Gościnnie z LSKK Bełchatów
Wtorek, 1 czerwca 2010
· Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> Pawłówek -> Huta Dłutówska -> Budy Dłutowskie -> Dłutów -> Podstoła -> Wadlew -> Brzezie -> Drużbice -> Kącik -> Rasy -> Kałduny -> Zawady -> Bełchatów -> Kumos Pierwszy -> Kumos Drugi -> Oleśnik -> Rząsawa -> Biłgoraj -> Nowy Janów -> Kuźnica Kaszewska -> Kaszewice -> Ścichawa -> Kluki -> Parzno -> Wola Mikorska -> Rożniatowice -> Stoki -> Teofilów -> Drużbice Kolonia -> Drużbice -> Brzezie -> Wadlew -> Podstołą -> Dłutów -> Budy Dłutowskie -> Huta Dłutowska -> Pawłówek -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice
Wykorzystałem okienko pogodowe i pojechałem do Bełchatowa pogadać z trenerem klubu. Dojechałem pół godziny za wcześnie- nie spodziewałem się, że tak szybo tam będę. O dziwo w Drużbicach remont drogi niemal skończony. Korzystając z tego, że jestem za wcześnie kupiłem sobie 7 Days'a i Grześka. Założyłem nogawki, bo nieco chłodno nw krótkich gaciach. Mój "obiad" to był. Najpierw przyjechał trener S. Piasecki. Uzgodniliśmy co i jak. Mam trenować u siebie i z nimi zabierać się na wyścigi. Powiedział również, że wypadałoby troszkę kg zrzucić, bo 80kg to jednak sporo. Przy moich nogach ciężarowca. Chwilę później przyjechało 5 osób. 3 w strojach klubowy i 2 nieco starszych panów w nie strojach klubowych. Jechali w stronę Drużbic, więc zabrałem się z nimi (dobrze, że "obiad" zjadłem). Tempo nie mocne, ale długie zmiany i jazda dwójkami. Po drodze poznaje kilka fajnych podjazdów i nie dziurawych kawałków drogi. W Drużbicach rozstaję się z grupą i wracam do Pabianic. O dziwo pod wiatr machnąłem dzisiejszego vmaxa. Dobry stosunek: ilość kilometrów - ilość podjazdów.
Wykorzystałem okienko pogodowe i pojechałem do Bełchatowa pogadać z trenerem klubu. Dojechałem pół godziny za wcześnie- nie spodziewałem się, że tak szybo tam będę. O dziwo w Drużbicach remont drogi niemal skończony. Korzystając z tego, że jestem za wcześnie kupiłem sobie 7 Days'a i Grześka. Założyłem nogawki, bo nieco chłodno nw krótkich gaciach. Mój "obiad" to był. Najpierw przyjechał trener S. Piasecki. Uzgodniliśmy co i jak. Mam trenować u siebie i z nimi zabierać się na wyścigi. Powiedział również, że wypadałoby troszkę kg zrzucić, bo 80kg to jednak sporo. Przy moich nogach ciężarowca. Chwilę później przyjechało 5 osób. 3 w strojach klubowy i 2 nieco starszych panów w nie strojach klubowych. Jechali w stronę Drużbic, więc zabrałem się z nimi (dobrze, że "obiad" zjadłem). Tempo nie mocne, ale długie zmiany i jazda dwójkami. Po drodze poznaje kilka fajnych podjazdów i nie dziurawych kawałków drogi. W Drużbicach rozstaję się z grupą i wracam do Pabianic. O dziwo pod wiatr machnąłem dzisiejszego vmaxa. Dobry stosunek: ilość kilometrów - ilość podjazdów.