Zamarzłem (dosłownie)
Poniedziałek, 15 lutego 2010
· Komentarze(4)
Kategoria "Suplementy i izotoniki", 50-100km, Fotoreportaże, MTB, Sam, Śnieg
Trasa: Pabianice -> Bychlew -> Pawłówek -> Huta Dłutowska -> Budy Dłutowskie -> Dłutów -> Podstoła -> Wadlew -> Zwierzyniec -> Zabiełłów -> Karczmy -> Gucin -> Aleksandrówek -> Teodory -> Wola Łaska -> Łask -> Łask Kolumna -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice
Korzystając z tego, że są ferie jadę na rower. Ale czad. Postanowiłem zrobić pętelkę, ale głównymi drogami. Niestety tam gdzie wczoraj było odśnieżone to dziś już tak nie było.
Za Dłutowem zaczyna dość mocno walić śnieg. Troszkę wnerwiające do było, ale po krótkim czasie szło się przyzwyczaić. W Wadlewie skręcam na Łask i nareszcie spotykam odśnieżoną drogę. W Gucinie zatrzymuję się na przystanku autobusowym by skonsumować batona.
Po króciutkiej przerwie jadę dalej. Jedzie się świetnie aż do Łasku. Średnia prędkość wyniosła ponad 26 km/h. To co zaczyna się od Łasku to... hmm... w sumie nie da się tego opisać słowami. Na drodze pełno wody, która spowodowała, że szybo zmarzłem. Tfu. Najpierw to licznik zamarzł. Potem ja. Ostatkiem sił dojeżdżam do domu gdzie:
- na okularach odkrywam sopelki lodu
- na brodzie i wąsach pojawiły się kryształki lodu
- kask pokryty lodem i błotem
- niebieska kurtka staje się biało-brązowa (brązowa od błota oczywiście)
- spodnie i skarpetki stają się kilkukrotnie cięższe od nadmiaru wody
- tyłek mi zafarbował na czarno od spodni
- calutka korba jest pokryta grubą warstwą lodu
- na siodełku, hamulcach i linkach zagościły piękne sople
Oczywiście długość dzisiejszego wyjazdu musiałem policzyć na mapie, a czas jazdy zaczerpnąłem z pulsometru.
W domu wypijam herbatę z prądem, jem 10 kanapek i zjadam talerz rosołu. Pomogło. :)
Korzystając z tego, że są ferie jadę na rower. Ale czad. Postanowiłem zrobić pętelkę, ale głównymi drogami. Niestety tam gdzie wczoraj było odśnieżone to dziś już tak nie było.
Jakby ktoś miał wątpliwości© radek3131
Za Dłutowem zaczyna dość mocno walić śnieg. Troszkę wnerwiające do było, ale po krótkim czasie szło się przyzwyczaić. W Wadlewie skręcam na Łask i nareszcie spotykam odśnieżoną drogę. W Gucinie zatrzymuję się na przystanku autobusowym by skonsumować batona.
Przerwa w Gucinie© radek3131
Po króciutkiej przerwie jadę dalej. Jedzie się świetnie aż do Łasku. Średnia prędkość wyniosła ponad 26 km/h. To co zaczyna się od Łasku to... hmm... w sumie nie da się tego opisać słowami. Na drodze pełno wody, która spowodowała, że szybo zmarzłem. Tfu. Najpierw to licznik zamarzł. Potem ja. Ostatkiem sił dojeżdżam do domu gdzie:
- na okularach odkrywam sopelki lodu
- na brodzie i wąsach pojawiły się kryształki lodu
- kask pokryty lodem i błotem
- niebieska kurtka staje się biało-brązowa (brązowa od błota oczywiście)
- spodnie i skarpetki stają się kilkukrotnie cięższe od nadmiaru wody
- tyłek mi zafarbował na czarno od spodni
- calutka korba jest pokryta grubą warstwą lodu
- na siodełku, hamulcach i linkach zagościły piękne sople
Oczywiście długość dzisiejszego wyjazdu musiałem policzyć na mapie, a czas jazdy zaczerpnąłem z pulsometru.
W domu wypijam herbatę z prądem, jem 10 kanapek i zjadam talerz rosołu. Pomogło. :)