie na dałem z siebie wszystkiego, by mnie nikt nie urwał za kilka kilometrów. Wiozę się chwilę na kole i gdy zaczyna się długi, ale niestromy pagórek znów wyrywam do przodu. Tym razem wyrwałem nie po to by dać zmianę, a po to by mieć więcej czasu na odpoczynek przed górkami, które się za chwile zaczynają. Zaczyna się zjazd na którym irytuje mnie brak przełożeń. Brakuje na wolnobiegu zębatki 12. Rozpędzamy się prawie do 50km/h i znów górka. No to ja na górce do znów do przodu. I tak cały czas staram się jechać. W końcu zaczyna się długi zjazd na którym nasz spory peleton przez długi czas trzymał ~50km/h. Ja oczywiście niesamowity młynek. Przez chwilę myślałem, że zaraz odfrunę. :) Jakoś się utrzymałem i zaczyna się górka. Oczywiście utrzymania się na kole podczas zjazdu tak mnie niesamowicie wymęczyło, że ledwo co żyłem na szczycie. Tutaj mnie zaczepiła Bogusia, która spytała mnie się dlaczego na góralu jadę dzisiaj. Jak się dowiedziała czemu, to powiedziała że wielki szacunek dla mnie, że w ogóle trzymam się jeszcze na kole. :) Chwilę rozmawiam sobie z nią. Pytam się jak idzie jazda córce i jak idzie tegoroczny sezon. Dalej znów zjazd. Oh noł. Rozpędzają się do 50km/h. Niestety na przełożeniu 44-14 nie pociągłem więcej i odpadłem. Jadę chwilę sam i widzę, ze nie tylko ja zostałem z tyłu. Dogoniłem jednego gościa. Z nim dogoniliśmy następnego. A potem w 3 jeszcze kolejnego. W tym 4 osobowym peletonie jedzie się przyzwoicie. Co najciekawsze oni rowery karbonowe, a ja na ciężkim stalowym MTB. Przed Grabicą odpadłem, ale poczekali na mnie. Powiedziałem im, że brakuje mi przełożeń. Współpraca idzie świetnie. Niestety przed Wadlewem rozpoczyna się zjazd, gdzie rozpędzają się do 50km/h. Już w tym momencie byłem ładnie wypruty przez brak przełożeń. No bo jakby nie liczyć luźnego początku to niemal cały czas jechaliśmy 35-40km/h. Powiedziałem, że lepiej zostanę z tyłu, bo brak przełożeń mnie wykończy. Jadę sam. Cały czas ~30km/h. Po drodze mijają mnie 4-5 grupek kolarzy. Z jedną jadę chwilę na kole, ale byłem tak wypruty, że postanowiłem jechać sam te kilka km/h wolniej. W Dłutowie mijała mnie grupa z Łodzi. Widać, że ostre tempo mieli. Zaczyna się górka w Dłutowie, na którą nie wjeżdżam jakimś szybkim tempem. Na szycie dogania mnie na szosie znajomy, który zaprasza mnie na koło. :) Zmusiłem się jakoś i pociągnąłem z nim trochę. Nawet dzisiejszą prędkość maksymalną wykręciłem w Dłutowie. Jednak wyprułem się znowu i powiedziałem by jechał sam, gdyż zaraz padnę. Znów zostałem sam. Dojeżdżam tak na Rydzyny, gdzie podnoszą się moje morale- byłem szybciej niż niektórzy na szosówkach. W barze kupuję lifepacka, chwila rozmowy i jadę w małej grupce do domu. Po drodze znów niektórzy mówią "szacun". :) A jak usłyszeli jakie mam tętno spoczynkowe po półtorarocznym treningu to już w ogóle. Wracam zadowolony do domu.

