Nie sądziłem, że dzisiaj pojadę z Łodziakami (bardzo silna grupa). Namówił mnie znajomy. A więc przy lasku koło Rzgowa dołączyliśmy do grupy. Tempo bardzo mocne (45km/h nie spadało), ale zmęczenia nie czułem. Nawet śmiem powiedzieć, że jechało mi się lżej niż z Pabianiczanami. No i jak zawsze problem z rowerem. A konkretniej ze szprychami. Przednie koło mi zaczęło bić jak cholera. W Lutosławicach Szlacheckich (bardzo ostry zakręt) zgubiłem koło i jechałem do Pabianic sam. Muszę coś wykombinować z tym kołem, by za tydzień spróbować ponownie.
Ehhhh. Miałem straszną ochotę przekroczyć dzisiaj dystans 100km. Dlatego do Tomaszowa Mazowieckiego jechałem spokojnym tempem (30km/h), by w drodze powrotnej przycisnąć. W Tomaszowie Mazowieckim postój przy sklepie by kupić picie i "suplement" diety- pączka. Wracając zwiększyłem tempo do 35km/h. Jechałem takim tempem do Kurowic, gdzie za rondem postanowiłem pójść na całość do samych Pabianic. Jednak po przejechaniu niecałego kilometra i rozpędzeniu się do 56,5km/h rozwala mi się przerzutka tylnia. Wypadają mi obie rolki i osłonka. Niestety nie było możliwości znalezienia tych części. Zatrzymuję się na poboczu i dzwonię do taty by przyjechał. Przed przyjazdem taty mija mnie kolarz, który zjeżdża do mnie i pyta się co stało. Opisuje sytuacje. Chciał mi rozkuć łańcuch (nie miałem skuwacza) bym jakoś dojechał do domu, jednak jak powiedziałem, że zaraz przyjedzie tata to stwierdził (tak jak ja), że nie ma sensu. W końcu pakuje rower do bagażnika i jedziemy do Pabianic, gdzie zahaczamy o sklep rowerowy i warsztat rowerowy.
Ogólnie to mam "czarną serię" jak to mówi serwisant z warsztatu.
Teścik nowego roweru. Przed wyjazdem na główną drogę kolarzowi Krzyśkowi wybuchło koło. Jechało mi się świetnie do momentu gdy pękła szprycha (stare obręcze mam). Przestaje mi działać licznik, zrobiła się znowu ósemka i koło ocierała o nowe hamulce. Czyli jednym słowem m a s a k r a . Na podjeździe w Górkach Dużych zostałem z tyłu i z jakimś kolesiem na biały cervelo podjęliśmy spontaniczną decyzje: gonimy ich!. Pojechaliśmy na skróty przez Gutów Mały. Wyjeżdżamy w Rusocinach i jedziemy w kierunku Grabicy by złapać kilku osobową grupę i zawrócić z nimi w kierunku Rusocin. W dalszej trasie grupa się rozpada i jedziemy w 4 osoby.
Lajtowy wyjazd z miokiem Podczas wyjazdu omawialiśmy szczegóły planowanej wyprawy rowerowej. Po drodze 3 postoje (jakaś wiocha, na trasie z Bełchatowa do Pabianic i Dłutów. W Dłutowie pamiątkowe zdjęcie (fotoradar). Od Dłutowa wracaliśmy z jakimś hardcorowym kolarzem, który chciał troszeczkę podkręcić tempo. Po krótkim namyśle postanowiliśmy go dogonić. Ne było większego problemu z dogonieniem. :)
Mam 18lat, uczę się w 1LO w klasie geograficzno-historycznej. Nie trzeba chyba pisać, że lubię geografię i turystykę, dlatego od czasu do czasu staram sobie zorganizować jakąś dłuższą/ciekawszą trasę z nastawieniem na zwiedzanie. Zawsze jeździłem turystycznie, ale od marca 2009r. zacząłem trenować kolarstwo szosowe. Oczywiście nie trzeba pisać, że lubię dystanse składające się z 3 cyfr przed przecinkiem. :)
Kontakt:
GG: 1326631
Poczta: radek_3131@o2.pl