Ogień
Niedziela, 6 czerwca 2010
· Komentarze(0)
Kategoria "Suplementy i izotoniki", 50-100km, Nie sam, Szosówka, Ustawka
Trasa: Pabianice -> Czyżeminek -> Prawda -> Guzew -> Babichy -> Rzgów -> Tuszyn -> Tuszynek Majoracki -> Garbów -> Górki Małe -> Górki Duże -> Nida Jutroszewska -> Jutroszew -> Lutosławice Szlacheckie -> Lutosławice Rządowe -> Lubanów -> Grabica -> Rusociny -> Józefów -> Wadlew -> Podstoła -> Dłutów -> Budy Dłutowskie -> Huta Dłutowska -> Pawłówek -> Pawlikowice ->Rydzyny -> Pabianice
Ustawka w Pabianicach. Zebrało się sporo osób. Przyjechał również Arek. Ja pomimo wczoraj pojechałem na grupę z Łodzi. Standardowo musieliśmy chwilkę czekać, więc wlekliśmy się bardzo. Na Gierkówce nawet kilka km/h. Łapiemy ich w Rzgowie. Chwila wolniejszego tempa i w Tuszynie idzie ogień. 40km/h praktycznie nie spada z licznika. O dziwo nie czułem zmęczenia po wczoraj. W Lutosławicach Szlacheckich poszło ponad 50km/h i rant. Niestety nie miałem gdzie się schować i zacząłem przemieszczać się do tyłu aż odpadłem. Szybko minąłem zakręt i jakoś ich dogoniłem. Chwilę później znowu poszedł rant przy ponad 50km/h. Tym razem dobrze się schowałem i udało mi się przemieścić trochę do przodu grupy. W Grabicy poszedł kolejny rant. Prędkość ~60km/h. Niestety ktoś przede mną odpadł i peleton podzielił się na 2 grupy. Z początku oddalaliśmy się od pierwszej grupy, ale potem przez chwilę zaczęliśmy odrabiać straty. Niestety współpracowało się ciężko, bo praktycznie kilka osób ciągnęło grupę. Utrzymaliśmy taki ogień (45-50km/h) do Dłutowa, gdzie wychodzę na zmianę pod górkę i urywam kilka osób. Zostaje nas piątka. Dalej idzie ogień >50km/h cały czas. Nawet parę momentów, gdzie 60km/h przekraczamy. Skręcamy do baru na Rydzyny. Troszkę gadania, Coca-Coli i Grześku. Powrót do Pabianic w ślimaczym tempie. Za ładna pogoda, by szybko wracać. O dziwo niski puls przy dużych prędkościach dzisiaj miałem i nie odczuwałem zmęczenia. Oby tak dalej.
Ustawka w Pabianicach. Zebrało się sporo osób. Przyjechał również Arek. Ja pomimo wczoraj pojechałem na grupę z Łodzi. Standardowo musieliśmy chwilkę czekać, więc wlekliśmy się bardzo. Na Gierkówce nawet kilka km/h. Łapiemy ich w Rzgowie. Chwila wolniejszego tempa i w Tuszynie idzie ogień. 40km/h praktycznie nie spada z licznika. O dziwo nie czułem zmęczenia po wczoraj. W Lutosławicach Szlacheckich poszło ponad 50km/h i rant. Niestety nie miałem gdzie się schować i zacząłem przemieszczać się do tyłu aż odpadłem. Szybko minąłem zakręt i jakoś ich dogoniłem. Chwilę później znowu poszedł rant przy ponad 50km/h. Tym razem dobrze się schowałem i udało mi się przemieścić trochę do przodu grupy. W Grabicy poszedł kolejny rant. Prędkość ~60km/h. Niestety ktoś przede mną odpadł i peleton podzielił się na 2 grupy. Z początku oddalaliśmy się od pierwszej grupy, ale potem przez chwilę zaczęliśmy odrabiać straty. Niestety współpracowało się ciężko, bo praktycznie kilka osób ciągnęło grupę. Utrzymaliśmy taki ogień (45-50km/h) do Dłutowa, gdzie wychodzę na zmianę pod górkę i urywam kilka osób. Zostaje nas piątka. Dalej idzie ogień >50km/h cały czas. Nawet parę momentów, gdzie 60km/h przekraczamy. Skręcamy do baru na Rydzyny. Troszkę gadania, Coca-Coli i Grześku. Powrót do Pabianic w ślimaczym tempie. Za ładna pogoda, by szybko wracać. O dziwo niski puls przy dużych prędkościach dzisiaj miałem i nie odczuwałem zmęczenia. Oby tak dalej.