Najpierw wpadła Ola po plan wyprawy (orientacyjny, bo planowania nie skończyłem). Potem na zadzwoniłem do znajomego, który rozbiera moją klamkomanetkę Ultegry. Mówi, że pękła mi zapadka, więc jak mam jakąś niepotrzebną klamkomanetkę to można przełożyć. Hmm. Co to jest zapadka? ;p Wziąłem do kieszeni klamkomanetkę Sory i jadę. Jak się na miejscu okazało, specyficzna budowa Sory nie pozwala na przeszczep. Typ sposobem zafundowałem sobie przejażdżkę do Bychlewa. Jakby było mało cały czas klamkomanetka kuła mnie w kro... brzuch. :)
Trasa: Pabianice -> Terenin -> Chechło II -> szlak czerwony -> Wielka Woda -> szlak czerwony -> Terenin -> Pawlikowice -> szlak zielony -> Wielka Woda -> szlak czerwony -> Chechło II -> Terenin -> Pabianice
Kolejny raz zmuszony jestem jechać na MTB, bo w szosówce trzeba rozebrać klamkomanetkę lub po prostu kupić nową. Ogólnie nuda. Cały zakurzony przyjechałem.
Trasa: Pabianice -> Terenin -> Chechło II -> Mogilno Małe -> szlak zielony -> Pawlikowice -> Terenin -> Pabianice
Krótka pętelka w ślimaczym tempie. Dlatego właśnie nie lubię jeździć na MTB, bo aby wyjechać gdzieś dalej trzeba poświęcić dużo więcej czasu niż na szosówce. Jeszcze kilka dni i mi psychika siądzie. ;p Chyba dzisiaj będę już miał szosę do dyspozycji.
Trasa: Pabianice -> Terenin -> Chechło II -> szlak czerwony -> Wielka Woda -> szlak czerwony -> Terenin -> szlak zielony -> Pawlikowice -> szlak zielony -> Mogilno Małe -> Mogilno Duże -> Róża -> szla zielony -> Ldzań -> Talar -> szlak zielony -> Ostrów -> szlak zielony -> Łask -> Łask Kolumna -> Barycz -> Mogilno Duże -> Mogilno Małe -> Wielka Woda -> Pabianice
Szosówka nie odebrana jeszcze od znajomego, więc znów zostałem zmuszony do jazdy na sypiącym się MTB. Tym razem, by nie usypiać z nudów postanowiłem zaplanować trasę tak, by nie musieć kręcić takich samych kółek. Jadę standardowo skrajem lasu, o tą drogą:
Najpierw kieruję się na Chechło II, potem wracam inną drogą do Terenina i jadę dalej szlakiem zielonym aż do leśniczówki w Mogilnie Małym. Dalej najkrótszą drogą do asfaltu w Róży. Ta część trasy jest obwita w dziury, więc ciężko jest utrzymać wysoką prędkość na góralu z przeskakującym łańcuchem. W Róży kieruję się szlakiem zielonym do Ldzania. Teraz zaczyna się sporo piachu. Momentami 5-8km/h ciężko się jechało. Chciałem powtórzyć jeszcze raz, że łańcuch przeskakuje, więc niemożliwe jest przepychanie. Tylko wysoka kadencja. Tym sposobem dojeżdżam do Ldzania. Za chwileczkę mijam drewniany młyn w Talarze. Zatrzymuję się chwileczkę nad wodą i robię zdjęcie.
Z tego miejsca chciałem podziękować zespołowi maps google, bo gdyby nie oni to bym nie wiedział o tej drodze, która właśnie teraz zacząłem jechać. :D
Za młynem skręcam w pierwszą drogę w prawą i kieruję się w kierunku zielonym szlakiem w kierunku Ostrowa. Najpierw zaczyna się sporo piachu, potem pagórki. Góra -> dół -> góra -> dół. Spodobało mi się to i już wiem, gdzie będę zimą jeździł.
W Ostrowie twardo trzymam się zielonym szlakiem. Teraz już asfalt jest i prowadzi aż do Łasku. Prawdę mówiąc zagapiłem się troszkę, bo miałem nieco wcześniej skręcić na Barycz. Zostałem zmuszony do pokonania kilku kilometrów krajową 12. Dziwnie jakoś się czułem, bo przecież do tej pory żadnego samochodu nie widziałem na oczy. W Łasku Kolumnie skręcam według znaku na Barycz. Wszystko pięknie, ale zaraz zaczyna się rondo, do którego dochodzi bodaj 5 dróg, a nie ma znaku gdzie skręcić. Nie myslę o tym na razie, bo moje oczy zobaczyły... sklep. Kupuję tutaj lifepack'a (Snickers + Pepsi) i pytam się jakiegoś faceta, którymi doradza dojazd asfaltem. No więc jadę nim. Drogę kojarzę, bo już tu kilka razy jeździłem z Olą i Michałem. Dojeżdżam do wioski Barycz. Tutaj na szczęście kojarzę trasę. Więc jadę najpierw po żwirze, a potem przez las. Jak się potem okazało zrobiłem niepotrzebne kółko, ale co mi tam. Wyjechałem w Mogilnie Dużym. Musiałem kawałek przeskoczyć asfaltem, by znaleźć dojechać do tej dróżki, którą wcześniej jechałem. Dojeżdżam do wspomnianej na początku leśniczówki i jadę główną leśną drogą aż do Wielkiej Wody. Tutaj skręcam w pierwszy dukt, który wiedzie na północ i tym sposobem znalazłem się w Pabianicach.
