Wpisy archiwalne w kategorii

Nie sam

Dystans całkowity:12498.92 km (w terenie 865.02 km; 6.92%)
Czas w ruchu:498:04
Średnia prędkość:25.09 km/h
Maksymalna prędkość:67.00 km/h
Suma podjazdów:22292 m
Maks. tętno maksymalne:201 (99 %)
Maks. tętno średnie:166 (81 %)
Suma kalorii:75582 kcal
Liczba aktywności:192
Średnio na aktywność:65.10 km i 2h 35m
Więcej statystyk

Night ride

Sobota, 16 października 2010 · Komentarze(1)
Kategoria 50-100km, Las, MTB, Nie sam, Noc
Trasa: Pabianice -> Piątkowisko -> Wola Żytowska -> Żytowice -> Janowice -> Wygoda Mikołajewska -> Wrząca -> Lutomiersk -> czerwony szlak -> Mikołajewice -> czerwony szlak -> Janowice -> Huta Janowska -> czerwony szlak -> Poleszyn -> Łask Kolumna -> czerwony szlak -> Ldzań -> Mogilno Duże -> Róża -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> Róża -> Mogilno Duże -> Róża -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice



Przed 17.00 przyjechał do mnie Michał. I stała się rzecz nie słychana. Musiał czekać na mnie, a nie ja na niego. Poczekał z 5 minut i ruszyliśmy zaplanowaną kilka godzin wcześniej trasą. Początek po asfalcie i z wiatrem z plecy, co zaowocowało szybkim dotarciem do Lutomierska. Na szlak czerwony wjeżdżaliśmy jeszcze jak było widno. W lesie mały postój ściągam żółte szkła i chowam do kieszonki zapinanej na suwak. Dalej zapodałem oświetlenie i zrobiło się nieźle widno w lesie.. Dojeżdżamy do Kolumny i tutaj odbijamy na czerwony szlak. Ponieważ akumulatorki nie były świeże w lampce przedniej intensywność światła nieco spadła. Dojechaliśmy czerwonym szlakiem do drogi Dobroń-Ldzań i Michał zasugerował powrót asfaltem. No ok. Staram się oszczędzać oświetlenie, bo robi się coraz słabsze światło. Spokojnie jedziemy aż do Terenina, gdzie Michał skręca w prawo, a ja jadę prosto. Szybko jadę do domu, bo lampka prawie zdechła. Wtachałem rower na górę, wypakowuję wszystko z kieszonek i... ku*wa, gdzie są żółte szkła. Myślałem, że wypadły mi gdy wyciągałem telefon w Mogilnie Dużym, więc wymieniłam akumulatorki na baterie w lampce i jadę. Cały czas grzeję >30km/h i tym oto sposobem w niecałe pół godziny dotarłem na miejsce. Rozglądam się i nie ma. Ja pie**le. Wracam do domu jeszcze szybciej niż tam przyjechałem (piwko czekało). Swoja drogą zastanawiam się jakim cudem mi wypadły jak 2-3 razy zaglądałem do kieszonki? Przecież jak były w środku to na 100% zleciały na sam dół- tak jak telefon i inne pierdoły.

Prawie jak jazda indywidualna na czas

Niedziela, 10 października 2010 · Komentarze(4)
Trasa: Pabianice -> Czyżeminek -> Prawda -> Guzew -> Babichy -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majoracki -> Garbów -> Górki Małe -> Górki Duże -> Nida Jutroszewska -> Jutroszew -> Dziwle -> Lutosławice Szlachceckie -> Lutosławice Rządowe -> Lubanów -> Grabica -> Boryszków -> Dziewuliny -> Rawicz -> Wadlew -> Podstoła -> Dłutów -> Budy Dłutowskie -> Huta Dłutowska -> Pawłówek -> Pawlikowice -> Rydzyny -> Pabianice



Trasa identyczna jak tutaj.

