Wpisy archiwalne w kategorii

MTB

Dystans całkowity:6283.07 km (w terenie 1694.52 km; 26.97%)
Czas w ruchu:277:17
Średnia prędkość:22.66 km/h
Maksymalna prędkość:63.99 km/h
Suma podjazdów:13734 m
Maks. tętno maksymalne:199 (98 %)
Maks. tętno średnie:166 (81 %)
Suma kalorii:98846 kcal
Liczba aktywności:311
Średnio na aktywność:20.20 km i 0h 53m
Więcej statystyk

Jednak szybciej się da

Poniedziałek, 23 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Kategoria 50-100km, Las, MTB, Nie sam
Trasa: Pabianice -> Chechło I -> Chechło II -> Dobroń -> Łask Kolumna -> Łask -> Gorczyn -> Czestków A -> Czestków F -> Dąbrowa -> Wola Buczkowska -> Buczek -> Bachorzyn -> Zelów -> Bujny Księże -> Patoki -> Bujny Księże -> Zelów -> Zelówek -> Bocianicha -> Zabłoty -> Karczmy -> Gucin -> Aleksandrówek -> Teodory -> Ostrów -> Łask -> Łask Kolumna -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice



Miałem wstać o 6.00 rano by spokojnie zjeść śniadanie. Jednak coś mnie ruszyło wieczorem i wstałem o 6.45. Patrze za okno. Jest mokro, niedobrze. Ale słońce świeci to pewnie zaraz wyschnie. Szybko śniadanie i 7.30 już na dworze. Już jest sucho, co bardzo mnie cieszy. 30 minut by zdążyć do Łasku. Jadę koło 27-30km/h a tu jedzie sobie koparka. Załapałem się na tunel aerodynamiczny i ~35km/h jechałem. Ze 2-3km tak ujechałem i skręciła na stację benzynową. Trzymam sobie to tempo które trzymałem z pomocą koparki, a tu autobus rusza z przystanku. Znów się podczepiłem. Tym razem rozpędziłem się do prawie 60km/h. Myślałem, że szybciej się nie da na MTB. Myliłem się. 62km/h dokręciłem bez pomocy autobusu. Ogólnie nie popieram zbytnio jazdy w tunelu aerodynamicznym, ale tym razem by zdążyć musiałem tak pojechać. :) W Łasku troszkę błądzę w końcu znajduje miejsce zbiórki. Pojawia się Ola i Ewelina i jedziemy. Z początku wojewódzką drogą. Aż dziwne, że mało samochodów jechało. No i prędkość z jaką jechaliśmy też była konkretna ~25km/h cały czas. Jak na Ewelinę, która jest strasznie szczupła i mało co jeździ to i jest bardzo dobrze. Dojeżdżamy do Zelowa, gdzie chwilowy postój i jedziemy w kierunku stawu (jeziora?) Patoki. 2 raz w życiu tam byłem, więc teraz uważnej patrzyłem jak dojechać i już wiem jak tam trafić. Zatrzymaliśmy się tutaj na trochę. Omawiamy mniej więcej trasę wyprawy nad morze. Zaraz, zaraz czemu morze, a nie góry? Ola ma kontuzję nadgarstków, więc za bardzo podjeżdżać nie może. Góry się pewnie na przyszłość odłoży. Po omówieniu trasy pora wracać. Dojeżdżamy do Zelowa i żeby nie wracać tą samą trasą co przyjechaliśmy jedziemy na Bocianichę. Dojeżdżamy do remontowanej drogi Wadlew-Łask. Kawałek nią jedziemy i w Teodorach skręcamy na Ostrów. Fajny skrót. Szkoda, że wcześniej go nie znałem tego skrótu. Ewelina skręca na Łask, a ja odwożę Olę pod Kolumnę. Kładę się na kierownicy i wracam do domu.

Brak mocy

Niedziela, 22 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Czyżeminek -> Prawda -> Guzew -> Babichy -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majoracki -> Garbów -> Górki Małe -> Górki Duże -> Nida Jutroszewska -> Jutroszew -> Dziwle -> Grabica -> Rusociny -> Józefów -> Wadlew -> Podstoła -> Dłutów -> Budy Dłutowskie -> Huta Dłutowska -> Pawłówek -> Pawlikowice -> Rydzyny -> Pabianice



Mapka zapożyczona stąd.

