Wpisy archiwalne w kategorii

0-50km

Dystans całkowity:10447.15 km (w terenie 1857.66 km; 17.78%)
Czas w ruchu:405:19
Średnia prędkość:25.05 km/h
Maksymalna prędkość:66.45 km/h
Suma podjazdów:19494 m
Maks. tętno maksymalne:199 (98 %)
Maks. tętno średnie:166 (81 %)
Suma kalorii:96044 kcal
Liczba aktywności:512
Średnio na aktywność:20.40 km i 0h 48m
Więcej statystyk

Przemyślenia drogowe, czyli jak nie zabić pieszego

Piątek, 17 grudnia 2010 · Komentarze(2)
Kategoria 0-50km, Las, MTB, Śnieg
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> Róża -> Ślądkowice -> Mierzączka Duża -> Drzewociny -> Zimne Wody -> Morgi -> Kolonia Ldzań -> Ldzań -> Dobroń Duże -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło -> Pabianice

Mapka

Ładnie słoneczko od rana świeciło, motywowało strasznie do wyjazdu. By się nie męczyć w półmetrowym śniegu trasa to ośnieżone i oblodzone wiejskie drogi po za jednym kawałkiem. Wyjeżdżając z miasta koło szkoły. Starsza pani wyskoczyła mi na pasy 10m przed mną. Dobrze, że nic z naprzeciwka nie jechało, bo gdybym nie odbił to bym ją potrącił na bank. Nie pierwszy raz mam taką sytuację. Potem to już jechało się przyjemnie, bez niepotrzebnej stresówki. Mimo południowego wiatru i lodu na drodze ~25km/h dało się na luzie jechać. Mróz motywował do szybszej jazdy, bardziej ciepło było wtedy. Z Czasem się rozkręciłem. Bardzo długo ponad 30km/h jechałem, co było hardcorem na zakrętach w lesie. W Ldzaniu w miejscu gdzie ostatnio były kałuże był tym razem czysty lód, na którym prawie się wypie***łem. :) Dalej również nie odbyło się bez przygód. Wchodząc w zakręt w Dobroniu przy nie jakiejś zawrotnej prędkości wpadłem w przepiękny poślizg. Bokiem cały zakręt minąłem, a krótko się nie ślizgałem. Dobrze, że w porę przechyliłem się ciałem, bo gleba była by dosyć bolesna. No i oczywiście to nie koniec. Przed drogą krajową nr.12 jest taki minimalna górka. No i ja nie widziałem lodu. Hamując przed tą drogą wjechałem na ten lód i przednie koło mi się zablokowało. Wystawiłem lewą nogę, by nie glebnąć, wpadłem w poślizg i zjechałem na lewy pas. Dobrze, że facet z naprzeciwka mnie widział i w porę wyhamował. DO Pabianic już asfaltem, czyli szybka jazda i trochę wytchnienia. W mieście nie obyło się bez ekstremalnych sytuacji. Jadę ul. Wileńską i chcę skręcić w lewo. Wyciągam rękę dużo wcześniej, zjeżdżam do środka i jadę z wystawioną ręką. A facet z naprzeciwka wyprzedza nie dość, że na skrzyżowaniu, to na oblodzonej jezdni. Ja odbiłem w prawo on w lewo. Parę ostrych słów z mojej strony i wymiana gestów "przyjaźni" (środkowy palec). W sumie to nie wiem o co mu chodziło, ewidentnie jego wina. Już myślałem, że nic takiego mnie dzisiaj nie spotka, a tutaj 500m od domu babka nie ustąpiła mi pierwszeństwa. Jechałem 20km/h a ona 20m przed mną wyjechała. Ja po hamulcach, ona po hamulcach. Tym razem bez wymiany słów i gestów. W sumie to jakby nie nacisnęła na hamulec to bym wyhamował przed nią. Przygotowany jestem na taką ewentualność. Dalej już bezpiecznie do domu.

Reasumując, zaczyna mnie dziwić dlaczego zimą (latem dużo mniej) mam takich sytuacji. Może jakiś zaćmienie umysłu panuje i ludzie nie widzą? Albo dochodzą do wniosku, że: (proszę wybrać)
1. Za zimno na rower i nie zwracają uwagi.
2. Kto jeździ po śniegu/lodzie na rowerze?
3. Łe tam rower to wyhamuje.
4. Zdążę, zdążę!
5. Łe, daleko jest.
Dodam, że ZAWSZE mam jaskrawą kurtkę (niebieska lub żółta) z elementami odblaskowymi, a jak czeka mnie wracanie po zmierzchu to lampeczki włączam, dające jak światła samochodowe. No masakra, jak tak dalej pójdzie to w końcu wpadnę na jakiegoś pieszego i będzie "ciekawie". Do samochodów to w sumie przywykłem już i nauczyłem się jechać przez miasto z uwzględnieniem ewentualnego hamowania tylko, że na pieszych wyskakujących tuż przed rowerem to nie działa. Moim zdaniem obecnie piesi są gorsi od kierowców.