Długo wyczekiwany moment- nareszcie mogłem przyjechać na szosówce na ustawkę. Coś mi się za lekko jechało. Standardowo do Rzgowa spokojnym tempem, potem delikatnie przycisnęliśmy, wychodzę na zmianę, odwracam się i... wszyscy daleko w tyle. Postanowiłem dalej jechać swoim tempem, bo i tak mnie dogonią. Myliłem się jednak. Praktycznie cały czas jechałem w granicach 35-40km/h, choć bywało jeszcze szybciej. Nie jechałem mocno jechałem od tak spokojnie mimo przeszkadzającego wiatru. Odwracałem się wiele razy do tyłu by zobaczyć, gdzie są i za każdym razem ich nie widziałem. Jasny gwint, czemu do panów z Łodzi nie mogłem dzisiaj dołączyć? :p Nie zmęczony wróciłem do baru w Rydzynach, kupiłem Pepsi i dość szybko się zwinąłem do domu.

To co zawsze

Niedziela, 3 października 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Czyżeminek -> Prawda -> Guzew -> Babichy -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majorancki -> Górki Małe -> Górki Duże -> Jutroszew -> Lesieniec -> Rędociny -> Stoczki-Porąbki -> Dłutów -> Mierzączka Duża -> Ślądkowice -> Róża -> Pawlikowice -> Pawłówek -> Rydzyny -> Pabianice

Trasa taka sama jak tutaj. I tam jest również mapka.

I co tu pisać. Pojawiłem się o tym samym miejscu co w każdą bezdeszczową niedzielę. Jakiś pomór dzisiaj, bo mimo 10:05 było mało osób. Do Jutroszewa ze wszystkimi, dalej w 4 osobowej grupie. W sumie to nie mam nastroju by opisywać. W Jutroszewie zdełcho mi mp3 i straciłem sygnał w pulsometrze. Dane z pulsometru po 1:05 jazdy:
AVG 160ud/min
HrMAX 190ud/min
725kcal

You can do it!

Niedziela, 26 września 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Czyżeminek -> Prawda -> Rydzynki -> Tuszyn -> Wolo Kozubowa -> Badzyn Dylew -> Górki Duże -> Tążewy -> Leszczyny Małe -> Dłutów -> Las Rydzyński -> Rydzyny -> Pabianice



Jak co niedziele zawitałem na ustaweczkę. Obecność gipsu na nadgarstku spowodowała, że zostałem zalany masą pytań. Niektórzy nie mogli uwierzyć, że w TIRa walnąłem i tylko tyle sobie zrobiłem. Inni dziwili się, że da się tak jechać. Owszem da. :) Dojechałem z nimi do Prawdy, gdzie odbiłem prosto do lasu by nikogo nie zabić. W lesie pełno grzybiarzy. Samochodów tyle jak w godzinach szczytu w Łodzi. Wyjechałem w Tuszynie, gdzie dla odmiany odbiłem na Dylew. Miałem okazji zobaczyć, gdzie dzisiaj ma finish łódzka ustawka "Rzgowska", bo dzisiaj odbywały się mistrzostwa tej ustawki. Wyjeżdżam w Górkach Dużych, gdzie grzeję na Dłutów. Grzeję w sensie dosłownym, bo jadę 35-40km/h. W Dłutowie skręcam do Lasu Rydzyńskiego. Tutaj jeszcze więcej samochodów. Momentami zastanawiałem się czy te samochody przypadkiem nie stoją w korku. :p Wyjeżdżam z lasu na Rydzynach i bez zaglądania do baru jadę do domu.