Nareszcie skończyłem pisać relację z wypadu w Góry Świętokrzyskie:
Dzień 1
Dzień 2
Dzień 3
Dzień 4

Góralem między szosówkami

Niedziela, 1 sierpnia 2010 · Komentarze(5)
Trasa: Pabianice -> Czyżeminek -> Prawda -> Guzew -> Babichy -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majorancki -> Górki Małe -> Górki Duże -> Tążewy -> Leszczyny Małe -> Dłutów -> Budy Dłutowskie -> Huta Dłutowska -> Pawłówek -> Rydzyny -> Pabianice



Znów zmuszony do jazdy na góralu. Troszkę tyłek boli po wczoraj. Spóźniłem się na ustawkę dosłownie kilka minut, więc położyłem się na kierownicy i zacząłem ich gonić. Szybko ich złapałem, bo jeszcze z miasta nie zdążyli wyjechać. Dalej z nimi zacząłem jechać pętle. W planach było, że dojadę do Tuszyna i dam spokój, ale wcześniej się urwałem, bo łańcuch mi przeskakuje. Oczywiście nie muszę wspominać, że jechałem w grupie na samym końcu, by w razie czego nikogo po drodze nie zabić. ;p Dalej sam. Po drodze minął mnie pociąg, czyli grupa z Łodzi. Tradycyjnie za górkami skręciłem na Dłutów. Chyba za mało zjadłem rano, bo jakoś siły nie miałem. Dojechałem do baru, gdzie małe jedzonko i krótka rozmowa w barze. Hm. Podobno wczoraj na III etapie na Retkini (Łódź) wyciągnęli średnią 47km/h.

Istne szaleństwo

Niedziela, 25 lipca 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Czyżeminek -> Prawda -> Rydzynki -> Tuszyn -> Tuszynek Majorancki -> Górki Małe -> Górki Duże -> Tążewy -> Leszczyny Małe -> Dłutów -> Budy Dłutowskie -> Huta Dłutowska -> Pawłówek -> Rydzyny -> Pabianice



Pojechałem MTB na ustawkę, głównie po to by pogadać sobie z ludźmi. Sporo osób się pytało: "Czemu na MTB?"; "Co się stało z szosą?"; "Czemu Cię ostatnio nie było?". Dojechałem z nimi do Prawdy, gdzie oni skręcili na Rzgów, a ja pojechałem prosto do lasu. Tak się złożyło, że jak wyjeżdżałem w Tuszynie to mijałem się z nimi. Dalej nie za mocnym tempem jechałem przez góreczki, by potem odbić na Dłutów. W Dłutowie miałem skręcić w las, ale postanowiłem szosą dojechać do Rydzyn. W Rydzynach kupuję livepack'a i jak się okazuje znajomy organizuje imieniny w postaci skrzynki browarów i kurczaka z rożna. Troszkę siedzimy i gadamy. Przed 13.00 zwijam się do domu. Jedziemy sobie malutką grupką spokojnie i znajomy fajnie podsumowuje mój rower:

[...] (rozmowa na temat mojego sypiącego się roweru)

- Jak pocisnąłem 44,5km/h z górki w Dłutowie to myślałem, że ten rower się zaraz rozleci.
- Normalnie istne szaleństwo. Cud, że jeździ.

Wracam do domu i jak okazuje się mam na obiad... kurczaka. O żesz kurde.

I kilometry lecą

Niedziela, 11 lipca 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Czyżeminek -> Prawda -> Guzew -> Babichy -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majoracki -> Garbów -> Górki Małe -> Górki Duże -> Nida Jutroszewska -> Jutroszew -> Dziwle -> Lutosławice Szlachceckie -> Lutosławice Rządowe -> Lubanów -> Wola Kanocka -> Grabica -> Boryszków -> Dziewuliny -> Rawicz -> Wadlew -> Podstoła -> Dłutów -> Budy Dłutowskie -> Huta Dłutowska -> Pawłówek -> Pawlikowice -> Rydzyny -> Pabianice



