Wpisy archiwalne w kategorii

0-50km

Dystans całkowity:10447.15 km (w terenie 1857.66 km; 17.78%)
Czas w ruchu:405:19
Średnia prędkość:25.05 km/h
Maksymalna prędkość:66.45 km/h
Suma podjazdów:19494 m
Maks. tętno maksymalne:199 (98 %)
Maks. tętno średnie:166 (81 %)
Suma kalorii:96044 kcal
Liczba aktywności:512
Średnio na aktywność:20.40 km i 0h 48m
Więcej statystyk

Awaryjny piątek

Piątek, 10 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Chechło I -> Chechło II -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice

Mapka

Zamierzałem się wybrać na coś nieco dłuższego dzisiaj, ale już od samego początku zaczęło coś mi przeskakiwać. Z początku myślałem, że to napęd, ale w końcu nie wytrzymałem i zatrzymałem się by sprawdzić co to. Okazało się, że poluzowało mi się lewe ramie korby i "odskakiwało" mi w lewo". Niezwłocznie zawróciłem- słusznie, bo chwilę po nawrocie mocniej szarpnęło korbą, but mi się wypiął, a ramię poleciało na asfalt. Zawiesiłem je za pedał na kierownice i jechałem jakoś z jednym ramieniem. Odkryłem ciekawą technikę. Każdy obrót korby wykonywałem 2 nogami jednocześnie, tak jakbym skakał w miejscu i podwijał nogi pod szyję. Technika ta, bardzo spodobała się mi i kierowcą (szczególnie w Pabianicach). Wymęczyłem się strasznie, mniej więcej tak jakbym z pół godziny poskakał sobie w miejscu z ciężarkami w łapach. Po powrocie do domu już nie chciało mi się znów wyciągać górala by pojechać.

PS. Vmax wyciągnięty po awarii. :)

A -> B -> A

Środa, 8 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, Sam, Śnieg, Szosówka
Trasa: Pabianice -> Chechło I -> Chechło II -> Dobroń -> Łask Kolumna -> Łask -> Łask Kolumna -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice

Mapka.

Krótka jazda, by rozruszać troszkę zmęczone nogi. Tym razem nie byłem tak bardzo9 "posolony" jak ostatnio. W Łasku koło szpitala zawróciłem i tyle. Trasa bez śniegu na drodze. Jedynie troszkę koło domu leżało.

Wdychając solankę

Wtorek, 7 grudnia 2010 · Komentarze(2)
Trasa: Pabianice -> Wola Zaradzyńska -> Gospodarz -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majorancki -> Górki Małe -> Górki Duże -> Tążewy -> Leszczyny Małe -> Dłutów -> Budy Dłutowskie -> Huta Dłutowska -> Pawłówek -> Pawlikowice -> Bychlew -> Pabianice

Mapka.

Miałem jechać do lasu, ale całkiem spontanicznie wziąłem zimową szosę i nią pojechałem. Bardzo ostrożnie przejechałem przez miasto, gdyż nie mam jeszcze poziomu ekspert w jeździe na śliskiej nawierzchni na takich wąskich oponach. Rozkręciłem się dopiero za miastem. Droga posypana solą, która na dodatek została wyjeżdżona przez samochody, idealnie nadawała się do w miarę szybkiej jazdy. Jedyne co wnerwiało to samochody i nie wnerwiały dlatego że są, tylko dlatego że podczas wyprzedzania robiły taką mgiełkę, która osadzała się na kurtce. Zaczął padać deszcz ze śniegiem. Na Gierkówce jeszcze bardziej dokuczała wcześniej wspomniana mgiełka. Dlatego znów zmieniłem plany i zamiast jechać prosto do "aż mi się znudzi" skręciłem w Tuszynie na odludzie. Deszcz ze śniegiem przerodził się w śnieg, ale przynajmniej samochody nie irytowały tak bardzo.

Pod górę przez las © radek3131


Troszkę błota pośniegowego leżało na drodze, nie przeszkadzało to na prostej drodze, ale na zakrętach miałem cykora. Dopiero po minięciu kilku zakrętów załapałem co i jak. Za Górkami Dużymi skręciłem według znaków na Dłutów. Jechało się świetnie do czasu aż przed moimi oczami ukazał się taki obraz.

