Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> szlak zielony -> Mogilno Małe -> szlak zielony -> Mogilno Duże -> Róża -> szlak zielony -> Ldzań -> Talar -> szlak zielony -> Ostrów -> Łask -> Łask Kolumna -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice
Strasznie mokro cały dzień, więc wybrałem się do lasu, bo górala nie szkoda. Najpierw musiałem naprawić linkę od hamulca, bo mi wyskakiwała z klamki, a że izolacja jest dobra na wszystko to kilka razy owinąłem linkę i... działa. Początek jazdy asfaltem do lasu, potem skrajem lasu aż do Pawlikowic. Dalej już zielonym szlakiem aż do Łasku. O dziwo jakieś wielkie kałuże były ewenementem, więc nie uchlapałem się zbytnio. Bardziej piasek się przylepiał do roweru. Za różą mijam takie coś:
A dalej chyba najciekawszy moment trasy. Na początku kałuża była płytka, potem nagle chlup i znalazłem się w wodzie po piasty. Buty przemokły. Jakoś jechałem te kilka km/h, a tu w pewnym momencie stanąłem w miejscu. Ku mojemu zdziwieniu nie zaliczyłem gleby, a nawet rower na bok się nie przechylił. Wstałem z siodełka i zacząłem SKAKAĆ na jednym pedale i udało mi się ruszyć z miejsca.
Ugrzązłem w ziemi i nic nie dało rady zrobić. Dalej już jazda przebiegała bez jakiś tam wielkich niespodzianek. Od Ostrowa już asfaltem aż do Pabianic. W Kolumnie chciałem na górce wyciągnąć swój puls maksymalny, ale górka się skończyła i nic z tego nie wyszło. Może tam kiedyś powtórzę znów próbę.
Trasa: Pabianice -> Wola Zaradzyńska -> Gospodarz -> Rzgów -> Grodzisko -> Huta Wiskicka -> Giemzówek -> Wola Rakoswa -> Stróża -> Wiśniowa Góra -> Andrespol -> Wiśniowa Góra -> Stróża -> Wola Rakowa -> Giemzówek -> Huta Wiskicka -> Grodzisko -> Rzgów -> Gospodarz -> Wola Zaradzyńska -> Pabianice
Miałem dzisiaj jechać tą trasę, ale w Rzgowie zmieniłem w ostatniej chwili zamierzenia. Dawno tam nie byłem, więc zawsze jakaś od miana. Pod wiatr bardziej siłowo jechałem, a z wiatrem regeneracyjnie. Po drodze kilka razy mżyło. Wracając chciałem zrobić sobie sprint do znaku Pabianice, by wyciągnąć w końcu swojego hr maxa. Zrezygnowałem jednak, bo sporawo samochodów było na drodze, a ja i tak jechałem szybciej niż one. :) Może kiedyś tam sobie jeszcze raz zrobię ten test.
Chwilę się zastanawiałem czy na górala do lasu czy na szosę. Wybór padł na szosę, bo nie chciało mi się czyścić roweru (i siebie) z błota. Szybko przykręciłem światła i w drogę. Do Dłutowa zamierzałem dojechać przed egipskimi ciemnościami. Udało się. Dalej to już jakoś nieco inaczej, ale fajnie. Dobrze, że daleki zasięg ma lampka przednia i z daleko było widać, dziury, znaki itp. Jednak mimo wszystko trzeba było zachować rozwagę. Szczególnie na zakrętach. Cel na ten dzień został wykonany: dojechałem w jednym kawałku do domu. A w domu zacząłem się zastanawiać, gdzie ja pięć dych wyciągnąłem.
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Chechło II -> Mogilno Małe -> szlak czerwony -> Róża -> szlak zielony -> Ldzań -> szlak czerwony -> szlak zielony -> szlak czerwony -> Mogilno Małe -> szlak zielony -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice
Znów szkoda było mi szosy na mokre drogi, więc wziąłem górala. Postanowiłem pojechać do lasu, bo przecież tylko trochę padało. Z resztą ostatnio nie usyfiłem zbytnio roweru po jeździe w lesie. Dojeżdżam do lasu, widzę, że lekkie kałuże. Łe tam, może być. W końcu z horyzontu wyłoniła się większa sztuka, której nie dało się ominąć, a w szczególności przefrunąć, więc zostałem zmuszony zwolnić i powoli przejechać. Dojechałem do połowy kałuży i nagle... chlust. Woda po piastę, a ja gratis dostałem orzeźwiający błotny prysznic. Wiedziałem co mnie dalej czeka, ale skoro się ubrudziłem i ciuchy idą do prania to po co wracać? Od tego momentu było mi obojętne czy się uchlapę czy nie. Przez to napęd mocno dostał w kość i bardzo szybko leśną ciszę zagłuszył dźwięk łańcucha. Momentami tyle błota i wody, że jechałem kilka km/h. I wiele razy grzązłem w terenie co zaowocowało błotem w butach. Po powrocie do Pabianic pojechałem do rowerowego odebrać wszystkie rzeczy. Zostawiłem tam trzycyfrową sumkę money i wróciłem do domu. Spojrzenie ludzi, gdy jadę przez miasto: BEZCENNE. A maseczki błotne nie wyszły z mody. :p
Rano do szkoły, a po zmroku do rowerowego odebrać część zamówionych klamotów. A w rowerowym zaskoczył mnie rower holender z ... ramą, widelcem, kierownicą z ... włókna węglowego. Coś niesamowitego.
Trasa taka sama jak tutaj. Chyba jedna z najczęściej jeżdżonych tras. :) Jakoś odpowiada mi, bo nie ma zbyt wiele poważniejszych skrętów, gdzie zwolnienie do zera jest konieczne.
Dzisiaj już nieco mocniejsza jazda, tzn. większość czasu spędzone w strefie tlenowo-mieszanej (od 75% Hr max do progu mleczanowego). Świetnie mi się jechało, w sumie do samego końca nie wiedziałem skąd wieje wiatr. Co jakiś czas będzie trzeba robić nieco mocniejsze jazdy, chociaż w sumie pewnie niedługo zacznie się ładnie dziać z Łodziakami, więc nie wiem czy nie ograniczę się tylko do mocniejszej niedzieli.
Mam 18lat, uczę się w 1LO w klasie geograficzno-historycznej. Nie trzeba chyba pisać, że lubię geografię i turystykę, dlatego od czasu do czasu staram sobie zorganizować jakąś dłuższą/ciekawszą trasę z nastawieniem na zwiedzanie. Zawsze jeździłem turystycznie, ale od marca 2009r. zacząłem trenować kolarstwo szosowe. Oczywiście nie trzeba pisać, że lubię dystanse składające się z 3 cyfr przed przecinkiem. :)
Kontakt:
GG: 1326631
Poczta: radek_3131@o2.pl