Wpisy archiwalne w kategorii

Awarie

Dystans całkowity:5289.25 km (w terenie 602.28 km; 11.39%)
Czas w ruchu:223:52
Średnia prędkość:23.63 km/h
Maksymalna prędkość:75.50 km/h
Suma podjazdów:10292 m
Maks. tętno maksymalne:195 (96 %)
Maks. tętno średnie:156 (76 %)
Suma kalorii:31318 kcal
Liczba aktywności:84
Średnio na aktywność:62.97 km i 2h 39m
Więcej statystyk

Podjazdy (nie sądziłem, że kiedyś to tutaj napiszę)

Poniedziałek, 13 września 2010 · Komentarze(2)
Trasa: Pabianice -> Terenin -> Chechło II -> Góry Dobrońskie -> 10 razy wjazd na jakąś górę -> czarny szlak -> czerwony szlak -> Mogilno Małe -> zielony szlak -> Pawlikowice -> Terenin -> Aleja Dębów Szypułkowych -> Pabianice



Na mapce nie zaznaczyłem pętli na górce, ponieważ na satelicie nie da się tego zrobić. Na mapie geodezyjnej lasu obliczyłem przewyższenie na jednej pętli i wynosi ono "aż" 20m.

Zaraz po salonie maturzystów, który był w Łodzi, zjadłem obiadek i udało mi się przecisnąć rower przez wszystkie graty, będące w mieszkaniu. Troszkę czasu jeszcze zajęło mi znalezienie ciuchów i czujki od pulsometru, ale cóż zrobić jak jest remont. Jakoś mnie wzięło by pojechać dla odmiany do lasu, by zregenerować się po ostatnich dniach. O dziwo w lesie sucho. Nastawiłem się psychicznie na wielkie błoto, a tutaj nic. Dojeżdżam tak do Terenina i wjeżdżam w las.

Droga do Chechła II © radek3131


Dojechałem do Chechła II i już miałem skręcać w kierunku Mogilna Dużego, a tu jakoś spontanicznie postanowiłem jechać prosto w kierunku Gór Dobrońskich. Trasę tą poznałem całkiem przypadkowo, któregoś zimowego dnia.

Pierwszy akcent jesieni © radek3131


Zaraz lekko pod górę © radek3131


Dojechałem na szczyt górki i tak rozglądam się na szczycie i zauważyłem wydeptaną drogę wiodącą ku tej górce. Zjechałem na dół i zacząłem tą drogą wjeżdżać i tym o to sposobem poznałem bardziej stromy wjazd na tą górkę. Szybko obmyśliłem sobie pętelkę mającą ~500m. W tym momencie jazda regeneracyjna się skończyła.

Gdzieś za drzewami szczyt © radek3131


Podjazd jest dość stromy, trzeba męczyć najlżejsze przełożenia. Zjazd jeszcze bardziej stromy. Wystarczy chwila nieuwagi i można lecieć w dół. I to 2 razy. Ja leciałem, ale za kolejnym razem byłem bardziej ostrożny. Nie pamiętam co się działo na którym kółku, ale: wpadła mi gałąź między oponę i widelec, wpadła mi gałąź między oponę i ramę, wpadła mi gałąź między szprychy, spadł mi łańcuch między szprychy a wolnobieg. Działo się trochę. Już wiem, że tą górkę będę tyrać zimą jak spadnie śnieg. Wtedy wjazd i zjazd będzie niezłym hardcorem. Zjeżdżam z górki i jadę w kierunku czarnego szlaku. Tutaj znów fajna górka z fajnym zjazdem.

I kolejna górka © radek3131


Dojechałem tym szlakiem do czerwonego szlaku i już płasko. Powróciło tempo regeneracyjne. Jeszcze w Mogilnie Małym niespodziewany gość...:

Prawie jak alpejskie krowy z dzwoneczkiem © radek3131


... i dalej już nudną drogą do domu.

A i jeszcze dla odmiany by nie wracać do domu przez miasto skręciłem w Aleję Dębów Szypułkowych.

Zieeeew

Wtorek, 7 września 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, Awarie, Dojazdy, MTB, Sam
Trasa: Pabianice -> Wola Zaradzyńska -> Gospodarz -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majorancki -> Górki Małe -> Górki Duże -> Tążewy -> Leszczyny Małe -> Dłutów -> Budy Dłutowskie -> Huta Dłutowska -> Pawłówek -> Pawlikowice -> Bychlew -> Pabianice



Powoli zmniejszam intensywność jazd, by odpocząć nieco. Cały czas spokojnie. Jeden sprint sobie urządziłem w Budach Dłutowskich. Wpadłem jeszcze do znajomego w Bychlewie, by pogadać nieco. Nawet nie wiem co tu można z dzisiaj opisać. Chyba to, że niemal mi się suport rozleciał i jutro zmieniam.

Bałtyk: Dzień 5- Highway to Hel

Niedziela, 29 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Strzelno -> Mieroszyno -> Mieroszyno-Wybudowanie -> Tupadły -> Jastrzębia Góra -> Rozewie -> Chłapowo -> Władysławowo -> Chałupy -> Kuźnica -> Jastarnia -> Jurata -> Bór -> Hel



W nocy budzi nas ostra burza. Pioruny napi*****ją przez ponad godzinę. Po 5.00 wstaliśmy i zaczęliśmy zwijać zabawki. Dość szybko się uwinęliśmy i o 6.00 z hakiem już mogliśmy jechać. Nareszcie dla odmiany wyszło słońce. Czemu tak nie mogło być przez cały wyjazd?

Słoneczko przebijające się przez chmury © radek3131


Kontynuujemy jazdę na Jastrzębią Górę- najdalej wysunięty na północ fragment Polski. Drogi w tym słońcu szybko schną.

Jastrzebia Góra- najdalej wysunięty na północ fragment Polski © radek3131


Na Bałtyku sztorm, nie mamy zbyt dużo czasu by zejść na dół i zobaczyć to wszystko. Wielki plus rannego zwiedzania- nie ma turystów. Cisza i spokój jak na dzikiej plaży. Jedziemy w kierunku Rozewia. Zamiast asfaltu jest bruk, dlatego jedziemy szutrową ścieżką rowerową. O dziwo Oli lepiej jedzie się szosówką po szutrze niż po bruka. W niespełna 10 minut dojeżdżamy do latarni morskiej na Rozewiu. Zaczyna przyjemnie mżyć i jednocześnie świeci słońce.

Latarnia morska Rozewie © radek3131


Latarnia była kiedyś 2 razy niższa. Została podniesiona, po tym jak drzewa przysłoniły światło. Ot taka ciekawostka. Szutrowa się kończy i musimy jechać po bruku. Trzęęęęeeeęęeeeeeeeęęęęęęęęeesieeeeeeeeee straaaaaaaszniiiiiiiiieeeeee.