Jak co niedziele pojechałem spotkać się z Pabianickimi kolarzami. Pojawił się nawet Arek, którego dość długo nie było. Z początku tempo odpowiadało mi, dopiero na Gierkóweczce rozpędziliśmy się do ~40km/h. Potem zaczęły się górki i... dupa! Zabrakło przełożeń na górce i zostałem z tyłu. Jednak szybko doszedłem znajomego i dalej spokojnie jechaliśmy we 2. Dogania nas grupa z Łodzi, więc przyczepiamy się. Ja długo nie pociągnąłem, bo >45km/h to za dużo jak na moje przełożenia. Postanowiłem nieco skrócić trasę, więc na najbliższym skrzyżowaniu skręciłem w prawo. Jak się okazało nie zostałem sam. Do Grabicy jadę z sympatycznym kolarzem z Łodzi. Cały czas rozmawiamy. Za Grabica dogania nas grupa z Pabianic. Łapiemy się na koło. Tym razem jedzie się bardzo dobrze, niestety zaczęło być nieco z górki i nie mogłem znów utrzymać prędkości >45km/h. Jadę sam do Wadlewa, gdzie znów dogania mnie grupa z Łodzi. Aż się zdziwiłem, ze tak wolno jadą. Chwilę załapałem się na koło. Długo się nie utrzymałem z wyżej wymienionego powodu. Jadę dalej sam i czuję się coś osłabiony. NIe wiem czemu. Może to wina tego, że spałem raptem 4 godziny? A może lekkie zmęczenie po wczorajszym dniu? Mniejsza z tym. Męczę się tak do Dłutowa, gdzie motywuje mnie do działania górka. Z górki wyciągam dzisiejszą prędkość maksymalną. Dalej już tempo nie było takie złe, bo ~30km/h jechałem. Dojeżdżam do baru w Rydzynach i kupuję sobie rożka i Pepsi. Chwila rozmowy i powolny powrót do domu. A na szosówkę nadal czekam. :)

Spontan, moje drugie imię

Sobota, 21 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Szynkielew -> Górka Pabianicka -> Świątniki -> Porszewice -> Konstantynów Łódzki -> Rąbień -> Aleksandrów Łódzki -> Ruda-Bugaj -> Nakielnica -> Karolew -> Stare Krasnodęby -> Mariampol -> Florentynów -> Ignacew Podleśny -> Ignacew Rozlazły -> Parzęczew -> Wielka Wieś -> Solca Wielka -> Lubień -> Łęczyca -> Kwiatkówek -> Tum -> Góra Św. Małgorzaty -> Kosin -> Bogdańczew -> Ambrożew -> Leśmierz -> Tymienica -> Czerchów -> Opalanki -> Maszkowice -> Helenów -> Ozorków -> Kowalewice -> Krzemień -> Grotniki -> Jedlicze A -> Jastrzębie Górne -> Brużyczka Mała -> Aleksandrów Łódzki -> Rąbień -> Konstantynów Łódzki -> Porszewice -> Świątniki -> Górka Pabianicka -> Szynkielew -> Pabianice



Z rana nie miałem pomysłu na wyjazd. Zacząłem przeglądać mapę i internet. Najpierw w planach był wyjazd w okolice Wielunia, ale stwierdziłem że po drodze nic po za dobrze znanymi wioskami nie ma, więc na przekór sobie zacząłem zastanawiać się nad Łęczycą. Od dawna chciałem tam pojechać tylko nigdy nie było czasu. Dlaczego na przekór sobie? Dlatego, że zawsze staram się zaplanować trasę tak by wracać z wiatrem. Ale uznałem, że taki lekki wiatr nie odczuje i postanowiłem pojechać. Szybkie planowanie trasy, obiadek i można jechać. Najpierw główną drogą do Aleksandrowa Łódzkiego. Nuuuuuuuda! Tylko wjazd na Górkę Pabianicką był lekkim urozmaiceniem. Przejeżdżam szybko przez miasto i znajduję się na odludziu. Cisza, spokój i trochę cienia z drzew. Strasznie odczuwa się to, że jest płasko. Odczuwa się w sensie, że za lekko.

