Planowałem dzisiaj przejechać się gdzieś po lekcjach, ponieważ WF był pod znakiem zapytania, bo sala gimnastyczna jest remontowana. WF się odbył. Na stołówce. I co tam robiliśmy? Pisaliśmy kartkówkę z wiadomości o olimpiadzie zimowej. Jutro zapewne się gdzieś przejadę.
Od dziś postanowiłem: nie chodzę do szkoły. Więc wziąłem rower i pojechałem. Co prawda aż tak super daleko nie mam, ale zawsze jestem z 10-15 minut wcześniej w domu. Rano pochmurno i wmordewiatr, po lekcjach mżawka i wiatr w plecy.
Najpierw rozgrzewka w postaci pompowania kół w piwnicy, potem na miasto. Na głównej ulicy potężny korek. Ledwo co się przeciskam do świateł, gdzie spotykam Arka, ale jadącego na 4 kółkach. :)
Dołączam do grona bikestatowiczowych hardcorów, którzy rowerem jeżdżą do lekarza/apteki itp. ;p Czekam na bardziej nietypowe propozycję. No i może wreszcie ktoś przebije mnie z KONIECZNYM wyjazdem do Łodzi ;p
W bardzo gęstej mgle wyjechałem załatwić kilka spraw w centrum. Ledwo co dojechałem do głównej ulicy, a licznik znów zaczął mi pokazywać prędkości z kosmosu. Wracając odkryłem przyczynę tych śmiesznych prędkości. Wszystko widać na tym filmie:
Kurcze ostatnio nie ma pogody na rower i moje wyjazdy się ograniczają do "zwiedzania" miasta. Ja chcę wiosnę.
Trasa: Pabianice -> Las Miejski -> Czyżeminek -> Prawda -> Las Tuszyński -> Tuszyn -> Tuszynek Majorancki -> Górki Małe -> Las Tuszyński -> Tuszyn -> Zofiówka -> Rydzynki -> Las Rydzyński -> Prawda -> Czyżeminek -> Pabianice
I znów trasy nie da się w 100% odtworzyć, ze względu na słabą widoczność, a właściwie jej brak.
Trasa pokonana z Michałem, bo bardzo ciężko znaleźć więcej chętnych na nocny, leśny hardcore.
Wszystko dzisiaj na spontana, nie było żadnej planowanej trasy.
Spotykamy się o 17.30 pod domem Michała. Michał prowadzi na przez Las Miejski...
Las Miejski
..., który oferuje nam kąpiel w kałuży.
Lekkie zanurzenie mojej nogi
Księżyc świetnie świeci, więc mamy możliwość skorzystania z kompasu w telefonie.
Moon
Wyjeżdżamy z Lasu na ulicy Rydzyńskiej, gdzie przez drobny błąd jedziemy nie w tym kierunku i wyjeżdżamy na ulicy 20 stycznia. Postanawiamy jechać w kierunku Lasu Tuszyńskiego. Po drodze w Prawdzie podbijamy książeczki PTTKu (swoją drogą pani, która mi podbijała myślała, ze bierzemy udział w wyprawie dookoła Polski). Pełni radości wjeżdżamy do lasu, gdzie robimy sobie w tym samym miejscu co zawsze zdjęcie.
Gdyby nie światła, to byśmy pewnie tam nie wjechali, chociaż wszystkiego można się po nas spodziewać
Po miłej przejażdżce dojeżdżamy do Tuszyna. Oczywiście polną drogą.
Gdzieś koło roweru (opis zdjęcia bogaty w wartość merytoryczną i edukacyjną)
W Tuszynie zatrzymujemy się w sklepie, gdzie konsumujemy pączki. Jest godzina 19.10
Zdjęcie jest krzywo, bo jest zrobione z mojego krzywego siodełka, a jestem zbyt leniwy (ale się staram) by je wyrównać w NERO7
Jedziemy przez Tuszynek Majorancki. W pewnym momencie skręcamy w jakąś boczną uliczkę. Dojeżdżamy ch*j wie gdzie. W końcu jakimś cudem znaleźliśmy się w Górkach Małych. Pytamy się jakiegoś gościa o drogę. Oczywiście nie słuchamy go i jedziemy przez las. Na końcu lasu mamy zonka, bo widzimy znak z napisem "Tuszyn". Postanawiamy wrócić wcześniej poznanym zielonym szlakiem rowerowym. Jednak po drodze spotykamy bardzo interesujący obiekt.
Pewnie dla zmarzniętych rowerzystów
Skręcamy w las. Zatrzymujemy się przy leśniczówce, gdzie dla pewności patrzymy nad mapką. Jedziemy zielonym szlakiem rowerowym do Zofiówki. Tam spotykamy krwiożerczego psa. Jednak Michałowi psy nie straszne ;p
Uzbrojony w pomkę stawia wyzwanie
Niestety Michał zawstydził TurboDymoMena i psy sobie poszły bez użycia siły. Podnoszą się morale zespołu. Jedziemy dalej do Rydzynek, gdzie znów trafiamy do lasu. Metodą eme due rike fake wybieramy drogę. Na szczęście dobrą. Wyjeżdżamy w Prawdzie.