Bruk do Władysławowa © radek3131


Równo przy znaku Władysławowo kończy się bruk. No nareszcie. Ile można. Wjeżdżamy na Półwysep Helski. Jednocześnie widać morze i zatokę. Jedziemy drogą rowerową, która momentami prowadzi 1m od zatoki. Po drodze widać pełno przyczep campingowych, pól namiotowych itp.

Zatoka Gdańska © radek3131


Przed Jastarnią postój- Oli zeszło powietrze z przedniego koła. Z początku myślałem, że dętka poszła, ale powietrze chyba zaczęło schodzić po jeździe na bruku i szutrze.

Po uzupełnieniu powietrza w kole kontynuacja jazdy. Szybko docieramy na Hel. Wczesna godzina owocuje małym ruchem samochodowym. Patrzymy na godzinę i widzimy, że jest szansa na zdążenie na wcześniejszy prom do Gdyni. W porcie rybackim pojawiamy się 20 minut przed startem promu linii 520.

Ola i Ewelina w porcie rybackim w Helu © radek3131


Ja i Ewelina w porcie rybackim w Helu © radek3131


Kupujemy bilety, podbijam książeczkę PTTK i zmierzamy do promu. Tutaj suprise- trzeba zdjąć wszystkie sakwy. Yyyyyyyyy, nie po to wszystko mocowałem na rower by teraz ściągać. Ładna kupa klamotów mi się zebrała. Spotykamy rowerzystów, którzy przypłynęli tym promem, ale w odwrotną stronę. Ostrzegają nas przed tym, że rowery są pakowane do środka jak bądź. Jako dowód pokazują urwany błotnik i zgubione światło. Dobrze, że powiedzieli bo odczepiliśmy szybko rzeczy, które łatwo można urwać/popsuć/zniekształcić. Włazimy do środka. Podróż trwa tylko godzinę. Nie ukrywam, że zamulamy nieco przez tą godzinę. Dopływamy do Gdyni i nawet nie zdążyliśmy odebrać rowerów a zaczęło lać. Całe szczęście, że nasze rowery były z brzegu, więc nie mokliśmy długo. Przeczekujemy deszcz pod parasolem. Leje tak mocno, że naklejka promowa (można to tak nazwać?) rozpływa się. Jak przestało troszkę padać to wzięliśmy się za przyczepianie sakw. Dalej fundujemy sobie spacerek po Gdyni (pieszo). Zakupy, kupno biletów na dworcu kolejowym. Oczywiście zanim bilety kupiliśmy troszkę nagłowiliśmy się, gdzie je kupić. Dworzec główny jest z deka pokręcony. Na pociąg zostało na półtorej godziny, więc koczujemy w przejściu podziemnym. Zaszalałem i kupiłem kebab. Zimno, więc okrywamy się śpiworami. Ludzie się patrzą jakbyśmy bezdomnymi byli, a rowery komuś gwizdnęli. W końcu nadchodzi godzina ZERO. Jak się okazało pociąg nie wyrusza z peronu 5 tylko z peronu 4. Wszyscy podróżni rzucili się na peron 4 jakby rzucili Prince Polo. Mimo sporej ilości w wagonie dla podróżnych z większym bagażem nie było niemal nikogo. Podróż mija mniej więcej tak: dziewczyny śpią, a ja zamulam (niemal niemożliwe jest u mnie zaśnięcie w pociągu). Na każdej następnej stacji przybywa podróżnych i robi się troszkę tłoczno, jednak miejscówka zarezerwowana w Gdyni była świetna. W Tczewie dołącza do nas 2 rowerzystów, którym pomagam wcisnąć rower do pociągu. Jak się okazało wysiadali na stacji Łódź Kaliska. Również pomagam znieść rowery, bo mieli naprawdę ciężkie. Z Łodzi 15 minut drogi pociągiem do Pabianic. I punktualnie wysiadam na stacji. Jadę najkrótszą drogą do domu. Ulice puste, bo już noc.

Bałtyk: Dzień 4- Suszenie ciuchów kuchenką gazową

Sobota, 28 sierpnia 2010 · Komentarze(2)
Trasa: Smołdziński Las -> Smołdzino -> Żelazo -> Wierzchocino -> Witkowo -> Choćmirówko -> Rumsko -> Nowe Klęcinko -> Klęcinko -> Święcino -> Rzuszcze -> Pobłocie -> Cecenowo -> Budki -> Poraj -> Wicko -> Charbrowo -> Podróże -> Steknica -> Łeba -> PKP -> Lębork -> PKP -> Reda -> Połchowo -> Celbowo -> Puck -> Gnieżdżewo -> Łebcz -> Pustki -> Strzelno




Jesteśmy tak padnięci, po wczorajszym dniu, że śpimy prawie 11 godzin. Ola smaży rano jajecznice i suszymy nad kuchenką gazową ubrania. Potem odkręciliśmy gaz na maxa, by ubrania szybciej schły. Kolarskie ubrania szybko mi wyschły. Ciuchy dziewczyn niestety nie. Podkręcam hamulce, bo po jeździe w deszczu nowe nie są już nowe.

Ranne pakowanie bagażu © radek3131


Właścicielka gospodarstwa agroturystycznego zlitowała się nad dziewczynami i dała 2 kurtki przeciwdeszczowe, które zostawili poprzedni turyści. Pytamy się również o prom, który miał wypływać z Kluk- tak jak nam powiedziała babka w informacji turystycznej w Czystej. Podkreślam jeszcze raz, że była PEWNA że jest ten prom. Niestety prom kursuje tylko wtedy gdy zbierze się większa grupka w Łebie. Nosz kurde. Wkurzyliśmy się nieco, bo musieliśmy nadrobić parę kilometrów. Nie zdążyliśmy ujechać kilometra, a Ewelinie urwał się pedał. Razem z ośką. Chciałem naprawić to na miejscu, ale nie mogłem znaleźć klucza. Postanowiliśmy wpaść do jakiegoś gospodarstwa w Smołdzinie. Ewelina jechała naciskając ramię korby i radośnie śpiewając "You can do it". :) Po naprawie jedziemy dalej. Widzę samochód na rejestracji z Łodzi i mówię "nasz człowiek". Facet na mnie się dziwnie spojrzał, ale jak przeczytał napis Pabianice na plecach to przyjacielsko się uśmiechnął. :) Dziurawym asfaltem, ale z wiatrem wiejącym w plecy dojechaliśmy do Choćmirówka. Dalej główną drogą do Wicka. Tutaj postój- konsultujemy się z ludźmi którzy mają kawałek komputera pod ręką i podejmujemy decyzję czy jechać rowerem czy nie wspomóc się pociągiem. Decydujemy pojechać pociągiem z Łeby.