W końcu nogi wróciły do stanu używalności po czwartkowym rekordzie, więc pojechałem na ustaweczkę. Mimo, że godzina 10.00 to straszny gorąc i dużo ludzi, między innymi Arek. Postanowiłem ambitnie dołączyć do grupy z Łodzi i to zrobiłem. Jechało się bardzo fajnie, mimo że miałem problem ze znalezieniem dobrego miejsca. Troszkę później nawet pracowałem z przodu. Odpadłem w Woli Kamockiej, bo ostatni mijałem ostry zakręt i nie dałem rady ich dojść. Również odpadł taki jeden fajny smakosz Finlandii na Pętli Beskickiej, więc zaczęliśmy gonić. Niestety ciągle grupa nam powoli odskakiwała. Zauważyliśmy, że odpadło również 2 gości, jednak jak się zbliżyliśmy do nich na odległość 100m i krzyknęliśmy "ej" nie poczekali. Jechaliśmy tak we dwóch cały czas, bardzo często grubo ponad 40km/h. W Wadlewie zauważyliśmy, że ta 2, którą goniliśmy złapała ustawkę z Pabianic. Jednak na dal jedziemy swoim- już nieco wolniejszym- tempem. Za chwilkę mijamy tego, który nie raczył się na nas poczekać. Nawet nie miał siły złapać nas na koło. Gonimy ustaweczkę z Pabianic. Jednak za wolno się zbliżamy, bo już trochę wyczerpani jesteśmy. Za Dłutowem zapraszamy na koło "dezertera" z Pabianic. Nie dał rady na pagóreczku, co jak najbardziej rozumiemy i bierzemy go ze sobą. Ostatnie kilometry mijają szybko, bo motywacją do dalsze jazdy było hasło: "Lodówka na nas czeka". :) W barze na Rydzynach postój, zimna woda wylana na pysk, a działająca lodówka nie zamyka się. :) Ja standardowo cola w puszce. Chwilę gadam i wracam z Arkiem do Pabianic.

PS. I już 7000km w tym roku. To już leci tak szybko, że nawet nie zauważam kiedy mijam okrągłe wyniki.

Za to kocham kolarstwo szosowe

Niedziela, 4 lipca 2010 · Komentarze(3)
Trasa: Pabianice -> Czyżeminek -> Prawda -> Guzew -> Babichy -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majoracki -> Garbów -> Górki Małe -> Górki Duże -> Nida Jutroszewska -> Jutroszew -> Dziwle -> Lutosławice Szlachceckie -> Lutosławice Rządowe -> Lubanów -> Wola Kanocka -> Grabica -> Boryszków -> Dziewuliny -> Rawicz -> Wadlew -> Podstoła -> Dłutów -> Budy Dłutowskie -> Huta Dłutowska -> Pawłówek -> Pawlikowice -> Jadwinin -> Bychlew -> Pabianice -> Rydzyny -> Pabianice



Wyjechałem sobie wcześnie z domu, by powoli dojechać na miejsce ustawki. Po drodze łapie mnie Arek i dojeżdżamy razem. Zbiera się grupa około 20 osób i jedziemy. Z początku się guzdramy koło 25km/h. Próbuję namówić Arka na silniejszą grupę z Łodzi, ale stwierdził, że nie da dzisiaj rady. Na Gierkówce pojechali, a my guzdramy się aż do znaku Tuszyn, gdzie czekamy na grupę. Łapiemy grupę i od razu mocne tempo. Bardzo często gości 50km/h, a na podjazdach 40km/h z hakiem. Jedzie mi się bardzo dobrze, puls niski i nie skacze gwałtownie do góry. Kończą się górki zaczyna się płaski odcinek. Idzie grubo ponad 50km/h, a w jednym momencie nawet 60km/h. Takie tempo zmienne tempo trzymamy niemal cały czas od Lutosławic Szlacheckich do Wadlewa. Trzeba było szukać dobrego miejsca by się schować, bo wiał boczny wiatr. Po drodze pokusiłem się na jedną ucieczkę, ale szybko wróciłem do grupy. Od Wadlewa tempo nieco wolniejsze, bo wiatr w twarz. Tym wolniejszym tempem dojeżdżamy do Dłutowa, dalej znów ogień. Trzeba walczyć o pozycję, bo niedługo kreska. Przedzieram się powoli do przodu, ale w Jadwininie postanawiam oderwać się od grupy i pocisnąć na przód. Udało się! Z samego końca dotarłem na sam początek. Współpracuje z 4 osobami z Pabianic, więc wiem na co mogę sobie pozwolić. Po drodze próbuję ze 2 razy szczęścia w ucieczce- bezskutecznie. Ostatecznie wyszło tak, że dawałem zmianę, a jak zeszedłem ze zmiany to przycisnęli, bo już kreska była (myślałem, że znak Pabianice troszkę dalej jest). Dalej już sobie dość spokojnie dojeżdżam do baru na Rydzyny, gdzie kupuję standardowy zestaw, gadam chwilę i wracam spokojnie do domu.

Reasumując, wróciłem w świetnej formie, mógłbym jeszcze z nimi jechać spory kawał. :) Forma jest! I właśnie za to lubię kolarstwo szosowe. To uczucie prędkości. :)