Strasznie dłuuuuuuuuuuuugo spałem, trochę czasu minęło aż się zebrałem. W końcu ciuchy ubrałem i na rower się wybrałem. :) Nad trasą się nie wysilałem zbytnio, oklepaną na pamięć przejechałem spokojniutkim tempem. Wróciłem do miasta przez Rydzyny, bo do sklepu rowerowego na moment zajrzałem. Do domu się wlokłem strasznie, nie chciało mi się śpieszyć. Znów weny na rozpisywanie się nie mam.
Trasa: dom -> szkoła -> dom -> "Polfa" Pabianice -> dom
W szkole skrócone lekcje, bo skończonych lekcjach zaczęło padać. Skoczyłem do domu, zostawiłem plecach i pojechałem do "Polfy" dać jeden świstek w recepcji. Wracając zacząłem się zastanawiać czy gdzieś pojechać sobie jeszcze, ale odpuściłem sobie, bo nie ma sensu moknąć w tym deszczu.
Śpieszę się strasznie rano by zdążyć, wchodzę do środka i dowiaduje się, że zaczynam lekcje 2 godziny później. Wróciłem do domu, zjadłem porządniejsze śniadanie, wypiłem kawę z ekspresu i jadę potem znów do szkoły w deszczu. W szkole aż 3 lekcje (historia + 2 WFy) i powrót do domu.
Jak co niedziele jazda w grupie. Dopiero jutro będę miał pod ręką szosówkę z błotnikami, dlatego na góralu pojechałem. Ilość osób jaka się dzisiaj pojawiła pod sklepem nie zapowiadała tego co było na trasie. Do Rzgowa dojechaliśmy powolutku, potem skręcamy na Gierkóweczkę i łapiemy grupę z Łodzi. Frekwencja niemal jak latem, co zdziwiło sporo osób. Od razu wyemigrowałem na sam koniec, bo najbardziej chlapałem. Jazda na końcu to chyba najgorsze miejsce było na jakim można było jechać, bo ustawił się rant w bok. Zajmowaliśmy wszystkie możliwe pasy, a ja jechałem przy barierce na samym końcu i nie miałem miejsca by się wysunąć bardziej w lewo. Gdy było mniej wody na drodze i już tak nie chlapałem to przecisnąłem się trochę do przodu by znaleźć lepsze miejsce. Dojechałem bez większych kłopotów do miejsca nawrotu. Wszamałem banana i powiedziałem, że zapewne w drugą stronę będzie mi przełożeń brakowało, ponieważ wracamy z wiatrem w plecy. Nie pomyliłem się. Przed Srockiem tempo szło konkretne i nie byłem już w stanie utrzymać tak szybkiego młynka na przełożeniu 44-14. Jakby chociaż było 44-12 to bym pewnie dał radę. I tak jeszcze znajomy mi pomógł przedostać się na prawie sam początek, co utrzymało mnie w grupie troszkę dłużej. Zostałem z tyłu, próbowałem dogonić ich, ale bez szans na góralu byłem. Przed zjazdem na Gierkówkę poczekałem na znajomego i dalej razem jechaliśmy. Będąc w mieście skoczyłem jeszcze na samoobsługową myjnie ciśnieniową i za 1PLN umyłem rower, ciepłą wodą z szamponem samochodowym. Zmyłem m.in. błoto z listopada, rdzę i sól drogową. Z myjni wracałem już wolniej, by zbytnio nie ubrudzić roweru. W domu jeszcze rower potraktowałem suchą szmatką i teraz wygląda niemal jak nowy.
Znów pinkna pogoda, a mnie wczoraj podkusiło by wyprać WSZYSTKIE ciuchy rowerowe. No i nie wyschło nic na dzisiaj. A w krótkich spodenkach przecież nie pojadę. :p
Mam 18lat, uczę się w 1LO w klasie geograficzno-historycznej. Nie trzeba chyba pisać, że lubię geografię i turystykę, dlatego od czasu do czasu staram sobie zorganizować jakąś dłuższą/ciekawszą trasę z nastawieniem na zwiedzanie. Zawsze jeździłem turystycznie, ale od marca 2009r. zacząłem trenować kolarstwo szosowe. Oczywiście nie trzeba pisać, że lubię dystanse składające się z 3 cyfr przed przecinkiem. :)
Kontakt:
GG: 1326631
Poczta: radek_3131@o2.pl