W drodze na Łebę © radek3131


Droga do Łeby to masakra. Wiatr w twarz i cały czas ziiiium, ziiiiiiiiiiuuuuuuuummmmm. Na szczęście długo nie musieliśmy się męczyć tą ruchliwą drogą, bo szybko dojechaliśmy do celu.

I już w Łebie © radek3131


Ponieważ do przyjazdu pociągu mamy półtorej godziny wpadamy na plażę. Tak niefortunnie się złożyło, że pociąg odjechał 10 minut przed naszym przyjazdem. Schodzimy nad morze i dopiero tutaj czuć jak bardzo wieje. Brrrr.

Plaża w Łebie © radek3131


Po ponad godzinnym siedzeniu na plaży jedziemy na dworzec. Kupujemy bilety na pociąg do Lęborka. Ten pociąg którym jechaliśmy to chyba najprzyjemniejszy pociąg jakim jechaliśmy. Czysto, schludnie, nowocześnie i niska podłoga nieutrudniająca wniesienia roweru.

Rowery w pociągu do Lęborka © radek3131


W Lęborku robimy zakupy w Tesco i grzejemy się na dworcu PKS (na dworcu PKP za chłodno). Wracamy 10 minut przed pociągiem. Ten pociąg wiezie nas do Redy. Wysiedliśmy z dworca i psssssssst. Ola łapie kapcia. Błyskawicznie wymieniam dętkę i ruszamy w kierunku Pucka. Daleko nie ujechaliśmy. Tym razem rower Eweliny się odezwał- a konkretniej osłona na łańcuch, która wydawała niemiłosierne dźwięki. Postanowiliśmy kombinerkami to podbić, więc zatrzymujemy się koło warsztatu samochodowego. Ja wpadam do sklepu po pieczątkę PTTK, a Ewelina do warsztatu. Warsztat już zamknięty, więc szukamy szczęścia dalej. Zatrzymaliśmy się koło domku jednorodzinnego, gdzie podginamy osłonę.

W Redzie © radek3131


Kaszubskie górki za Redą © radek3131


Po tych krótkich przygodach możemy spokojnie jechać dalej. Jedziemy drogą A0. Sporo wczasowiczów wraca i o dziwo sporo osób nas pozdrawia. Szczególnie jak zaczęła się konkretna górka było słychać dawaj dawaj, lub tempo tempo.

Półwysep Helski coraz bliżej © radek3131


Ola i Ewelina wjeżdżają na górkę przed Puckiem © radek3131


Po drodze mijamy sporo elektrowni wiatrowych.

Pełno wiatraków © radek3131


Przejeżdżamy przez Puck i już możemy spoglądać na Zatokę Pucką i Półwysep Helski. Obok jest fajna droga rowerowa, bo asfaltowa. :)

Zatoka Pucka. W tle Półwysep Helski © radek3131


Dziewczyny na drodze rowerowej nad Zatoką Pucką © radek3131


W Redzie © radek3131


Odbijamy według znaku na Jastrzębią Górę. Zaczyna powoli robić się ciemno. I tak robi się później ciemno niż w centralnej Polsce. Różnica wynosi ~20minut. A między morzem a Bieszczadami jest nawet 47 minut różnicy. Rozglądamy się za noclegiem. Za Łebczem decydujemy się na przenocowanie na terenie prywatnym. Pytamy się właściciela o zgodę. Pozwolenie uzyskaliśmy, więc rozbijamy namiot przed zapadnięciem egipskich ciemności.

Bałtyk: Dzień 2- Pokrzywiona obręcz

Czwartek, 26 sierpnia 2010 · Komentarze(3)
Trasa: Świnoujście -> Wicko -> Międzyzdroje -> Wisełka -> Kołczewo -> Świętouść -> Międzywodzie -> Dziwnów -> Dziwnówek -> Łukęcin -> Pustkowo -> Trzęsacz -> Rewal -> Niechorze -> Pogorzelica -> Skalno -> Konarzewo -> Rogoźnica -> Zapolice -> Chełm Gryficki -> Trzebiatów -> Nowielice -> Trzebusz -> Mrzeżyno -> Rogowo -> Grzybów



Pociąg którym przyjechaliśmy miał prawie godzinę opóźnienia, czyli nie tak źle jak na możliwości PKP.

Dziewczyny na dworcu w Świnoujściu © radek3131


Chwila spędzona na dworcu na przypięcie bagażu i namiotu i ruszamy w drogę. Wieje niemiłosiernie i jest troszkę zimno jak na koniec sierpnia. Jedziemy w kierunku latarni morskiej w Świnoujściu- najwyższej w Polsce. Jesteśmy 30 minut przed otwarciem latarni. Ten wolny czas przeznaczamy na śniadani i czytanie tablic, które są koło latarni.

Szlakiem Latarń Morskich województwa zachodniopomorskiego © radek3131


O latarni morskiej w Świnoujściu © radek3131


Znaki przy latarni morskiej w Świnoujściu © radek3131


W końcu zbliża się godzina otwarcia. Spinamy rowery i jako pierwsi turyści wchodzimy na latarnię. Na sam szczyt prowadzi jedynie 309 schodów.

Widok z balustrady latarni © radek3131


Widok ze szczytu latarni © radek3131


Widok ze szczytu latarni © radek3131


My na szczycie latarni. Troszkę ucięło mnie © radek3131


Schodzimy z latarni, podbijam książeczkę PTTK, wsiadamy na rowery i kierujemy się do drogi na Międzyzdroje.

Latarnia morska w Świnoujściu © radek3131


Jedzie się dość sprawnie, cały czas równym tempem. Nawet nie zauważyliśmy kiedy znaleźliśmy się na miejscu.

Międzyzdroje nas witają © radek3131


W Międzyzdrojach zaglądam do Muzeum Wolińskiego Parku Narodowego. Podbijam książeczkę PTTK. Mieliśmy zwiedzać, ale za mało czasu było na to. Lepiej wolny czas pozostawić na później niż potem przez pół dnia gonić. Z Międzyzdrojów kierujemy się na Dziwnów. Zaczynają się górki i wydmy po lewo i prawo. Początkowo Ewelina narzekała na górki, ale z każdą następną górką podjeżdżanie szło sprawniej. Wjeżdżamy do Dziwnowa i wpadamy na momencik do sklepu.

W Dziwnowie © radek3131


Nie tracąc zbytnio czasu jedziemy dalej tym razem do Trzęsacza. Szło sprawnie, bo w Trzęsaczu mieliśmy już nadrobione 30 minut czasu. Tego co jest w Trzęsaczu nie trzeba chyba opisywać. :) Ostatnio jak tam byłem, to ta ściana była nieco większa i koło kościoła stał pomnik Mikołaja Kopernika upamiętniający 500 rocznicę urodzin.

