Lodówka, chrzanić trenażer

Sobota, 18 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, MTB, Sam, Śnieg
Trasa: Pabianice -> Wola Zaradzyńska -> Gospodarz -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majorancki -> Górki Małe -> Górki Duże -> Tążewy -> Leszczyny Małe -> Dłutów -> Budy Dłutowskie -> Huta Dłutowska -> Pawłówek -> Pawlikowice -> Bychlew -> Pabianice

Mapka

Rano niesamowity mróz, to trochę poczekałem na jazdę. Wybrałem się koło południa, w pięknie świecącym słoneczku. Już wyjazd z ulicy stanowił wyzwanie. Pełno lodu, ślizgałem się strasznie. Aby uniknąć jazdy po szklance, dość spontanicznie uznałem, że lepiej będzie pojechać głównymi drogami. Pętla standardowa. Prosto do Rzgowa, a ze Rzgowa do Tuszyna. Jechało się przepięknie, asfalt suchy, bezwietrzna pogoda i zimna wcale nie czuć. Tylko problemy z pulsometrem miałem. Raz działał, a raz nie. Raz pokazywał puls 140ud/min, a po 2 sekundach 238ud/min co oczywiście jest rzeczą niemożliwą. Chyba najrozsądniej będzie jak nie podam danych z pulsometru, bo są sporo przekłamane. W Tuszynie skręcam na wioskę i tutaj droga mocno oblodzona. Szczerze mówiąc (pisząc właściwie) to pod górkę momentami były problemy by wjechać. A zjeżdżałem mniej więcej z taką prędkością jakbym wjeżdżał. Cóż, nie ma kolcowanych opon to nie ma co ryzykować. Miałem sobie sprawić/zrobić takie opony, ale troszkę zajęć mam i chwilowy brak kasy. W sumie to zima nie trwa pół roku, więc przeżyje te kilka tygodni. Lód z drogi dopiero zaczął znikać jak skręciłem na Dłutów. Właściwie nie tyle co zaczął znikać, a po prostu był przykryty śniegiem, który nieco zamarzł. I właśnie po takim zamarzniętym śniegu mi się najlepiej jedzie. Koła się nie zapadają i nie ślizga się aż tak bardzo. Od Dłutowa już asfaltem. Minimalny wiatr w plecy sprawił, że tutaj wykręciłem dzisiejszą prędkość maksymalną i to jadąc pod górę. :) Śniegu i lodu na drodze nie ma to można szaleć. Dość sprawnie dojechałem do Pabianic. Przez chwilę zastanawiałem się czy nie pojechać przez Terenin, ale tak długo się zastanawiałem, że minąłem skręt i nie pojechałem. A no bywa. Powrót do domu przez miasto to hm, coś niesamowitego. Nikt pierwszeństwa nie wymusił i żaden pieszy nie wyskoczył 10m przed mną. Oby tak dalej. A jutro czeka mnie jazda w większej grupie. Pewnie znów będzie hardcore.

PS. Tytuł to prowokacja. :p

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ludzi

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]