Fail mode: ON
Czwartek, 29 lipca 2010
· Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> szlak zielony -> Mogilno Małe -> szlak zielony -> Mogilno Duże -> Róża -> szlak zielony -> Ldzań -> Talar -> Barycz -> szlak zielony -> Ostrów -> Łask -> Łask Kolumna -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice
Jakoś późno dzisiaj zebrałem się, bo dopiero koło 14.00 raczyłem ruszyć tyłek. Pierwsza część trasy podobna do ostatniej trasy, czyli dojazd do Pawlikowic, a potem Szlakiem Pabianickim oznakowanym na zielono. Trasa tego szlaku przebiega przez zalesione wydmy w Lesie Karolewskim, potem wzdłuż rzeki Grabi do Gór Dobrońskich. Oczywiście są to góry tylko z nazwy, ale znajdzie się tam sporo dość stromych pagórków. Myślę, że idealne miejsce na zimowe wyjazdy. Dzisiaj początek był inny niż zwykle. Związane to z długimi opadami. Zamiast sypkiego piasku zastałem ubitą drogę, która potem zmieniła się w lekkie błoto. Ciekawie zaczęło się robić za Baryczą. Ten odcinek to istna przeprawa! Kałuże takie głębokie że sięgały do suportu, błoto który utrudniało wjazd na niewielkie, lecz strome pagórki. Nie nudziłem się. W Ostrowie leśna zabawa się kończy i asfaltem dojeżdżam do Łasku. Tutaj zaczyna się druga część trasy: ekspresowy powrót do Pabianic. 30km/h to było minimum, a właściwie częściej 40km/h widniało na liczniku. Średnia prędkość się nieco podniosła. Niestety zaczął się odzywać suport, który po leśnej przeprawie zaczął niesamowicie piszczeć. Swoją droga zaczynam się zastanawiać, czy nie zrobić remontu Gianta w trybie przyśpieszonym i pojechać w pierwszy lepszy bezdeszczowy dzień na Czerwony Szlak Pieszy Dookoła Łodzi. Korci mnie od dłuższego czasu.
Dlaczego taki tytuł, a nie inny? Otóż od końca maja prześladuje mnie niesamowity pech jeżeli chodzi o kolarstwo. Najpierw miałem okazję zapisać się do klubu, ale przez ospę wietrzną i niepojawianie się na treningach okazało się, że w tym roku już za późno. Potem zacząłem szukać innej alternatywy w innym klubie, już miałem się zapisać, a uszkodziłem klamkomanetkę. No niech to szlag. Bardzo zależało mi od początku roku na wyścigu, by się sprawdzić Toud de la Region de Lodz, a teraz zaczął być pod dużym znakiem zapytania. Pomyślałem, że jak nie wyrobię się na ten tour to chociaż załapę się na piątkowy wyścig w Pabianicach (bez licencji). Ta, załapę, się... Niestety nie dałem rady załatwić klamkomanetki, albo chociaż uszkodzonej części. Czy można mieć większego pecha?? Może przynajmniej nierowerowe sprawy się ułożą jakoś, bo jak do tej pory tam też mam totalny niefart.
Koniec narzekania...
Jakoś późno dzisiaj zebrałem się, bo dopiero koło 14.00 raczyłem ruszyć tyłek. Pierwsza część trasy podobna do ostatniej trasy, czyli dojazd do Pawlikowic, a potem Szlakiem Pabianickim oznakowanym na zielono. Trasa tego szlaku przebiega przez zalesione wydmy w Lesie Karolewskim, potem wzdłuż rzeki Grabi do Gór Dobrońskich. Oczywiście są to góry tylko z nazwy, ale znajdzie się tam sporo dość stromych pagórków. Myślę, że idealne miejsce na zimowe wyjazdy. Dzisiaj początek był inny niż zwykle. Związane to z długimi opadami. Zamiast sypkiego piasku zastałem ubitą drogę, która potem zmieniła się w lekkie błoto. Ciekawie zaczęło się robić za Baryczą. Ten odcinek to istna przeprawa! Kałuże takie głębokie że sięgały do suportu, błoto który utrudniało wjazd na niewielkie, lecz strome pagórki. Nie nudziłem się. W Ostrowie leśna zabawa się kończy i asfaltem dojeżdżam do Łasku. Tutaj zaczyna się druga część trasy: ekspresowy powrót do Pabianic. 30km/h to było minimum, a właściwie częściej 40km/h widniało na liczniku. Średnia prędkość się nieco podniosła. Niestety zaczął się odzywać suport, który po leśnej przeprawie zaczął niesamowicie piszczeć. Swoją droga zaczynam się zastanawiać, czy nie zrobić remontu Gianta w trybie przyśpieszonym i pojechać w pierwszy lepszy bezdeszczowy dzień na Czerwony Szlak Pieszy Dookoła Łodzi. Korci mnie od dłuższego czasu.
Dlaczego taki tytuł, a nie inny? Otóż od końca maja prześladuje mnie niesamowity pech jeżeli chodzi o kolarstwo. Najpierw miałem okazję zapisać się do klubu, ale przez ospę wietrzną i niepojawianie się na treningach okazało się, że w tym roku już za późno. Potem zacząłem szukać innej alternatywy w innym klubie, już miałem się zapisać, a uszkodziłem klamkomanetkę. No niech to szlag. Bardzo zależało mi od początku roku na wyścigu, by się sprawdzić Toud de la Region de Lodz, a teraz zaczął być pod dużym znakiem zapytania. Pomyślałem, że jak nie wyrobię się na ten tour to chociaż załapę się na piątkowy wyścig w Pabianicach (bez licencji). Ta, załapę, się... Niestety nie dałem rady załatwić klamkomanetki, albo chociaż uszkodzonej części. Czy można mieć większego pecha?? Może przynajmniej nierowerowe sprawy się ułożą jakoś, bo jak do tej pory tam też mam totalny niefart.
Koniec narzekania...