Resztki kościoła w Trzęsaczu © radek3131


Resztki kościoła w Trzęsaczu © radek3131


Wybrzeże klifowe w Trzęsaczu © radek3131


Hm, i pomyśleć że ten kościół był kiedyś 2km od brzegu. No cóż, Polakom morze zabiera wybrzeże, a np. Szwedom i Finom daje. Z Trzęsacza jedziemy przez Rewal do Niechorza.

Latarnia morska w Niechorzu © radek3131


Z Niechorza wracamy przez Pogorzelicę na właściwą drogę. Za Pogorzelicą niemiła sytuacja. Mała gleba, w rezultacie przedni błotnik Eweliny składa się jak karton po mleku, a koło ma pogiętą obręcz. Lekko prostujemy na miejscu i decydujemy wycentrować je w Trzebiatowie. Doczłapaliśmy się do Trzebiatowa, gdzie oddajemy koło do naprawy w serwisie. Koło odbieramy za niespełna godzinę. Facet niesamowity, bo zrobił to dość szybko i tylko za 15zł. Montujemy koło i już mamy jechać a tutaj Ewelinie osłona na łańcuch ociera o coś. Stajemy i podginamy. Nic nie pomogło. Wracamy do gościa u którego wycentrowaliśmy koło. Pożyczyliśmy od niego "cięższe" narzędzia i jakoś naprawiliśmy. Naprawa nic nie dała, bo po kilku kilometrach znów zaczęło ocierać. Kurdę, co jest? Zatrzymujemy się za miastem, Ewelina wpada do jakiegoś gospodarstwa, gdzie facet jej poprawia tą osłonę. Troszkę pomogło, ale nadal leciutko ociera. Przynajmniej nie irytuje tak bardzo podczas jazdy. Jedziemy w kierunku Mrzeżyna TRAGICZNĄ drogą. Niby wojewódzka, a tak że niektóre powiatowe są lepsze w okolicy.

Dziwny pojazd w Mrzeżynie © radek3131


Plaża w Mrzeżynie © radek3131


Plaża w Mrzeżynie © radek3131


Statek na Bałtyku © radek3131


Chwilkę siedzimy na plaży, bo czasu z rana nadrobiliśmy dużo. Po krótkim odpoczynku jedziemy w kierunku Kołobrzegu. Niepokoi nas znak "naprawa mostu", gdyż nie chce nam się wracać. Pytamy się miejscowego, czy da się przejechać rowerem. Tak, da się. Uff, ale ulga.

Droga do Kołobrzegu © radek3131


Droga to betonowe płyty. Masakra, tym bardziej że Ola jedzie szosówką. Jakoś docieramy do Grzybowa, gdzie zakupy robimy i zaczynamy myśleć o noclegu. Rozbijamy się w pobliskim lasku jeszcze przed zapadnięciem zmroku. Szybkie żarełko i kimono, bo następnego dnia trzeba wstać o 2.00. :)

Wycie... warsztat

Sobota, 7 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, Awarie, Dojazdy, MTB, Sam
Chciałem po 4 dniowej wyprawie pojechać posiedzieć sobie nad młynem w talarze, ale od samego początku masakrycznnie przeskakiwał mi łańcuch. Koło mojej szkoły skapitulowałem i obrałem kierunek warsztat, gdzie na krechę wziąłem łańcuch i wolnobieg. W poniedziałek mam wpaść jeszcze raz by przykręcić świeżą korbę.

Góry Świętokrzyskie: Dzień 4

Piątek, 6 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Bocheniec -> Małogoszcz -> Ludwinów -> Kozłów -> Czostków -> Krasocin -> Borowiec -> Świdno -> Wola Świdzińska -> Oleszno -> Żeleźnica -> Mojżeszów -> Kajetanów -> Góry Mokre -> Kaleń -> Policzko -> Jabłonna -> Miejskie Pola -> Przedbórz -> Wola Przedborska -> Strzelce Małe -> Masłowice -> Krery -> Kolonia Przerąb -> Przerąb -> Wola Przerębska -> Krosno -> Krzemieniewice -> Kolonia Plucice -> Plucice -> Gorzkowice -> Gorzkowiczki -> Sobaków -> Sobakówek -> Nowa Wola Niechcicka -> Stara Wola Niechcicka -> Wola Niechcicka Stara -> Parzniewiczki -> Parzniewice -> Gałkowice Stare -> Kalisko -> Łękawa -> Słok -> Słok Młyn -> Rząsawa -> Oleśnik -> Poręby -> Bełchatów -> Zawady -> Kałduny -> Rasy -> Kącik -> Drużbice -> Brzezie -> Rawicz -> Wadlew -> Podstoła -> Dłutów -> Mierzączka Duża -> Ślądkowice -> Róża -> Mogilno Duże -> Dobroń Duży -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice



Tutaj więcej szczegółów.

Tym razem by mieć więcej czasu wstaliśmy o 5.00 rano. W sumie to ja wstałem i wszystkich obudziłem. Szybkie śniadanie i już przed 7.00 byliśmy w drodze. Od razu zakupy w sklepie w Bocheńcu. Potem błyskawicznie dojeżdżamy do Małogoszcza, gdzie by nie tracić czasu pytamy się o drogę. Oczywiście ludzie nas wyprowadzają na właściwą trasę i już jedziemy dalej.

Za Małogoszczem © radek3131


Od razu rzuca się w oczy to, że nie ma aż tyle górek. Przeważnie są zjazdy. Krajobraz się znacznie zmienia. Czyli powoli zaczyna się jazda po stole.

I gór już nie ma :( © radek3131


Jedzie się tak dobrze, że nawet nie zauważamy kiedy wjeżdżamy na teren naszego województwa. :)

Ostatnie spojrzenie na Góry Świętokrzyskie © radek3131


Ola na zjeździe © radek3131


W Górach Mokrych postój pod sklepem, by uzupełnić spalone kalorie. Jedziemy dalej i przed nami rozpoczyna się ostatnie pasmo górskie- Pasmo Przedborsko-Małogoskie. Mamy okazję zobaczyć najwyższą naturalną górę województwa łódzkiego- Fajną Rybę (347m.n.p.m.).

Fajna Ryba © radek3131


Pasmo szybko się kończy i znów zaczyna się jazda po płaskim. Wkraczamy na teren Przedborskiego Parku Krajobrazowego. Sympatycznie się tam jedzie. Otacza nas niemal cały czas las.

