Sam nie wiem gdzie
Sobota, 17 kwietnia 2010
· Komentarze(2)
Kategoria "Suplementy i izotoniki", 50-100km, Fotoreportaże, MTB, Nie sam
Trasa: Pabianice -> Chechło I -> Chechło II -> Łask Kolumna -> Orpelów -> Poleszyn -> Rembów -> Kiki -> Mauryców -> Markówka -> Dobroń -> Dobroń Duży -> Mogilno Duże -> Las Kolumna -> Łask Kolumna -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice
Mapka w przybliżeniu, bo jazdę w terenie wyjątkowo ciężko dzisiaj odtworzyć.
O 16.00 z Olą. Troszeczkę się spóźniłem, bo trochę czasu mi zajęło owinięcie kolan opaskami elastycznymi (zmarzły mi rano). Jedziemy w kierunku Orpelowa, gdzie dalej na spontana przez las. Dojeżdżamy do asfaltowej drogi, gdzie wyjątkowo dokucza nam wiatr. W końcu wiemy gdzie jesteśmy, więc na najbliższym skręcie jedziemy przez Markówkę do Dobronia. Tutaj postój w sklepie. Kupuję 2 rogaliki i 2 batoniki, by Ola coś zjadła. Ola nie była głodna, więc zjadłem rogaliki i 1 batonika. Ostatniego batonika zostawiłem na później. Zakładam rękawki i jedziemy dalej przez Mogilno Duże, gdzie spontanicznie skręcamy w las. Tutaj totalnie na orientacje w terenie i na dodatek bez mapy. Troszkę przeskakuje mi łańcuch w trudnym terenie (założę wolnobieg szosowy do tego roweru to nie będzie przeskakiwać). Wyjeżdżamy na jakąś polanę, gdzie zatrzymujemy się przy wieży obserwacyjnej.
Ola słusznie stwierdza, że to jest dobra miejscówka do spożywanie alkoholu. Chwila odpoczynku i ruszamy dalej. Tutaj kilka niespodzianek po drodze. M.in. przerzucaliśmy (dosłownie) rowery na drugi brzeg metrowego rowu. Przejeżdżamy na 2 stronę polany, gdzie spotykamy takie cuś:
Zbliża się wieczór, a my nadal nie wiemy gdzie jesteśmy. Jakimś cudem Ola trafia na drogę którą zna, więc wyjeżdżamy praktycznie w tym samym miejscu gdzie się spotkaliśmy. Tutaj się żegnam, jem batonika, którego trzymam w kieszeni od ponad godziny jadę przy pięknym zachodzie słońca do domu (30km/h nie schodzi z licznika, bo jadę z wiatrem w plecy).
Dzisiaj łącznie przejechałem 143,612km, co daje całkiem przyzwoity wynik.
Mapka w przybliżeniu, bo jazdę w terenie wyjątkowo ciężko dzisiaj odtworzyć.
O 16.00 z Olą. Troszeczkę się spóźniłem, bo trochę czasu mi zajęło owinięcie kolan opaskami elastycznymi (zmarzły mi rano). Jedziemy w kierunku Orpelowa, gdzie dalej na spontana przez las. Dojeżdżamy do asfaltowej drogi, gdzie wyjątkowo dokucza nam wiatr. W końcu wiemy gdzie jesteśmy, więc na najbliższym skręcie jedziemy przez Markówkę do Dobronia. Tutaj postój w sklepie. Kupuję 2 rogaliki i 2 batoniki, by Ola coś zjadła. Ola nie była głodna, więc zjadłem rogaliki i 1 batonika. Ostatniego batonika zostawiłem na później. Zakładam rękawki i jedziemy dalej przez Mogilno Duże, gdzie spontanicznie skręcamy w las. Tutaj totalnie na orientacje w terenie i na dodatek bez mapy. Troszkę przeskakuje mi łańcuch w trudnym terenie (założę wolnobieg szosowy do tego roweru to nie będzie przeskakiwać). Wyjeżdżamy na jakąś polanę, gdzie zatrzymujemy się przy wieży obserwacyjnej.
Ola na wieżyczce© radek3131
Ola słusznie stwierdza, że to jest dobra miejscówka do spożywanie alkoholu. Chwila odpoczynku i ruszamy dalej. Tutaj kilka niespodzianek po drodze. M.in. przerzucaliśmy (dosłownie) rowery na drugi brzeg metrowego rowu. Przejeżdżamy na 2 stronę polany, gdzie spotykamy takie cuś:
Chyba jakaś kopalnia© radek3131
Zbliża się wieczór, a my nadal nie wiemy gdzie jesteśmy. Jakimś cudem Ola trafia na drogę którą zna, więc wyjeżdżamy praktycznie w tym samym miejscu gdzie się spotkaliśmy. Tutaj się żegnam, jem batonika, którego trzymam w kieszeni od ponad godziny jadę przy pięknym zachodzie słońca do domu (30km/h nie schodzi z licznika, bo jadę z wiatrem w plecy).
Słońce zachodzące w Dobroniu© radek3131
Dzisiaj łącznie przejechałem 143,612km, co daje całkiem przyzwoity wynik.