Reasumując, bardzo podobała mi się dalsza część zielonego szlaku i na pewno będę tam zaglądać zimą, a w rowerze muszę kupić drugi napęd, bo przypuszczam że ten będzie dobrze działać na mrozie. Swoją drogą amortyzator by się przydał do MTB, ale na razie w planach nie mam takowego wydatku. Chyba, że okazja kupienia za grosze się trafi.
Hm. Co tu pisać. Ledwo wsiadłem na rower, a już wiedziałem że będzie mi się dobrze jechało. Rozbujałem się nawet do >50km/h. Zaczyna się górka, zrzucam biegi w dół. Hamuje na pasach, ruszam, chce wrzucić cięższy bieg i... i... i.. dupa! Łopatka od zmiany biegów nie drgnie! Wkurzyłem się nieco co na pewno było wyraźnie słychać. Wracając na przełożeniu 52-24 wpadłem do znajomego spytać się co z tym zrobić. Poradził mi wpaść do innego znajomego, by on zajrzał i rozkręcił. :)
Do znajomego w Bychlewie, by zerknął moją klamkomanetkę. Musiałem jechać 2 razy, bo jak się okazało za pierwszym razem spóźniłem się dosłownie o 2 minuty. Wracając na pieszo do domu wpadłem do koleżanki dać jej jedną książkę. Również miałem okazję zobaczyć coś bez nazwy. Mama prowadziła 5 letnią córkę do solarium z argumentem "będziesz jak czekoladka w przedszkolu". Słyszałem ich rozmowę i widziałem jak wchodzą do solarium. Zdziwiło mnie to bardzo.
Trasa: Pabianice -> Terenin -> szlak czerwony -> Wielka Woda -> szlak zielony -> Pawlikowice -> Terenin (x4) -> Pabianice
Ponieważ w szosówce nie działa mi klamkomanetka zostałem zmuszony do pojechania "rowerem orkiestrą". Dlatego tak go Michał nazywa, bo rower ten wydaje różne dźwięki typu: piski, trzaski, skrzypienia, przeskakiwania itp. Muszę w końcu zrobić remont napędu. Zrobiłem 4 pętelki w lesie. Ze względu na wyboistą nawierzchnię ciężko było wejść na wyższy puls. Musiałem wolno się rozpędzać, bo napęd przeskakiwał trochę. Po 4 pętelkach wróciłem do domu z nogami całymi czarnymi od piachu.
Mapka zaczerpnięta z tego wpisu. Godzinna pętla pokonana ulubioną techniką: 1) ~20 minut luźnego kręcenia na pulsie 130-145ud/min 2) ~20 minut nieco mocniejszej jazdy na pulsie 145- 160ud/min 3) ~20 minut ostrzejszej jazdy z pulem często przekraczającym 160 ud/min
Oczywiście pulsometr nie traktuje jako super dokładne urządzenie, dlatego podczas jazdy staram się nie zerkać na niego. Tak samo jak na licznik. Wolę wyczuć jak reaguje mój organizm, a nie to co pokazują cyferki na wyświetlaczu.
Jeżeli chodzi o dzisiejszą jazdę, to cały czas przelotny deszcz, więc trzeba było uważać na zakrętach i mocnych przyśpieszeniach, by nie zaliczyć szlifa. Raz wypadłem z zakrętu, ale cały powróciłem na asfalt. Testowałem dzisiaj wkładki hamulcowe Meridy. Dokładnie Merida BS-MD010. Są wykonane z 3 rodzajów gumy, różniących się twardością. Co prawda używałem tylko przedniego hamulca dzisiaj, ale mimo lekko mokrej obręczy hamują szybko.
Jeżeli chodzi o wyprawę rowerową, to od wczoraj zacząłem dokładnie planować trasę z uwzględnieniem warunków pogodowych, zmęczenia, zabytków itp. Jak skończę planować to zamieszczę na tutaj jak mniej więcej będziemy jechać.
Polecam również zerkanie na blog Michała, który się męczy na wyprawie rowerowej wzdłuż granicy polsko-niemieckiej. Dzięki ultranowoczesnym technologią jest możliwość relacji live na zasadzie: sms od Michała -> mój wpis na jego blogu.
Krótka pętela. Na Gierkówce dojeżdżam do jednego kolarza. Gadam z nim chwilkę i składam mu życzenia, bo za 2 dni 60 lat kończy. Dalej sam. O dziwo bardzo dobrze mi się kręci. Szczególnie na górkach. Jednak nie szalałem, bo ten tydzień regeneracyjny był. W Hucie Dłutowskiej wykręcam dzisiejszą prędkość maksymalną. Dalej skręcam na Pawlikowice i tutaj orientuję się, że jadę źle, bo miałem skręcić na Rydzyny, by wyjechać bliżej sklepu rowerowego. Dojeżdżam do Pabianic i jadę spokojnie do rowerowego, gdzie kupuję 4 komplety klocków hamulcowych Meridy. Jedne pójdą do szosy, a drugie najprawdopodobniej do trekingu jako zapas na wyprawę. O dziwo mimo słońca upał mi nie przeszkadzał.
Mam 18lat, uczę się w 1LO w klasie geograficzno-historycznej. Nie trzeba chyba pisać, że lubię geografię i turystykę, dlatego od czasu do czasu staram sobie zorganizować jakąś dłuższą/ciekawszą trasę z nastawieniem na zwiedzanie. Zawsze jeździłem turystycznie, ale od marca 2009r. zacząłem trenować kolarstwo szosowe. Oczywiście nie trzeba pisać, że lubię dystanse składające się z 3 cyfr przed przecinkiem. :)
Kontakt:
GG: 1326631
Poczta: radek_3131@o2.pl