Pole, pole, lyse pole © radek3131


Przekraczam autostradę i już jestem w Parzęczewie. Z Parzęczewa według znaków na Łęczycę. Znów płasko. Daleko widać było horyzont. W pewnym sensie jakieś urozmaicenie to było.

Ja widzieć blada twarz © radek3131


Jadę tak sobie, a tu nagle Łęczyca. Zdziwiłem się, że tak szybko tam dojechałem. Wbijam na krajową jedynkę i dojeżdżam do zamku. Zamek został wybudowany w XIV wieku przez Kazia Wielkiego. Podjeżdżam bliżej a tu: "XII Międzynarodowy Turniej Rycerski". Kurcze, to ze zwiedzania nici. Ludzi jak mrówek w mrowisku.

Wieża w zamku w Łęczycy © radek3131


Brama wjazdowa w zamku w Łęczycy © radek3131


Oglądam stragany. Można było: pojeździć na koniu, zjeść pajdę na chlebie (!!!), zrobić zdjęcie w zbroi (!!) i wiele wiele innych. Podchodzę do bramy. Zatrzymuje mnie ochroniarz. Wpuszcza mnie do muzeum, bo chcę podbić sobie pieczątkę do książeczki PTTK. Nawet tutaj dużo ludzi. Kolejka jak do Roller Coastera w lunaparku. Udało mi się pooglądać trochę muzeum bez biletu (fuks). Schodzę na dół odbieram rower i niespodzianka. Ochroniarz mnie wpuszcza bez biletu na teren zamku. Ja to mam szczęście do darmowego zwiedzania. :)

Turniej rycerski na zamku w Łęczycy © radek3131


Dużo czasu na dziedzińcu zamku nie spędzam, bo: 1. trochę głupio; 2. czas goni. Dziękuje za wpuszczenie i jadę dalej. Cel romańska archikolegiata w Tumie. Najstarsza romańska budowla w województwie łódzkim. Zanim tam docieram znów dzieje się coś czego się kompletnie nie spodziewałem. Kierowca wyprzedza mnie. Staje ze 400m dalej. Zatrzymuje mnie i pyta jak dojechać do Tumu. Mówię, że nie jestem stąd i jadę tam pierwszy raz. Jak się okazało kierowca był również z Pabianic. Strasznie się zdziwił, że ja też pochodzę z tego miasta. Dojeżdżam do Tumu. Przypomniało mi się, że oprócz archikolegiaty jest tam również grodzisko. Bodajże z VI wieku. Dokładnie w tym miejscu była kiedyś Łęczyca. Nie zagłębiałem się nigdy w literaturę by dowiedzieć się dlaczego właśnie tam. Wydaje mi się, że rzeka Bzura troszkę inaczej płynęła. Po jakimś wylaniu zmieniła swój bieg (tak się stało np. w Uniejowie).

Grodzisko w Tumie © radek3131


Archikolegiata w Tumie © radek3131


Archikolegiata jest fajnym obiektem. Rzuca się w oczy. Kontynuuję jadę. Myślę sobie: "kurcze, fajnie by było jakby teraz był sklep". 2 domy dalej napis: "sklep spożywczy". Jasny gwint! Zatrzymałem się by orzeźwić się colą w puszce. Jadąc dalej z oddali bardzo wyraźnie widać kolejny cel wyjazdu- Góra Św. Małgorzaty. Dlaczego się rzuca w oczy? Ponieważ to jest jedyny pagórek w okolicy. Dookoła płasko jak na desce do krojenia. Wjeżdżam na górę na której jest kościół. Nie ukrywam, że wjazd stromy jest, aczkolwiek strasznie krótki. Co to jest 100-150m podjazdu? Toż to można z rozpędu pokonać, bądź interwałowo.

Kościół Na Górze Św. Małgorzaty © radek3131


Kościółek różni się strasznie od innych kościołów. na pierwszej krzyżówce skręcam w prawo. I tutaj wyciągam jedyny kawałek mapy. Niestety torebka foliowa w której była książeczka PTTK i mapa pękła mi, więc tusz na mapie się rozmył i nic nie widziałem. :) Musiałem włączyć GPS (Gębą Pytaj Się). Ludzie jak zwykle mnie wyprowadzili dobrze. W Maszkowicach postój na zimnego Żywca (Zdrój) i enerdży drinka. Od razu inaczej się po tym jechało. Wyjeżdżam w Ozorkowie. Spontanicznie zdecydowałem, że odwiedzę rodzinę. Problem z trafieniem był, bo wjechałem do miasta nie od tej strony co zawsze, ale strażacy powiedzieli mi jak jechać.