PS. Po powrocie do domu na kominiarce piękny sopel z lodu.

Lajcik

Środa, 15 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, MTB, Sam, Śnieg
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice

Mapka

Coś krótszego pojechałem, by troszkę odpocząć. W sumie to nic specjalnego po drodze się nie działo. W mieście drogi w większości odśnieżone, a po za miastem przeważa lód, więc trzeba piekielnie uważać. W Pawlikowicach widziałem na żywo akcje: wyciąganie samochodu z rowu. :)

Spontaniczny spontan

Wtorek, 14 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> Las Ślądkowicki -> Ślądkowice -> Mierzączka Duża -> Drzewociny -> Zimne Wody -> Morgi -> Kolonia Ldzań -> Talar -> Kolonia Ldzań -> Ldzań -> Mogilno Duże -> Dobroń Duży -> Mogilno Małe -> Chechło II -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice

Mapka

Nie chciało mi się zbytnio wysilać z wymyślaniem trasy, to pojechałem na bardzo podobną do wczorajszej. No i znów leciutko się jechało- mimo ośmiostopniowego mrozu. Dojechałem prawie do lasu i skręciłem na Różę by uniknąć relaksującego spacerku po lesie. Bez większych niespodzianek dojechałem do Mierzączki Dużej, z której skierowałem się w kierunku Drzewocin. Znów mnie dopada głód i dobrze, że coś do jedzenia wziąłem. Jakoś zimą szybko głodny się staje. Po króciutkim postoju kontynuowałem jazdę. Wyjechałem w Koloni Ldzań i coś mnie natchnęło by odwiedzić młyn w Talarze. Wczoraj było ciemno i marzły mi palce to nie myślałem o tym zbytnio. To miejsce jakoś strasznie mi się podoba. Zatrzymałem się chwilę na moście przy młynie i wykorzystałem tę chwilę by zadzwonić do kumpla. Po rozmowie jadę w kierunku Dobronia. W Ldzaniu pełno wody na drodze. Znów uchlapałem rower i znów pojawiły się sopelki pod ramą. Tylko, że jakoś szybciej niż wczoraj. W Dobroniu Dużym obijam na Mogilno Małe, by według planu pojechać lasem. Wjeżdżam więc koło leśniczówki do lasu i naglę staje w miejscu. Śniegu fhój. Zacząłem się zastanawiać jak objechać las by nie dokładać zbyt wiele kilometrów. Postanowiłem jednak pojechać przez las, ale drogą która powinna być rozjeżdżona przez leśniczego. Zawróciłem kawałek do Mogilna Małego i pojechałem do Chechło II, gdzie skierowałem się do lasu. Nie pomyliłem się droga rozjeżdżona była, ale na tej drodze był lód. Nie trzeba chyba pisać, że na każdej dziurze koła zsuwały mi się z tej wyjeżdżonej drogi prosto w głęboki śnieg. Jakoś przetrwałem ten kawałek, po drodze nawet leśniczego widziałem. Dalej skrajem lasu wracam do Pabianic. Koło szkoły odbijam do kumpla. Miałem okazje podziwiać ekstremalne wyczyny malacza. Koleś takiego drifta walnął, że szok. :) Schodzi kumpel na dół, odbieram parę moich pierdół i wracam do domu w lekkim mroku. Zdjęć nie robiłem, bo ile razy można fotografować to samo.

Nie wiedziałem, że tak bardzo można się zmęczyć podczas spaceru

Poniedziałek, 13 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> Las Ślądkowicki -> Ślądkowice -> Mierzączka Duża -> Drzewociny -> Zimne Wody -> Morgi -> Kolonia Ldzań -> Ldzań -> Mogilno Duże -> Dobroń Duży -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice

Mapka

Coś miałem ochotę na nieco dłuższą przejażdżkę, więc zaraz po zjedzeniu obiadu zamontowałem lampki i wziąłem się za planowanie trasy, by znów nie jechać tego samego. Dość szybko zaplanowałem trasę i zacząłem ją realizować. Z początku jedzie się szybko i lekko. Wiaterek wieje w plecy a droga jest odśnieżona. Dojechałem aż do skraju Lasu Ślądkowickiego. Tutaj więcej śniegu, ale po śladach samochodu (zapewne leśniczego) dało się jechać. Tzn. dało się jechać do pewnego momentu. Potem ślady "skręcały" w lewo a ja miałem jechać prosto. I tutaj zaczął się hardcore. 30m jazdy - 100m na pieszo i tak mniej więcej cały czas. Dlaczego nie dało się po prostu jechać? Chyba to zdjęcie dostatecznie obrazuje co było.