Czas jazdy równy czasowi z pulsometra? I can't belive it! © radek3131

Rajd Rowerowy z okazji 71 rocznicy Bitwy o Pabianice

Sobota, 25 września 2010 · Komentarze(5)
Trasa: Pabianice -> Aleja Dębów Szypułkowych -> Hermanów -> Las Karolewski -> Pawlikowice -> Róża -> Las Ślądkowicki -> Samolot "Łoś: -> Staw Torflanka -> Las Ślądkowicki -> Leśniczówka Dąbrowa -> Róża -> Pawlikowice -> Terenin -> Aleja Dębów Szypułkowych -> Pabianice



O 9.00 zebraliśmy się pod szkołą. Przyjechało 15 osób i o dziwo wyruszyliśmy prawie punktualnie, co na szkolnych wycieczkach jest rzadkością. OD razu jedziemy w kierunku Alei Dębów Szypułkowych. Przejeżdżamy nią i wyjeżdżamy na polach. Dojeżdżamy do Hermanowa i tutaj odbijamy na las. W lesie jedziemy dotąd mi nieznaną drogą. Całe szczęście, że jadę na samym końcu, bo uczestnicy rajdu mają tendencje do ocierania się o koła, wpadania na siebie itp. Szczerze mówiąc to tak było aż do samego końca. :) Z lasu wyjeżdżamy w Pawlikowicach. Kawałeczek asfaltem i dalej znów w lesie. Tym razem trasę kojarzę z wcześniejszych rajdów pieszych/rowerowych. Najpierw dojeżdżamy do cmentarza wojennego z czasów I wojny światowej. Pochowanych jest tam kilkuset żołnierzy armii rosyjskiej i niemieckiej, którzy zginęli w czasie Bitwy o Łódź. Po tej krótkiej wizycie jedziemy dalej i dość szybko (O ile taką jazdę można nazwać szybką, bo tak naprawdę wleczemy się kilkanaście km/h. Czasami nawet 10km/h nie przekraczamy.) docieramy do punktu docelowego wycieczki- samolotu "Łoś". Samolot który tam się znajduje to replika, zrobiona z tego co wpadło w rękę. :) Jak się znalazł ten samolot w tamtym miejscu? 4 IX 1939r. samolot został zestrzelony i pilot awaryjnie wylądował w lesie.

Samolot "Łoś" © radek3131


Samolot "Łoś" © radek3131


Tutaj 10 minutek przerwy. Fajnie się siedziało w słoneczku. :p Podjeżdżamy pod pobliski staw. Przynajmniej teraz wiem jak podjechać bliżej.

Staw Torflanka © radek3131


Dalej przez okoliczne pagórki jedziemy. Takie drobne urozmaicenie, bo potem cały czas płasko. Wyjeżdżamy w Róży, niemal w tym samym miejscu co wjechaliśmy do lasu. Do Pabianic wracamy skrajem lasu. Potem Aleją Dębów Szypułkowych pod szkołę i koniec rajdu. Szkoda, że w tym roku nie było inscenizacji bitwy. Dzwonię do Michała i podjeżdżam pod jego blok. Oddaje mu kasę za zamówione pomoce naukowe i razem wracamy pod mój dom.

Niespodziewana kapitulacja

Niedziela, 19 września 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Czyżeminek -> Prawda -> Guzew -> Babichy -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majoracki -> Garbów -> Górki Małe -> Górki Duże -> Nida Jutroszewska -> Jutroszew -> Dziwle -> Grabica -> Rusociny -> Józefów -> Wadlew -> Podstoła -> Dłutów -> Budy Dłutowskie -> Huta Dłutowska -> Pawłówek -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice



Jak co niedziele wpadłem na ul. Gryzla. Sporo mniej osób niż zwykle. Czyżby sezon się kończył?? Początek trasy spokojny, czyli bez szarpania i w sumie tak jechaliśmy cały czas. Czułem, że jestem w stanie dojechać dzisiaj do końca, a tu mi przełożeń zabrakło na zjeździe z górki w Lutosławicach Szlacheckich i zostałem sam z tyłu. Chyba w najgorszym momencie odpadłem, bo najdalszym. Zobaczyłem, że również odpadła dwójka szosowców i usiłowałem ich gonić. Przez ponad 20km. Zawsze brakowało mi te 200-300m. W Wadlewie skapitulowałem i zwolniłem nieco. Dalej tradycyjnie przez Pawlikowice do domu. Nie miałem dzisiaj czasu by posiedzieć w barze. :)

Jasny gwint

Niedziela, 12 września 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Czyżeminek -> Prawda -> Guzew -> Babichy -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majorancki -> Górki Małe -> Górki Duże -> Jutroszew -> Lesieniec -> Rędociny -> Stoczki-Porąbki -> Dłutów -> Mierzączka Duża -> Ślądkowice -> Róża -> Pawlikowice -> Pawłówek -> Rydzyny -> Pabianice



Mapka zaczerpnięta z zeszłotygodniowego wpisu.