Kościół św. Józefa w Ozorkowie © radek3131


U rodziny chwilę sobie posiedziałem. Wypiłem herbatkę i przekąsiłem co nieco. Śmiem powiedzieć, że zasiedziałem się. Ogólnie wielkie zaskoczenie, że: 1: Przyjechałem rowerem. 2: Przyjechałem tym a nie innym rowerem. 3: Przyjechałem od strony Łęczycy, a nie od strony Aleksandrowa Łódzkiego. 4. Nie wyruszyłem o 8.00. :) Zrobiło się nieco późno, więc musiałem się zwijać. Poradzili mi jechać przez Grotniki i tak zrobiłem. Troszkę ciężko się jechało, więc dokończyłem pić to co wiozłem od Maszkowic.

Na Mariusza zawsze można liczyć © radek3131


Hm. Od razu lepiej się jechało. Może nie był to efekt działania napoju, a efekt tego że cokolwiek wypiłem. Prędkość drastycznie wzrosła. Mimo lekkiego wiatru jechałem 35-40km/h. W okolicach Grotnik pełno zakrętów. Bardzo przyjemnie mijało się te zakręty przy takiej prędkości. Nawet samochody wolniej je mijały. W bardzo szybkim tempie dojeżdżam do Aleksandrowa Łódzkiego. Od tego momentu powrót tą samą trasą co przyjechałem. Tym razem jechało się ciekawiej. Wysoka prędkości nie pozwalała się nudzić. A pomarańczowo-czerwone niebo po prawe stronie powodowało, że głowa często była zwrócona w kierunku słońca, a nie przed siebie.

Zachód słońca w Konstantynowie Łódzkim © radek3131


Zachód słońca w Porszewicach © radek3131


Dojeżdżam do domu koło ~20.00. NIE padnięty, a wypoczęty. :) Bardzo fajny dzionek.

Puzzle 3D

Piątek, 20 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km, MTB, Sam
Trasa: Pabianice -> Piątkowisko -> Wola Żytowska -> Żytowice -> Janowice -> Wygoda Mikołajewska -> Wrząca -> Lutomiersk -> Dziektarzew -> Apolonia -> Wodzierady -> Józefów -> Julianów -> Chorzeszów -> Kiki -> Krzucz -> Anielin -> Wydrzyn -> Łask -> Łask Kolumna -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice -> Bychlew -> Pabianice



Ostatni dzień w robocie. Kończę z pracą, bo i tak zarobiłem 2 razy więcej kasy niż chciałem. Tak podkręciliśmy tempo w tym tygodniu, że ostatniego 2 godziny pracy, a reszta to opi******nie się. :) Po robocie oczywiście na rower. Asfaltowa pętla po płaskim. Tempo jak zwykle interwałowe. Nie przepadam za jazdą w tamte strony, bo jest płasko jak stół. Tylko wiatr jakoś urozmaicał jazdę, bo przeszkadzał cały czas. Po pętli na chwilę do domu by odebrać rozebraną na czynniki pierwsze prawą klamkomanetkę Ultegry. Klamkomanetkę zawiozłem do znajomego, który próbuje złożyć z 2 klamkomanetek jedną. Czyli układa Puzzle 3D. :D

Jesteś z Pabianic? Czujesz nagłą potrzebę ratowania świata? Rozwiąż ankietę!

