Znów ograniczenia czasowe miałem jeśli chodzi o czas na rower. Troszkę więcej kilometrów niż wczoraj. Dawno mi tak noga nie podawała, bo troszkę ze średnią zaszalałem.
A tak spontanicznie właściwie. Rano uznałem, że dawno nic dłuższego nie jechałem i po prostu pojechałem. Jechało się bez większych problemów. W Ujeździe wahadełko na drodze więc trochę czekać musiałem. Wracając zatrzymałem się na chwile, wypiąłem z pedałów i nagle rower na bok poleciał. Okropna rysa na ramie została po tym.
Heh, wstałem rano doszedłem do okna, zobaczyłem że jeszcze mokro, więc położyłem się "na 5 minut" i... obudziłem się przed południem. Trochę padnięty byłem. Po obiedzie skoczyłem na rower. Nawet dobrze jechało się. Parę nie stromych pagórków po drodze i udało się kapcia nie złapać.
Umówiłem się w Pabianicach z kumplem. Spokojnie dojechaliśmy do Łodzi. Potem już z grupą. Ja na przód pojechałem tak jak zawsze. Na początku z Woodym jechaliśmy z przodu. Nawet coś (yyy ja?) nas podkusiło by uciekać od samego początku, ale Woody przeziębiony, więc jak zobaczyłem że zostałem sam odpuściłem. Dogonił mnie peleton i znów przodzie jechałem. W Ludowince schodziłem ze zmiany i nie zauważyłem dziury. Wpakowałem się w nią i złapałem kapcia. Po chwili zatrzymał się kumpel, z którym przyjechałem i nasza rozmowa wyglądała mniej więcej tak: - Co się stało? - A w dziurę wpadłem i kapcia złapałem. - W tamtą dziurę? (pokazuje ręką) - Tak - Ja też wpadłem w nią, bo nie zauważyłem, a kapcia nie mam. (5 minut później) - Kurde jednak kapcia też mam. No to zmienialiśmy razem, okazało się że wziąłem dętkę z trochę za krótkim wentylem i nie mogłem złapać go pompką. Zatrzymała się grupka starszych kolarzy. Jeden z nich poratował mnie przedłużką do wentyla. Zacząłem pompować, już prawie napompowałem, a tu nagle całe powietrze zeszło. Okazało się, że wentyl w zapasowej dętce mi pękną w połowie. Zostałem poratowany 2 zapasową dętką. Bez problemu napompowałem ją, bo wentyl długi był. Wróciliśmy się do baru, gdzie małą chwile posiedzieliśmy i wróciliśmy do Pabianic. W tym roku to już chyba 11 przebita dętka. W domu nie mam już ani jednej nie łatanej. Dodam, że założyłem 9 dni temu 2 nowe dętki do nowych opon.
Mój pierwszy start. Postanowiłem jechać na kole by zobaczyć co i jak. Już od samego początku czekało mnie przedzieranie się do przodu, gdyż startowałem praktycznie z końca grupy. Gdy już znalazłem swoją pozycję było dobrze. Pętla bardzo mi odpowiadała, troszkę piasku było na drodze, ale dało się to jakoś przeboleć. Ciągle ktoś łapał kapcia. Pod koniec 3 okrążenia wpadłem dziurę i również złapałem kapcia. Wracałem jeszcze z 2 osobami, które również kapcia złapały. Chłopak pożyczył mi przednie koło bym mógł dojechać do samochodu.
Mam 18lat, uczę się w 1LO w klasie geograficzno-historycznej. Nie trzeba chyba pisać, że lubię geografię i turystykę, dlatego od czasu do czasu staram sobie zorganizować jakąś dłuższą/ciekawszą trasę z nastawieniem na zwiedzanie. Zawsze jeździłem turystycznie, ale od marca 2009r. zacząłem trenować kolarstwo szosowe. Oczywiście nie trzeba pisać, że lubię dystanse składające się z 3 cyfr przed przecinkiem. :)
Kontakt:
GG: 1326631
Poczta: radek_3131@o2.pl