Miałem rano jechać rowerem do Bełchatowa, ale ponieważ było trochę lodu i śniegu na drodze, a mi zależało na tym by szybko dojechać, pojechałem samochodem. Wróciłem do domu, zjadłem obiad i miałem jechać godzinkę na rower. No właśnie. Miałem, bo ledwo wyjechałem z miasta zaczęło się ciężko jechać. Z początku myślałem, że to przez wiatr, ale coś za słabo drzewa mi się poruszały. Nie wytrzymałem, zatrzymałem się w Porszewicach i okazało się, że tylny hamulec zacisnął mi się. Nie chciał odbić niestety, nawet rękami nie dało rady. Coś za dużo rdzy tam było. Wróciłem jakoś do domu, kilka razy po drodze łańcuch mi spadał, bo napięcie niesamowite miał. Wróciłem do domu ze strasznie obolałymi rękami. Nie dziwota, bo praktycznie cały czas siłowo jechałem. W domu wziąłem się od razu za naprawę. Przy okazji wymieniłem klocki hamulcowe, bo moje wyglądały tak:
Nie ma to jak jazda zimą. przy okazji przód też wymieniłem, bo przytyrany był konkretnie. Całe szczęście, że wiosna coraz bliżej i ten rower pójdzie w odstawienie.
Mam 18lat, uczę się w 1LO w klasie geograficzno-historycznej. Nie trzeba chyba pisać, że lubię geografię i turystykę, dlatego od czasu do czasu staram sobie zorganizować jakąś dłuższą/ciekawszą trasę z nastawieniem na zwiedzanie. Zawsze jeździłem turystycznie, ale od marca 2009r. zacząłem trenować kolarstwo szosowe. Oczywiście nie trzeba pisać, że lubię dystanse składające się z 3 cyfr przed przecinkiem. :)
Kontakt:
GG: 1326631
Poczta: radek_3131@o2.pl