W co ja się wpakowałem
Środa, 10 listopada 2010
· Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Chechło II -> Mogilno Małe -> szlak czerwony -> Róża -> szlak zielony -> Ldzań -> szlak czerwony -> szlak zielony -> szlak czerwony -> Mogilno Małe -> szlak zielony -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice
Znów szkoda było mi szosy na mokre drogi, więc wziąłem górala. Postanowiłem pojechać do lasu, bo przecież tylko trochę padało. Z resztą ostatnio nie usyfiłem zbytnio roweru po jeździe w lesie. Dojeżdżam do lasu, widzę, że lekkie kałuże. Łe tam, może być. W końcu z horyzontu wyłoniła się większa sztuka, której nie dało się ominąć, a w szczególności przefrunąć, więc zostałem zmuszony zwolnić i powoli przejechać. Dojechałem do połowy kałuży i nagle... chlust. Woda po piastę, a ja gratis dostałem orzeźwiający błotny prysznic. Wiedziałem co mnie dalej czeka, ale skoro się ubrudziłem i ciuchy idą do prania to po co wracać? Od tego momentu było mi obojętne czy się uchlapę czy nie. Przez to napęd mocno dostał w kość i bardzo szybko leśną ciszę zagłuszył dźwięk łańcucha. Momentami tyle błota i wody, że jechałem kilka km/h. I wiele razy grzązłem w terenie co zaowocowało błotem w butach. Po powrocie do Pabianic pojechałem do rowerowego odebrać wszystkie rzeczy. Zostawiłem tam trzycyfrową sumkę money i wróciłem do domu. Spojrzenie ludzi, gdy jadę przez miasto: BEZCENNE. A maseczki błotne nie wyszły z mody. :p
Namiastka tego co mnie spotkało:
Znów szkoda było mi szosy na mokre drogi, więc wziąłem górala. Postanowiłem pojechać do lasu, bo przecież tylko trochę padało. Z resztą ostatnio nie usyfiłem zbytnio roweru po jeździe w lesie. Dojeżdżam do lasu, widzę, że lekkie kałuże. Łe tam, może być. W końcu z horyzontu wyłoniła się większa sztuka, której nie dało się ominąć, a w szczególności przefrunąć, więc zostałem zmuszony zwolnić i powoli przejechać. Dojechałem do połowy kałuży i nagle... chlust. Woda po piastę, a ja gratis dostałem orzeźwiający błotny prysznic. Wiedziałem co mnie dalej czeka, ale skoro się ubrudziłem i ciuchy idą do prania to po co wracać? Od tego momentu było mi obojętne czy się uchlapę czy nie. Przez to napęd mocno dostał w kość i bardzo szybko leśną ciszę zagłuszył dźwięk łańcucha. Momentami tyle błota i wody, że jechałem kilka km/h. I wiele razy grzązłem w terenie co zaowocowało błotem w butach. Po powrocie do Pabianic pojechałem do rowerowego odebrać wszystkie rzeczy. Zostawiłem tam trzycyfrową sumkę money i wróciłem do domu. Spojrzenie ludzi, gdy jadę przez miasto: BEZCENNE. A maseczki błotne nie wyszły z mody. :p
Namiastka tego co mnie spotkało:
Jedna z płytszych kałuż© radek3131