W Przedborskim parku Krajobrazowym © radek3131


Las się kończy na przedmieściach Przedborza. Szybko trafiamy na drogę na Radomsko i kawałek pokonujemy tą drogą. W Masłowicach skręcamy na wioski. Cisza, spokój i płasko. Dojeżdżamy aż tak do Gorzkowic, gdzie robimy zakupy na obiad. W pierwszym napotkanym lesie postój na przygrzanie. Tutaj niestety Michał decyduje się zostać. Przez chwilę nie wiem co zrobić z Olą. Ciężki wybór. Ostatecznie namawia nas byśmy pojechali sami, więc tak jedziemy. Zostawiam mu kompas i super dokładną mapę. :) Z początku rozmowa na temat czy dobrze zrobiliśmy. Już przez chwilę była ochota by zawrócić do niego. Jedziemy na Niechcice. Tutaj suprise: szuter. Ola nieźle się namęczyła by przejechać ten fragment. Pytamy się ludzi jak dojechać na Parzeniewice. Zostaliśmy zmuszeni kawałek zawrócić i prowadzić rower przez środek pola, gdyż drogowcy kładli świeży asfalt. Potem ruszamy dalej. Dojeżdżamy do skrzyżowaniu w środku pola. Gdzie teraz jechać? Oddałem kompas Michałowi, a teraz jest mi potrzebny. Jedziemy w ciemno.

Góra Kamieńsk © radek3131


Powoli zaczynają się zbierać chmury. W sumie to fajnie, bo zawsze troszkę chłodniej. Pokonujemy pagórek w Parzniewicach i wyjeżdzamy koło... Góry Kamieńsk. WTF? Z 20km nadrobiliśmy. Sms do Michała by nie jechał przez Parzniewice, bo się zgubi. Jedziemy padnięci w kierunku Bełchatowa. Tutaj postój pod sklepem. Woda mineralna z lodówki dobrze nam zrobiła. :) Jedziemy przez wioski do Bełchatowa. Oli bardzo spodobała się ta droga. Cisza i spokój. Mija nas po drodze kolarz, który był bardzo zdziwiony, że Ola jedzie na szosie. Wyjeżdżamy pod Bełchatowem wprost na ASFALTOWĄ ścieżkę rowerową. Tutaj zauważamy, że nasza spokojna jazda to nie 20km/h tylko 25-30km/h. Dodam, że to Ola nadawała tempo. Wjeżdżamy do Bełchatowa, gdzie samochodów więcej niż ludzi. na ścieżce rowerowej o mało co potrąca mnie samochód. Dobrze, że jechałem wolno i zdążyłem wyhamować. Zaczyna lać. Chowamy się pod Biedronką. Zaczynami się martwić o Michała, bo jak u nas pada to u niego gorzej. Chwilkę popadało i ruszamy dalej. Przedarliśmy się jakoś przez Bełchatów i jedziemy do przodu. Ola narzuciła ostre tempo. Mimo wiatru w twarz i bagażu jechaliśmy >30km/h. Momentami ciężko mi było. W Wadlewie bardzo zabawna sytuacja. Dogania nas koleś na oldschoolowym motorowerze. Jednak nie wyprzedza nas, a patrzy non stop na prędkościomierz. Chyba nie mógł uwierzyć, że tak szybko da się jechać z bagażem. Daje Oli trochę wody do picia, bo jechała od Bełchatowa bez picia o_0. Dojeżdżamy do Dłutowa. Postój pod sklepem po wodę. Jedziemy dalej spokojniej, bo wiemy że już niedaleko dom. W Ślądkowicach uświadamiamy sobie, że burzowa chmura za nami. Jedziemy jednak dalej swoim tempem, bo doszliśmy do wniosku, że ominie nas. Jak w Mogilnie Dużym zobaczyliśmy piękny piorun zaczęliśmy się martwić o Michała, bo wyglądało na to, że jest w centrum burzy. Zrywa się silny wiatr. Ola sugeruje mi bym nie jechał z nią do domu tylko uciekał już do domu. Oddaje jej namiot, żegnam się i w drogę. Dojeżdżam do Dobronia i ogień. Cały czas >37km/h. Kierowcy nie mogli się napatrzeć. Cały czas obserwuję niebo, bo pioruny na********ją cały czas. Dojeżdżam szczęśliwy do znaku Pabianice, a tu ściana wody. W ciągu minuty nic nie widziałem. Podniosłem przyciemniane szkła i w ciągu 10 sekund tak zachlapałem okulary, że było jeszcze gorzej. Wkurzyłem się nieco. Zwolniłem nieco i zacząłem jechać środkiem pasa. Aż nie mogłem uwierzyć jak kierowcy mi ustępują. :) Cały mokry dojeżdżam do domu. Fajnie było. :)

Góry Świętokrzyskie: Dzień 2

Środa, 4 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Trasa: Wyszyna Rudzka -> Ruda Maleniecka -> Młotkowice -> Lipa -> Cis -> Wisy -> Radoszyce -> Radoska -> Górniki -> Nalewajków -> Wyrębów -> Kłucko -> Staszów -> Leśnówka -> Grzymałków -> Borki -> Węgrzynów -> Mniów -> Przyjmo -> Bobrza -> Ćmińsk -> Tumlin -> Samsonów -> Janaszów -> Zagnańsk -> Belno -> Zalezianka -> Gózd -> Jęgrzna -> Czerwona Górka -> Podzagnańszcze -> Zaskale -> Wiącka -> Wzdół-Kolonia -> Kamieniec -> Bodzentyn -> Podgórze -> Św. Katarzyna -> Krajno Pierwsze -> Krajno-Parcele -> Krajno Drugie -> Porąbki -> Kakonin -> Bieliny -> Bieliny Poduchowne -> Huta Nowa -> Stara Huta-Koszary -> Huta Koszary -> Bartoszowiny



Tutaj więcej szczegółów.

Po wczorajszym deszczowym dniu byliśmy nieco zmęczeni. Chyba każdy zarywał ostatnie noce, a Ola to już w szczególności. Obudziliśmy (no dobra, obudziłem się) o 8.30. Zanim podnieśliśmy zwłoki, przygrzaliśmy śniadanie, zwinęliśmy namiot itp, trochę czasu minęło i zastała nas już godzina 11.20. A trzeba jechać dalej. Dojeżdżamy główną drogą do Rudy Malenieckiej. O dziwo spokojnie na tej drodze. Po dotarciu do Rudy Malenieckiej kierujemy się na wioski. Jedzie się całkiem fajnie. Spokój, lekkie górki. Żyć nie umierać.

Kościół w Lipie © radek3131


W Lipie skręcamy na Radoszyce. Asfalt masakra. Ola miała problemy z przejazdem szosówką, a ja ze 3-4 razy gubiłem lewą sakwę. W końcu pod jakimś drzewkiem zrobiliśmy postój i Michał przyszył sakwę drutem (sakwy pożyczone od niego).

Dziura na dziurze © radek3131


Po przyszyciu sakwy zauważamy, że jest godzina 13.00, a my dopiero kilkanaście kilometrów mamy. Docieramy do Radoszyc, gdzie kupujemy obiadek. Za Radoszycami zaczyna się coraz więcej pagórków i krajobrazy zmieniają się na bardziej górzyste.