Asfalt obiecany
Wracamy ta samą trasą, którą przyjechaliśmy. Do domu trafiam o 21.10.
Oczywiście przez całą drogę sztyca mi spadała w dół i odkręcało się siodełko.
Wszystkie zdjęcia są autorstwa Michała, gdyż ja nie wziąłem dzisiaj aparatu.
Trasa: Pabianice -> Aleja Dębów Szypułkowych -> Las Karolewski (szlak czerwony) -> Wielka Woda -> szlak zielony -> Staw Jeziorko -> szlak zielony -> Mogilno Małe -> Las Karolewski -> Chechło II -> Dobroń -> Łask Kolumna -> Nadleśnictwo Kolumna -> Barycz -> Talar -> Ldzań -> Kolonia Ldzań -> Nadleśnictwo Kolumna -> Łask Kolumna -> Dobroń -> Dobroń Mały -> Las Karolewski -> czerwony szlak -> Wielka Woda -> czerwony szlak -> Pabianice
Mapka trochę pokręcona i na pewno nie jest w 100% dokładna, ale jest. ;p
Po wczorajszym wyjeździe przyszedł czas na odpoczynek. O 15.00 umówiłem się z Olą na rower, więc o 13.55 wyruszam z domu, by spokojnym tempem, ale nieco dłuższą drogą dojechać. Wyjeżdżam z miasta nietypową drogą, bo ulicą Zagajnikową na której znajduje się to coś:
Dojeżdżam do zielonego szlaku. Jadę nim cały czas. Po drodze pełno błota i kałuż w wyniku czego mój rower przestał być czysty. Skręcam w miejsce, w którym z pół roku ni byłem- Staw Jeziorko.
Wracam na zielony szlak i trafiam do Mogilna Dużego. Tutaj kieruję się znowu do lasu i nagle pojawia się problem- gdzie ja ku*wa jestem?. Na szczęście trafiam w "doliczonym czasie gry" (tzn. z zapasem czasu, który pozwoliłby mi spokojnie dotrzeć do Kolumny) na trasę do Sieradza. Na moje nieszczęście jest gigantyczny korek i muszę go powoli omijać. Na dodatek jakiś pacan otworzył drzwi tuż przedemną i w ostatniej chwili zatrzymuję się. Po minięciu korka trafiam na drugą przeszkodę terenową: wahadełko. Stoję jedynie 10 min. Niestety to czekanie spowodowało, że spóźniłem się ... 10min. Dalej trasę przemierzam z Olą i psem. Oczywiście Ola kieruje przez wertepy, błotko, itp na jakieś jeziorko. Oczywiście wszystko na spontana. Wyjeżdżamy w końcu w Talarze przy Młynie i kąpielisku. Kierujemy się na groble. Dojeżdżamy do rzeki Grabi. Jednak ze względu na ograniczoną ilość czasu, którym dysponowała Ola wracamy z powrotem do Talaru.
W końcu wracamy do punktu wyjścia. Gdzie rozstaje się z Olą. Główna droga wracam do Dobronia. Po drodze "lansuję się" lampą z fotokomórką (zajedwabisty bajer). W Dobroniu kieruję się na Dobroń mały, gdzie konsumuje banana i batonik (mam dość głodu po wczoraj ;p). Dojeżdżam do skraju lasu, gdy powoli zaczyna się robić szarówka. Nareszcie okazja przetestować światło w tym rowerze.
Jestem pozytywnie zaskoczony światłem, gdyż nie musiałem zwalniać ze względu na brak widoczności. Dalej trasą rajdu pieszego dojeżdżam do Wielkiej Wody.
Po przejechaniu kilku kilometrów tym rowerem stwierdzam, że:
1. Ciężko odzwyczaić się od pedałów z noskami/pedałów zatrzaskowych 2. Inna kierownica powoduje, że jadę non stop wyprostowany- czułem się jakbym Harley'a Dawidsona prowadził. 3. Fotokomórka w lampie to świetna rzecz: po wjeździe do ciemnej bramy światło się automatycznie włącza i pięknie oświetla drogę. 4. Amortyzator się ugina- nie to co w moim trekingu. 5. Hamulce są świetne. 6. Opony Michelin idealne trzymają drogi.
Mam 18lat, uczę się w 1LO w klasie geograficzno-historycznej. Nie trzeba chyba pisać, że lubię geografię i turystykę, dlatego od czasu do czasu staram sobie zorganizować jakąś dłuższą/ciekawszą trasę z nastawieniem na zwiedzanie. Zawsze jeździłem turystycznie, ale od marca 2009r. zacząłem trenować kolarstwo szosowe. Oczywiście nie trzeba pisać, że lubię dystanse składające się z 3 cyfr przed przecinkiem. :)
Kontakt:
GG: 1326631
Poczta: radek_3131@o2.pl