Znów zajrzałem na ustawkę. Właściwie to zasuwałem ostro przez miasto by zdążyć, a i tak spóźniłem się chwilę. Dogoniłem ich koło krańcówki autobusowej. Sporo osób było. Dojechaliśmy w miarę spokojnie do Rzgowa i jakoś nikomu nie chciało się ruszyć i rozkręcić towarzystwo. No to wyprułem do przodu i w miarę upływu km zaczęły podczepiać się kolejne osoby. Do Tuszyna jechało mi się rewelacyjnie. Dalej zaczyna się podjazd pod górkę. Puls skacze do 197ud/min, ale trzymam się a kole. Chwila odpoczynku, bo zjazd i znów pod górę. Tym razem daję zmianę i wyciągam swój dzisiejszy puls maksymalny. Zabrakło ze 100m bym wyciągnął najwyższy puls jaki kiedykolwiek miałem. Znów niektórzy zdziwieni, że na góralu da się tak szybko jechać pod górę. Na następnych górkach sytuacja jest podobna- puls skacze do 19xud/min, ale daje radę. W Jutroszewie zaczyna się dłuższy zjazd i odpadam, bo brakuje przełożeń z góry. Skręcam na Dłutów i dołącza do mnie 2 szosowców. Ponieważ z nami jechał facet, który ma 75 lat, pracowaliśmy we 2 osoby. To nie jest żadna dyskryminacja. Ten facet ostro pocina, ale dzisiaj nie był w formie. Strasznie długie zmiany dawaliśmy z tempem 35-40km/h. W Dłutowie szybko ustaliliśmy jak jechać i wybraliśmy dłuższy wariant trasy. Dojeżdżamy tym równym tempem do baru. Pojawiamy się tam jako pierwsi. Oddaje zeszłotygodniowy dług i kupuje to co zwykle. Specjalnie obliczyłem średnią i w barze wynosiła ona 33km/h. Hm, chyba nie tak źle jak na MTB. Chwilka gadania i zwijam się z dwoma osobami.

Między akwenami o niskim znaczeniu strategicznym

Piątek, 10 września 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Terenin -> Pawlikowice -> szlak zielony -> Mogilno Małe -> Mogilno Duże -> Róża -> szlak zielony -> Ldzań -> Kolonia Ldzań -> Talar -> szlak zielony -> Ostrów -> Łask -> Łask-Kolumna -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice



Tuż prze końcem lekcji napisał do mnie Michał. Spytał się czy przypadkiem nie jadę w stronę Łasku, bo on jedzie na działkę. W sumie to i tak miałem jechać w tamtą stronę, więc nie odmówiłem. Po 13.00 spotykamy się i od razy kierujemy się w kierunku Lasu Karolewskiego. Tam trzymamy się zielonego szlaku i wyjeżdżamy w Łasku. W lesie slalom między kałużami, by nie uchlapać się zbytnio.

Michał zbliża się do akwenu wodnego o niskim znaczeniu strategicznym © radek3131


W Łasku się żegnamy i dalej jadę sam. Z lekkim wiatrem w plecy wracam do Pabianic. Średnia z powrotu >32km/h. :)

Na chwilę obecną zmniejszam troszkę intensywność jazd, bo mam drobną kontuzję.

