Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2011

Dystans całkowity:585.68 km (w terenie 56.67 km; 9.68%)
Czas w ruchu:21:37
Średnia prędkość:27.09 km/h
Maksymalna prędkość:58.50 km/h
Suma podjazdów:1103 m
Liczba aktywności:34
Średnio na aktywność:17.23 km i 0h 38m
Więcej statystyk

I znów się popsuło

Niedziela, 13 lutego 2011 · Komentarze(2)
Trasa: Pabianice -> Wola Zaradzyńska -> Gospodarz -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majorancki -> Górki Małe -> Górki Duże -> Jutroszew -> Dziwle -> Grabica -> Rusociny -> Józefów -> Wadlew i dupa

Mapka

Po wczorajszej, drobnej awarii myślałem, że będzie dzisiaj już ok. Niestety troszkę inaczej się potoczyło, ale o tym później. Dosyć wcześnie się zebrałem, bo sądziłem, że klocuszki będą wymagały poprawki. A tutaj niespodzianka- wszystko ładnie działa, nic nie trze i nic nie przeskakuje. No to powolutku doczłapałem się na miejsce zbiórki i po chwili jedziemy na grupę z Łodzi. Gdy już dotarliśmy do Gierkówki zaczęliśmy powolutku się toczyć, by grupa z Łodzi dogoniła nas. Coś długo się nie pojawiała, więc poczekaliśmy chwilkę koło skrętu na Tuszynek Majorancki by zobaczyć gdzie skręcą. Skręcili na wioski, więc jedziemy z nimi. Ludzi multum, przedzieram się od razu na początek. Zaczyna się górka, przeskakuje łańcuch na korbie i trafiam prawie na sam koniec. No to ja znów dawaj na początek. Sytuacja powtarza się kilkukrotnie. Tym razem sam wyrwałem się do przodu, bo wiedziałem, że dosyć stroma góreczka przed nami. Zaczynam wjeżdżać i łańcuch spada z korby. Grupa mnie mija, zakładam szybko, ruszam i znowu. Zostałem sam z tyłu. Wjechałem jakoś na górę i zaczyna gonić, bo widzę że na mnie czekają. A tutaj łańcuch znów spada. No kurde, co jest? Jadę dalej sam, postanowiłem skrócić trochę trasę, by ich złapać ponownie. Po drodze łańcuch dalej przeskakiwał co wymuszało strasznie dużą kadencje. W Grabicy znów spada łańcuch. Podczas zakładania mija mnie kolarz, który odpadł od grupy z Łodzi. No to gonię go. Stopniowo się zbliżam, już się cieszę, że w Wadlewie dogonię go i nie będę sam jechać, a tu mi łańcuch spada. Staję w miejscu, bloki mi się nie wypinają, już lecę na bok. Ufff w ostatniej chwili wypiąłem się. Zakładam łańcuch, chcę ruszyć. Dupa. Zakładam znów. Chcę ruszyć: dupa. Odwracam rower w kierunku przeciwnym do odwrotnego. Odkrywam przyczynę przeskakiwania łańcucha. Zjechane niesamowicie zęby na blacie od korby. Dziwne, bo niedawno wyglądały dobrze. Odkryłem również dlaczego ruszyć nie mogę. Najwyraźniej obręcz mi się wykrzywiła jak ratowałem się przed upadkiem. Szkoda, że skrzywiła się razem z błotnikiem, bo ten pękł. Dalej już ratowałem się samochodem, bo zależało mi dzisiaj na punktualnym powrotem do domu. Coś pechowy tydzień miałem.

Siła!!!

Sobota, 12 lutego 2011 · Komentarze(3)
Kategoria 0-50km, Awarie, Sam, Szosówka
Trasa: Pabianice -> Szynkielew -> Świątniki -> Porszewice -> Świątniki -> Szynkielew -> Pabianice

Mapka

Miałem rano jechać rowerem do Bełchatowa, ale ponieważ było trochę lodu i śniegu na drodze, a mi zależało na tym by szybko dojechać, pojechałem samochodem. Wróciłem do domu, zjadłem obiad i miałem jechać godzinkę na rower. No właśnie. Miałem, bo ledwo wyjechałem z miasta zaczęło się ciężko jechać. Z początku myślałem, że to przez wiatr, ale coś za słabo drzewa mi się poruszały. Nie wytrzymałem, zatrzymałem się w Porszewicach i okazało się, że tylny hamulec zacisnął mi się. Nie chciał odbić niestety, nawet rękami nie dało rady. Coś za dużo rdzy tam było. Wróciłem jakoś do domu, kilka razy po drodze łańcuch mi spadał, bo napięcie niesamowite miał. Wróciłem do domu ze strasznie obolałymi rękami. Nie dziwota, bo praktycznie cały czas siłowo jechałem. W domu wziąłem się od razu za naprawę. Przy okazji wymieniłem klocki hamulcowe, bo moje wyglądały tak:

"Lekko" starte klocki hamulcowe © radek3131


Nie ma to jak jazda zimą. przy okazji przód też wymieniłem, bo przytyrany był konkretnie. Całe szczęście, że wiosna coraz bliżej i ten rower pójdzie w odstawienie.

Coś ambitniejszego

Czwartek, 10 lutego 2011 · Komentarze(2)
Trasa: Pabianice -> Wola Zaradzyńska -> Gospodarz -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majoracki -> Garbów -> Górki Małe -> Górki Duże -> Nida Jutroszewska -> Jutroszew -> Dziwle -> Lutosławice Szlachceckie -> Lutosławice Rządowe -> Lubanów -> Grabica -> Boryszków -> Dziewuliny -> Rawicz -> Wadlew -> Podstoła -> Dłutów -> Budy Dłutowskie -> Huta Dłutowska -> Pawłówek -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice

Mapka

Wreszcie jakąś ambitną trasę udało się mi przejechać. Już od samego początku jechało się świetnie, jednak po skręceniu na Tuszynek Majorancki zaczęło mi coś ocierać o błotnik. Zatrzymałem się by poprawić i zobaczyłem, że mam mocną ósemkę w kole tylnym. Błotnika nie dało rady poprawić, więc olałem to komisyjnie i pojechałem dalej. Troszkę irytowało to pukanie koła, więc po jakiś 15 minutach nie wytrzymałem i zatrzymałem się znowu.

Przymusowy postój na moście. © radek3131


Podczas postoju znalazłem przyczynę tego irytującego dźwięku- koło nie puka w błotnik a... w klocek hamulcowy, który jest tak starty, że szok. Odkrywam również przyczynę bicia koła. Okazało się, że szprycha mi pękła. Olałem to również i pojechałem dalej. Fajnie się jechało przez dobrze mi znane rejony. Troszkę się pozmieniało, ale to raczej drobne zmiany. Wiatr przeszkadzał mi aż do Grabicy. Ocieranie koła o klocek hamulcowy troszkę w kość dało. Potem już z wiatrem, ale niestety głód mnie drobny złapał. Nie wymęczył mnie ten głód, więc bez jakiś większych problemów dobrnąłem do domu. Jutro pewnie dzień regeneracyjny machnę. Może na rowerze, może nie.