Jaka piękna wiosna tej jesieni
Niedziela, 14 listopada 2010
· Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Czyżeminek -> Prawda -> Guzew -> Babichy -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majorancki -> Górki Małe -> Górki Duże -> Jutroszew -> Lutosławice Szlacheckie -> Lutosławice Rządowe -> Wola Kamocka -> Lubanów -> Grabica -> Rusociny -> Gutów Mały -> Bleszczyn -> Jutroszew -> Lesieniec -> Rędociny -> Stoczki-Porąbki -> Dłutów -> Budy Dłutowskie -> Huta Dłutowska -> Pawłówek -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice
Otwieram rano oczy, patrze za okno. Jakoś tak inaczej-słonecznie. Zjadłem coś i zacząłem się szykować na rower. Po ostatniej jeździe okazało się, że w oponie jest zarąbista dziura. I tak opony szły do wy6miany na przyszły sezon, ale szkoda bo bym dotyrał je jeszcze. Wygrzebałem jakąś starą oponę- Continental Grand Prix. Opona ma więcej km przejechane niż ja w tym roku. :) O dziwo nie ma pęknięć itp. Jest po prostu łysa. ;] Zerkam na termometr. Hm, troszkę ciepło. Wygrzebałem letnie ciuchy i w drogę. Na podwórku poprawiam jeszcze przerzutkę tylną, bo rower w mieszkaniu zaliczył glebę. Na miejscu zbiórki dość sporawo ludzi. Jedziemy do Tuszyna, gdzie prawie wszyscy czekają na łódzką grupę. Podczas czekania niemal każdy przebiera się- za gorąco. Ja również wpakowałem kamizelkę do kieszonki tylnej. Przyjeżdża grupa. Z początku spokojnie, ale potem już nieco szybciej tak koło 40km/h jechaliśmy. Od Woli Kamockiej już troszkę mocniej na podwójnym rancie 40-45km/h jechaliśmy. Pewnie byłoby jeszcze szybciej gdyby więcej osób pracowało. Skręcamy na Tuszyn. Tutaj kapcia łapie ktoś tam z tyłu. Nie chce nam się czekać, to jedziemy z 10-15km/h. Jakieś 6km dalej doganiają nas osoby, które zostały i jedziemy dalej. Znów mocno, a od Dłutowa to już w ogóle. Często na zmiany wychodziłem. Grupa skręca na Rydzyny, a ja na Pawlikowice. Zrobiło się strasznie ciepło, więc zdjąłem rękawki. Dość spokojnie dojechałem do domu. A koło szkoły drobny incydent. Jakiś dziadek wyskoczył na pasy tuż przed mój rower. Dobrze, że nic z naprzeciwka nie jechało.
Otwieram rano oczy, patrze za okno. Jakoś tak inaczej-słonecznie. Zjadłem coś i zacząłem się szykować na rower. Po ostatniej jeździe okazało się, że w oponie jest zarąbista dziura. I tak opony szły do wy6miany na przyszły sezon, ale szkoda bo bym dotyrał je jeszcze. Wygrzebałem jakąś starą oponę- Continental Grand Prix. Opona ma więcej km przejechane niż ja w tym roku. :) O dziwo nie ma pęknięć itp. Jest po prostu łysa. ;] Zerkam na termometr. Hm, troszkę ciepło. Wygrzebałem letnie ciuchy i w drogę. Na podwórku poprawiam jeszcze przerzutkę tylną, bo rower w mieszkaniu zaliczył glebę. Na miejscu zbiórki dość sporawo ludzi. Jedziemy do Tuszyna, gdzie prawie wszyscy czekają na łódzką grupę. Podczas czekania niemal każdy przebiera się- za gorąco. Ja również wpakowałem kamizelkę do kieszonki tylnej. Przyjeżdża grupa. Z początku spokojnie, ale potem już nieco szybciej tak koło 40km/h jechaliśmy. Od Woli Kamockiej już troszkę mocniej na podwójnym rancie 40-45km/h jechaliśmy. Pewnie byłoby jeszcze szybciej gdyby więcej osób pracowało. Skręcamy na Tuszyn. Tutaj kapcia łapie ktoś tam z tyłu. Nie chce nam się czekać, to jedziemy z 10-15km/h. Jakieś 6km dalej doganiają nas osoby, które zostały i jedziemy dalej. Znów mocno, a od Dłutowa to już w ogóle. Często na zmiany wychodziłem. Grupa skręca na Rydzyny, a ja na Pawlikowice. Zrobiło się strasznie ciepło, więc zdjąłem rękawki. Dość spokojnie dojechałem do domu. A koło szkoły drobny incydent. Jakiś dziadek wyskoczył na pasy tuż przed mój rower. Dobrze, że nic z naprzeciwka nie jechało.