Słowenia.rar part 2
Wtorek, 23 sierpnia 2011
· Komentarze(0)
Kategoria "Suplementy i izotoniki", 150-200km, Śnieg, Trekking, Z sakwami
Trasa: Podplat -> Celje -> Žalec -> Kamnik -> Moste -> Medvode -> Škofja Loka -> Železniki -> Podbro -> Tolmin
Mapka i zdjęcia później
Już wczesnym rankiem było gorąco i bezwietrznie. Ta bezwietrzna pogoda zaowocowała szybkim krojeniem kilometrów. Przed Kamnikiem fajny 11% podjeździk. W Kamniku jem orientalny obiad. Po obiedzie ruszam dalej i już mogę podziwiać piękne widoki na góry. Nie popełniam tego błędu co na Węgrzech i nie wjeżdżam do Lublany. Mijam ją obrzeżami- innymi słowami olewam zwiedzanie. Pytam o drogę do miasta Škofja Loka. Spytanie o drogę zaowocowało pół godzinną rozmową, głównie na temat jak jechałem i skąd jestem. Swoją drogą to nazwa tego miasta skojarzyła mi się od razu z piosenką Shakiry. Po rozmowie migiem docieram do miasta, gdyż płasko. Miasto przepiękne, bardzo klimatyczne szczególnie późnopopołudniową porą. Z tego miejsca kieruję się na Železniki. Zaczyna się 16km podjazd. O dziwo mimo dosyć sporego nachylenia pokonuję, go bardzo sprawnie. Szczególnie pozytywnie zaskoczyła mnie prędkość z jaką pod górę wjeżdżałem, dużo wyższa było niż w Tatrach. Wtachałem się na szczyt i wpadłem na pomysł nocowania na campingu, głównie ze względu na możliwość przeprania ciuchów i dokładnego wymoczenia się. Dobrze, że trafiłem na osobę znającą dobrze angielski. Pokierowała mnie dobrowolnie własnym samochodem (!!!) na camping. Camping prawie pusty, dokładnie tak jak z rozmowy się dowiedziałem. Na campingu nocowali również Czesi, ale nie rozmawiałem z nimi. Wypiłem sobie Słoweńskie piwko i poszedłem w kimono.
Mapka i zdjęcia później
Już wczesnym rankiem było gorąco i bezwietrznie. Ta bezwietrzna pogoda zaowocowała szybkim krojeniem kilometrów. Przed Kamnikiem fajny 11% podjeździk. W Kamniku jem orientalny obiad. Po obiedzie ruszam dalej i już mogę podziwiać piękne widoki na góry. Nie popełniam tego błędu co na Węgrzech i nie wjeżdżam do Lublany. Mijam ją obrzeżami- innymi słowami olewam zwiedzanie. Pytam o drogę do miasta Škofja Loka. Spytanie o drogę zaowocowało pół godzinną rozmową, głównie na temat jak jechałem i skąd jestem. Swoją drogą to nazwa tego miasta skojarzyła mi się od razu z piosenką Shakiry. Po rozmowie migiem docieram do miasta, gdyż płasko. Miasto przepiękne, bardzo klimatyczne szczególnie późnopopołudniową porą. Z tego miejsca kieruję się na Železniki. Zaczyna się 16km podjazd. O dziwo mimo dosyć sporego nachylenia pokonuję, go bardzo sprawnie. Szczególnie pozytywnie zaskoczyła mnie prędkość z jaką pod górę wjeżdżałem, dużo wyższa było niż w Tatrach. Wtachałem się na szczyt i wpadłem na pomysł nocowania na campingu, głównie ze względu na możliwość przeprania ciuchów i dokładnego wymoczenia się. Dobrze, że trafiłem na osobę znającą dobrze angielski. Pokierowała mnie dobrowolnie własnym samochodem (!!!) na camping. Camping prawie pusty, dokładnie tak jak z rozmowy się dowiedziałem. Na campingu nocowali również Czesi, ale nie rozmawiałem z nimi. Wypiłem sobie Słoweńskie piwko i poszedłem w kimono.