Za Radoszycami © radek3131


Kroimy asfalt sprawnie. Na góreczkach każdy jedzie swoim tempem. W drodze do Grzymałkowa pojawiają się problemy jak jechać. Na szczęście niezawodny GPS (spytać się kogoś) zawsze pomaga i wyprowadza na dobrą drogę.

Kościół w Grzymałkowie © radek3131


W Grzymałkowie jedziemy na Mniów. Najpierw dłuugim, ale łagodny podjazd, a potem dłuuuugi i łagodny zjazd.

Po podjeździe zjazd © radek3131


W miarę zbliżania do Mniowa zaczynają się pojawiać poważniejsze widoki.

Pierwsze widoki na Góry Swiętokrzyskie © radek3131


Dojeżdżamy do Mniowa i jedziemy kawałek główną droga. Przed naszymi oczami ukazał się masakrycznie stromy podjazd. Podjazd ten wynagrodził nam się szybkim zjazdem, gdzie przez 3-4km jechaliśmy z prędkością >50km/h. Ograniczenie prędkości 50km/h. :) Aż uszy zatkało na dole. Ten podjazd przecinał Górę Raszówkę. Oczywiście nie przez szczyt. Jedziemy uważnie dalej, by nie przegapić skrętu na Zagnańsk. Mijamy po drodze taki znak:

3 sztuki przejść dla pieszych © radek3131


Jadę z przodu, by wypatrzyć skręt. W końcu znalazłem. Nawet sfociłem okolicę.

Barania Góra © radek3131


A to było za nami © radek3131


Jedziemy drogą wojewódzką. Na pierwszy rzut oka nie widać, że do droga wojewódzka, bo ruch na drodze znikomy. Dojeżdżamy do Samsonowa, gdzie wpadamy na moment obejrzeć zabytkową hutę.

Huta Samsonów © radek3131


Huta Samsonów © radek3131


Zdjęć mało, bo mam już tegoroczne. Huta powstała w 1594r. Produkowano tutaj głównie rzeczy dla wojska.Huta była czynna do 1866r. W tym roku zniszczył hutę pożar. Po zwiedzaniu mamy za 3km kolejną atrakcję- Dąb Bartek. Nie jest to ani najstarsze, ani największe drzewo w Polsce. Jest po prostu najpopularniejsze, gdyż kiedyś w podręcznikach do geografii było błędnie opisywane jako najstarsze drzewo w Polsce. Drzewo ma 30m wysokości, a obwód pnia prawie 10m. W drzewo pierdachnął piorun, a mimo to trzyma się nadal. :)

Ja przy dębie Bartku © radek3131


Ola i Michał przy Dębie Bartku © radek3131


Podczas stania nieopodal drzewa rozmawiam z facetem z informacji turystycznej (ot taka przenośna). Pytam się, czy zna krótsza drogę, ale uświadomił mnie, że ta którą zaplanowałem wcześniej jest najkrótsza. Oczywiście pyta się skąd jesteśmy. Zaskoczony był, że znam okolicę. Zaskoczony był również Michał, który nie mógł nadążyć za nazwami geograficznymi i nazwami wsi, które z pamięci wymieniałem. :) Po rozmowie udajemy się dalej na zasłużony odpoczynek. Pod tym drzewem stałem już 2 raz w tym roku i w pamięci mi utkwiło miejsce biwakowe naprzeciw Bartusia. Udaliśmy się w tamtym kierunku i zaznaliśmy szczytu luksusu: obiad z 2 dań. Zupka chińska i ryż z dżemem. :)

Czas na obiadek © radek3131


Nieopodal Bartusia © radek3131


Obiadek smakował, tym bardziej ze był zjedzony w nietypowej scenerii. :) Ruszamy dalej do wsi Belno, gdzie skręcamy na północ w kierunku Pasma Klonowskiego. Na początku płasko, a potem podjazd.

Nie było aż tak źle © radek3131


Wszyscy myśleli, że nie wjadą na to, ale rozpęd z górki do 50km/h zrobił swoje. Dodam, ze dojechaliśmy do końca tego co widać na zdjęciu i mieliśmy jeszcze 2 takie zmarszczki w górę. Potem dość stromy zjazd. Nie dało się nudzić.

Po dordze sympatyczne krajobrazy © radek3131


Przecinamy główną drogę i pytamy się ludzi jak jechać dalej. Oczywiście pomoc ludzi bezcenna. W drodze do Bodzentyna sporo krótkich i stromych podjazdów.

Bodajże Świnia Góra © radek3131


Czasami mozna poczuć się geologiem © radek3131


Jazda na tych podjazdach przebiegała według fajnego scenariuszu: pod górę wolno, a z góry szybki rozpęd niemal bez pedałowania, by zaraz szybko podjechać pod górkę. Jedzie się ok, niestety dalej szuter nas zastał. Nie muszę chyba przypominać, że Ola jechała szosówką. Przedzieramy się przez szutrowy kawałek. Zaczyna się szutrowy podjazd, który na wypłaszczeniu zmienia się w asfalt. A dalej masakrycznie stroma ścianka. Najbardziej stroma pod jaką podjeżdżałem w życiu. Dałem radę, ale przełożeń ledwo co starczyło. :)

Góra Bukowa © radek3131


Michał skapitulował © radek3131


Ola skapitulowała © radek3131


Docieramy w końcu do drogi na Bodzentyn. Trasa wyraźnie się wypłaszcza, ale w zamian możemy podziwiać po drodze pasma górskie.

Pasmo Klonowskie © radek3131


Widok z okolic Bodzentynia © radek3131


W Bodzentyniu szybki postój w sklepie, bo orientujemy się, że jest już późnawo, a trzeba zdążyć do schroniska. Niestety brak czasu uniemożliwił nam zobaczenie Muzeum Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Przeszliśmy od razu do podjazdu na Św. Katarzynę. Podjazd ten przecina pasmo Łysogór- najwyższe pasmo w Górach Świętokrzyskich. Od początku niesamowite widoki, a na szczycie to już w ogóle. Myślałem, ze ten podjazd jest bardziej stromy, a był po prostu długi i łagodny. Odpowiadał mi. Jako ciekawostkę dopiszę, że w Św. Katarzynie jest kapliczka z autentycznym podpisem Stefana Żeromskiego. Za młodu wydłubał scyzorykiem, czy czymś tam. :)

Świętokrzyski Park Narodowy © radek3131


Na szczycie zatrzymujemy się przy początku szlaku na Łysicę (612m.n.p.m.). Wpadam szybko na początek szlaku by przybić pieczątałe Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Niestety nikogo już nie było przy szlaku, więc jakbyśmy chcieli to za darmo byśmy weszli na Łysicę. :) Wracam, Michał decyduje się już wyjechać i złapać nas w schronisku. Niechętnie puściliśmy go. Dzwonię do Schroniska PTSM w Łagowie. Musiałem zadzwonić, bo zakwaterowanie do 21, a jak obliczyliśmy przyjechalibyśmy w okolicy 22.00-22.30. Najpierw złapała mnie sekretarka, która przekierowała mnie na inny numer. Dzwonię pod podany numer. Odpowiedź: "bardzo chętnie, ale właśnie mamy remont wodociągów, który kończymy jutro, mogę was zakwaterować dopiero jutro". O żesz kurde. Kolejna noc w namiocie się zapowiada. Zjeżdżamy z Olką podziwiając widoki. O dziwo na drodze jest wytyczony asfaltowy pas dla rowerów.

