Wpisy archiwalne w kategorii

0-50km

Dystans całkowity:10447.15 km (w terenie 1857.66 km; 17.78%)
Czas w ruchu:405:19
Średnia prędkość:25.05 km/h
Maksymalna prędkość:66.45 km/h
Suma podjazdów:19494 m
Maks. tętno maksymalne:199 (98 %)
Maks. tętno średnie:166 (81 %)
Suma kalorii:96044 kcal
Liczba aktywności:512
Średnio na aktywność:20.40 km i 0h 48m
Więcej statystyk

I znów się popsuło

Niedziela, 13 lutego 2011 · Komentarze(2)
Trasa: Pabianice -> Wola Zaradzyńska -> Gospodarz -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majorancki -> Górki Małe -> Górki Duże -> Jutroszew -> Dziwle -> Grabica -> Rusociny -> Józefów -> Wadlew i dupa

Mapka

Po wczorajszej, drobnej awarii myślałem, że będzie dzisiaj już ok. Niestety troszkę inaczej się potoczyło, ale o tym później. Dosyć wcześnie się zebrałem, bo sądziłem, że klocuszki będą wymagały poprawki. A tutaj niespodzianka- wszystko ładnie działa, nic nie trze i nic nie przeskakuje. No to powolutku doczłapałem się na miejsce zbiórki i po chwili jedziemy na grupę z Łodzi. Gdy już dotarliśmy do Gierkówki zaczęliśmy powolutku się toczyć, by grupa z Łodzi dogoniła nas. Coś długo się nie pojawiała, więc poczekaliśmy chwilkę koło skrętu na Tuszynek Majorancki by zobaczyć gdzie skręcą. Skręcili na wioski, więc jedziemy z nimi. Ludzi multum, przedzieram się od razu na początek. Zaczyna się górka, przeskakuje łańcuch na korbie i trafiam prawie na sam koniec. No to ja znów dawaj na początek. Sytuacja powtarza się kilkukrotnie. Tym razem sam wyrwałem się do przodu, bo wiedziałem, że dosyć stroma góreczka przed nami. Zaczynam wjeżdżać i łańcuch spada z korby. Grupa mnie mija, zakładam szybko, ruszam i znowu. Zostałem sam z tyłu. Wjechałem jakoś na górę i zaczyna gonić, bo widzę że na mnie czekają. A tutaj łańcuch znów spada. No kurde, co jest? Jadę dalej sam, postanowiłem skrócić trochę trasę, by ich złapać ponownie. Po drodze łańcuch dalej przeskakiwał co wymuszało strasznie dużą kadencje. W Grabicy znów spada łańcuch. Podczas zakładania mija mnie kolarz, który odpadł od grupy z Łodzi. No to gonię go. Stopniowo się zbliżam, już się cieszę, że w Wadlewie dogonię go i nie będę sam jechać, a tu mi łańcuch spada. Staję w miejscu, bloki mi się nie wypinają, już lecę na bok. Ufff w ostatniej chwili wypiąłem się. Zakładam łańcuch, chcę ruszyć. Dupa. Zakładam znów. Chcę ruszyć: dupa. Odwracam rower w kierunku przeciwnym do odwrotnego. Odkrywam przyczynę przeskakiwania łańcucha. Zjechane niesamowicie zęby na blacie od korby. Dziwne, bo niedawno wyglądały dobrze. Odkryłem również dlaczego ruszyć nie mogę. Najwyraźniej obręcz mi się wykrzywiła jak ratowałem się przed upadkiem. Szkoda, że skrzywiła się razem z błotnikiem, bo ten pękł. Dalej już ratowałem się samochodem, bo zależało mi dzisiaj na punktualnym powrotem do domu. Coś pechowy tydzień miałem.

Siła!!!

Sobota, 12 lutego 2011 · Komentarze(3)
Kategoria 0-50km, Awarie, Sam, Szosówka
Trasa: Pabianice -> Szynkielew -> Świątniki -> Porszewice -> Świątniki -> Szynkielew -> Pabianice

Mapka

Miałem rano jechać rowerem do Bełchatowa, ale ponieważ było trochę lodu i śniegu na drodze, a mi zależało na tym by szybko dojechać, pojechałem samochodem. Wróciłem do domu, zjadłem obiad i miałem jechać godzinkę na rower. No właśnie. Miałem, bo ledwo wyjechałem z miasta zaczęło się ciężko jechać. Z początku myślałem, że to przez wiatr, ale coś za słabo drzewa mi się poruszały. Nie wytrzymałem, zatrzymałem się w Porszewicach i okazało się, że tylny hamulec zacisnął mi się. Nie chciał odbić niestety, nawet rękami nie dało rady. Coś za dużo rdzy tam było. Wróciłem jakoś do domu, kilka razy po drodze łańcuch mi spadał, bo napięcie niesamowite miał. Wróciłem do domu ze strasznie obolałymi rękami. Nie dziwota, bo praktycznie cały czas siłowo jechałem. W domu wziąłem się od razu za naprawę. Przy okazji wymieniłem klocki hamulcowe, bo moje wyglądały tak:

"Lekko" starte klocki hamulcowe © radek3131


Nie ma to jak jazda zimą. przy okazji przód też wymieniłem, bo przytyrany był konkretnie. Całe szczęście, że wiosna coraz bliżej i ten rower pójdzie w odstawienie.

Podrasować szosę na wiosnę

Poniedziałek, 7 lutego 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, Sam, Szosówka
Bez licznika, bo przełożyłem go do zimowej szosy. Do warsztatu podrasować szosę na wiosnę. Na pewno pojawi się coś nowego. Kilka gramów z leci, ale to priorytetem dla mnie to nie jest.