Trochę lasu
Czwartek, 18 listopada 2010
· Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, Fotoreportaże, Las, MTB, Sam
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> szlak zielony -> Mogilno Małe -> szlak zielony -> Mogilno Duże -> Róża -> szlak zielony -> Ldzań -> Talar -> szlak zielony -> Ostrów -> Łask -> Łask Kolumna -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice
Strasznie mokro cały dzień, więc wybrałem się do lasu, bo górala nie szkoda. Najpierw musiałem naprawić linkę od hamulca, bo mi wyskakiwała z klamki, a że izolacja jest dobra na wszystko to kilka razy owinąłem linkę i... działa. Początek jazdy asfaltem do lasu, potem skrajem lasu aż do Pawlikowic. Dalej już zielonym szlakiem aż do Łasku. O dziwo jakieś wielkie kałuże były ewenementem, więc nie uchlapałem się zbytnio. Bardziej piasek się przylepiał do roweru. Za różą mijam takie coś:
A dalej chyba najciekawszy moment trasy. Na początku kałuża była płytka, potem nagle chlup i znalazłem się w wodzie po piasty. Buty przemokły. Jakoś jechałem te kilka km/h, a tu w pewnym momencie stanąłem w miejscu. Ku mojemu zdziwieniu nie zaliczyłem gleby, a nawet rower na bok się nie przechylił. Wstałem z siodełka i zacząłem SKAKAĆ na jednym pedale i udało mi się ruszyć z miejsca.
Radość z ruszenia z miejsca nie trwała długo, bo po chwili znowu stanąłem w miejscu:
Ugrzązłem w ziemi i nic nie dało rady zrobić. Dalej już jazda przebiegała bez jakiś tam wielkich niespodzianek. Od Ostrowa już asfaltem aż do Pabianic. W Kolumnie chciałem na górce wyciągnąć swój puls maksymalny, ale górka się skończyła i nic z tego nie wyszło. Może tam kiedyś powtórzę znów próbę.
Strasznie mokro cały dzień, więc wybrałem się do lasu, bo górala nie szkoda. Najpierw musiałem naprawić linkę od hamulca, bo mi wyskakiwała z klamki, a że izolacja jest dobra na wszystko to kilka razy owinąłem linkę i... działa. Początek jazdy asfaltem do lasu, potem skrajem lasu aż do Pawlikowic. Dalej już zielonym szlakiem aż do Łasku. O dziwo jakieś wielkie kałuże były ewenementem, więc nie uchlapałem się zbytnio. Bardziej piasek się przylepiał do roweru. Za różą mijam takie coś:
Pseudostrumyk© radek3131
A dalej chyba najciekawszy moment trasy. Na początku kałuża była płytka, potem nagle chlup i znalazłem się w wodzie po piasty. Buty przemokły. Jakoś jechałem te kilka km/h, a tu w pewnym momencie stanąłem w miejscu. Ku mojemu zdziwieniu nie zaliczyłem gleby, a nawet rower na bok się nie przechylił. Wstałem z siodełka i zacząłem SKAKAĆ na jednym pedale i udało mi się ruszyć z miejsca.
Jeden z ciekawszych momentów za mną© radek3131
Radość z ruszenia z miejsca nie trwała długo, bo po chwili znowu stanąłem w miejscu:
Rower w błocie© radek3131
Ugrzązłem w ziemi i nic nie dało rady zrobić. Dalej już jazda przebiegała bez jakiś tam wielkich niespodzianek. Od Ostrowa już asfaltem aż do Pabianic. W Kolumnie chciałem na górce wyciągnąć swój puls maksymalny, ale górka się skończyła i nic z tego nie wyszło. Może tam kiedyś powtórzę znów próbę.