Bardzo leniwie

Środa, 18 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, MTB, Sam
Trasa: Pabianice -> Piątkowisko -> Wola Żytowska -> Żytowice -> Janowice -> Ludowinka -> Chorzeszów -> Kiki -> Krzucz -> Anielin -> Wydrzyn -> Łask -> Łask Kolumna -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice



W pracy telefon. Pytanie pada: Czy jadę do Piątku?? Niestety nie mogłem więc umówiłem się, że jak dam radę to dowiozę ich do domu. :) Wyjeżdżam koło 18.00 z domu. Pochmurno, zanosi się na deszcz. Oczywiście olałem to. Pierwszy postój na szlabanie. Słysze klakson. Odwracam się. Znajomy na mnie trąbi. Cofnąłem się i pogadałem do czasu aż pociąg, a właściwie sama lokomotywa, przejedzie. Rozkręcam się powoli. Czuję, że nie mam powera na jazdę. Bez wahania zdecydowałem się na odpoczynek. W sumie to zmęczenie raczej nie było spowodowane jazdą na rowerze, a brakiem snu przez ostatnie 3 dni. Przez trzy dni spałem raptem 8 godzin. Tym sposobem dołączyłem do rannych kawożłopów. :) Jadę sobie spokojnie, a tu w Janowicach telefon. Niestety później przyjadą, bo w Ozorkowie złapała ich burza. Kurcze, dziwne u mnie słońce świeci mimo, że Ozorków jest tak blisko Pabianic. Dojeżdżam do Chorzeszowa i odbijam na Łask. Ruch zerowy, a moje oczy były strasznie zmęczone. Zdjąłem okulary i założyłem na czoło. Hardcore! Dodam, że mam -4,75 Dioptrii wady wzroku. :) Nie ukrywam, że troszkę inaczej jedzie się bez okularów. Ważne, że pomogło na trochę. Dojeżdżam do Łasku i tutaj główną drogą do Pabianic. Z wiatrem w plecy jedzie się niesamowicie. Np. Puls 120ud/min przy 36km/h. :p Oglądam fajny zachód słońca. Szkoda, że zachody słońca są już tak wcześnie. :( Przed Pabianicami znów słyszę klakson. Odwracam się a to ten sam znajomy z którym gadałem na przejeździe kolejowym. Troszkę zaskoczyło mnie to. Przy krańcówce tramwajowej zobaczyłem paru znajomych to podjechałem i pogadałem sobie z nimi. Po krótkiej rozmowie powolny powrót do domu.

PS. À propos tej ulewy w Ozorkowie. Wiecie co zrobili?? Wsiedli w tramwaj i dojechali tramwajem do Ikei (największa Ikea w Polsce, yeah!) nieopodal Pabianic. Musieli być nieźle zdziwieni, że tutaj drogi są suche. :D

O mało co odfrunąłem

Wtorek, 17 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km, MTB, Sam
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> Pawłówek -> Huta Dłutowska -> Budy Dłutowskie -> Dłutów -> Podstoła -> Wadlew -> Zwierzyniec -> Zabiełłów -> Karczmy -> Gucin -> Aleksandrówek -> Teodory -> Wola Łaska -> Łask -> Łask Kolumna -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice



Po wczorajszym odpoczynku (przymusowo bez roweru) przyszedł czas na kontynuację jazd. Po robocie obiadek, chwil odpoczynku i na rower. Czuć, że wieje, ale mimo wiatru koło 26km/h pod wiatr cisnę. Pod każdą górkę interwał, co zainicjowało lekkim zmęczeniem w Dłutowie. Tutaj również mijam pabianicką ustawkę. Kilkanaście osób było. Jadę tak jak jechałem do Wadlewa. Od tego momentu aż do Łasku jest niemal całkowicie płasko, więc interwały to ostre przyśpieszenia. 50km/h przekraczałem kilkanaście razy. Padł również rekord prędkości na MTB- 60km/h. Myślałem, że odfrunę bo przecież na przełożeniu 44-14 był to niesamowity młynek. Dojeżdżam do Łasku i ostatni odcinek to lekkie pagórki i jazda z wiatrem w plecy. Interwały nie były już takie ostre jak na początku. Puls nawet 170ud/min nie przekraczał. Ostatnie kilometry to lajcik. Miałem jeszcze zrobić "finish" przy znaku Pabianice, ale nie chciało mi się tak ostro pedałować. 40km/h starczyło.