Trochę z nimi, trochę z tamtymi

Niedziela, 5 września 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Czyżeminek -> Prawda -> Guzew -> Babichy -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majorancki -> Górki Małe -> Górki Duże -> Jutroszew -> Lesieniec -> Rędociny -> Stoczki-Porąbki -> Dłutów -> Mierzączka Duża -> Ślądkowice -> Róża -> Pawlikowice -> Pawłówek -> Rydzyny -> Pabianice



Cotygodniowy rytuał. Standardowo ja na góralu, a reszta na szosie. Pojawia się też Arek. Sporo osób było. Przyśpieszamy w Rzgowie i długo się nie utrzymałem, bo przy 45km/h zabrakło przełożeń. Jadę chwilę sam. Ta chwila nie trwa długo, bo dogoniłem szybko faceta na szosie. On szybko zwerbował grupę i jechaliśmy dalej w sześcioosobowym składzie. Jak na szosówkę to tempo lajtowe, ale jak na górala to w miarę mocne. Zawsze drobny problem z górki się pojawiał, bo musiałem dokręcać. W Dłutowie decydujemy się na nieco dłuższy wariant trasy. Dołącz do nas z 15-20 osób i w takiej dość licznej grupie kroimy asfalt. Nie jedziemy szybko, ale jest wąska droga i rozciągnęliśmy się trochę. W Mierzączce Dużej grupa się nieco porwała. Tak się złożyło, że byłem na samym końcu. Dogoniłem 4 osobową grupę. Po chwili dogoniliśmy kolejną osobę. Jedziemy tak na końcu i widzę, że przed nami 2 osoby jadą samotnie. Wyszedłem na zmianę i doszedłem do nich. W takim składzie przejeżdżamy kolejny fragment trasy. Widzę, że przed nami są kolejne 2 osoby. Wychodzę na zmianę, jednak nikt za mną nie jedzie. Prawie doszedłem te 2 osoby. Z 15-20m zabrakło. I tak samotnie między tymi dwoma grupkami dojechałem na Rydzyny. W barze kupuję na kredyt to co niemal zawsze, chwilę gadam i jadę do domu.

Bałtyk: Dzień 5- Highway to Hel

Niedziela, 29 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Strzelno -> Mieroszyno -> Mieroszyno-Wybudowanie -> Tupadły -> Jastrzębia Góra -> Rozewie -> Chłapowo -> Władysławowo -> Chałupy -> Kuźnica -> Jastarnia -> Jurata -> Bór -> Hel



W nocy budzi nas ostra burza. Pioruny napi*****ją przez ponad godzinę. Po 5.00 wstaliśmy i zaczęliśmy zwijać zabawki. Dość szybko się uwinęliśmy i o 6.00 z hakiem już mogliśmy jechać. Nareszcie dla odmiany wyszło słońce. Czemu tak nie mogło być przez cały wyjazd?

Słoneczko przebijające się przez chmury © radek3131


Kontynuujemy jazdę na Jastrzębią Górę- najdalej wysunięty na północ fragment Polski. Drogi w tym słońcu szybko schną.

Jastrzebia Góra- najdalej wysunięty na północ fragment Polski © radek3131


Na Bałtyku sztorm, nie mamy zbyt dużo czasu by zejść na dół i zobaczyć to wszystko. Wielki plus rannego zwiedzania- nie ma turystów. Cisza i spokój jak na dzikiej plaży. Jedziemy w kierunku Rozewia. Zamiast asfaltu jest bruk, dlatego jedziemy szutrową ścieżką rowerową. O dziwo Oli lepiej jedzie się szosówką po szutrze niż po bruka. W niespełna 10 minut dojeżdżamy do latarni morskiej na Rozewiu. Zaczyna przyjemnie mżyć i jednocześnie świeci słońce.

Latarnia morska Rozewie © radek3131


Latarnia była kiedyś 2 razy niższa. Została podniesiona, po tym jak drzewa przysłoniły światło. Ot taka ciekawostka. Szutrowa się kończy i musimy jechać po bruku. Trzęęęęeeeęęeeeeeeeęęęęęęęęeesieeeeeeeeee straaaaaaaszniiiiiiiiieeeeee.