Houston- we got a problem © radek3131


Wymęczyłem się strasznie. Na dodatek troszkę wymarzłem. Dobrze, że wziąłem banana. Po wyjściu z lasu dało się w miarę jechać, ale się zaczęło ściemniać, więc lampki poszły w ruch. Od Drzewocin już totalny spokój i luz, bo droga prowadziła przez las i pola. Na szczęście trochę wyjeżdżona. Jakoś znów nie mogłem się dobrze rozgrzać i zacząłem marznąć. Zauważyłem, że jak ostygnę trochę to po pewnym czasie zaczyna mi drętwieć (w takiej kolejności: mały palce u lewej ręki, oba przedramiona, mały palec u prawej ręki. Co ciekawe nigdy jednocześnie tak nie mam. Dziwne nieprawdaż? W Ldzaniu strasznie mokro, śniegu nawet nie było, więc rower uchlapałem wodą, która zamieniła się z czasem w piękne sopelki. Miałem jechać przez las, ale nadal było mi zimno, więc wolałem nie ryzykować i pojechałem asfaltem. Szybko dojechałem asfaltem i dokładnie przy znaku Pabianice złapałem odpowiednią temperaturę ciała. :) Jak na złość. Ale za to w lesie pewnie bym rower trochę prowadził i bym ostygnął. ;] A w domu odkryłem piękny sopelek na tylnej przerzutce i wolnobiegu. A ja się zastanawiałem czemu mi nie chce przerzucać.

Jak nie zawieje to zamiecie

Sobota, 11 grudnia 2010 · Komentarze(1)
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Chechło II -> Góry Dobrońskie -> szlak czarny -> szlak czerwony -> Mogilno Małe -> Wielka Woda -> Punkt Czerpania Wody -> szlak czerwony -> Terenin -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice

Mapka

Strasznie długo nie chciało mi się zebrać, ale po obiadku w końcu troszkę się ruszyłem. Coś mnie podkusiło by zabrać oświetlenie- tak na wszelki wypadek. Wyjeżdżam z bramy i po ujechaniu 20 metrów spada mi łańcuch z korby. Poprawiam i jadę. Dość mocno padał śnieg, a podczas jazdy pod wiatr bił troszkę po policzkach. Dojechałem szybko do Terenina. Nic nie ośnieżone, ale na szczęście samochody trochę rozjeździły ten śnieg. Wjeżdżam do lasu a tu pełno śniegu. Obawiałem się, że znów będzie się masakrycznie jechało jak ostatnio, ale na szczęście śnieg nie był aż tak mocno ubity i dało się jechać z jakąś w miarę sensowną prędkością. Widząc, że nie jedzie się tak źle pojechałem w kierunku Gór Dobrońskich.

Droga przez las © radek3131


Przez las nie jechało się tak, źle bo droga trochę wydeptana i wyjeżdżona. Hardcore się zaczął jak dojechałem do Gór Dobrońskich. Nikogo tu wcześniej nie było i momentalnie stanąłem w miejscu i nie dało się ruszyć po górkę.

Dziewicze miejsce © radek3131


Wbiegłem na górkę, podparłem się drzewa i odepchnąłem od niego by zjechać w dół. Początkowo dało się jechać, ale gdy rower stanął a ja zrobiłem skok nad kierownicą zaczęło się znów prowadzenie.

Troche śniegu napadało © radek3131


Wsiadam na rower, dalej się jedzie tak jak na samym początku. Prowadzenie roweru znów miałem pod górkę. Rower nie dawał rady w tym śniegu. Wyjeżdżam na drodze Mogilno Małe -> Chechło II i skręcam w kierunku Mogilna. Coś lekko się jedzie. Nawet po skręceniu do lasu jakiejś wielkiej zmiany nie czułem. No może po za tym, że śnieg zaczął napierdzielac zupełnie jak sól z solniczki.

Zdjęcia miało ukazywać jak mocno śnieg sypał © radek3131


Dojechałem do Wielkiej Wody. Krótką przerwę zrobiłem, bo chciałem zobaczyć czy można chodzić po wodzie (Wielkiej Wodzie).

Nawet rower schował się przed śniegiem © radek3131


Dalej chciałem pojechać do Stawu Jeziorko, ale jak zobaczyłem ile śniegu to zawróciłem, by nie męczyć się zbytnio. No to skoro tam nie można to do Punktu Czerpania Wody dotarłem, ale też musiałem zawrócić, bo jazda zmieniła by się w dość długi spacerek. Wyjechałem czerwonym szlakiem z lasu, zobaczyłem na godzinę. Hm, w sumie mam światła to czemu sobie jeszcze chwile nie pojeździć. Skrajem lasu do Pawlikowic dojechałem, a potem przez Terenin i Hermanów wróciłem do Pabianic. W Pabianicach już było całkiem ciemno, a ja na dodatek prawie nic przez okulary nie widziałem, bo śnieg który spadał mi na nie zmieniał się w krople wody, a te z kolei przymarzały. :) Reasumując, to całkiem ciekawa jazda. Znowu nieco inna pętla, co prawda po znanych drogach, ale nie kręcę ciągle tych samych kółek. :)