Podniesione morale

Niedziela, 15 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Czyżeminek -> Prawda -> Guzew -> Babichy -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majoracki -> Garbów -> Górki Małe -> Górki Duże -> Nida Jutroszewska -> Jutroszew -> Dziwle -> Grabica -> Boryszków -> Dziewuliny -> Rawicz -> Wadlew -> Podstoła -> Dłutów -> Budy Dłutowskie -> Huta Dłutowska -> Pawłówek -> Pawlikowice -> Rydzyny -> Pabianice



Jak co niedziele pojechałem na ustawkę. Oczywiście tylko ja na MTB. Znów sporo ludzi się pytało co z szosą. No to mówię, że kupiłem klamkę Ultegry na allegro, więc pewnie za tydzień pojawię się na szosie. Nareszcie, bo jak pewnie wiecie nienawidzę jeździć na góralu. Rozumiem raz na jakiś czas dla odmiany, ale codziennie? Szczególnie, że w okolicy lasy są strasznie nudne. Zebrało się sporo ludzi. Pojawiła się nawet 25-krotna mistrzyni Polski- Bogumiła Matusiak. Postanowiłem jechać z nimi na pętlę, bo w końcu napęd nie przeskakuje. W trakcie luźnego rozjazdu zauważam, że coś mi strzela w suporcie. Chyba w tygodniu sypnę kasą i kupię wkręcę sobie w warsztacie nowy. Coś długi dzisiaj był rozjazd, bo bez szarpania jechaliśmy aż do Tuszyna. Uznałem, że tak nie może być i wyrwałem do przodu. Pocisnąłem pod górkę tak jak zwykle cisnę na szosie. Schodząc ze zmiany niektórzy nie mogli uwierzyć, że na MTB da radę tak pocisnąć. :) Oczywiście na zmianie na dałem z siebie wszystkiego, by mnie nikt nie urwał za kilka kilometrów. Wiozę się chwilę na kole i gdy zaczyna się długi, ale niestromy pagórek znów wyrywam do przodu. Tym razem wyrwałem nie po to by dać zmianę, a po to by mieć więcej czasu na odpoczynek przed górkami, które się za chwile zaczynają. Zaczyna się zjazd na którym irytuje mnie brak przełożeń. Brakuje na wolnobiegu zębatki 12. Rozpędzamy się prawie do 50km/h i znów górka. No to ja na górce do znów do przodu. I tak cały czas staram się jechać. W końcu zaczyna się długi zjazd na którym nasz spory peleton przez długi czas trzymał ~50km/h. Ja oczywiście niesamowity młynek. Przez chwilę myślałem, że zaraz odfrunę. :) Jakoś się utrzymałem i zaczyna się górka. Oczywiście utrzymania się na kole podczas zjazdu tak mnie niesamowicie wymęczyło, że ledwo co żyłem na szczycie. Tutaj mnie zaczepiła Bogusia, która spytała mnie się dlaczego na góralu jadę dzisiaj. Jak się dowiedziała czemu, to powiedziała że wielki szacunek dla mnie, że w ogóle trzymam się jeszcze na kole. :) Chwilę rozmawiam sobie z nią. Pytam się jak idzie jazda córce i jak idzie tegoroczny sezon. Dalej znów zjazd. Oh noł. Rozpędzają się do 50km/h. Niestety na przełożeniu 44-14 nie pociągłem więcej i odpadłem. Jadę chwilę sam i widzę, ze nie tylko ja zostałem z tyłu. Dogoniłem jednego gościa. Z nim dogoniliśmy następnego. A potem w 3 jeszcze kolejnego. W tym 4 osobowym peletonie jedzie się przyzwoicie. Co najciekawsze oni rowery karbonowe, a ja na ciężkim stalowym MTB. Przed Grabicą odpadłem, ale poczekali na mnie. Powiedziałem im, że brakuje mi przełożeń. Współpraca idzie świetnie. Niestety przed Wadlewem rozpoczyna się zjazd, gdzie rozpędzają się do 50km/h. Już w tym momencie byłem ładnie wypruty przez brak przełożeń. No bo jakby nie liczyć luźnego początku to niemal cały czas jechaliśmy 35-40km/h. Powiedziałem, że lepiej zostanę z tyłu, bo brak przełożeń mnie wykończy. Jadę sam. Cały czas ~30km/h. Po drodze mijają mnie 4-5 grupek kolarzy. Z jedną jadę chwilę na kole, ale byłem tak wypruty, że postanowiłem jechać sam te kilka km/h wolniej. W Dłutowie mijała mnie grupa z Łodzi. Widać, że ostre tempo mieli. Zaczyna się górka w Dłutowie, na którą nie wjeżdżam jakimś szybkim tempem. Na szycie dogania mnie na szosie znajomy, który zaprasza mnie na koło. :) Zmusiłem się jakoś i pociągnąłem z nim trochę. Nawet dzisiejszą prędkość maksymalną wykręciłem w Dłutowie. Jednak wyprułem się znowu i powiedziałem by jechał sam, gdyż zaraz padnę. Znów zostałem sam. Dojeżdżam tak na Rydzyny, gdzie podnoszą się moje morale- byłem szybciej niż niektórzy na szosówkach. W barze kupuję lifepacka, chwila rozmowy i jadę w małej grupce do domu. Po drodze znów niektórzy mówią "szacun". :) A jak usłyszeli jakie mam tętno spoczynkowe po półtorarocznym treningu to już w ogóle. Wracam zadowolony do domu.

