Wpisy archiwalne w kategorii

MTB

Dystans całkowity:6283.07 km (w terenie 1694.52 km; 26.97%)
Czas w ruchu:277:17
Średnia prędkość:22.66 km/h
Maksymalna prędkość:63.99 km/h
Suma podjazdów:13734 m
Maks. tętno maksymalne:199 (98 %)
Maks. tętno średnie:166 (81 %)
Suma kalorii:98846 kcal
Liczba aktywności:311
Średnio na aktywność:20.20 km i 0h 53m
Więcej statystyk

Nie wiedziałem, że tak bardzo można się zmęczyć podczas spaceru

Poniedziałek, 13 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> Las Ślądkowicki -> Ślądkowice -> Mierzączka Duża -> Drzewociny -> Zimne Wody -> Morgi -> Kolonia Ldzań -> Ldzań -> Mogilno Duże -> Dobroń Duży -> Dobroń -> Chechło II -> Chechło I -> Pabianice

Mapka

Coś miałem ochotę na nieco dłuższą przejażdżkę, więc zaraz po zjedzeniu obiadu zamontowałem lampki i wziąłem się za planowanie trasy, by znów nie jechać tego samego. Dość szybko zaplanowałem trasę i zacząłem ją realizować. Z początku jedzie się szybko i lekko. Wiaterek wieje w plecy a droga jest odśnieżona. Dojechałem aż do skraju Lasu Ślądkowickiego. Tutaj więcej śniegu, ale po śladach samochodu (zapewne leśniczego) dało się jechać. Tzn. dało się jechać do pewnego momentu. Potem ślady "skręcały" w lewo a ja miałem jechać prosto. I tutaj zaczął się hardcore. 30m jazdy - 100m na pieszo i tak mniej więcej cały czas. Dlaczego nie dało się po prostu jechać? Chyba to zdjęcie dostatecznie obrazuje co było.

Houston- we got a problem © radek3131


Wymęczyłem się strasznie. Na dodatek troszkę wymarzłem. Dobrze, że wziąłem banana. Po wyjściu z lasu dało się w miarę jechać, ale się zaczęło ściemniać, więc lampki poszły w ruch. Od Drzewocin już totalny spokój i luz, bo droga prowadziła przez las i pola. Na szczęście trochę wyjeżdżona. Jakoś znów nie mogłem się dobrze rozgrzać i zacząłem marznąć. Zauważyłem, że jak ostygnę trochę to po pewnym czasie zaczyna mi drętwieć (w takiej kolejności: mały palce u lewej ręki, oba przedramiona, mały palec u prawej ręki. Co ciekawe nigdy jednocześnie tak nie mam. Dziwne nieprawdaż? W Ldzaniu strasznie mokro, śniegu nawet nie było, więc rower uchlapałem wodą, która zamieniła się z czasem w piękne sopelki. Miałem jechać przez las, ale nadal było mi zimno, więc wolałem nie ryzykować i pojechałem asfaltem. Szybko dojechałem asfaltem i dokładnie przy znaku Pabianice złapałem odpowiednią temperaturę ciała. :) Jak na złość. Ale za to w lesie pewnie bym rower trochę prowadził i bym ostygnął. ;] A w domu odkryłem piękny sopelek na tylnej przerzutce i wolnobiegu. A ja się zastanawiałem czemu mi nie chce przerzucać.

Jak nie zawieje to zamiecie

Sobota, 11 grudnia 2010 · Komentarze(1)
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Chechło II -> Góry Dobrońskie -> szlak czarny -> szlak czerwony -> Mogilno Małe -> Wielka Woda -> Punkt Czerpania Wody -> szlak czerwony -> Terenin -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice

Mapka

Strasznie długo nie chciało mi się zebrać, ale po obiadku w końcu troszkę się ruszyłem. Coś mnie podkusiło by zabrać oświetlenie- tak na wszelki wypadek. Wyjeżdżam z bramy i po ujechaniu 20 metrów spada mi łańcuch z korby. Poprawiam i jadę. Dość mocno padał śnieg, a podczas jazdy pod wiatr bił troszkę po policzkach. Dojechałem szybko do Terenina. Nic nie ośnieżone, ale na szczęście samochody trochę rozjeździły ten śnieg. Wjeżdżam do lasu a tu pełno śniegu. Obawiałem się, że znów będzie się masakrycznie jechało jak ostatnio, ale na szczęście śnieg nie był aż tak mocno ubity i dało się jechać z jakąś w miarę sensowną prędkością. Widząc, że nie jedzie się tak źle pojechałem w kierunku Gór Dobrońskich.

Droga przez las © radek3131


Przez las nie jechało się tak, źle bo droga trochę wydeptana i wyjeżdżona. Hardcore się zaczął jak dojechałem do Gór Dobrońskich. Nikogo tu wcześniej nie było i momentalnie stanąłem w miejscu i nie dało się ruszyć po górkę.

Dziewicze miejsce © radek3131


Wbiegłem na górkę, podparłem się drzewa i odepchnąłem od niego by zjechać w dół. Początkowo dało się jechać, ale gdy rower stanął a ja zrobiłem skok nad kierownicą zaczęło się znów prowadzenie.

Troche śniegu napadało © radek3131


Wsiadam na rower, dalej się jedzie tak jak na samym początku. Prowadzenie roweru znów miałem pod górkę. Rower nie dawał rady w tym śniegu. Wyjeżdżam na drodze Mogilno Małe -> Chechło II i skręcam w kierunku Mogilna. Coś lekko się jedzie. Nawet po skręceniu do lasu jakiejś wielkiej zmiany nie czułem. No może po za tym, że śnieg zaczął napierdzielac zupełnie jak sól z solniczki.

