Na rajdzie sporo znajomych twarzy ujrzałem. Więc przynajmniej pogadałem sobie nieco. No i po wkurzałem dziewczyny ciągłym wpinaniem się i wypinanie w pedały zatrzaskowe. :)
Pojechałem sobie spokojnie do Łodzi by rodzinę odwiedzić. W drugą stronę strasznie nie chciało mi się już kręcić. Po drodze fotę cyknąłem, by nie zapomnieć obsługi aparatu w telefonie.
Punktualnie przyjechałem pod sklep. Sporo osób się pojawiło m.in Arek. Ja dołączyłem do grupy z Łodzi. Tym razem pracowałem troszkę z przodu, oczywiście nie cały czas. Całość przejechałem bez problemów. Troszkę zagapiłem się na kresce, bo zamiast wcześniej przecisnąć się do przodu zostałem tam gdzie byłem. Po jeździe wpadłem na chwilę do baru. Mokry od potu byłem jakbym do basenu wskoczył.
Jeden z wielu sposobów na spędzenie sobotniego przedpołudnia i popołudnia. Pojawił się też dawno nie widziany Tomek. Na zmianach cały czas jechałem, troszkę brakło już siły na końcówce, więc sprint odpuściłem. Wróciłem minimalnie dłuższą drogą by pogadać sobie.
Wyjazd to totalny spontan, jeszcze rano na pośpiechu przygotowywałem rower do jazdy, a konkretniej przykręcałem koszyczek na bidon i wpuściłem trochę wiatru do dętek. Gorąc straszny, więc wodę z lodóweczki sobie wziąłem. Był też Michał. Początek wyjazdu się trochę opóźnił. Z miasta wyjeżdżamy przez pola, a potem prosto do lasu. Praktycznie najkrótszą drogą dojeżdżamy do Gór Dobrońskich, gdzie zaliczyliśmy kilka górek. Następnie cyknęliśmy kilka fotek i wróciliśmy nad Wielką Wodę, gdzie odbijam z Michałem do domu. W Pabianicach myślałem, że mam kapcia, bo dziwnie mało powietrza w przednim kole. Po wieczornych oględzinach okazało się, że po prostu powietrze zeszło. Ogólnie dawno w lesie nie byłem, więc mała odmiana nastąpiła.
Pierwsza jazda na czas i na dodatek na normalnym szosowym rowerze. Nawet nie było czasu by pożyczyć lemondkę od kogoś. 6 czas w swojej kategorii wykręciłem. Z perspektywy czasu to troszkę szybciej z wiatrem w plecy mogłem jechać i nie zaczynać tak mocno pod wiatr. Zdychałem potem przy nawrocie. Dopiero po nawrocie złapałem rytm.
Czas z licznika jest liczony z dojazdem na start od samochodu i powrotem do samochodu. Nie chciało mi się wypinać go.
Mam 18lat, uczę się w 1LO w klasie geograficzno-historycznej. Nie trzeba chyba pisać, że lubię geografię i turystykę, dlatego od czasu do czasu staram sobie zorganizować jakąś dłuższą/ciekawszą trasę z nastawieniem na zwiedzanie. Zawsze jeździłem turystycznie, ale od marca 2009r. zacząłem trenować kolarstwo szosowe. Oczywiście nie trzeba pisać, że lubię dystanse składające się z 3 cyfr przed przecinkiem. :)
Kontakt:
GG: 1326631
Poczta: radek_3131@o2.pl