Spacerek z rowrem
Środa, 24 lutego 2010
· Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Chechło I -> Chechło II -> Dobroń -> Łask Kolumna -> Barycz -> Las Kolumna -> Ostrów -> Łask -> Las Kolumna -> Ostrów -> Las Kolumna -> Łask Kolumna -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice
Dzisiaj umówiłem się na rower z Olą na godzinę 10 a.m. O 9 a.m. poszedłem sobie do sklepu po zaopatrzenie. W planach był spokojny dojazd do Kolumny, ale sąsiad mnie zagadał. Jak się okazało zakosili mu składaka! (jak to brzmi) Nasuwa się tutaj pytanie: Dlaczego? Po co komu taki składak? Odpowiedzi nie uzyskaliśmy. Troszeczkę spóźniony wyjeżdżam o 9.35 a.m. z domu. Na szczęście wiatr wiał w plecy, co spowodowało, że błyskawicznie znalazłem się na miejscu. Od razu pada pytanie: Gdzie jedziemy? A więc jedziemy do lasu. Taaaaa, żeby to dało się jechać. W lesie tyle zapadającego się śniegu, że żadne "ku*wa" i ja "pie**le" nie są w stanie tego opisać. Więc do Barycza doszliśmy prowadząc rowery z nadzieją na poprawę sytuacji. Poprawiło się nieznacznie- pojawił się zabłocony asfalt, który potem się zmienił w błotno-śniegową mieszankę. na rezultat nie trzeba było długo czekać. Pełno błota na rowerze, bidonie i ciuchach. Dojeżdżamy do Łasku, gdzie decydujemy się zawrócić inną drogą na Ostrów. Warunki jazdy się troszkę poprawiły. Tzn. poprawiły na niedługo, bo potem trafiliśmy na odcinek leśny, na którym początkowo jechaliśmy z prędkością kilku km/h, a potem rowery prowadziliśmy. Tuż przed drogą krajową sukces - można jechać. Żegnam się z Olą w tym samym miejscu co się witałem, jem batonika i spokojnie wracam do domu.
Brak zdjęć związany z brakiem suchej kurtki.
Dzisiaj umówiłem się na rower z Olą na godzinę 10 a.m. O 9 a.m. poszedłem sobie do sklepu po zaopatrzenie. W planach był spokojny dojazd do Kolumny, ale sąsiad mnie zagadał. Jak się okazało zakosili mu składaka! (jak to brzmi) Nasuwa się tutaj pytanie: Dlaczego? Po co komu taki składak? Odpowiedzi nie uzyskaliśmy. Troszeczkę spóźniony wyjeżdżam o 9.35 a.m. z domu. Na szczęście wiatr wiał w plecy, co spowodowało, że błyskawicznie znalazłem się na miejscu. Od razu pada pytanie: Gdzie jedziemy? A więc jedziemy do lasu. Taaaaa, żeby to dało się jechać. W lesie tyle zapadającego się śniegu, że żadne "ku*wa" i ja "pie**le" nie są w stanie tego opisać. Więc do Barycza doszliśmy prowadząc rowery z nadzieją na poprawę sytuacji. Poprawiło się nieznacznie- pojawił się zabłocony asfalt, który potem się zmienił w błotno-śniegową mieszankę. na rezultat nie trzeba było długo czekać. Pełno błota na rowerze, bidonie i ciuchach. Dojeżdżamy do Łasku, gdzie decydujemy się zawrócić inną drogą na Ostrów. Warunki jazdy się troszkę poprawiły. Tzn. poprawiły na niedługo, bo potem trafiliśmy na odcinek leśny, na którym początkowo jechaliśmy z prędkością kilku km/h, a potem rowery prowadziliśmy. Tuż przed drogą krajową sukces - można jechać. Żegnam się z Olą w tym samym miejscu co się witałem, jem batonika i spokojnie wracam do domu.
Brak zdjęć związany z brakiem suchej kurtki.