Maratońska
Mapka
Umówiłem się w Pabianicach z kumplem. Spokojnie dojechaliśmy do Łodzi. Potem już z grupą. Ja na przód pojechałem tak jak zawsze. Na początku z Woodym jechaliśmy z przodu. Nawet coś (yyy ja?) nas podkusiło by uciekać od samego początku, ale Woody przeziębiony, więc jak zobaczyłem że zostałem sam odpuściłem. Dogonił mnie peleton i znów przodzie jechałem. W Ludowince schodziłem ze zmiany i nie zauważyłem dziury. Wpakowałem się w nią i złapałem kapcia. Po chwili zatrzymał się kumpel, z którym przyjechałem i nasza rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
- Co się stało?
- A w dziurę wpadłem i kapcia złapałem.
- W tamtą dziurę? (pokazuje ręką)
- Tak
- Ja też wpadłem w nią, bo nie zauważyłem, a kapcia nie mam.
(5 minut później)
- Kurde jednak kapcia też mam.
No to zmienialiśmy razem, okazało się że wziąłem dętkę z trochę za krótkim wentylem i nie mogłem złapać go pompką. Zatrzymała się grupka starszych kolarzy. Jeden z nich poratował mnie przedłużką do wentyla. Zacząłem pompować, już prawie napompowałem, a tu nagle całe powietrze zeszło. Okazało się, że wentyl w zapasowej dętce mi pękną w połowie. Zostałem poratowany 2 zapasową dętką. Bez problemu napompowałem ją, bo wentyl długi był. Wróciliśmy się do baru, gdzie małą chwile posiedzieliśmy i wróciliśmy do Pabianic. W tym roku to już chyba 11 przebita dętka. W domu nie mam już ani jednej nie łatanej. Dodam, że założyłem 9 dni temu 2 nowe dętki do nowych opon.