Łysogóry © radek3131


Pasmo Masłowskie © radek3131


W Krajnie Drugim skręcamy w lewo. Najpierw pod górę. A potem z góry. Do samego dołu jechaliśmy cały czas 40-50km/h. Zjeżdżamy na dół. Nasuwa się pytanie: gdzie jest Michał? Dzwonię raz: "abonent czasowo niedostępny". Dzwonię 2 raz- odbiera. Okazało się, że skręcił za wcześnie. Tłumaczę jak jechaliśmy i sugeruję by tak pojechał. Rozłączam się i przez chwilę następuje głośny śmiech. To nie sprawka Michała.

Ten znak rozbawił nas do łez © radek3131


Pukam do jakiegoś domu by upewnić się czy dobrze zamierzamy jechać. Tak, dobrze. :) Siadamy na przystanku i czekamy z 15(20??) minut. W końcu go widzimy. Pokazujemy mu "ośmiotonowy" znak, który również wywołuje uśmiech. Robi się już późno. Dalej to już jazda po ciemku. Dobrze, że praktykowaliśmy ją wcześniej.

I zastała nas noc © radek3131


Minęliśmy "dres party" i dojechaliśmy do drogi wojewódzkiej, na której zerowy ruch. Spojrzenie ludzi, gdy pytamy o drogę: BEZCENNE.

Pustki na wojewódzkiej drodze © radek3131


Jadąc rozciąga się fajny widok na oświetlone okoliczne wsie, ale i tak najbardziej w oczy rzucała się Łysa Góra nocą. Oczywiście za sprawą przekaźnika, który jest na szczycie. Widok urozmaicali nam kierowcy rażący nas długimi światłami.

Sama przyjemność © radek3131


Fajna jazda zmienia się w zamułę. Dziwimy się czemu tak pusto, a tu się okazało, że budowa odcinka drogi jest. No kurcze blade. Postanowiliśmy, ze w pierwszym lepszym lesie robimy nocleg. Troszkę to się dłużyło, ale udało się znaleźć. Rozbijamy po ciemku namiot i idziemy w kimono.

Góry Świętokrzyskie: Dzień 1

Wtorek, 3 sierpnia 2010 · Komentarze(2)
Trasa: Pabianice -> Chechło I -> Chechło II -> Dobroń -> Łask Kolumna -> Dobroń -> Dobroń Duży -> Mogilno Duże -> Róża -> Ślądkowice -> Mierzączka Duża -> Dłutów -> Leszczyny Małe -> Tążewy -> Górki Duże -> Jutroszew -> Lutosławice Szlacheckie -> Lutowławice Rządowe -> Mąkoszyn -> Wodzin Majorancki -> Wodzin Prywatny -> Wodzin Majorancki -> Mąkoszyn -> Lutosławice Rządowe -> Wola Kamocka -> Lubanów -> Papieże -> Doły Brzeskie -> Brzoza -> Karlin -> Piotrków Trybunalski -> Zalesice -> Kałek -> Przygłów -> Sulejów -> Niewierszyn -> Sieczka -> Kawęczyn -> Aleksandrów -> Janikowice -> Marianów -> Siucice -> Zdyszewice -> Pilichowice -> Żarnów -> Nowa Góra -> Łysa Góra -> Grębenice -> Maleniec -> Wyszyna Rudzka



Więcej szczegółów.

Wstałem o 5.00 rano. O dziwo nie czułem zmęczenia, mimo że spałem niecałe 3 godziny. Spokojnie zjadłem śniadanie, skończyłem szykować rower i już 6.30 byłem na dworze. Pogoda pochmurna, ale nie zniechęcała do jazdy. Dojeżdżam do Oli 20 minut przed czasem, więc chwilę sobie odpoczywam i patrzę jak Ola kończy zapakowywać rzeczy na rower. Nagle słychać grzmot, po chwili ściana wody. "No ładnie się zapowiada"- powiedziałem. Sms do Michała, by wyjechał nieco później, gdyż my wyjedziemy później. Po 20 minutach przestało padać, poczekaliśmy aż trochę asfalt obeschnie i w drogę. Zaczęło się wypogadzać. Pojawiło się nawet słońce. Dojechaliśmy do Dłutowa, gdzie zjadłem kanapkę i zmieniłem szkła na czarne. :) Po niedługim czasie przyjechał Michal. Już mieliśmy wyjechać a tutaj niespodzianka- odczepia mi się rzep od sakwy. Szybko poprawiamy i jedziemy dalej. Daleko nie ujechaliśmy, bo wpadłem w lekką dziurę i rzep znów się odczepił. Tym razem interwencja Michała zadziałała i się trzymało wszystko. Dojeżdżamy do Górek Dużych gdzie, jak sama nazwa wskazuje, jest lekko pod górkę. Wyjeżdżamy w w Lutosławicach Szlacheckich. Tutaj fail, rozmawialiśmy o czymś innym i mieliśmy jechać gdzieś indziej. W rezultacie zamiast skręcić w prawo skręciliśmy w lewo. Na szczęście w porę się zorientowałem.

Jedziemy tunelem drzew © radek3131


Szybko nadrabiamy stracony czas i dojeżdżamy do Woli Kamockiej. Tutaj odbijamy w kierunku wsi o konkretnej nazwie:

Habemus papam? © radek3131


Jadąc dalej mijamy jedną z pierwszych atrakcji turystycznych. :) W Polsce jest przecież tak mało dróg tego typu.

