Strasznie wiało, chwilkę po wyjechaniu z miasta dogoniłem 1 osobę, która spytała mnie jak jadę. Resztę trasy na kole go przewiozłem. Raczej spokojnie jechałem, bo przed jazdą 2 godziny na orliku spędziłem. Ostatnie 15km to już raczej rozmowa niż jazda.
Dopiero nad ranem do domu wróciłem z imprezy, więc bardzo dziwnie się jechało. Spodziewałem się, że dojadę tylko do jakiegoś momentu i będę dalej sam jechać, a tu o dziwo całość przejechałem. Źle się czułem, dopiero na ostatnich kilometrach poczułem się nieco lepiej.
Dosyć wcześnie rano, bo już po 10 musiałem być w Łodzi. Z początku dziwnie się jechało, ale z czasem się rozkręciłem. Pięknie słoneczko grzało, szkoda tylko, że wiatr zmienił kierunek z południowego na południowo-wschodni. W sumie zbytnio to nie przeszkadzało.
Wahałem się czy dzisiaj nie zrobić spokojnej setki czy może jednak dołączyć do grupy i przejechać coś szybszego. Zdecydowałem się na to drugie i pojechałem na ul. Maratońską do Łodzi. W końcu mam ciuchy odpowiednie na taką temperaturę. Cześć dopiero pierwszy raz miałem na sobie, ale zadowolony jestem z nich. Szczególnie krótkich spodenek z bardzo wygodną wkładką (żeby nie było: nogawki miałem założone jeszcze). Dość szybko dojechałem do Łodzi, byłem już 15 minut przed czasem. Poczekałem więc chwilę i ruszyliśmy w dość sporej grupie na pętle. Zaczęło się niewinnie, ale szybko zmieniło się to w konkret. Szczególnie przy tym wietrze, który praktycznie cały czas z boku wiał. Dawało to w kość jak się schodziło ze zmiany i nie było gdzie się schować. Troszkę popracowałem z przodu dzisiaj, nawet na kreskę w Janowicach udało mi się dojechać jako drugi. Dalej to już spokojna jazda do domu. W końcu jakaś normalna temperatura na rower się zrobiła. Przede wszystkim mrozu nie ma, a to już motywuje do wyjścia z domu.
Znów brak czasu zmusił mnie do krótszego wariantu trasy. Troszkę mocniej wiało niż wczoraj, przeszkadzało to tylko na otwartej przestrzeni. Od Dłutowa z wiatrem w plecy, więc prędkość wzrosła mocno, nawet tegoroczną prędkość maksymalną wykręciłem, podczas wyprzedzania traktora. Troszkę gorzej mi się jechało niż wczoraj. Uroki ostatnich 2 godzin WFu, gdzie tylko wpadam do domu by się przebrać i coś zjeść.
Planowałem wczoraj nieco więcej, ale musiałem wrócić do domu przed 16.00, więc skróciłem delikatnie. Nawet fajnie się jechało. Przyzwyczaiłem się już do nowej korby i nie "latałem" już tak po kasecie jak ostatnio. W sumie to nie ma co tutaj więcej dzisiaj pisać.
W ostatniej chwili z domu wyjechałem i musiałem grzać przez miasto by zdążyć. Całkiem sporo osób było, ale postanowiłem że będę jechać spokojnie, gdyż dopiero kontuzje wyleczyłem. No więc we 3 spokojnie dojechaliśmy do Jutroszewa. Od tego momentu we 2 jedziemy i rozmowa zeszła na temat kiedy nas grupa z Łodzi dojdzie. Tutaj właśnie spontanicznie narodził się zakład, bo postawiłem że jak trochę przyśpieszymy to aż tak szybko to nie nastąpi (mimo wszystko przewagę w kilometrach mieliśmy sporą). Ruszyliśmy ostro, 40-45km/h praktycznie cały czas, dopiero po ten silny wiatr osłabliśmy (osłabłem właściwie ja, bo po konkretnej zmianie byłem), ale już za Grabicą było ok. Kilka minut po tym dogonił nas peleton, bo we 2 za dużo nie można było zdziałać przy tym wietrze. Dalej już do Pabianic z grupą z Łodzi. W mieście wpadamy na chwilę do baru. Teoretycznie zakład przegrałem, bo nie określiłem miejsca w którym nas dogonią, ale praktycznie można powiedzieć że remis, bo sami nie mogliśmy uwierzyć, że tak długo we 2 jechaliśmy. No i z lżejszej jazdy wyszły nici, przynajmniej kolano mnie boli, więc jest ok.
Troszkę więcej kilosów niż ostatnio. Serducho zbytnio przerwy od roweru nie odczuło, ale nogi jeszcze do końca nie przywykły do kręcenia. Od Łasku do Zduńskiej Woli pogadałem sobie z sympatycznym gościem, ze szkoły właśnie wracał. Powrót z wiaterkiem w plecy, czyli nieco szybszy.
Mam 18lat, uczę się w 1LO w klasie geograficzno-historycznej. Nie trzeba chyba pisać, że lubię geografię i turystykę, dlatego od czasu do czasu staram sobie zorganizować jakąś dłuższą/ciekawszą trasę z nastawieniem na zwiedzanie. Zawsze jeździłem turystycznie, ale od marca 2009r. zacząłem trenować kolarstwo szosowe. Oczywiście nie trzeba pisać, że lubię dystanse składające się z 3 cyfr przed przecinkiem. :)
Kontakt:
GG: 1326631
Poczta: radek_3131@o2.pl