O kurna, śnieg © radek3131


Zaskoczyło mnie to z deczka. Miałem nadzieję, że to tylko mały kawałek, jednak ciągnęło się i ciągnęło, a ja wlokłem się i wlokłem. Na cienkich oponach ciężko było nawet utrzymać równowagę, więc jak samochód przejeżdżał to zatrzymywałem się. "Zabawa" ze śniegiem skończyła się dopiero w Dłutowie. I od nowa musiałem łapać temperaturę ciała, bo wymarzłem przez tą chwilę. Złapałem całkiem niezły rytm, bo praktycznie cały czas ~40km/h jechałem. Wahałem się czy nie skręcić sobie na wioskę w Palikowicach, ale obawiałem się znów śniegu, więc pojechałem prosto do centrum. W klatce spadł mi licznik na beton. Odpadł przycisk, ale chyba podkleję jakoś. Dopiero w domu dostrzegam, że moja kurtka i ocieplacze są szare od soli. Pełno soli też miałem na twarzy, okularach i rowerze. :)

PS. W sumie to dopiero dzisiaj mogłem przetestować czy błotniki zostały dobrze ustawione. Są ustawione rewelacyjnie. Chlapało tylko troszkę na nogi, ale na ochraniacze na buty to se może. :p

Śnieżna masakra

Niedziela, 5 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Bychlew -> Terenin -> Chechło II -> Wielka Woda -> szlak czerwony -> Mogilno Małe -> Wielka Woda -> droga do Stawu Jeziorko -> szlak zielony -> Staw Jeziorko -> Róża Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice

Mapka tutaj

Troszkę rano zaspałem, ale wyrobiłem się, co prawda na ostatnią chwilę, na ustawkę. Było zimno jak wyjeżdżałem - -12°C. Ubrany byłem idealnie na tak mroźną temperaturę. Szczególnie w kolana było ciepło. Pojawił się nawet facet, który zamiast tylnego koła miał gąsienicę. Z początku nic nie wskazywało masakry, jechaliśmy asfaltem aż do skrętu na Terenin. Tutaj już po lekkim śniegu dojechaliśmy do Lasu Karolewskiego. Od tego momentu zaczęło się naprawdę ciężko na początku jazda polegała na przejechaniu kawałka i ruszania od nowa. Potem jak złapałem rytm to nawet 20km/h ciąłem po śniegu. Trasę ustalaliśmy spontanicznie i po niedługiej jeździe skręciliśmy w lewo w jeszcze większy śnieg. Mijamy po drodze 2 znajomych, którzy biegali. Motywują nas słowami: "dalej się będzie świetnie jechało". Oczywiście słowo "świetnie" było wypowiedziane w ironii. Dojeżdżamy do Wielkiej Wody, gdzie chwilę czekamy na innych. Pojawiło się całkiem sporo osób. Naliczyłem 16, co jest chyba niezłą frekwencją jak na mroźny dzień. Robi się coraz cieplej. Ustalamy dalej trasę i jedziemy nie pełnym składem czerwonym szlakiem. Jechałem na końcu, więc nie musiałem aż tak bardzo przedzierać się przez ten śnieg. Koła idealnie w ślady wpadały. Wyjechaliśmy na drodze Mogilno Małe-Chechło II. Tutaj wyraźnie czuć, że jest dużo mniej śniegu. Dojeżdżamy do Mogilna Małego, gdzie kierujemy się znowu w las. Trafiamy znów do Wielkiej Wody i znów zastanawiamy się gdzie jechać. Wybraliśmy drogę do Stawu Jeziorko. Tutaj już wyraźnie moje ręce czuły zmęczenie. Ramiona, przedramiona i barki. Jakbym z 2 tony węgla załadował na ciężarówkę. Momentami nie miałem siły utrzymać prosto kierownicy, co zmuszało mnie do wielokrotnego zatrzymywania się. Wymęczyłem się strasznie na tym krótkim odcinku. Dalej znów w głęboki śnieg. Jakoś dojechałem do tego stawu. Tutaj spotykamy leśniczego, który niezłą miał z nas polewkę. Szczególnie z tekstu: "jakbym na spacer chciał iść to bym nie brał roweru". Chwilkę tutaj czekamy i ruszamy dalej. Nie znałem tej drogi nigdy wcześniej, więc miałem okazję teraz ją poznać. Już szło mi trochę lepiej, nie zatrzymywałem się tak często. Ale zaliczyłem piękną glebę w zaspę. Pięknie się leciało przez kierownicę. Pocieszające jest to, że nie tylko ja takie gleby zaliczałem. Wyjechaliśmy z lasu niedaleko Róży. Znów chwilkę czekamy i jedziemy już przez pola. W końcu jakaś normalna prędkość i droga. W Pawlikowicach we dwóch skręcamy do domu. A w Hermanowie rozdzielamy się i już jadę sam. Współtowarzysz pojechał na przełaj przez pole. Ja chciałem pojechać szutrową drogą i wyjechać koło stadionu PTC, ale zawróciłem do asfaltu i wróciłem do domu. Dawno się tak nie ujechałem.

Wreszcie w słoneczku

Sobota, 4 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, MTB, Sam, Śnieg
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice

Mapka tutaj

Dopiero po południu zebrałem się na rower, by nie jechać w dużym mrozie. Słoneczko świeciło, wiatr nie wiał mocno i nie było tak dużo lodu na drodze. Jechało się przyjemnie.