Gierkówka © radek3131


Po przekroczeniu autostrady Michał o mało co popełnia spory fail Chciał nalać wodę do bidonu, a przez pomyłkę nalał, by denaturat! Dobrze, że Ola w porę zauważyła. Po co nam denaturat?? Dowiecie się dalej! :) ,Dojeżdżamy do Piotrkowa Trybunalskiego, gdzie postój pod Tesco, a potem pod chemicznym by kupić denaturat. Facet pod Tesco tłumaczy nam jak jechać, więc tak jedziemy. Miasto zwiedzamy z perspektywy roweru. Widać trochę starówki, mury miejskie, kościół farny pw. Św Jakuba, klasztor Bernardynów i cerkiew prawosławną. Dojeżdżamy do Ronda Sulejowskiego, gdzie skręcamy najpierw w ulicę Śląską, a potem w ulicę Zalesicką. Jak sama nazwa wskazuje wyjeżdżamy w Zalesicach. Oczywiście po pokonaniu remontowanego odcinka. Trafiamy na spokojną drogę z nawet niezłym asfaltem. Przez moment myśleliśmy, że nas ładnie zmoczy, bo zaczęła się pojawiać na Piotrkowem Trybunalskim ciemna chmura, ale byliśmy na tyle szybcy, że objechaliśmy ją z boku. :)

Kościółek za Zalesicami © radek3131


W niedługim odstępie czasu znów trafiamy do zwykłej wsi o niezwykłej nazwie. Z Olą robimy sesje zdjęciową. Michał zrezygnował

Panie i panowie prezentju:

Ola przy niebanalnej miejscowości © radek3131


Ja przy niebanalnej miejscowości © radek3131


Z wiosek wyjeżdżamy pod Sulejowem. Tutaj kawałek przejeżdżamy główną drogą. Po drodze mijamy rzekę Pilicę i Opactwo Cystersów. W Sulejowie pytamy się jak jechać na Niewierszyn. Oczywiście ludzie nas wyprowadzają przez miasto i jedziemy sobie wzdłuż wału nad Pilicą. Po drodze robimy postój na obiadek. Michał gotuję wodę i jemy zupeczkę chińską. Yeah! Nie ma to jak gotować wodę na denaturacie. :)

Postój na Pilicą © radek3131


Rzeka Pilica © radek3131


Gotowanie :) © radek3131


Podczas postoju leciutki deszczyk zaczyna popadywać. W sumie to fajne, bo troszkę chłodniej się zrobiło. Przestaje kropić tak szybko jak zaczęło, więc ruszamy dalej. Po drodze chyba ze 2-3 razy nas łapie taki mały deszczyk. Dopiero później nas moczy solidniej. Nawet grzmiało i błyskało się po drodze.

Po jednej stronie chmura, po drugiej błękitne niebo © radek3131


Ładna Sieczka © radek3131


Lekko zmoczeni dojeżdżamy do wioski Aleksandrów, gdzie króciutki postój pod sklepem.

Michałowi ser rozpuścił się w sakwie © radek3131


Najedzeni kontynuujemy to co zaczęliśmy. Trochę błądzenia, ale pomocni ludzie wyprowadzają nas gdzie trzeba. Z cyklu, różności spotkane na trasie:

Myślałem, że to skrzynka na listy © radek3131


Dojeżdżamy do Siucic, gdzie jakieś młode dzieciaki mówią nam jak jechać. Całkiem sympatyczni. Skoro już wiemy, gdzie jesteśmy to jedziemy sobie na luzie. Ola znalazła słonecznik, więc po drodze sobie dojadamy. Ja najpierw musiałem przypomnieć sobie technikę obierania, bo dawno tego nie robiłem. Potem było coraz lepiej. :) Dojeżdżamy do Żarnowa.

Kościół św. Mikołaja z XII wieku © radek3131


Tutaj postój przed sklepem. Kupujemy co trzeba, ale zauważamy zarąbiście ciemną chmurę. W ostatniej chwili chowamy się przed deszczem. Leje jak z cebra. Tak się złożyło, że staliśmy pod restauracją, która należało do tego samego gościa co sklep, w którym kupowaliśmy przed chwilą rzeczy. Pozytywny facet, troszkę pogadaliśmy, podbiliśmy książeczkę PTTK i ruszyliśmy dalej. Ledwo wyjechaliśmy z Żarnowa, a kolejna ściana wody nas spotkała. Dobrze, że pioruny nas nie smyrały po tyłku. Skręcamy w kierunku Maleńca, gdzie jest już województwo świętokrzyskie. Pogoda nas totalnie zdemotywowała. Po prawo świeci słońce, a po lewo. Leje jak z cebra.

Tęcza w drodze do Maleńca © radek3131


Dojeżdżamy do pierwszej atrakcji w województwie świętokrzyskim. Niestety liczyliśmy się z tym, że obejrzymy ją tylko z zewnątrz.

Zabytkowa Walcownia w Maleńcu © radek3131


W 1794r. powstał tu zakład w którym wytapiano różne rzeczy. Surowiec początkowo brano z okolic Łysej Góry. Po wojnie przetapiano stare koła kolejowe na gwoździe. Zakład może funkcjonować do dzisiaj, wszystko jest na chodzie. Wystarczy tylko większa woda i surowiec na przetopienie.

Zabytkowa Walcownia w Maleńcu © radek3131


Bajorko w Maleńcu © radek3131


Czytamy to co jest napisane przy wejściu. Czynne do 20.00 patrzymy na zegarek. 19.45!! Wchodzimy. Dzwonimy raz, drugi i trzeci. Za trzecim razem pojawia się facet, który nas oprowadza. Pokazuje nam ponad 200 letnią pompę strażacką, kafar, piec itp. Nawet włącza mechanizm fabryki. Na prąd oczywiście. :) Michał zabiera na pamiątkę autentycznego gwoździa wyprodukowanego w tej fabryce. :) To są właśnie uroki nie zwiedzania w tłumie.

Koło wodne © radek3131


Fabryka wewnątrz © radek3131


Walcownia w Maleńcu © radek3131


Dziękujemy panu i jedziemy dalej. W porę się zorientowałem, że zostawiłem w Maleńcu żółte okulary, więc wróciłem po nie. Zdążyłem. Ufff. Robi się powoli ciemno, więc zaczynamy się rozglądać za miejscem na biwak. Rozbijamy się w lesie w Wyszynie Rudzkiej. Niestety deszcze nas trochę spowolnił i zabrakło kilkunastu kilometrów na zrealizowanie celu na dzisiaj.

Rozbijamy się w lesie © radek3131

Prolog wyprawy

Poniedziałek, 2 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Czyżeminek -> Prawda -> Rydzynki -> Las Tuszyński -> Tuszyn -> Tuszynek Majorancki -> Górki Małe -> Górki Duże -> Tążewy -> Leszczyny Małe -> Dłutów -> Las Rydzynki -> Rydzyny -> Pabianice



Trasa z Michałem. Ustalaliśmy szczegóły wyprawy. Michał gubi czujkę od licznika. Znalazł na szczęście. Odkręca mi się jarzemko od sztycy, które przykręcam. Michał gubi wodę- nie znalezione. Testowałem rower i torbę z mapnikiem. Rower ustawiony ok, a torebka z mapnikiem wporzo. A wyprawa na 4 dni w Góry Świętokrzyskie. Obiecałem dodać mapkę wyprawy, ale niestety tego nie zrobiłem, bo nie miałem czasu.