Zdjęcia miało ukazywać jak mocno śnieg sypał © radek3131


Dojechałem do Wielkiej Wody. Krótką przerwę zrobiłem, bo chciałem zobaczyć czy można chodzić po wodzie (Wielkiej Wodzie).

Nawet rower schował się przed śniegiem © radek3131


Dalej chciałem pojechać do Stawu Jeziorko, ale jak zobaczyłem ile śniegu to zawróciłem, by nie męczyć się zbytnio. No to skoro tam nie można to do Punktu Czerpania Wody dotarłem, ale też musiałem zawrócić, bo jazda zmieniła by się w dość długi spacerek. Wyjechałem czerwonym szlakiem z lasu, zobaczyłem na godzinę. Hm, w sumie mam światła to czemu sobie jeszcze chwile nie pojeździć. Skrajem lasu do Pawlikowic dojechałem, a potem przez Terenin i Hermanów wróciłem do Pabianic. W Pabianicach już było całkiem ciemno, a ja na dodatek prawie nic przez okulary nie widziałem, bo śnieg który spadał mi na nie zmieniał się w krople wody, a te z kolei przymarzały. :) Reasumując, to całkiem ciekawa jazda. Znowu nieco inna pętla, co prawda po znanych drogach, ale nie kręcę ciągle tych samych kółek. :)

Śnieżna masakra

Niedziela, 5 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Trasa: Pabianice -> Bychlew -> Terenin -> Chechło II -> Wielka Woda -> szlak czerwony -> Mogilno Małe -> Wielka Woda -> droga do Stawu Jeziorko -> szlak zielony -> Staw Jeziorko -> Róża Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice

Mapka tutaj

Troszkę rano zaspałem, ale wyrobiłem się, co prawda na ostatnią chwilę, na ustawkę. Było zimno jak wyjeżdżałem - -12°C. Ubrany byłem idealnie na tak mroźną temperaturę. Szczególnie w kolana było ciepło. Pojawił się nawet facet, który zamiast tylnego koła miał gąsienicę. Z początku nic nie wskazywało masakry, jechaliśmy asfaltem aż do skrętu na Terenin. Tutaj już po lekkim śniegu dojechaliśmy do Lasu Karolewskiego. Od tego momentu zaczęło się naprawdę ciężko na początku jazda polegała na przejechaniu kawałka i ruszania od nowa. Potem jak złapałem rytm to nawet 20km/h ciąłem po śniegu. Trasę ustalaliśmy spontanicznie i po niedługiej jeździe skręciliśmy w lewo w jeszcze większy śnieg. Mijamy po drodze 2 znajomych, którzy biegali. Motywują nas słowami: "dalej się będzie świetnie jechało". Oczywiście słowo "świetnie" było wypowiedziane w ironii. Dojeżdżamy do Wielkiej Wody, gdzie chwilę czekamy na innych. Pojawiło się całkiem sporo osób. Naliczyłem 16, co jest chyba niezłą frekwencją jak na mroźny dzień. Robi się coraz cieplej. Ustalamy dalej trasę i jedziemy nie pełnym składem czerwonym szlakiem. Jechałem na końcu, więc nie musiałem aż tak bardzo przedzierać się przez ten śnieg. Koła idealnie w ślady wpadały. Wyjechaliśmy na drodze Mogilno Małe-Chechło II. Tutaj wyraźnie czuć, że jest dużo mniej śniegu. Dojeżdżamy do Mogilna Małego, gdzie kierujemy się znowu w las. Trafiamy znów do Wielkiej Wody i znów zastanawiamy się gdzie jechać. Wybraliśmy drogę do Stawu Jeziorko. Tutaj już wyraźnie moje ręce czuły zmęczenie. Ramiona, przedramiona i barki. Jakbym z 2 tony węgla załadował na ciężarówkę. Momentami nie miałem siły utrzymać prosto kierownicy, co zmuszało mnie do wielokrotnego zatrzymywania się. Wymęczyłem się strasznie na tym krótkim odcinku. Dalej znów w głęboki śnieg. Jakoś dojechałem do tego stawu. Tutaj spotykamy leśniczego, który niezłą miał z nas polewkę. Szczególnie z tekstu: "jakbym na spacer chciał iść to bym nie brał roweru". Chwilkę tutaj czekamy i ruszamy dalej. Nie znałem tej drogi nigdy wcześniej, więc miałem okazję teraz ją poznać. Już szło mi trochę lepiej, nie zatrzymywałem się tak często. Ale zaliczyłem piękną glebę w zaspę. Pięknie się leciało przez kierownicę. Pocieszające jest to, że nie tylko ja takie gleby zaliczałem. Wyjechaliśmy z lasu niedaleko Róży. Znów chwilkę czekamy i jedziemy już przez pola. W końcu jakaś normalna prędkość i droga. W Pawlikowicach we dwóch skręcamy do domu. A w Hermanowie rozdzielamy się i już jadę sam. Współtowarzysz pojechał na przełaj przez pole. Ja chciałem pojechać szutrową drogą i wyjechać koło stadionu PTC, ale zawróciłem do asfaltu i wróciłem do domu. Dawno się tak nie ujechałem.

Wreszcie w słoneczku

Sobota, 4 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, MTB, Sam, Śnieg
Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> Terenin -> Hermanów -> Pabianice

Mapka tutaj

Dopiero po południu zebrałem się na rower, by nie jechać w dużym mrozie. Słoneczko świeciło, wiatr nie wiał mocno i nie było tak dużo lodu na drodze. Jechało się przyjemnie.