Poznawanie dróg, których jeszcze nie poznałem
Sobota, 11 września 2010
· Komentarze(0)
Kategoria Sam, MTB, Fotoreportaże, 50-100km, "Suplementy i izotoniki"
Trasa: Pabianice -> Szynkielew -> Górka Pabianicka -> Świątniki -> Porszewice -> Konstantynów Łódzki -> Rąbień -> Aleksandrów Łódzki -> Ruda-Bugaj -> Nakielnica -> Stare Krasnodęby -> Mariampol -> Florentynów -> Ignacew Rozlazły -> Parzęczew -> Ignacew Folwarczny -> Huta Bardzyńska -> Bardzynin -> Dalików -> Kuciny -> Sarnówek -> Kontrewers -> Franciszków -> Puczniew -> Szydłów -> Charbice Górne -> Charbice Dolne -> Zdziechów -> Kazimierz -> Lutomiersk -> Wrząca -> Prusinowiczki -> Prusinowice -> Porszewice -> Świątniki -> Górka Pabianicka -> Szynkielew -> Pabianice
Jakiś padnięty byłem wczoraj i wstałem dość późno. Długo się zbierałem na rower i jakoś tuż przed wyjazdem naszła myśl na tą trasę. Początek standardowy- główną drogą do Aleksandrowa Łódzkiego. Tempo dość mocne, bo kontuzja wyleczona. W Górce Pabianickiej wyciągam dzisiejszy puls maksymalny. Od Aleksandrowa Łódzkiego już jadę dużo spokojniej. Trasę znam ze spontanicznego wypadu do Łęczycy. Po drodze bananika sobie zjadłem, bo coś lichy obiad zjadłem. Dojeżdżam tak do autostrady i w Parzęczewie zawracam 2 mostem nad autostradą. Na moście zatrzymałem się chwilkę, bo całkiem fajny widok na okolice był. Zjeżdżam z mostu i kończy się asfalt. Pytam się miejscowych jak dojechać na Dalików i ruszam.
Ogólnie bardzo fajna polna droga, potem było więcej kamieni i wytrzęsło mnie strasznie. Co ciekawe na tej polnej drodze mijałem 2 przystanki autobusowe, czyli jednak cywilizacja dotarła w takie miejsca. Asfalt zaczyna się dopiero w Dalikowie. Tutaj znów się pytam jak dojechać. Tym razem chodzi mi o Lutomiersk. Nawet nie zauważyłem kiedy przeciąłem główną drogę. Kierowałem się według znaku na Puczniew. Sympatycznie się jedzie, bo większość czasu w dół. No i od Parzęczewa cały czas wiatr w plecy. Po drodze mijam sporo stawów.
.
W Puczniewie skręcam na Lutomiersk. Właściwie to w ostatniej chwili zauważyłem znak i ostro hamowałem. Dojeżdżam do wsi Szydłów. nazwa wsi taka sama jak nazwa miasta w województwie świętokrzyskim. Od tego momentu droga strasznie dziurawa. Wytrzęsło mnie jeszcze bardziej niż na tych kamieniach. Na dodatek robię się głodny i czuję osłabienie przez to. Dojeżdżam do Lutomierska i przez Porszewice wracam do domu. W Górce Pabianckiej siły wróciły i nawet pięć dyszek udało się rozpędzić.
Jakiś padnięty byłem wczoraj i wstałem dość późno. Długo się zbierałem na rower i jakoś tuż przed wyjazdem naszła myśl na tą trasę. Początek standardowy- główną drogą do Aleksandrowa Łódzkiego. Tempo dość mocne, bo kontuzja wyleczona. W Górce Pabianickiej wyciągam dzisiejszy puls maksymalny. Od Aleksandrowa Łódzkiego już jadę dużo spokojniej. Trasę znam ze spontanicznego wypadu do Łęczycy. Po drodze bananika sobie zjadłem, bo coś lichy obiad zjadłem. Dojeżdżam tak do autostrady i w Parzęczewie zawracam 2 mostem nad autostradą. Na moście zatrzymałem się chwilkę, bo całkiem fajny widok na okolice był. Zjeżdżam z mostu i kończy się asfalt. Pytam się miejscowych jak dojechać na Dalików i ruszam.
Polna droga do Dalikowa© radek3131
Ogólnie bardzo fajna polna droga, potem było więcej kamieni i wytrzęsło mnie strasznie. Co ciekawe na tej polnej drodze mijałem 2 przystanki autobusowe, czyli jednak cywilizacja dotarła w takie miejsca. Asfalt zaczyna się dopiero w Dalikowie. Tutaj znów się pytam jak dojechać. Tym razem chodzi mi o Lutomiersk. Nawet nie zauważyłem kiedy przeciąłem główną drogę. Kierowałem się według znaku na Puczniew. Sympatycznie się jedzie, bo większość czasu w dół. No i od Parzęczewa cały czas wiatr w plecy. Po drodze mijam sporo stawów.
Słońce nad stawem© radek3131
W Puczniewie skręcam na Lutomiersk. Właściwie to w ostatniej chwili zauważyłem znak i ostro hamowałem. Dojeżdżam do wsi Szydłów. nazwa wsi taka sama jak nazwa miasta w województwie świętokrzyskim. Od tego momentu droga strasznie dziurawa. Wytrzęsło mnie jeszcze bardziej niż na tych kamieniach. Na dodatek robię się głodny i czuję osłabienie przez to. Dojeżdżam do Lutomierska i przez Porszewice wracam do domu. W Górce Pabianckiej siły wróciły i nawet pięć dyszek udało się rozpędzić.