Nareszcie skończyłem pisać relację z wypadu w Góry Świętokrzyskie:
Dzień 1
Dzień 2
Dzień 3
Dzień 4

Krojenie asfaltu na MTB

Sobota, 14 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km, MTB, Sam
Trasa: Pabianice -> Wola Zaradzyńska -> Gospodarz -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majoracki -> Garbów -> Górki Małe -> Górki Duże -> Nida Jutroszewska -> Jutroszew -> Lutosławice Szlacheckie -> Lutosławice Rządowe -> Lubanów -> Grabica -> Boryszków -> Dziewuliny -> Rawicz -> Wadlew -> Podstoła -> Dłutów -> Budy Dłutowskie -> Huta Dłutowska -> Pawłówek -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice



Mapka zapożyczona z tego wpisu.

Z rana do roboty. O 5.00 była taka burza, że szok. Już myślałem, że cały dzień taki będzie, a tutaj prze południem się wypogodziło. Oczywiście przez ostatnie 2 dni tak spiekłem plecy, że nie mogę łopatkami ruszać. Po robocie do sklepu wydać pierwsze zarobione pieniądze. Po obiadku zebrałem się i na rower poszedłem. Ponieważ drewno otacza mnie codziennie (robota) postanowiłem na góralu przejechać tą trasę co jeżdżę normalnie na szosie. Jechało się fajnie. Cały czas ~30km/h. Wiatr z południa nieco utrudniał jazdę, ale lubię jeździć pod silny wiatr. W Rawiczu zabrakło mi wody w bidonie, więc wracałem o suchym pysku. Jak zawsze powrót z wiatrem, więc 30-40km/h jechało się. W Hucie Dłutowskiej wykręcam dzisiejszą prędkość maksymalną. Dojeżdżam do Pawlikowic i spokojnie wracam do domu. I odpoooooooooczynek. A szosa w przyszłym tygodniu najprawdopodobniej będzie naprawiona. Oł je. :)

Tour de Pawlikowice

Czwartek, 12 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, Las, MTB, Sam
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice



Po pracy luźna pętla. Jakoś pod koniec mi się zachciało więcej kilometrów to pojechałem skrajem lasu i wróciłem przez pola. Ostatnio mam tak mało wolnego czasu, że nie wiem kiedy skończę opisywać moją wyprawę w Góry Świętokrzyskie. jak skończę to pewnie podrzucę linka. :)

Cały dzień na dworze w słoneczku

Środa, 11 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> szlak zielony -> Mogilno Małe -> Mogilno Duże -> Róża -> szlak zielony -> Ldzań -> Talar -> szlak zielony -> Ostrów -> Łask -> Łask Kolumna -> Barycz -> szlak czerwony -> Róża -> Mogilno Duże -> Mogilno Małe -> szlak czerwony -> Wielka Woda -> szlak czerwony -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice



Od 5.00 praca. 8,5 tony brzozy i 10,8 tony dębu załadowane, a rozładowane 8,5 brzozy i 7,8 tony dębu. :)

Niebo o 5.30 nad Pabianicami © radek3131


Po robocie na rowerek. Miałem jechać na asfaltową pętelkę, ale odwidziało mi się i pojechałem do lasu. Z początku teren łatwy, który kroiłem jak asfalt. Dopiero w drodze powrotnej korzenie, kamienie i wszystko inne co znajduje się w lesie zwalniało mnie. :)

Nie licząc obiadu w domu to byłem na dworze tylko 16 godzin.