Bruk do Władysławowa © radek3131


Równo przy znaku Władysławowo kończy się bruk. No nareszcie. Ile można. Wjeżdżamy na Półwysep Helski. Jednocześnie widać morze i zatokę. Jedziemy drogą rowerową, która momentami prowadzi 1m od zatoki. Po drodze widać pełno przyczep campingowych, pól namiotowych itp.

Zatoka Gdańska © radek3131


Przed Jastarnią postój- Oli zeszło powietrze z przedniego koła. Z początku myślałem, że dętka poszła, ale powietrze chyba zaczęło schodzić po jeździe na bruku i szutrze.

Po uzupełnieniu powietrza w kole kontynuacja jazdy. Szybko docieramy na Hel. Wczesna godzina owocuje małym ruchem samochodowym. Patrzymy na godzinę i widzimy, że jest szansa na zdążenie na wcześniejszy prom do Gdyni. W porcie rybackim pojawiamy się 20 minut przed startem promu linii 520.

Ola i Ewelina w porcie rybackim w Helu © radek3131


Ja i Ewelina w porcie rybackim w Helu © radek3131


Kupujemy bilety, podbijam książeczkę PTTK i zmierzamy do promu. Tutaj suprise- trzeba zdjąć wszystkie sakwy. Yyyyyyyyy, nie po to wszystko mocowałem na rower by teraz ściągać. Ładna kupa klamotów mi się zebrała. Spotykamy rowerzystów, którzy przypłynęli tym promem, ale w odwrotną stronę. Ostrzegają nas przed tym, że rowery są pakowane do środka jak bądź. Jako dowód pokazują urwany błotnik i zgubione światło. Dobrze, że powiedzieli bo odczepiliśmy szybko rzeczy, które łatwo można urwać/popsuć/zniekształcić. Włazimy do środka. Podróż trwa tylko godzinę. Nie ukrywam, że zamulamy nieco przez tą godzinę. Dopływamy do Gdyni i nawet nie zdążyliśmy odebrać rowerów a zaczęło lać. Całe szczęście, że nasze rowery były z brzegu, więc nie mokliśmy długo. Przeczekujemy deszcz pod parasolem. Leje tak mocno, że naklejka promowa (można to tak nazwać?) rozpływa się. Jak przestało troszkę padać to wzięliśmy się za przyczepianie sakw. Dalej fundujemy sobie spacerek po Gdyni (pieszo). Zakupy, kupno biletów na dworcu kolejowym. Oczywiście zanim bilety kupiliśmy troszkę nagłowiliśmy się, gdzie je kupić. Dworzec główny jest z deka pokręcony. Na pociąg zostało na półtorej godziny, więc koczujemy w przejściu podziemnym. Zaszalałem i kupiłem kebab. Zimno, więc okrywamy się śpiworami. Ludzie się patrzą jakbyśmy bezdomnymi byli, a rowery komuś gwizdnęli. W końcu nadchodzi godzina ZERO. Jak się okazało pociąg nie wyrusza z peronu 5 tylko z peronu 4. Wszyscy podróżni rzucili się na peron 4 jakby rzucili Prince Polo. Mimo sporej ilości w wagonie dla podróżnych z większym bagażem nie było niemal nikogo. Podróż mija mniej więcej tak: dziewczyny śpią, a ja zamulam (niemal niemożliwe jest u mnie zaśnięcie w pociągu). Na każdej następnej stacji przybywa podróżnych i robi się troszkę tłoczno, jednak miejscówka zarezerwowana w Gdyni była świetna. W Tczewie dołącza do nas 2 rowerzystów, którym pomagam wcisnąć rower do pociągu. Jak się okazało wysiadali na stacji Łódź Kaliska. Również pomagam znieść rowery, bo mieli naprawdę ciężkie. Z Łodzi 15 minut drogi pociągiem do Pabianic. I punktualnie wysiadam na stacji. Jadę najkrótszą drogą do domu. Ulice puste, bo już noc.